[...] Nieskomplikowana intryga służy wyłącznie kibicowaniu dzielnej grupce i stwarza pretekst do jej prezentacji. A kibicować jest komu, bo to grupka udana. I nawet wyrwanie przyrodzenia tym niedobrym (scena bardziej niesmaczna niż śmieszna, z rodzaju mocno niesubtelnego humoru, niepasująca do lekkości całej reszty), jest usprawiedliwione. Zresztą, źli bywają całkiem poczciwi; większość czarnych charakterów została zaledwie maźnięta sadzą. Groźny feldmarszałek Berg to równocześnie swojski, chociaż gderliwy dziadzio, astralne byty nieszczególnie przerażają, a w każdym urzędzie znajdzie się pomocny automat, gorliwy wyznawca Żelaznego Boga. I jest sympatycznie…
…bo przecież miało tak być.
„Aposiopesis” to taki steampunkowe fiu-bździu, lektura na kanikułę, do hamaka, przed snem. Wdzięczne nic, zmyślna błyskotka. Jako taka, spełnia swoją rolę: ożywia nudną i sztywną codzienność, pełną krawatów, kitlów i garsonek.
Całość recenzji na portalu Qfant:
http://www.qfant.pl/review/8235-2/