logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: aix-en-provence
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
text 2019-05-19 07:42
Loslassen und neu anfangen gehen oft Hand in Hand
Das kleine Hotel in der Provence - Marion Stieglitz

Fee erzählt vom Inhalt:

Lilly, die erst ihren Wohnsitz von Freiburg nach Rostock verlegt hat, wird zum ungünstigsten Zeitpunkt von ihrem Freund Jan darüber informiert, dass er eine andere gefunden hat. Wegen ihm ist sie ja erst hierher gezogen und als Hochzeitsfotografin ist sie auch schon sehr gut ausgebucht. Sie möchte ihr Leben noch mal von Grund auf ändern und zieht in die Provence, wo auch ihre Kusine schon wohnt und möchte ein Hotel für Singlefrauen eröffnen. Beim Kaufen der Möbel hilft ihr Olivier.

 

Fees Meinung: Charaktere:

Ich konnte mir alle Charaktere gut vorstellen und vor allem Lilly und Paula waren meine Lieblingsfiguren. In Lilly konnte ich mich gut einfühlen und konnte mir auch gut vorstellen, dass sie ein zweites Mal einen Neuanfang wagt. Olivier fand ich von Beginn an nicht wirklich passend für sie, aber ich dachte, wer weiß, was die Autorin da noch auf Lager hat. Auch Oliviers Tante, die eine wichtige Rolle in dem Roman gespielt hat, war mir sehr sympathisch. Lokalkolorit: Es hätte doch mehr Urlaubsfeeling sein können. Aber für mein Kopfkino hat es gereicht und so fühlte ich mich von der provenzalischen Sonne gewärmt. Die Möbelgeschäfte konnte ich mir gut vorstellen und auch das Haus. In dieses Haus und den Garten hab ich mich auch von Anfang an verliebt, auch wenn klar war, dass man da viel renovieren durfte. Ich war erstaunt, dass der Klempner so schnell da war, da ich ja von Peter Mayles Bücher anderes gewohnt bin. Sowieso war das Haus megaschnell renoviert. Liebesroman/Schreibstil: Ob plausibel oder nicht, ist hierbei egal, weil es ratzfatz ausgelesen war und ich es sehr schade fand, dass das Buch schon zu Ende war. Die Autorin hat einen Schreibstil, der mir sehr gut gefällt und bei dem man nicht mit lesen aufhören möchte. Die Geschichte war spannend und nicht völlig vorhersehbar, es gab eine schöne Liebesgeschichte und eine Braut, die glücklich ist, dass sie nicht geheiratet hat. Es hatte genau die richtige Mischung zwischen Romantik und Liebe. Cover: Das Cover gefiel mir gleich sehr gut und ist wunderschön romantisch. Mit den Fensterläden und dem Lavendel, der unbedingt zu einem Provence-Roman dazugehört. Ich liebe Lavendel. Der Geruch ist schon so herrlich. Dazu noch die Etagere mit den Macarons. mjammi.

 

Mein – Lesezeichenfees – Fazit:

Das Buch war so schnell ausgelesen, dass man gleichzeitig nebenher hätte baden können, ohne zu bemerken, dass das Wasser zu kalt wird. Es war spannend, nicht alles vorhersehbar und vor allem die Romantik und Liebe war perfekt inszeniert. Natürlich gab es auch Urlaubsfeeling und teilweise befand man sich durch das Kopfkino wirklich in der Provence. Mir gefällt besonders der Schreibstil von Marion Stieglitz, weil die Charaktere vorstellbar und größtenteils sympathisch sind. Wenn ich könnte, würde ich 10 Sterne geben und ich werde sicher weitere Bücher der Autorin lesen.

Like Reblog Comment
review 2018-10-15 07:30
The Lost Carousel of Provence
The Lost Carousel of Provence - Juliet Blackwell

I've always enjoyed Juliet Blackwell's cozy mysteries, so once she started writing these stand-alone, general contemporary fiction stories, all set in France, I've made sure to pick them up.

 

I'm not sure this is going to be helpful to anyone but myself, but - and maybe because I don't read a lot of general fiction - I find these stories kind of weird.  Apparently, I'm a little genre-dependent because I'm never sure what the point of the story is.  I mean, I do; personal journeys, growth, blah, blah, blah, but I'm hard-wired to look for dead bodies, I guess.  Plus, the author uses multiple timelines and POVs in the France books, a device that generally drives me nuts.

 

That's not to say I didn't enjoy the story though; I did.  Blackwell captures France and I enjoyed the 'mystery' behind the carousel figure and the box inside.  I might have liked the secondary characters more than the main character, Cady, but chalk that up to personal tastes, as in, mine don't run towards broken characters.

 

As in the previous 2 stand-alones set in France, the romance is iffy, if non-existent.  This is a good thing; if Blackwell has a weakness, it's writing romance with any sexual spark (except the Witchcraft series, where the romance was very sparky).  There is a love interest here, and characters are getting lucky, but it's mostly an afterthought, with only an implied possibility of a HEA.

 

So, after all that rambling, I'll just say:  it's a good book.  It's a quiet, well-built, interesting story that I enjoyed escaping into for a few hours on a sunny Sunday afternoon.

 

(I feel weird not assigning this to a bingo square.)

Like Reblog Comment
review 2018-09-19 13:13
The Lost Carousel of Provence - Juliet Blackwell

Juliet Blackwell tells the story of Cady, present time, and the 1900’s in France using a dual timeline format.     While it can sometimes get confusing which time you are reading, Juliet does an amazing job keeping the two storylines separate while weaving them together a little bit at a time.   I liked finding out how Gus, the carousel rabbit, Cady, and the Clements would all come together.   I wasn’t surprised at how it all ended up but I did enjoy seeing how it all worked out.  

 

Usually, I find myself connecting to a certain character or a certain storyline but with this one  I was thrilled with the descriptions and the characters of the 1900’s.   I am also curious about wartime living and many of the characters were active in the war efforts.       The present storyline was just as amazing.   The food Cady ate, the towns she visited, the carousels she photographed, and the people she met were alive to me.   I could taste, see, and enjoy all that she did.  

 

I really enjoyed The Lost Carousel of Provence.  I learned about the making of carousels and all the tedious precision work that goes into their making.    There was enough fact that I felt informed but not overwhelmed with facts that I didn’t need or want to know.       Pick up your own copy and travel to Paris, visit the carousels, eat the food, and meet the wonderful characters.  

Like Reblog Comment
review 2018-06-25 20:07
„Śmierć w Chateau Bremont”, bo okładka była śliczna

 

Niezbyt często sięgam po książki z powodu ich okładek, ale akurat abonament Legimi daje swobodę ulegania takim zachciankom. Inaczej wybieram lektury, jeśli na książkę trzeba wydać kilkadziesiąt złotych, a inaczej jeśli wystarczy dodać na półkę i pobrać na czytnik. W ten oto sposób zacząłem czytać „Śmierć w Chateau Bremont” M.L. Longworth. Nawet specjalnie się nie zastanawiałem, nie czytałem wcześniej recenzji, nie sprawdziłem kto napisał. Poprzestałem na skojarzeniu po tytule, że to zapewne francuski kryminał. Za takowymi nie przepadam, ale znowu – zdecydowała okładka. Zwyczajnie mnie urzekła zarówno w przypadku „Śmierci w Chateau Bremont” jak i drugiego tomu serii - „Morderstwa przy rue Dumas”.

 

Urzekająca okładka książki M.L. Longworth „Śmierć w Chateau Bremont” (źródło: smakslowa.pl)

 

Z samym czytaniem było jednak wyraźnie słabiej. Nie chcę nikogo zniechęcać do lektury tego tomu czy całej serii, ale ja po następne części raczej nie sięgnę. Dlaczego? Czytanie zwyczajnie mi nie szło. Taki styl pisania mi nie odpowiada. Moim zdaniem „Śmierć w Chateau Bremont” to lektura z jednej strony dla miłośników Francji, a z drugiej – kobiecego stylu pisania. Żeby nie było – Francję lubię takoż nie oceniam książek na podstawie płci autora. Ale w tym przypadku nie mogłem się przekonać ani do prowadzenia fabuły, ani do opisów. Podam przykład zdania nieźle oddającego charakter książki: „Odłożyła portfel i kluczyki do starego fajansowego naczynia z Quimper, stojącego na stoliczku z czarnego szkła, który kupiła na wyprzedaży w Habitat”. Lubię budowanie atmosfery i oddawanie charakteru miejsca akcji poprzez wplatanie detali, ale bez przesady! Jedno zdanie a ile się dowiedziałem zupełnie zbędnych rzeczy o stoliku i naczyniu na klucze.

 

Równie urzekająca okładka „Morderstwa przy rue Dumas” (źródło: smakslowa.pl)

 

Cała kryminalna historia opowiedziana jest bez specjalnych zawiłości czy budowania napięcia. Śledztwo toczy się powoli utykając raz po raz, a to w winnicy, a to w kawiarni czy restauracji. Do tego jeszcze trochę blasku francuskiej arystokracji i dużych pieniędzy. W końcu, tak trochę przy okazji, okazuje się kto zabił. Ot i cała historyja.

 

Urzekające Aix-en-Provence, gdzie toczy się akcja powieści (źródło: Google Street View)

 

Nie polecam ale też specjalnie nie zniechęcam. To nie jest zapewne zła książka. Sądzę też, że zarówno taki sposób pisania, francuskie realia, jak i powolna, sącząca się intryga bez brutalnych opisów i mrożących krew w żyłach akcji może znaleźć uznanie.

 

Ebooki M.L. Longworth można kupić np. w księgarni Ebookpoint:

 

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2017-10-18 20:07
Murderous Mistral: A Provence Mystery - Cay Rademacher

I enjoyed the author's new detective, Roger Blanc, for the most part and his descriptions of the region in France where Roger lives.

However, sometimes I felt the writing was overthought and overwritten. The sex scene with Roger and his superior? Why? Definitely just page filler for me and not needed at all. I don't even think it went with the character. A man who wondered if he had kissed or not kissed someone right.

A decent read albeit with a lot of unnecessary writing in which I enjoyed learning more French curse words.

Thanks to St. Martin's Press and Net Galley for providing me with a free e-galley in exchange for an honest, unbiased review.

More posts
Your Dashboard view:
Need help?