„Indie. Miliony zbuntowanych” Vidiadhara S. Naipaula skłoniły mnie do zastanowienia się jak dużo przeczytanych przeze mnie książek o tematyce indyjskiej zostało napisanych przez Indusów, którzy mieszkają obecnie za granicami Inii lub wręcz się poza Indiami urodzili. No i wyszło mi, że ostatnio stanowiły one większość. Ciekawe, czym to jest spowodowane? Czy tym, że zostały wydane na Zachodzie, a więc zapewne łatwo uzyskać prawa do publikacji? Czy faktem, że były napisane po angielsku i łatwiej je przetłumaczyć? Czy może nasi wydawcy uznali je za bardziej wartościowe od tego, co jest pisane na rynku lokalnym? Trudno powiedzieć. Faktem jest, że siłą rzeczy tematyka podejmowana przez Indusów żyjących poza Indiami lub powracających do „...tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,/ Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych” bywa podobna. A może po prostu taki mam akurat dobór lektur. Na razie nie mam odpowiedzi na to powracające pytanie, ale odpowiedź nie jest tu najważniejsza. Ważne jest, że podobna sytuacja autorów rodzi podobne tematy i podobne podejście.
„Niebramini nie mogli swobodnie wchodzić do świątyń. Mieli absolutny zakaz wstępu do wewnętrznego sanktuarium, gdzie znajdowało się bóstwo; musieli się zadowolić patrzeniem z daleka. Niekiedy zabraniano im nawet przechodzić ulicą przed świątynią.”
Vidiadhar S. Naipaul „Indie. Miliony zbuntowanych”
W kompleksie świątynnym Ranganathaswamy (Tiruchirappalli, 2014 r.)
Można powiedzieć, że Naipanul nie odkrywa Ameryki choć odkrywa dla siebie (i dla czytelników) nowe, nieznane, rozdzierane wewnętrznymi problemami Indie. Zauważa problemy podobne do opisywanych przez innych autorów (np. Suketu Mehta, Jhumpa Lahiri), ale jednak sądzę był w tym pionierem. A to między innymi dlatego, że „Indie. Miliony zbuntowanych” jest książką dość starą, ponieważ powstała w latach '80 i '90 ubiegłego stulecia. Wygląda na to, że pisarze podejmujący podobną tematykę w ostatnich latach albo dostrzegali podobne problemy co Vidiadhar S. Naipaul, albo się nim inspirowali.
To także dość stara pozycja jak na książkę reporterską. Trzeba się z tym liczyć sięgając po lekturę. Ten typ literatury najlepiej się czyta „na gorąco”, ale moim zdaniem „Indie” Naipaula nie straciły swego uroku z powodu upływu dwóch dekad. Choć nie jestem do końca pewien, czy jest to rzeczywiście książka reporterska. Jednak taki zamysł wydaje się być motorem napędzającym narrację i za reporterską ją uznałem.
Mając na uwadze jej wiek jak i pojawiające się odczucie powracających tematów, które zostały również poruszone przez innych autorów, uważam jednak, że jest to książka bardzo dobra. Pozwoliła mi na poznanie problemów indyjskich z kolejnej perspektywy. Jedynym mankamentem, moim zdaniem, jest spora ilość przeskoków od jednej relacji do drugiej. Aż poszedłem do księgarni sprawdzić, czy w wersji papierowej autor też tak skacze i urywa wątki czy też w moim e-booku ktoś pomieszał akapity. Niestety, w wersji papierowej było tak samo.