Tak się mówi, tak się pisze, że książki w Polsce emocji nie wywołują. Że czyta się mało, coraz mniej, że statystyki lecą na łeb na szyję. A tu proszę, taki spór o literaturę.
A przecież chodzi o to, żeby czytać. Bez kompleksów i uprzedzeń. Kto, co lubi. A jak ktoś nie lubi, to można oddać i spróbować na nowo. Książki wybiera się w zależności od czasu i przestrzeni. Jak nie mam ochoty bujać w obłokach to chwytam pozycję, która raz dwa wbije mnie w ziemię.
Kręgi literackie, jak każde inne, są pełne rywalizacji, pochwał ale i podgryzania. Tylko niech oni sami siebie gryzą a od czytelników wara.
No bo dla kogo ta książka? Dla człowiek, który pójdzie do księgarni, do biblioteki, do znajomego. Który wyda pieniądze, kupi, wypożyczy, nie odda, przechowa na zawsze a może i zgubi. Poświęci czas, zaangażuje się bardziej lub mniej. I będzie to jego. Tego czytelnika.
Więc nie można tak, że jedne książki na przemiał a inne na wystawę. A jak ktoś woli te pierwsze, to gorszym czytelnikiem jest? No nie. A jak ktoś tylko te z górnej półki, to znaczy że z automatu lepszy, mądrzejszy, uczciwszy? No też nie.
Dla zamkniętych oczu książek się nie pisze. A oczy otwarte powinien mieć każdy. Oczy są różnego koloru, tak jak książki różnych gatunków i treści. A i różne okulary człowiek zakłada, żeby i on i świat inaczej wyglądał. Trzeba docenić, że te oczy są.
Są i czytają.