logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: wojny-wikingow
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2017-01-11 08:12
Uhtred po raz dziesiąty. Coraz starszy, mocno zmęczony - zupełnie jak czytelnik
The Flame Bearer (Saxon Tales) - Bernard Cornwell

To już dziesiąty tom cyklu wikińskiego, czy też saksońskiego, zależy z której strony patrzeć. Chciałbym powiedzieć, że Bernard Cornwell wciąż dysponuje taką formą, jak w momencie rozpoczęcia historii o Uhtredzie z Bebbanburga, jednak to byłoby kłamstwo. Zapału starczyło mi na długo, jednak nawet ja nie byłem w stanie nie zauważyć, że gdzieś od tomu ósmego jakość książek się mocno pogorszyła. Niegdyś wyczekiwane, z czasem kolejne premiery stały się czymś w rodzaju coraz bardziej przykrego obowiązku. Niektórzy nie wiedzą, że w końcu trzeba powiedzieć: dość, basta.

 

Choć w nocie historycznej autor wyraźnie wskazuje, że to wciąż nie koniec historii Uhtreda, The Flame Bearer taki koniec może udawać. Nie będzie żadnym spoilerem powiedzieć, że jest to ten epizod, w którym bohater wreszcie stanie się panem we własnych włościach i zdobędzie twierdzę Bebbanburg. Rzecz jasna proces ten oglądać będziemy na tle historii Anglii, tym razem obserwując polityczne zmagania władców z Wesseksu z wikingami zamieszkującymi Northumbrię i Szkotami, których interesującego władcę poznaliśmy kilka tomów wcześniej.

 

Książka niestety nie porywa, polot i lekkość pióra, z których autor jest znany gdzieś znikły. Winą obarczam nie tyle twórcę, który pisząc tom dziesiąty bawił się prawdopodobnie tak samo dobrze, jak w momencie rozpoczęcia historii Uhtreda, co samego czytelnika. Jestem już tym bohaterem bardzo zmęczony, jednak przecież nie mogę powieści ot tak, odstawić. To jednak Uhtred. Tak więc brnąłem ku końcowi, znając tenże koniec doskonale, wszak mógł być tylko jeden. Liczyłem może na jakieś dodatkowe dramaty, może coś z potomstwem bohatera, jakieś tragedie, które staremu Uhtredowi przypomną jaką dysponował kiedyś mocą, charyzmą. Jednak nie, w książce nie zaskakuje niestety nic.

 

Gdyby wziąć wydarzenia z tomu ósmego, który był pierwszym, podczas którego zacząłem ziewać, dodać historię z tomów dziewiątego i dziesiątego, pewnie wyszłaby książka dorównująca początkom historii o zjednoczeniu Anglii i przygodach młodego Saksona wychowanego przez Wikingów. Samego The Flame Bearer jednak trudno uznać za rzecz udaną, ale cóż, i tak trzeba powieść zaliczyć, jak się w ten świat raz weszło. Chciałbym jednak, żeby autor wreszcie przygodę zakończył, ale zdaję sobie sprawę, że nie zarzyna się kur znoszących złote jaja.

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2014-04-08 07:01
Bernard Cornwell - "Pieśń miecza"
Pieśń miecza - Bernard Cornwell

Znowu minęło kilka lat. Uhtred wciąż szczęśliwy ze swoją ostatnią wybranką doczekał się już dwójki dzieci, trzecie jest w drodze. Jednak nie doczekał się możliwości walki o zamek Bebbanburg; związany przysięgą z królem Alfredem spędza czas na granicy Wesseksu i Wschodniej Anglii, walcząc z duńskimi najeźdzcami.

 

“Pieśń miecza” kontynuuje styl znany z “Ostatniego królestwa” i “Panów Północy”, gdzie wojna, śmierć i okrucieństwo są tylko tłem dla wydarzeń o wiele ciekawszych. Polityka prowadzona przez Alfreda oddaje ogromną władzę w ręce dobrze urodzonych idiotów i wycierających usta Bogiem klechów, a Uhtred stale musi zaznaczać swoją obecność pięścią, bowiem z namiestnikami inaczej nie sposób się dogadać. I robi to z ogromny wdziękiem…

 

...i tak naprawdę ten element jest jednym z najlepszych w książce. Poza sporą dawką historii, także tej przez duże “H”, jest “Pieśń miecza” przede wszystkim opowieścią o mężczyźnie, który postępuje tak, jak każdy mężczyzna postępować by chciał. Uhtred ma to szczęście, że żyje w czasach, gdy mu po prostu wolno. Obmierzły paniczyk obraził jego małżonkę? Kara: złamana kość policzkowa i złamany nos. Klakier jednego z pomniejszych władców uderzył małżonkę swojego suwerena, ku wyraźnej uciesze tegoż władcy-sadysty? Kara: prócz złamanego nosa i szczęki połamane obie ręce. I najlepsze: fanatyczny klecha bezmyślnie podburza tłum do dokonania pogromu, nie martwiąc się o konsekwencje, wszak jego ochroni Bóg? Kara: śmierć od miecza Uhtreda w środku kościoła podczas mszy. Sceny mocne, twarde, brutalne, ale bardzo realistyczne, bowiem tak brutalny był tamten czas.

 

Jest Uhtred bezkarny, bo odważny, wierny, lojalny - a przede wszystkim ma znajomości po stronie wroga. Wielu by chciało się go pozbyć, jednak na dworze broni się dzielnie. “Pieśń miecza” jest lekturą o wiele bardziej “osobistą”, niż tomy poprzednie. Bohater jako narrator kreślący słowa w jesieni swego życia w tym tomie znacznie częściej pokazuje siebie w zaawansowanym wieku, rozmyśla o dawnym Uhtredzie i jego czynach, często opowiada z dumą, ale czasem z zastanowieniem: jak można było robić takie rzeczy? I jakim cudem udało mu się dożyć sędziwych lat? Ale także poważniej: jakim jest świat, w którym przyjdzie mu odejść? Czy zamiana bóstw, z którymi można się identyfikować na oddalonego Boga chrześcijan oraz oddanie wszelkiej władzy podejrzanym, słabym psychicznie, okrutnym ludziom w habitach nie skończy się czasem katastrofą?

 

No i końcówka książki także pokazuje, że Bernard Cornwell to nie tylko wielbiciej walki i bitew. Mamy tu prawdziwe, realistycznie tragiczne love story, serce się kraje z bólu na widok tak smutnych, bolesnych wydarzeń. Samo życie. Jak to dobrze, że to nie koniec, że są jeszcze cztery tomy, ta historia chyba nigdy mi się nie znudzi.

 

Sword Song

ERICA 2013

More posts
Your Dashboard view:
Need help?