logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: wikingowie
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2016-12-27 10:54
Trzy słowa o kontynuacji "Hardej" Elżbiety Cherezińskiej
Królowa - Elżbieta Cherezińska

Najlepsze w kontynuacjach jest to, że czytelnik ma już wszystko podane jak na dłoni. Grunt przygotowany został w części pierwszej, znamy bohaterów, miejsca akcji, zawiłości między stosunkami - nic, tylko oddać się beztroskiej lekturze. I tak dokładnie jest w przypadku Królowej, która nie tyle jest drugim tomem cyklu, co po prostu drugą częścią tomu pierwszego; jest to całość, komplet, jedno.

 

Zatem dotyczą książki wszystkie zachwyty, jakie odczuwałem i opisałem przy opinii o Hardej. To jedna z lepszych powieści historycznych, jakie ostatnio czytałem, wspaniale przedstawiająca początki Polski i zawiłości polityczne tamtych dni. I znowu, jak w części pierwszej, wcale nie jest Świętosława jedyną, główną bohaterką, a Królowa kreuje przed nami bardzo wciągającą opowieść o jej synach, szczególnie o Knucie Wielkim, który został królem Anglii.

 

Jest jednak powieść niestety odrobinę słabsza od poprzedniczki. Otóż stanowczo tu zbyt wiele niepotrzebnego mistycyzmu, jakichś wyobrażeń zaświatów. Zwróciłem na to uwagę już od początku lektury Królowej, potem jednak miałem nadzieję, że to tylko zbędna scena, o której można zapomnieć. Niestety jednak końcówka książki powraca do kwestii różnego rodzaju wyobrażeń życia po śmierci, co mi osobiście się nie podoba, a nawet mnie odrzuca. Lektura jednak była tak dobra, że końcówka ogólnego wrażenia nie dała rady zepsuć, będę książki wspominał z przyjemnością.

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2016-12-08 07:02
Polska odpowiedź na cykl o Uhtredzie z Bebbanburga, czyli o “Hardej” Elżbiety Cherezińskiej
Harda - Elżbieta Cherezińska

 

Od kilku już lat zaczytuję się w cyklu wikińskim, czy też saksońskim Bernarda Cornwella. Uznawany za najlepszego żyjącego twórcę powieści historycznych autor przedstawia narodziny swojego kraju - Anglii - przez wspaniałą kreację fikcyjnych postaci w otoczeniu tych autentycznie znanych z historii. Problem polega na tym, że seria jakoś nie potrafi się zakończyć, z tomu na tom coraz mniej pozostaje chęci lektury, nawet teraz jestem w połowie tomu najnowszego i z trudem zbieram siły na powrót do przygód Uhtreda.

 

Okazuje się jednak, że my, Polacy, nie jesteśmy od Anglików gorsi. Znana mi z bardzo udanej Północnej Drogi Elżbieta Cherezińska właśnie udowodniła, że i nasza historia, o powstaniu Polski, jest równie wciągająca.

 

Harda opowiada o córce Mieszka I i Dobrawy - Świętosławie. Gdzieś tam w zakamarkach pamięci niby zdawałem sobie sprawę, że istniała taka postać, i że była kobietą niezwykle ważną w swoich czasach, matką samego Kanuta Wielkiego, który podbił Anglię. Jednak teraz, po poznaniu powieści uważam, że należy się tej postaci o wiele bardziej istotne miejsce w polskiej historii i aż mnie boli że moje pokolenie nie dowiedziało się o Świętosławie w szkole.

 

Jest to powieść historyczna, która imponuje rozmachem. Zaczynamy od poznania władcy, księcia Mieszka I w czasach przed przyjęciem chrztu, gdy żon miał wiele. Krok po kroku zaczynamy rozumieć sytuację, w której znajdował się potomek Piasta w swoich czasach. Pragnąc dla siebie i swojego ludu istotnego miejsca w ówczesnym świecie został zmuszony do przyjęcia chrztu, w celu uznania swojego państwa przez zachód, przez cesarstwo. Dzięki małżeństwu z Dobrawą osiągnął cel pierwszy - z barbarzyńcy stał się cennym sojusznikiem dla wielu, i mógł rozpocząć drogę do zdobycia korony i stworzenia prawdziwego królestwa. Harda przedstawia władcę jako nie tylko zdolnego dowódcę, ale też świadomego swoich czasów wodza, doskonale rozumiejącego prawa ówczesnej polityki. Stąd też powieść to przede wszystkim rewelacyjna lekcja historii, gdzie na tle postaci obdarzonych przez autorkę osobowością faktycznie poznajemy ostatnie lata wieku X, gdy państwo Polan zajmowało coraz większy obszar, a mocne sojusze z władcami północy - wikingami - spowodowały, że imię Mieszka i jego syna Bolesława znaczyło znacznie więcej, niż nas uczono w szkołach.

 

Chociaż powieść zatytułowana jest od postaci Świętosławy, trudno jest uznać ją za główną bohaterkę. Na równi bowiem książka opowiada o Bolesławie Chrobrym, drugiej żonie Mieszka - Odzie i jej synach i planach przejęcia władzy oraz o wikingach właśnie. Ważnych postaciach, których los na długo został związany z Piastami: Eryku Zwycięskim z dzisiejszej Szwecji, Svenie z Danii, Olavie z Norwegii i Sigvaldzie z Jomsborga, gdzie każdy z nich na pewnym etapie swojego życia zetknął się ze Świętosławą. Jak to w przypadku powieści historycznych bywa czytałem ze smartfonem pod ręką, na bieżąco dowiadując się faktów historycznych, i powiem Wam, że odczucia miałem dokładnie takie, jak w przypadku powieści Cornwella. Oszołomiły mnie z jednej strony prawdziwe wydarzenia, których nie znałem, a z drugiej strony uroda tej opowieści, w której autorka z tak ogromnym talentem fakty i postaci zebrała, a potem nadała im wyrazistości i stworzyła bohaterów tak mocno autentycznych, rzeczywistych.

 

No i jest jeszcze bonus. Wydaje się, że autorka zna książki Cornwella i nawet jeśli uznamy, że się na nich wzoruje (co przecież nie jest zarzutem, bo jak czerpać, to od najlepszych!), z nóg zwalają drobne prztyczki w kierunku sagi o Uthredzie. Jak na przykład zdobycie przez Svena i Olava Bebbanburga właśnie (tu zwanego dzisiejszą nazwą zamku - Bamburgh) i pijacka uczta w twierdzy, o której Uhtred marzył całe życie. Twarz sama się śmieje, a całość opowieści tym bardziej zwala z nóg.

 

Zdecydowanie polecam Hardą, każdemu, kto lubi dobre historie, ale fanom powieści historycznych szczególnie - to po prostu trzeba poznać a talent pani Cherezińskiej sławić. Takich książek życzę sobie jak najwięcej, i wręcz marzy mi się, by cykl o Świętosławie przerodził się w całą sagę o dynastii Piastów. A teraz szybko przechodzę do części drugiej, zatytułowanej Królowa.

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2016-02-02 10:27
Oto dziewiąty tom przygód Uhtreda z Bebbanburga. Wciąż nie ostatni.
Warriors of the Storm - Bernard Cornwell

Kiedy trafimy na dobrą powieść, która następnie okazuje się dopiero tomem pierwszym większej całości, jesteśmy raczej uradowani. Każdy zna to miłe uczucie - świadomość, że po zamknięciu ostatniej strony książki można już (albo będzie można za czas jakiś) sięgnąć po kolejny tom i poznać dalsze losy udanie wykreowanego bohatera.

 

Jednak każda historia, nieważne jak dobra, powinna mieć początek, rozwinięcie i zakończenie. Czasem jednak na to ostatnie nie można się doczekać, i wbrew pozorom kolejne tomy opowieści całość potrafią bardziej zepsuć, niż budować jeszcze lepszy klimat. Przychodzi taki moment, kiedy trzeba powiedzieć sobie: dość, już wystarczy. Dla dobra bohatera. I taką niestety sytuację mamy w przypadku Uhtreda z Bebbanburga, kolesia, o którym od dawna opowiadam w samych superlatywach, wychwalając jednocześnie talent Bernarda Cornwella. Jednak już od pewnego czasu ilekroć książka się kończy czekam na to coś, te sztuczne ognie - na ten koniec po prostu, jak sobie uświadomiłem. Już dość, kolejne tomy choć jakościowo podobne poprzednim niewiele wnoszą do samej historii. Znowu mamy kolejne zagrożenie, kolejnego samozwańczego króla wikingów, największe zagrożenie od czasów poprzedniego samozwańczego króla wikingów, znowu Uhtred - poganin wśród chrześcijan - staje na czele wojsk i znowu wygrywa.

 

Nawet nie chodzi o to, że wszystko w powieści jest przewidywalne, bo w tego typu heroicznych historiach jest oczywiste, że bohater zwycięży. Problemem jest co innego - serialowość. Nie ma co ukrywać, książki o Uhtredzie są jak kolejne odcinki serialu, gdzie w każdej kolejnej na jeden rozwiązany wątek (tu mamy rozwiązanie kwestii znanego od dawna Haestena) dochodzą minimum dwa kolejne, które będą się ciągnąć (spór o Northumbrię, kwestie dotyczące potomstwa bohatera). Raz autor już zrobił taką akcję - wymyślił świetną postać (Richard Sharpe) a potem dodawał kolejne tomy, wciąż i wciąż. Siłą Sharpe’a jest jednak konstrukcja historii w taki sposób, że praktycznie każda książka opowiada o czym innym. Tu jednak jest ciągłość opowieści, i proszę nie zrozumieć mnie źle - to jest dobra książka. Ale teraz, przy dziewiątym tomie, zachwycać będzie już tylko największych, najwierniejszych fanów. Dla mnie wygląda jakby dzieje Uhtreda były rozciągane na siłę. Słowo daję, jakby nagle powstała kolejna seria, dajmy na to opowiadająca o bracie Oswaldzie czy drugim synu bohatera, Uhtredzie młodszym, wcale bym się nie zdziwił. Trzeba kuć żelazo póki gorące, a sukces książek (oraz sukces serialu na ich podstawie) powoduje, że autorowi trzeba wybaczyć i można go zrozumieć. Ale skomentować szczerze także wolno, co też właśnie robię. :)

 

Pisałem kiedyś o tym, że Uhtred przypomina mi Derfla z opowieści arturiańskich tego samego twórcy. Dziś widać, że Derfel ma jedną przewagę nad naszym poganinem - jego historia zdołała się zamknąć w trzech doskonale napisanych tomach. Zachwyt nie minął przed zakończeniem lektury. W przypadku tego cyklu trudno już mówić o zachwycie, trudno też kłamać, że niecierpliwie czekam na kolejny tom. Bo oczywiście przeczytam, ale wcale mi się nie spieszy. I tego mi szkoda najbardziej, bo kiedyś było inaczej.

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2014-11-12 06:40
Bernard Cornwell - "The Empty Throne"
The Empty Throne: A Novel (Warrior Chronicles) - Bernard Cornwell

Zupełnie nie wiem dlaczego, ale poważnie traktowałem myśl, jakoby "The Empty Throne" miał być zakończeniem opowieści o Uhtredzie z Bebbanburga i zjednoczeniu czterech królestw w jedną Anglię. Ale skądże, co to za brednie, opowieść może i zbliża się ku końcowi, ale ten jeszcze nie nadszedł. Teraz niestety znowu trzeba uzbroić się w cierpliwość, pisanie kolejnego tomu pewnie potrwa z rok…

 

Trwa walka o władzę w Mercii, formalnie wciąż stanowiącej osobne królestwo, faktycznie od dawna istniejące tylko dlatego, że Wessex co i rusz wyciąga dłoń na pomoc. Zagrożenie ze strony ludzi północy, wikingów, jest ani trochę mniejsze, niż wcześniej, a władca Mercii powoli zbliża się do końca swych dni. Nasz ulubiony bohater, poganin wśród chrześcijan, ponad pięćdziesięcioletni Uhtred w tym tomie znacznie częściej musi ruszać głową, niż dłonią uzbrojoną w miecz. Z bólem serca bowiem przyznaje, że nie zawsze można uprawiać politykę poprzez zabójstwa i sprawiedliwość stali. Na szczęście nie jest sam, i w tym tomie sporo dowiemy się o jego dzieciach - dziś już dorosłych; nawet prolog pisany jest przez Uhtreda, ale młodszego, co jest doskonałym sposobem na uwięzienie czytelnika, przykucie go do książki.

 

Potomstwo Uhtreda zachwyca - oczywiście mówimy o synu wojowniku i córce, temu, który złamał ojcu serce wybierając zawód księdza nie było dane wystąpić w powieści (i chwała Bogu! :)) Syn bohatera świetnie uzupełnia ojca, który po bitwie z finałowych stron "The Pagan Lord" poważnie cierpi z powodu rany. Z kolei córka - Stiorra - o, to jest najciekawsza postać w powieści, tyle tylko powiem, nic więcej, zabawy psuć nie będę. Całość natomiast przedstawiona jest z ogromnym doświadczeniem pisarza, który wie, jak budować historię. Także cały czas obracamy się wokół cierpiącego Uhtreda, z zadowoleniem dostrzegając mnóstwo drobnych szczegółów, które z czasem zaczynają się układać w spójną, interesującą i bardzo zaskakującą całość.

 

Szkoda tylko, że przez swoją konstrukcję "The Empty Throne" wydaje się być… nudnawy. Dobijając do końca książki wiemy, co autor chciał osiągnąć, ale tym większe rozczarowanie czytelnika - gdy tylko wreszcie zaczęło się dziać coś naprawdę istotnego, skończyła się przyjemność. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jednak ten epizod był nieco nadmuchany, pompowany na siłę. Wydaje mi się jednak, że to takie przygotowanie czytelnika na coś mocnego, coś naprawdę konkretnego. Czas pokaże, czy miałem rację.

 

The Empty Throne

Harper Collins 2014

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2014-05-02 09:27
Bernard Cornwell - "The Pagan Lord"
The Pagan Lord: A Novel (The Saxon Stories, #7) - Bernard Cornwell

To póki co ostatnia część cyklu saksońskiego, który Bernardowi Cornwellowi rozrósł się znacznie. Podobno miały być cztery tomy, ten jest siódmy, ósmy właśnie się pisze. Premiera zapowiedziana na październik, rzecz jasna na polską przyjdzie nam poczekać dłużej. To będzie kilka ciężkich miesięcy, tyle wiem już teraz, bo historia Uhtreda z Bebbanburga idealnie trafiła w mój gust i ledwo odłożyłem czytnik, a już mi tej postaci brakuje. Biorąc pod uwagę końcówkę książki oraz tradycyjną dla tego twórcy notkę na końcu wiem jedno: całkiem sporo mógłbym oddać, by móc "The Empty Throne" przeczytać już dziś.

 

Akcja "The Pagan Lord" dzieje się kilka lat po wydarzeniach znanych czytelnikom z "Death of Kings". Synowie Uhtreda są już dorośli, a królewskie bliźnięta-bękarty mają już po osiem lat. Uhtred osiągnął wiek ponad pięćdziesięciu lat, czyli wiek wręcz sędziwy, a jednak wciąż tkwi w siodle i marzy o kolejnych murach zbudowanych z tarcz. Rzecz jasna gębę ma tak samo niewyparzoną, jak zawsze, a świadomość, że bez niego Wessex i Mercia nie mają żadnych szans przeciwko Duńczykom powoduje, że pozwala sobie na wiele. Czasem na zbyt wiele, o czym w "The Pagan Lord" kolejny raz będzie mógł się przekonać.

 

Tytuł książki wyraźnie sugeruje kierunek, ku któremu podążą przygody Uhtreda. I daję słowo, przygoda ta jest rozpisana wspaniale; chyba odważę się na otwarte stwierdzenie, że tom siódmy cyklu jest tomem najlepszym. Autor zbudował tak mocną więź między bohaterami a czytelnikiem, że niewiele trzeba, aby być zadowolonym z lektury. A jednak Bernard Corwell przyszykował tu tak wspaniałe dania, że uczta jest po prostu nieziemska. Dodatkowym plusem jest bardzo udane pokazanie relacji Uhtreda z synami, gdzie kolejny raz widać, jak zwykłym, normalnym człowiekiem jest bohater cyklu. Uhtred potrafi być tak samo człowiekiem przewidującym, zmyślnym, świadomym, jak i beznadziejnym głupcem. Dlatego tak dobrze się o nim czyta już siódmą książkę - bo pominąwszy umiejętność odpowiedniego ustawiania bitwy jest człowiekiem idealnie przeciętnym, popełniającym liczne błędy, trudno się z nim nie identyfikować.

 

Świetna saga. Nie powiem, że lepsza od Kronik Pana Wojny, bo jak już wspominałem przy okazji innego tomu Uhtred pod wieloma względami przypomina Derfla. Derfel jednak nie był aż tak arogancki, dumny, pewny siebie, butny - a przede wszystkim Derfel nie był zatwardziałym poganinem wśród chrześcijan, dostosował się, trzymał swoje myśli na temat wiary dla siebie. A Uhtred? Ten to ma gadane, żaden klecha z nim nie zadrze! Było kilku, którzy próbowali i... cóż, poznali smak męczeńskiej śmierci. Świetny obraz świata z przełomu IX i X wieku, pokaz jak chrześcijaństwo posuwało się na północ wyspy, co ze sobą przyniosło i jak w zasadzie chrystianizacja się odbywała.

 

Byle do października.

More posts
Your Dashboard view:
Need help?