logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: Droga
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
review 2018-07-02 13:53
Nie droga, lecz trakt. Królewski.
Droga królów - Brandon Sanderson

Właśnie mija rok, od kiedy przeczytałem tę opasłą powieść. Trochę żal, że byłem zbyt leniwy, by opisać moje wrażenia od razu, z pewnością wtedy potrafiłbym poruszyć więcej aspektów, ale może i dobrze - bo dzięki temu oszczędziłem Wam nadmiaru zachwytu wylewającego się z każdego zdania recenzji! Tak, bo tylko w kategoriach zachwytu mogę tę książkę opisywać.

 

To, co najmocniej odczuwałem niemal od pierwszych stron, to odczucie, że jest to z pewnością najbardziej dojrzała pisarsko powieść Sandersona. Wyraźnie widać, że jest ona efektem wieloletnich przygotowań, klecenia wątków, budowania postaci. Nie kłują już w oczy niespodziewane, z księżyca wzięte zachowania bohaterów. Wątki (nie wszystkie - wszak to dopiero pierwszy tom) pięknie się ze sobą spajają, a mimo to ich kulminacja następuje w zupełnie niespodziewanym miejscu. Świat Rosharu, w którym dzieje się akcja powieści, jest po prostu nie-sa-mo-wity, tak różny od ziemskiego, a jednocześnie tak konsekwentnie przedstawiony!

 

Czytałem opinie, że fabuła wolno się rozkręca, są dłużyzny - ja żadnej z tych rzeczy nie odczuwałem! Owszem, jak to u Sandersona, temperatura akcji mocno podskakuje pod koniec powieści, nie oznacza to jednak, że wcześniej jest nudno. Wręcz przeciwnie, poznajemy bohaterów w przełomowych dla nich okolicznościach, a wcześniej prolog i jeszcze wcześniej pre-prolog skutecznie wzbudzają zaciekawienie.

 

O czym jeszcze mogę powiedzieć, żeby zachęcić do przeczytania? O spektakularnie przedstawionych scenach akcji, tak działających na wyobraźnie, że aż przypominających nagrane w slow-motion sekwencje z hollywoodzkich filmów? O tym, że choć nawał zdarzeń był ogromny, to jest to zaledwie początek całej historii, która zapowiada się imponująco? O tym, że następna część - bo już ją przeczytałem - tylko to potwierdza? O tym, że dla takich książek warto czytać książki?

 

No, bo warto:)

Like Reblog Comment
text 2017-05-08 14:55
Droga królów – przeczytane 5%
Droga królów - Brandon Sanderson

W końcu nadeszła ta wiekopomna chwila! Zachęcony wieloma opiniami sięgam po flagową produkcję Brandona Sandersona!

 

Długo odwlekałem ten moment, ponieważ ze względu na niecodzienną objętość tego tomiszcza, jak również na moją prędkość czytania, oznacza to przypięcie do jednej książki na jakieś dwa miesiące... Ale cóż, żeby zachować – mniej więcej – chronologię czytania dzieł Sandersona, nie mogę już tego dłużej odwlekać.

 

Powyższy akapit zabrzmiał tak, jakbym zabierał się za tę książkę na siłę. Nic z tych rzeczy! Wręcz cieszę się jak dziecko na tę myśl. Zwłaszcza, że zacząłem już parę dni temu i zapowiada się baaardzo obiecująco.

 

Do zobaczenia za 1000 stron! :)

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2017-03-31 14:58
"Mroczna Wieża" Komiks
Zdrada - Peter David,Stephen King,Jae Lee,Richard Ianove,Robin Furth
Bitwa o Jericho Hill - Peter David,Stephen King,Jae Lee,Richard Ianove,Robin Furth
Upadek Gilead - Peter David,Stephen King,Richard Ianove,Robin Furth
Narodziny rewolwerowca - Peter David,Stephen King,Jae Lee,Richard Ianove,Robin Furth
Długa droga do domu - Peter David,Stephen King,Jae Lee,Richard Ianove,Robin Furth

Tak, jestem fanem Kinga. jego twórczość co jedno z najlepszych rzeczy jakie mnie spotkało w czytelniczym życiu. Problem jest taki, że z czasem zapoznałem się ze wszystkimi jego dziełami. Może więc wyjść poza ramy czytelnicze i rzucić okiem na powieści graficzne, czyli komiksy. Potencjał jest ogromny. Dzisiaj na rozkład trafia pięć pierwszych tomów. 

 

Postanowiłem ocenić wszystkie tomy zbiorczo, ponieważ historia w nich zawarta to jeden ciąg zdarzeń i trudno oraz nienaturalnie było by to rozdzielać. Jedynym wyjątkiem może być pierwsza część, a więc "Narodziny rewolwerowca". Skąd ten wyjatek? Otóż w pierwszym tomie otrzymuje historię, którą już znamy. Tzn znamy, jeżeli czytaliśmy "Czarnoksiężnik i kryształ", a więc czwartą część cyklu Mroczna Wieża. Jest to swoiste wprowadzenie w świat oraz historię Rolanda. Lecz nawet znając tą historię z chęcią przerzucałem kolejne strony. Odświeżyłem swoją pamięć i mogłem ze spokojem sięgnąć po kolejne części. A o czym opowiadają? Zastanawiam się jak to opowiedzieć, aby nie zdradzić zbyt wiele. Powiedzmy, że są to losy Rolanda, młodego rewolwerowca od momentu zdobycia prawa do noszenia broni, do chwili gdy poznajemy go na łamach cyklu literackiego. Takie jest założenie, ale jak się to rozwinie nie jestem w stanie przewidzieć.

 

Oceniając samą fabułę jest niesamowicie. Powrót do Świata Pośredniego po kilku latach nadal wywołuje u mnie masę emocji. Dialogi są cudowne a narrator w bardzo udany sposób oddaje charakterystyczny styl Kinga. Poznajemy perypetie młodego Rolanda, gdy jeszcze jest beztroskim młodzieńcem ,a później stopniowo popada w rozpacz i uczucie bezsilności spowodowane kolejnymi wydarzeniami. Jest to świetna szansa na powolną analizę przypadku głównego bohatera. oraz lepsze zrozumienie motywów jego postępowania. Dodatkowo możemy zagłębić się w ten świat nie tylko za sprawą naszej wyobraźni, ale i świetnych rysunków. No w końcu to komiks! Lecz ten, kto spodziewa się kreski znanej z kaczora Donalda niech od razu stąd wyjdzie. Rysunki są dojrzałe i zdecydowanie dal pełnoletnich czytelników. Co najważniejsze jednak odpowiadają moim wyobrażeniom, które miałem podczas wcześniejszej lektury "Mrocznej wieży". Chyba nic więcej nie trzeba

 

"Cykl Mroczna wieża" w wydaniu komiksowym to punkt obowiązkowy dla każdego fana cyklu oraz Kinga. Może być też doskonałym wstępem dla nowych czytelników, jednak z zastrzeżeniem, że pierwszy zeszyt będzie zdradzał praktycznie całą fabułę 4 tomu powieści, więc trzeba się z tym liczyć. Tak czy siak polecam serdecznie i ide szukać kolejnych części :)

Like Reblog Comment
review 2017-03-11 18:23
Droga ślepców - Marek Dryjer

Dwoje głównych bohaterów, którzy idą naprzód nie bacząc na przeszkody. Przez większość czasu milczą, niewiele rozmawiają. Lecz ich relacja jest bliska. Choć są dla siebie obcymi ludźmi, troszczą się o siebie: jak ojciec o syna, a syn o ojca. Walczą o pożywienie, wodę. Walczą o życie. Są dla siebie ważni.

 

Książka ciekawa. Lubię powieści postapokaliptyczne. Jednak, choć jest krótka, to ma masę nielogiczności. Przede wszystkim wyjaśnienie, co spowodowało kataklizm. Mamy kilka wersji. Jedną, którą opisał autor, o tak, bez przyczyny. Jedną, która pojawia się podczas rozmowy i wydaje się prawdziwa, skoro bohaterowie o niej rozmawiają. Więc którą wybrać? Czytelnik ma sobie wybrać tą, którą woli? Autor nie potrafił dokonać wyboru?

 

Jeśli wybiorę jedną, to traci sens to obwinianie ludzkości. Jeśli wybiorę drugą to sens traci wiara w ludzkość. I ta mieszanina: ludzie to okropnie potwory kontra ludzie to kochające się istoty. Autor postawił na sprzeczności, które czasem mogą przypaść do gustu, ale w tej książce dziwnie wygląda. Szczególnie, gdy podczas całej podróży trafiało się na tych złych ludzi...

 

Dialogi były dziwne. Takie wymuszone, bezsensowne. Jakby pisane na siłę, by nie było tylko suchego opisu wydarzeń. Na szczęście opisy miejsc, wydarzeń nie są przydługie, nie nudzą. Raczej ciekawią. Pozostawiają też lekki niedosyt. Czasem za szybko się kończą. Lecz wolę, gdy coś się za szybko kończy niż coś zaczyna nudzić. Tu autor ma plusa.

Droga do celu - takie to metafizyczne. Iść do miejsca wybranego, szukać czegoś, co można nazwać miejscem obiecanym, rajem. Gdyby nie pewne błędy logiczne, brak spójności, to byłaby to naprawdę dobra książka. 

 

Brakowało mi też psychologicznego spojrzenia na bohaterów, zagłębienia się w umysły bohaterów. Bowiem poza "boję się" i oczekiwania na śmierć, czy też na zobaczenie ziemi obiecanej nic, kompletnie nic o bohaterach nie wiemy. Och, podróżują sobie po świecie, pragną dojść do ziemi obiecanej. I się boją.. ale jaki ten strach jest? Dlaczego jednak walczą o każdy dzień, o każdy kawałek życia? Niby autor pisze, że bohaterowie już stracili nadzieję, że czują jakby w ogóle jej nie mieli, a jednak nadal bohaterowie coś robią. Przecież gdyby stracili nadzieję, to by nie szli naprzód, nie opłacałoby im się to. Jednak to robią... pełna sprzeczności książka. A jednak ma w sobie to coś, co sprawia, iż jednak miło ją będę wspominać.

 

Podoba mi się, że ma w sobie morał, pewną lekcję, którą czytelnik może poznać. Bardzo ważny morał, o którym ludzie zbyt często zapominają. Dla niego na pewno książkę warto przeczytać.

 

Wbrew pozorom ważna jest też nadzieja. Ta, o której bohaterowie "zapominają", ta, którą "stracili". Bowiem to dzięki nadziei człowiek może przetrwać nawet najgorsze dni. Nadzieja daje siłę do działania. Sprawia, iż wierzymy, że będzie lepiej, że dojdziemy do celu, że coś się uda. Gdyby nie nadzieja, to bohaterowie już na samym początku by umarli. Po co żyć jak jedzenie musisz zdobywać, ludzi nie spotykasz, a jeśli spotykasz to się okazują kanibalami, słońca nigdy nie zobaczysz? Po co żyć jak nie widzisz światełka w tunelu?

 

"Droga ślepców" nie jest złą książką. Ma wartość, ma w sobie morał. Mówi coś bardzo ważnego. Czyta się ją też szybko (co to jest 113 stron?). Choć czuję, że jak szybko ją przeczytałam, tak szybko ją pewnie zapomnę. Szkoda, bo mogła być z niej perełka godna wysokiej oceny. A tak jest średnia. Nic nie stracimy, gdy ją przeczytamy, możemy też trochę zyskać. Szkoda tylko, że nie możemy się utożsamić z bohaterami. Polubić, bądź znielubić ich, jakoś lepiej ich poznać. 

 

O ile rozumiem, iż dzieci nie mają pojęcia o tym, co się stało, to dziwnym dla mnie jest fakt, by dorośli nic nie wiedzieli. Bowiem, gdyby była wojna, to każdy by o tym chyba wiedział? Gdyby był jakiś kataklizm, to też coś ludzie by wiedzieli... przynajmniej wiedzieliby tyle, iż to nie była wojna, nie wina ludzkości. Jakoś nie wydaje mi się, by dorośli, którzy żyli jeszcze, gdy życie było normalne, nic nie wiedzieli... chociaż nie twierdzę, iż jest to niemożliwe. Może... być może i tak może być, by nikt nie wiedział jak doszło do katastrofy.

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2016-12-28 11:29
I to się nazywa debiut!, czyli o "Drodze do domu" Yaa Gyasi
Droga do domu - Yaa Gyasi

Droga do domu długo będzie mi się kojarzyć z Czarnymi Skrzydłami, inną powieścią przedstawiającą losy czarnoskórych niewolników. Z tym, że Czarne Skrzydła pozwoliłem sobie uznać za powieść słabą, a Droga do domu to rzecz autentycznie dobra.

 

Historia zaczyna się w wieku XVIII na terenach dzisiejszej Ghany. Dwie siostry, nie wiedząc o sobie nawzajem, stają się częścią odwiecznego konfliktu między plemionami Fante i Asante. Wojny wykorzystują Brytyjczycy, za każdym razem od zwycięskiej strony odkupując niewolników z zamiarem sprzedaży do Stanów lub na Jamajkę. Czytelnik w kolejnych rozdziałach poznaje losy kolejnych pokoleń, gdzie potomstwo jednej z sióstr pozostaje w Afryce, a drugiej dociera do USA.

 

Każdy rozdział opowiada o jednej postaci, czasem jedynie wspominając przodków. Każdy rozdział jest swego rodzaju opowiadaniem o człowieku i trudach, z jakimi przyszło mu się mierzyć. Siłą książki jest właśnie opowieść o życiu, są to często wzruszające, tragiczne historie, ale w żaden sposób nie odniosłem wrażenia, że nachalne. W przeciwieństwie do Czarnych Skrzydeł, które posiadają wartość głównie polityczną, Droga do domu to przede wszystkim literatura. Jasne, że można by książkę podciągnąć pod przeróżne dziejące się na świecie sytuacje, ale naprawdę można to uczynić z każdym jednym produktem kultury. Droga do domu to faktycznie dobre historie, nie promujące żadnych przekonań poza podstawowymi: wszyscy powinniśmy być równi. Nie jesteśmy, i pewnie nigdy nie będziemy, ale powinniśmy być.

 

Zaskoczeniem dla mnie był także talent autorki do pokazania historii mieszkańców Złotego Wybrzeża. Bo momenty w Stanach Zjednoczonych fascynują w oczywisty sposób; te wszystkie koleje losu, niewolnictwo, wojna, a potem i tak segregacja i odgórne sterowanie grupami społecznymi poprzez nie tylko przepisy i ustawy, ale nawet blokady rozwoju dzielnic czy trzymanie w ryzach poprzez narkotyki. Samo życie, znane fakty. A i tak pisane bez przeżywania martyrologii, bez mesjanizmu - to po prostu dobre opowieści. Jednak połowa książki dotyczy kolejnych pokoleń w Afryce, które są równie dramatyczne, i równie ciekawe, a pod pewnymi względami nawet ciekawsze, bo szeroko w popkulturze nieznane. Pewnie, że ostatni rozdział zalatuje trochę hollywoodem, ale to debiut bardzo młodej dziewczyny, może nie potrafiła się powstrzymać, może wydawca nalegał, w sumie to wszystko jedno: książka i tak jest bardzo dobra.

 

Homegoing

Wydawnictwo Literackie 2016

More posts
Your Dashboard view:
Need help?