logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: biograficzne
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
quote 2013-11-30 12:44
,,Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła."
Wisława Szymborska
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2013-10-22 07:34
Kobiety w projekcie Manhattan
Dziewczyny atomowe - Denise Kiernan,Mariusz Gądek

Recenzji "Dziewczyn..." już sporo, ale naprawdę rzecz jest warta zainteresowania - to umiejętne połączenie małej i dużej historii. Opisanie wielkich wydarzeń poprzez relacje i świadectwa pojedynczych osób, sprawia, że nawet spore nagromadzenie informacji nie przeszkadza, a czytelnik na tyle zdąży polubić bohaterów, że czeka na ciąg dalszy ich losów. 

Dołączam się więc i ja do poleceń tej pozycji. A jeżeli ktoś jeszcze jej nie czytał, albo chce mieć ją na własność, uprzejmie informuję iż dorzucam ją do pakietu na listopad, a więc warto będzie do mnie zaglądać z początkiem miesiąca (http://notatnikkulturalny.blogspot.com). 
Projekt Manhattan. Ta nazwa, nawet jeżeli nie interesowaliśmy się historią, pewnie gdzieś "obiła nam się o uszy". Stany Zjednoczone nie były jedyny krajem, który prowadził badania nad rozszczepieniem atomów i możliwością wykorzystania tego procesu jako broni w wojnie. To był wyścig z czasem, bo przecież mogli ich ubiec np. Niemcy, czy Japończycy. Stąd też nie tylko grube miliony dolarów wydawane na badanie i przygotowanie bomby, ale i ogromna tajność tego projektu. Gdyby się dobrze zastanowić, to chyba te kulisy projektu, nacisk na zachowanie tajemnicy, co przy tak złożonym procesie angażującym tysiące ludzi nie było łatwe, były tu najciekawsze.
Autorka nie tylko przekopała się przez różne dokumenty, archiwa, fotografie, ale dotarła do świadków tamtych wydarzeń - dzięki ich relacjom, te opisy budowy zakładów, w których wzbogacano uran oraz całego zamkniętego miasta wokół nich, nabierają życia i barw. Czytamy nie tylko o pracy, o różnych utrudnieniach wynikających z tajności projektu, ale też o codziennym życiu, rozrywkach, zakupach itd. Oak Ridge oficjalnie na mapach nie istniało, ale w szczytowym okresie mieszkało tam koło 75 000 ludzi! Wojsko nie miało takich możliwości by obsadzić zakłady jedynie własnymi siłami, brakowało mężczyzn do pracy, stąd też naturalne, że ściągano tam cywilów, w dużej mierze młode kobiety bez rodzin, które mogły całkowicie poświęcić się pracy.
Gdy jednak ściągasz cywilów, a w dodatku kobiety, nie możesz ich traktować jako więźniów, nie wystarczy zadbać o dach nad głową, czy też wyżywienie. To nie są roboty, które nie muszą wiedzieć czemu służy ich praca, a po swojej dniówce mają siedzieć i odpoczywać - w sposób niezamierzony przy okazji realizacji projektu Manhattan dokonał się ciekawy eksperyment socjologiczny. Wspomnienia kobiet pracujących przy projekcie (nie tylko w laboratoriach, ale również w halach produkcyjnych, albo jako sprzątaczki) fajnie pokazują te spięcia między wojskiem koordynującym projekt i potrzebami cywilów. To odkrywanie fenomenu zamkniętego miasta, którego istnienie miało pozostać tajemnicą, a jednocześnie jego mieszkańcy walczyli o prawo do normalnego życie, naprawdę mnie wciągnęło na równi z opisywanym procesem powstawania bomby. O ile szczegóły techniczne były dla mnie ciut nużące, to te wszystkie anegdoty, ciekawostki z życia mieszkańców Oak Ridge sprawiały, że książka mimo grubości dała się pochłonąć bardzo szybko.
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2013-07-13 20:38
Niełatwe życie policjanta
Gliniarz - Marcin Ciszewski,Krzysztof Liedel
O innych pozycjach Marcina Ciszewskiego znajdziecie u mnie na blogu całkiem sporo, bo przeczytałem jak dotąd wszystko co napisał, nie mogłem więc przegapić Gliniarza.  Czyta się szybko, ale niestety to nie jest to czego oczekiwałem. Spodziewałem się kontynuacji, albo czegoś w stylu Upału, albo Mrozu, czyli połączenia sensacji z thrillerem politycznym (albo policyjnym), a tu... 
No masz.
Trudno to nazwać w ogóle powieścią - to raczej wspomnienia i refleksje policjanta, który opowiada o 20 latach swojej służby i kariery w służbach mundurowych. Ciszewski jak rozumiem  spełniał jedynie rolę słuchacza i tego, który miał trochę doszlifować opowieści Krzysztofa Liedla (obecnie człowiek jest ekspertem ds. zwalczania terroryzmu) i firmuje swoim nazwiskiem tą książkę. I to jest podstawowa wada tej pozycji. Nie mówię, że te wspomnienia są nie ciekawe, ale po prostu nie stanowią żadnej spójnej historii. Każda opisywana sprawa, jakaś operacja ma co najwyżej kilka stron, więc jak dla mnie to raczej zbiór historyjek i anegdot z czasów służby. Czy mam się zachwycać i pasjonować drogą tego człowieka - od szorowania podłóg w koszarach, nudnej służby, wypełniania papierów, potem przez wydział kryminalny, pracę wykładowcy w Legionowie i wreszcie pracę w ministerstwie? Kariera rzeczywiście niezła, facet miał trochę szczęścia i dobrze wykorzystywał różne okazje - był otwarty na uczenie się, na ciężką pracę i wyzwania. Doceniam to, ale powtarzam - takie historyjki są dobre na wywiad w Vivie, albo w jakimś innym pisemku, a to że jest ich dużo nie sprawia, że tworzą jakąś rzucającą na kolana całość. Żeby to było jeszcze odkrywcze. Niestety niewiele dowiedziałem się nowego o pracy w policji, większość tych rzeczy to większe lub mniejsze oczywistości i ogólniki. 
Czyta się szybko - nie zaprzeczam. Fajnie, lekko opowiedziane, trochę humoru, trochę fajnych scenek, ciekawostek z wizyt za granicą i podpatrywania tamtejszej policji, na koniec trochę goryczy. I tyle. 
Może gdyby nie stał za tym Ciszewski, gdyby od początku w reklamach powiedziano, że to nie fabuła, a garść wspomnień, byłbym mniej krytyczny. Ale na razie szczerze muszę powiedzieć - niestety prawie nic nie zostaje w głowie po lekturze, mimo, że skończyłem ją dwie godziny temu. 
 
Podobno najlepsze scenariusze pisze życie. Coś w tym może i jest. Ale niestety ktoś zapomniał, że garść historyjek i anegdot to nie to samo, co trzymająca w napięciu powieść. 
Pewnie znajdzie się sporo osób, które te opowieści zainteresują, może nawet będą bawić, ale niestety ja się w tym nie odnalazłem. Dla mnie za krótko, za mało, zbytnio po łebkach. 
 
PS Nadal będę się upierał, że najlepsze powieści Ciszewskiego to początek cyklu historycznego. Potem mam wrażenie, że dał sobie wmówić, że im więcej fajerwerków i akcji (nawet niezbyt logicznej) tym lepiej. A Gliniarza traktuję po prostu jako ciekawostkę. Nie dziwię się, że gdy pozna się takich ludzi jak p. Krzysztof i się ich słucha - fascynują, ale przełożyć to na książkę, tak by to było nadal pasjonujące, jest zadaniem chyba trudnym do realizacji.
Source: notatnikkulturalny.blogspot.com/2013/06/gliniarz-marcin-ciszewski-liedel-czyli.html
More posts
Your Dashboard view:
Need help?