Pod wpływem impulsu postanowiłem odświeżyć sobie jakąś pozycję, którą czytałem bardzo dawno temu. Myślałem o Wiedźminie ale wtedy mój wzrok padł na najniższą półkę, gdzie trzymam komiksy. A tam stoi sobie kompletny Sandman. Zacząłem go zbierać na studiach i zajęło mi to około dwóch lat. W tedy na studiach jeszcze będąc przeczytałem wciągając zeszyt za zeszytem. Czy teraz będzie smakował tak samo?
Tytułowy Sandman, to Władca Snów, jeden z siedmiu Nieskończonych, którzy są starsi niż bogowie. W pierwszej połowie XX wieku zostaje on przyzwany i uwięziony przez potężnego czarnoksiężnika i dopiero po 60 latach udaje mu się uciec. Czas spędzony w zamknięciu poczynił spustoszenie zarówno w jego Królestwie jak i u samego Snu. Zaczyna on mozolnie odzyskiwać swoje atrybuty władzy odwiedzając między innymi Piekło.
Krótki powyższy opis dotyczy pierwszego zeszytu. Każdy kolejny sprawia, że głębiej zanurzamy się w świecie wykreowanym przez Gaimana. Chociaż określenie "wykreowany" nie jest tu odpowiednie. To nie jest inny świat albo obca planeta. Akcja dzieje się tuż obok naszej rzeczywistości. Tak jak w "Nigdziebądź" wystarczy skręcić za róg i dostajemy się w dziwne miejsce. 10 tomów Sandmana ma różną zawartość. Niektóre są zbiorem pozornie niezwiązanych ze sobą historii, inne natomiast to jedna długa opowieść jak np. "Dom Lalki" albo cudowne "Panie Łaskawe". Ale z czasem okazuje się, że nawet te pojedyncze historyjki mają swoje miejsce i ważną funkcję.
Komiks był dla mnie zawsze taką rozrywką dla dzieci. Superbohaterowie, kolorowe obrazki i fikuśne stroje. Sam wolałem książkę. Ale z czasem uznałem, że przydało by się zapoznać z jakąś serią aby z czystym sercem móc pogardzać tym medium. Wybór padł na Sandmana. Po lekturze byłem oczarowany. Teraz po blisko 10 latach nadal uważam, ze jest to cudowna seria, która słusznie zgarnęła całe mnóstwo nagród literackich. Takie komiksy to ja mogę czytać cały czas.