logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: epub
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
text 2023-11-25 06:55
Recenzja: Reader – nowa aplikacja dla czytników inkBook

Reader to nowa aplikacja służąca do czytania e-booków w formacie EPUB. Została ona niedawno udostępniona na dwa modele czytników: inkBook Calypso Plus i inkBook Focus. Być może w przyszłości zastąpi ona obecną domyślną aplikację na nowszych urządzeniach tej marki. Póki co trwają testy, a inkBook zachęca do wyrażania swojej opinii na temat nowego Readera. Ukazała się na ten temat informacja na blogu dystrybutora. Jeśli chcecie pomóc w usprawnieniu tego programu, można napisać na adres help@inkbook.eu, w temacie listu wpisując „Reader – recenzja”. Uwagi dotyczące wersji testowej należy zgłaszać do 30 XI 2023 r. W niniejszym wpisie skupiam się, co zrozumiałe, głównie na zauważonych błędach, bo chyba o to głównie była prośba.

 

Reader to nowy program udostępniony tylko dla czytników z bieżącej oferty: inkBook Calypso Plus i inkBook Focus

 

Instalacja nowej aplikacji odbywa się poprzez inkBook Plus. Można Readera zainstalować tylko na wspomnianych dwóch modelach – Calypso Plus oraz Focus. Niestety, pominięte zostały wszystkie starsze modele tej marki.

 

 

Pierwsze uruchomienie nowego Readera wyświetla pustą biblioteczkę (ekran po lewej) i musimy każdą książkę z osobna dodać ręcznie (ekran po prawej)

 

Po pierwszym uruchomieniu Readera zobaczymy ekran z napisem „Biblioteka” u góry i prostym menu po prawej stronie. Aby e-booki można było w aplikacji czytać, trzeba je najpierw ręcznie do niej dodać. Służy do tego ikonka z plusem. Niestety do biblioteczki programu nie da się dodać automatycznie książek, które znajdują się już w pamięci czytnika. Nie można też dodać wielu tytułów na raz. Trzeba to robić pojedynczo, korzystając z pośrednictwa zewnętrznej aplikacji, na przykład „Pliki”. Operacja jest możliwa tylko dla plików EPUB, ponieważ innych formatów program nie obsługuje. Warto pamiętać, że nie wczytamy do niego także plików EPUB chronionych przez DRM Adobe Digital Edition. Ma mieć za to wsparcie dla DRM LCP.

 

Pomimo okrojonej funkcjonalności, nowy Reader wciąż dobrze współpracuje z Tłumaczem Google

 

Dopiero, gdy się z tym uporamy, można otwierać e-booki. Znajdujące się w biblioteczce aplikacji tytuły mogą np. być grupowane w kolekcje, wyświetlane w postaci listy lub miniatur okładek i sortowane według daty otwarcia, autora, tytułu czy daty dodania. Niestety, w pewnym momencie program utracił możliwość dodawania kolejnych tytułów do biblioteczki. Trudno mi więc powiedzieć, czy może w nim być więcej niż sześć, bo tyle mi się udało dodać zanim ta opcja przestała działać.

 

 

Sekcja ustawień strony w nowej wersji (ekran po lewej) została przeorganizowana, ale funkcjonalność jest taka jak poprzednio (ekran po prawej). Może za wyjątkiem regulacji marginesów, teraz jest ograniczona tylko do trzech stopni

 

Sam program z wyglądu oraz funkcjonalności niespecjalnie różni się od poprzednika. Po otwarciu e-booka - dotknięcie ekranu w środkowej części, wywołuje menu ustawień. To pięć ikon uszeregowanych wzdłuż dolnej krawędzi ekranu. Służą one do nawigowania po e-booku i zmiany sposobu wyświetlania tekstu. Poszczególne opcje trochę z wyglądu się różnią od tego, co znamy z poprzedniej wersji Readera. Podstawowa funkcjonalność zaś pozostała w zasadzie taka sama. Mamy na przykład wciąż tylko trzy opcje regulacji marginesów i odstępów między liniami tekstu. Szkoda, że przy okazji odświeżenia aplikacji nie pomyślano o rozszerzeniu jej funkcjonalności w tym względzie.

 

Kosmetycznym zmianom w nowej wersji (ekran po lewej) uległa sekcja ustawień czcionki, ale funkcjonalność pozostała taka jak poprzednio (ekran po prawej)

 

No i właśnie marginesów dotyczy pierwszy problem. Wszystkie są za duże. Nawet ten najmniejszy. Szkoda miejsca na ekranie. Wrażenie jest tym bardziej dziwne, że lewy margines jest mniejszy od prawego.

 

Nie wszystkie opcje nowego Readera działają tak jak powinny. W tym przypadku zmiana wyrównania tekstu, zmienia wielkość marginesu...

 

Drugi problem dotyczy tzw. trybu odwróconego (nocnego). To wyświetlanie białego tekstu na czarnym tle. Został on znacznie poprawiony w porównaniu do poprzednika - ilustracje teraz nie są już wyświetlane w negatywie i zlikwidowano nieprzyjemne miganie ekranu. Póki co jego realizacja jest jednak pomyłką. Idea takiego czytania jest taka, że tło ma być czarne zaś tekst biały. Niestety na inkBooku w trybie odwróconym białe też pozostają marginesy oraz pasek postępu czytania. Po ciemku sprawia to przykre wrażenie i burzy sens takiego rozwiązania. Taka realizacja trybu odwróconego nie ma sensu.

 

Tryb odwrócony w poprzedniej wersji programu można było używać (ekran po prawej), ale w nowej wersji uniemożliwiają to białe paski po bokach i jasnoszary na dole ekranu (ekran po lewej)

 

Nie zmieniło się nic pod względem prędkości działania nowego Readera. Jest ona podobna do poprzedniej wersji. Testowy plik EPUB obydwie aplikacje otwierają w podobnym czasie ok. 6-8 sekund. Długo, ale w granicach akceptacji. Warto zauważyć, że zdecydowanie za często pomiędzy rozdziałami pojawia się raz po raz napis „Otwieramy wybraną stronę”. Przy książce z krótkimi rozdziałami to dość denerwujące. Druga rzecz w przypadku szybkości działania nowego Readera to fakt, że zanim zaczniemy w nim czytać, trzeba wykonać kilka czynności absurdalnie wydłużających proces otwierania książki. A mianowicie: wejść do okna aplikacji zainstalowanych w czytniku, potem uruchomić sam program, a książkę otwiera się dopiero z poziomu aplikacji. Cała procedura otwierania książki trwa więc w nowym programie wyraźnie dłużej. Bardzo szkoda, że po starcie programu nie otwiera się samoczynnie ostatnio czytana książka. To by znacznie poprawiło wygodę korzystania z nowego Readera. Skoro sam czytniki nie może startować z ostatnio czytaną stroną, to choć aplikacja służąca do czytania powinna to robić.

 

Nie wiem, czy to błąd, czy zamierzona cecha, ale w Readerze brak jest podziału wyrazów. Żaden wczytany przeze mnie e-book ich nie wyświetlał. Jeśli do czytania używamy czcionki w większym rozmiarze, spowoduje to wyświetlanie brzydkich pustych przestrzeni między wyrazami. Przy małych literach tak tego nie widać.

Podobnie zabrakło możliwości powiększania ilustracji zawartych w e-bookach. W czytniku książek, szczególnie z ekranem o przekątnej sześciu cali,  taka opcja zdecydowanie powinna być.

 

Sekcja zakładek i notatek (ekran po lewej) w nowej wersji prawie nie została zmieniona, zabrakło jednak opcji eksportu notatek, która była w poprzedniej wersji (ekran po prawej)

 

Na pewno jest jednak przynajmniej jeden pozytywny aspekt tego programu. Jego atutem nie okazuje się ani nie większy komfort ani większa szybkość, a stabilna praca. Podczas moich testów ani razu się nie wywalił, a stary Reader i owszem. Tu więc należą się duże brawa przynajmniej za stabilność programu. Przez chwilę myślałem, że podam także drugą zaletę nowego programu. Dodany został przycisk „powrót”, gdy czytelnik przechodzi do przypisów. Generalnie łatwiej z takim przyciskiem wracać do ostatnio czytanego miejsca. Ale nie zostało to dopracowane w tzw. trybie odwróconym, wtedy ten przycisk jest zwyczajnie niewidoczny (czarny na czarnym tle).

 

Podsumowanie

Reader, zgodnie z przewidywaniami, wymaga jeszcze licznych poprawek jeśli ewentualnie w przyszłości ma zastąpić starą aplikację używaną do tej pory w inkBookach. W porównaniu z poprzednim domyślnym programem otwieranie książek trwa w nim dłużej, obsługuje on mniej formatów e-booków, nie daje więcej opcji modyfikacji wyglądu e-booka i póki co, w sumie nie wnosi istotnych nowości. Ale, w odróżnieniu od poprzedniej wersji, pracuje bardziej stabilnie, co bardzo cieszy. I w sumie dla tej jednej zmiany warto go w inkBookach rozpowszechnić. Szkoda tylko, że w nim za dużo nie poczytam, bo nowych książek już dodać do jego biblioteczki u mnie się nie da. Ale innych posiadaczy inkBooków zachęcam do jego testowania, używania i zgłaszania uwag.

 

Wpis na stronie dystrybutora inkBooków z prośbą o wyrażenie swojej opinii o nowym Readerze (źródło: inkbook.pl)

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to


 

Like Reblog Comment
text 2023-02-24 12:23
Amazon: Przeglądarkowa usługa Send to Kindle nie wspiera MOBI

Jeszcze dziś rano Gazeta Wyborcza przeszła (automatycznie wysłana z publio.pl) na mój czytnik Kindle. Ale teraz próba przesłania pliku MOBI przez oficjalną stronę WWW usługi „Send to Kindle” (https://www.amazon.com/sendtokindle) kończy się niepowodzeniem. Zamiast tego wyświetlana jest informacja o braku wsparcia dla tego typu plików.

 

Odmowa wysyłki pliku MOBI przez oficjalną stronę usługi Send to Kindle (źródło: amazon.com)

 

Takie działania Amazon zapowiadał już w pierwszej połowie zeszłego roku, gdy wprowadzono możliwość bezprzewodowego wysyłania plików w formacie EPUB. Pisałem na ten temat więcej w tekście „Amazon OTWIERA Kindle na wysyłkę plików EPUB”. Dodanie obsługi otwartego i powszechnie używanego formatu e-booków na pewno było dobrym krokiem. Niestety, usunięcie z Send to Kindle formatu MOBI to wiadomość zła. W moim przypadku dotyczy to właśnie wspomnianej „Gazety Wyborczej”. Bo właśnie prasę w formacie MOBI znakomicie się czyta na czytnikach Kindle. Wysyłka w postaci EPUB-ów łączy się z koniecznością konwersji po stronie Amazonu, kiedy plik jest przekazywany na czytnik. A to dlatego, że czytniki Kindle wciąż nie obsługują plików EPUB. Otrzymany w wyniku takiego przetworzenia plik z gazetą nie jest już tak wygodny w użytkowaniu, ponieważ brak w nim specjalnego trybu dostosowanego do publikacji gazetowych. Traktowany jest jak zwykła książka. A jak łatwo się domyślić, czytanie książki wygląda trochę inaczej niż czytanie gazety. Mam na myśli głównie nawigację po publikacji.

 

Czasopismo w formacie MOBI (ekran po lewej) otwiera się z układem pozwalającym szybko przeglądać treść publikacji. Zaś w przypadku pliku otrzymanego po konwersji pliku EPUB (ekran po prawej) zachowuje się jak e-book

 

Ten krok, choć od dawna zapowiadany, ograniczy niestety przyjazność czytników Kindle oraz przyczyni się do bałaganu na rynku prenumeraty prasy. Mieliśmy już tego efekty choćby w postaci zamieszania z wysyłką wspomnianej „Gazety Wyborczej”. Ja zawsze czytałem dzięki automatycznej wysyłce z księgarni Publio. Po zeszłorocznym ogłoszeniu Amazonu o wycofaniu plików MOBI, wydawca Wyborczej ogłosił, że pliki będą wysyłane z serwisu wyborcza.pl. Ale potem znowu wrócono do wysyłki z publio.pl. Miło by było, gdyby Amazon, wprowadzając zmiany, zaproponował polepszenie usługi. Niestety, wygląda na to, że to kolejna zmiana na gorsze w ekosystemie Kindle.

 

Również spisy treści wyglądają inaczej w pliku MOBI (ekran po prawej) i w przesłanym przez Send to Kindle pliku EPUB (ekran po lewej)

 

[Aktualizacja: 14 II 2023 r.]

Robert Drózd, autor "Świata Czytników" zwrócił mi uwagę, że od początku uruchomienia przeglądarkowej wersji usługi (pisałem o tym w listopadzie 2022 r.) pliki MOBI nbie były akceptowane. Wspomniał o tym w swoim wpisie z tamtego okresu. Pliki MOBI wciąż przechodzą przez pocztę i aplikację.

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

Like Reblog Comment
text 2022-11-20 09:02
Send to Kindle teraz także z plikami EPUB

Trwa zamieszanie z bezprzewodową wysyłką plików na czytniki Kindle. Już minął termin, gdy miały być zablokowane opcje wysyłki dokumentów w formacie MOBI i powszechnie dostępna wysyłka EPUB-ów. Tymczasem wciąż trwa prowizorka co budzi konsternację użytkowników.

 

Usługa Send to Kindle w wersji WWW (źródło: amazon.com)

 

Pojawiła się właśnie kolejna „jaskółka” zapowiadająca dalsze zmiany w ekosystemie Kindle. W amerykańskim Amazonie uruchomiono opcję bezprzewodowej wysyłki plików EPUB przy pomocy strony WWW. Ale to nie wszystko! Jest jeszcze jedna istotna zmiana w tej wersji „Send to Kindle”. Zniesione zostało przy okazji ograniczenie dotyczące rozmiaru pliku (do 50 MB). Teraz usługa przyjmuje pliki o rozmiarach do 200 MB. Nawet bardzo opasłe tomiszcza będzie więc można już wysyłać bezprzewodowo bez konieczności szukania kabla i podpinania się z czytnikiem do komputera. To zdecydowanie dobra wiadomość dla osób korzystających z „Send to Kindle”.

 

Przed wysyłką pliku na czytnik (ekran u góry) warto uzupełnić poprawnie metadane (ekran na dole, po wybraniu strzałki po lewej stronie nazwy pliku)

 

Z usługi „Sent to Kindle” za pośrednictwem strony WWW korzystać da się wyłącznie na komputerach. Niestety nie skorzystamy z niej z przeglądarek zainstalowanych w urządzeniach mobilnych. Na telefonach czy tabletach pozostaje pośrednictwo firmowej aplikacji mobilnej Kindle lub Push-to-Kindle. Według opisu można słać także pliki w formatach: PDF, DOC, DOCX, TXT, RTF, HTM, HTML, PNG, GIF, JPG, JPEG, BMP.

 

Plik może trafić na konto (Add to your library) lub do konkretnego urządzenia (Choose where to send your file(s):)

 

Usługa dostępna jest pod łatwym do zapamiętania adresem https://www.amazon.com/sendtokindle. Oczywiście przed wysyłką trzeba się zalogować na amazonowe konto. Plik przeciągamy na centralną część okna, lub dodajemy z dysku. Następnie można samodzielnie zmienić tytuł i autora wysyłanego e-booka, co jest o tyle ważne, że czytnik będzie je mógł wtedy poprawnie rozpoznawać. No i na koniec ewentualnie wskazujemy konkretne urządzenie, na które plik ma trafić. Przesłany testowo plik EPUB (zakupiony w polskiej księgarni) dotarł na czytnik (Kindle Oasis 3) bez problemów. A co lepsze, ma okładkę zarówno w czytnikowej biblioteczce jak i na wygaszaczu.

 

Plik EPUB wysłany przez Send to Kindle ma okładkę w czytnikowej biblioteczce i na wygaszaczu

 

Podsumowanie

Bardzo miło, że Amazon dostrzegł potrzebę aktualizacji usługi. Szkoda, że nowa opcja nie działa na urządzeniach mobilnych. Cieszy dodanie wysyłki plików EPUB, choć wciąż uważam, że likwidacja przesyłki plików MOBI nie ma sensu z punktu widzenia użytkowników czytników Kindle (szczególnie w Polsce, gdzie Amazon nie sprzedaje e-booków). Czy zatem można odinstalować wtyczkę Send to Kindle w przeglądarkach WWW? Ja zostawiam, bo ona wciąż dobrze się sprawdza podczas przesyłania na czytnik artykułów ze stron WWW.

 

[Aktualizacja 20 XI 2022 r.]

Dzięki czujności jednego z moich czytelników (dziękuję za zwrócenie uwagi!), mogę potwierdzić, że usługa działa również na urządzeniach mobilnych. Wystarczy przełączyć stronę wyświetlaną w przeglądarce na wersję "desktop".

 

W menu przeglądarki mobilnej należy wybrać wyświetlanie strony w wersji na komputer (ekran po lewej), wtedy wyświetli się strona umożliwiająca dodanie pliku z pamięci urządzenia mobilnego (ekran w środku), a następnie można włączyć wysyłkę (ekran po prawej)

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to


 

 

 

Like Reblog Comment
text 2022-04-30 10:20
Amazon OTWIERA Kindle na wysyłkę plików EPUB

Użytkownicy forum MobileRead zauważyli, że na oficjalnych stronach pomocy dla czytników Kindle pojawiła się informacja, iż wysyłka przez usługę Send-to-Kindle oficjalnie dopuszcza format EPUB. Polska wersja strony WWW wsparcia dla czytników i aplikacji Kindle także to uwzględnia. Taka opcja działała nieoficjalnie znacznie wcześniej, ale łączyło się to z koniecznością zamiany rozszerzenia *.epub na *.png w nazwie pliku e-booka. Pisałem o tej możliwości w poradniku „Jak wgrać książki do czytnika Amazon Kindle?”. Nie wszyscy o tej możliwości wiedzieli, tudzież potrafili z niej skorzystać. Teraz powinno być prościej...

 

Pliki EPUB można teraz oficjalnie wysyłać na czytniki Kindle

 

Wspomniany zapis brzmi obecnie tak:

„Za pomocą funkcji Wyślij na Kindle możesz przesyłać dokumenty do swojej biblioteki Kindle, używając Twojego adresu e-mail Wyślij na Kindle. Autoryzowany adres e-mail obsługuje następujące typy plików:

 

  • MOBI (. AZW,. MOBI) (nie obsługuje najnowszych funkcji czytnika Kindle)
  • Microsoft Word (.DOC, .DOCX)
  • HTML (.HTML, .HTM)
  • RTF (.RTF)
  • Tekstowy (.TXT)
  • JPEG (.JPEG, .JPG)
  • GIF (.GIF)
  • PNG (.PNG)
  • BMP (.BMP)
  • PDF (.PDF)
  • EPUB (.EPUB) (podkreślenie moje)

 

O niedawna można więc już oficjalnie wysyłać na czytniki Kindle pliki EPUB. Z czterech plików, które dziś wysłałem na mojego Oasisa 3, jeden nie dotarł. Otrzymałem informację, że format EPUB nie jest obsługiwany. Pozostałe przeszły bez przeszkód. E-booki trzeba dodać jako załącznik do listu wysłanego na adres poczty elektronicznej czytnika (adres czytnika zapisany jest w menu Settings/Your Account/Send-to-Kindle E-mail). Książki podczas dostarczania na nasze urządzenie zostaną zapewne przetworzone na nowszy format AZW3 (?), bezpośrednio obsługiwany przez Kindle. Choć kto wie, może po prostu zostanie także odblokowana w czytnikach obsługa plików EPUB?

 

Plik EPUB, który nie został dostarczony do Kindle miał w nazwie przecinki, może to dlatego były z nim kłopoty?

 

Przesłane dziś w ten sposób pliki EPUB wyglądają na moim czytniku całkiem ładnie. Nawet ich okładki mogą być wyświetlane jako wygaszacze ekranu. Tekst jest wyjustowany, mogę zmieniać krój czcionki jak i regulować stopień pogrubienia liter. Nie działa opcja „Alignment”, czyli justowanie jest włączone na stałe. Akurat dla mnie to nie problem. Zastrzeżenia wciąż budzą duże marginesy oraz brak dzielenia wyrazów wg polskich reguł. To niestety można rozwiązać tylko przez samodzielnie tworzenie pliku (więcej we wpisie „Poradnik: Jak zrobić MIŁY dla oka plik dla czytników Kindle?”).

 

Przesłane dziś trzy pliki EPUB wyglądają ładnie, choć brak im okładek

 

Jest jeszcze drugi aspekt omawianych zmian. W najbliższych miesiącach Amazon ograniczy wysyłkę (na czytniki i do aplikacji Kindle) plików w starym formacie MOBI. Będzie zapewne wciąż można wgrywać takie pliki przez kabel USB, ale ani wysyłka z adresu poczty elektronicznej, księgarni czy aplikacji Send-to-Kindle nie przejdzie. Nie będzie można także wysyłać swoich plików MOBI kupionych w księgarni i pobranych na dysk komputera. Trzeba będzie wysłać EPUB.

 

Na stronie pomocy jest to opisane tak:

„Uwaga: Od drugiej połowy 2022 roku nie będzie już można wysyłać plików MOBI (.AZW, .MOBI) do swojej biblioteki za pomocą aplikacji Send to Kindle. Zmiana ta nie będzie miała wpływu na pliki MOBI już znajdujące się w Twojej bibliotece Kindle. MOBI to starszy format plików i nie będzie on współpracował z najnowszymi funkcjami czytnika Kindle w zakresie obsługi dokumentów.”

 

Aplikacja Send-to-Kindle będzie obsługiwać wysyłkę plików EPUB za kilka miesięcy. Na razie wyświetla ona informację o złym formacie e-booka.

 

Okno aplikacji Send-to-Kindle z informacją o niemożności wysyłki pliku EPUB

 

Podsumowanie

Co może w dłuższej perspektywie oznaczać usunięcie możliwości wysyłki starego MOBI i dodanie obsługi plików EPUB do czytników Kindle? Przede wszystkim mogą pojawić się kłopoty z wysyłką e-booków z niezależnych księgarń. Na przykład polskie sklepy z powodzeniem korzystają z wysyłki zakupionych e-booków na czytniki Kindle. Odbywa się to jednak w starym formacie MOBI, który może być już niedługo blokowany przez serwery Amazonu. A to zostanie w usłudze Send-to-Kindle niedługo obcięte. Ale zapewne będzie można po prostu wysłać EPUB. Księgarnie mogą być niezainteresowane w dalszym konwertowaniu plików do MOBI. A to z kolei kłopot dla tych, którzy chcą wgrywać przez kabel USB. Zobaczymy. Może być kłopot z wyglądem czasopism, które są wyświetlane inaczej niż zwykłe e-booki. Drugi aspekt także łączy się z walką konkurencyjną. Możliwe, że więcej czytelników zdecyduje się na czytniki Kindle, gdy będą widzieć, że nie są one już tak bardzo „uwiązane” do amazonowego formatu e-booków.

 

Odsyłacze zawarte w tekście, są częścią programu afiliacyjnego Amazon.

Like Reblog Comment
review 2021-12-23 10:29
Recenzja: Dokąd jedzie „Żółty tramwaj”?

O akcji „Cała Polska czyta dzieciom” słyszałem od czasu do czasu, ale nie angażowałem się jakoś specjalnie w jej śledzenie. Głównie dlatego, że moje dzieci od dość dawna same już czytają. Ale czuję dla takich działań szacunek, ponieważ kiedy ta akcja startowała, to ja też czytałem swoim dzieciom na dobranoc o przygodach Mikołajka czy Harry'ego Pottera.

 

Powieść „Żółty tramwaj” zawiera sporo odniesień kulturowych (Lizbona, sierpień 2016 r.)

 

Trafiłem ostatnio na kolejną inicjatywę związaną z czytaniem dzieciom. Jest to powieść w odcinkach „Żółty tramwaj” Katarzyny Ryrych. Przez ostatnie kilkanaście dni (i trzy odcinki) śledziłem koleje losu dwóch dziecięcych bohaterów. Niestety, mam z tą lekturą spory problem. Z góry zaznaczam, że nie jestem krytykiem literackim. Żaden też ze mnie animator kultury czy też spec od marketingu. Ale dzięki temu mogę spokojnie założyć, że „skoro się nie znam, to się wypowiem”. Co niniejszym czynię jako doświadczony rodzic i czytelnik.

 

„Żółty tramwaj” zapowiedziano jako powieść w odcinkach „na długie grudniowe wieczory”. No i tu niestety pojawia się mój pierwszy problem. Grudniowe wieczory są długie (to fakt) zaś kolejne odcinki „powieści” nie są dłuższe od SMS-ów, które pisałem na mojej pierwszej Nokii ze słownikiem T9. A może i bez słownika T9 pisywałem obszerniejsze teksty np. z pytaniem co kupić na obiad, bo akurat jestem w sklepie. Za (przy)krótką formę nie winię bynajmniej autorki. Katarzyna Ryrych na pewno nie jest osobą, która nie potrafi się rozpisać gdy ma ku temu okazję. Przeglądając spis kilkudziesięciu pozycji jej autorstwa, przekonałem się, że może pod względem ilości książek dla dzieci i młodzieży konkurować z Remigiuszem Mrozem. No przynajmniej z dorobkiem z lat jego młodości. Krótko rzecz ujmując uważam, że zarówno poszczególne odcinki jak i całość jest zwyczajnie za krótka, żeby wzbudzić i utrzymać zainteresowanie dziecka.

 

Fragment strony WWW promującej „Żółty tramwaj” (źródło: calapolskaczytadzieciom.pl)

 

Nie piszę tego żeby negować ideę powieści w odcinkach. Jednym z silniejszych moich wspomnień z dzieciństwa jest codzienna wędrówka na piechotę przez wieś, w której spędzałem część wakacji. Spacer odbywałem do najbliższego kiosku Ruchu, oddalonego od ponad dwa kilometry od miejsca gdzie wtedy mieszkałem. Po co? Aby kupować kolejne wydanie gazety (jedyny egzemplarz we wspomnianym kiosku) z fragmentem powieści „KG 200” (nie pomnę pełnego tytułu). Nie powiem Wam, co to za gazeta była bo tu mam lukę w pamięci. Nie powiem Wam, czy ta książka ukazała się w Polsce w formie zwartej. Ale jedno pamiętam, wyczekiwanie na kolejny odcinek i zdziwienie kioskarki, która codziennie sprzedaje gazetę, która wcześniej zwykle trafiała do zwrotów. Obawiam się, że dzieci słuchające „Żółtego tramwaju” nie będą miały tego typu wspomnień. Czy można się ekscytować oczekiwaniem na kolejny odcinek „Żółtego tramwaju”, skoro jego przeczytanie trwa krócej niż SMS-a „odgrzejcie sobie zupe.jest w lodowce”?

 

Ciekawym elementem „Żółtego tramwaju” jest odwołanie się do czytelniczych doświadczeń rodziców. Każdy odcinek zawiera na na końcu sugestie, jak rodzic może samodzielnie rozwinąć opowieść. Na przykład podążając wspomnieniami w stronę Bullerbyn i sięgając po kolejną ciekawą lekturę. To mi się podobało. Choć zdecydowanie zrzedła mi mina, gdy zobaczyłem, że ostatnia część powieści (jeszcze nie czytałem, opublikowano ją przed chwilą) nosi tytuł „Przystanek Pinokio”. Na pewno bym nie chciał przed spaniem przenieść się w wyobraźni do pracowni Dżepetta. Brrrrr...

 

Jak wspomniałem, dziś opublikowano ostatnią część „powieści”. I już wiem, że przenigdy bym moim dzieciom nie zaczął czytać „Żółtego tramwaju” w rytmie ukazywania się kolejnych mikroodcinków. No chyba, że chciałbym zostać najgorszym ojcem świata, co to kończy czytanie zanim zdąży się dobrze rozgrzać żarówka w lampce przy łóżku... I tak bym musiał mieć w pogotowiu przygody Mikołajka czy dzieci z Bullerbyn. Więc po co sięgać po „Żółty tramwaj", który może nas niestety zawieźć także do „przystanku Pinokio”?

 

Pliki EPUB „Żółtego tramwaju” mają problem z metadanymi

 

Drugi problem miałem z plikami EPUB. Mają one źle zdefiniowane metadane i na przykład w Calibre wyświetlają się z „nieznanym” autorem. Ale z tym akurat sobie łatwo poradziłem.

 

Muszę kończyć, bo chyba napisałem tekst dłuższy niż recenzowana powieść. I zmieściłem to wszystko w jednym odcinku. No cóż, zapraszam do lektury kolejnych wpisów na blogu. Mam nadzieję, że będziecie na nie czekać. Zaś poszczególne odcinki „Żółtego tramwaju” w formie plików EPUB, MOBI oraz PDF można pobrać bezpłatnie ze strony Fundacji ABCXXI - Cała Polska czyta dzieciom. A tak na poważnie. Gdyby mnie ktoś pytał jak rozwinąć ten pomysł, to bym jednak zrobił z tego całoroczną akcję i zamówił z tuzin powieści u różnych autorów (jedna na miesiąc). I co tydzień lub co kilka dni publikował odcinki składające się z rozdziałów, z których każdy czyta się dłużej niż kilka minut.

 

More posts
Your Dashboard view:
Need help?