logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: lipowo
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2015-12-17 11:44
Lubię książki Kasi Puzyńskiej, także "Utopce", ale "Z jednym wyjątkiem"
Z jednym wyjątkiem - Katarzyna Puzyńska
Utopce - Puzynska Katarzyna

Bardzo dobry tytuł ma czwarty odcinek sagi o policjantach z Lipowa. Przeczytałem już wszystkie części, także piątą, i faktycznie - podobały mi się każda jedna, z jednym wyjątkiem, właśnie czwartej.

 

Historia tu przedstawiona jest niezła, choć nie wybitna, ale na pewno zjadliwa. Problem miałem nie z fabułą, ale z bohaterami - chyba trochę zbyt wiele powiązań między nimi. Byłe żony, córki skłócone z matkami, dłuższy czas nie do końca ogarniałem kto jest kim względem kogo. Może to tylko mój problem, zdaję sobie z tego sprawę.

 

Druga sprawa to grubość pozycji. Intryga nie jest aż tak mocna, by zapełnić dobrą treścią tyle kartek. Nożyczki by książce zrobiły dużo dobrego, mamy tu bowiem zbyt wiele scen, które w ostatecznym rozrachunku okazują się scenami niepotrzebnymi. Jest sens pokazywać aż tak wiele momentów z poszczególnymi postaciami, gdy na końcu czeka nagroda za wytrwałość, gdy okaże się, że wszystko miało większy cel, że jest na końcu jakiś przyjemny fajerwerk. Tu tego zabrakło, i kilkoro postaci w całej intrydze stanowią jedynie wypełniacze, sztuczny tłum mający na celu ukrycie tożsamości mordercy. Paradoksalnie tym prościej jest tę tożsamość odkryć przed bohaterami książki, czego nie lubię - wolę czuć zaskoczenie.

 

Płynnie z lekturą przeszedłem do następnej części, zatytułowanej “Utopce”. Okazała się ona znacznie bardziej mi odpowiadającą, wracamy na ziemię, tę polską ziemię, gdzie zawiązanie intrygi jest bardzo typowe dla tego narodu. Powracamy do sprawy zaginięcia sprzed lat, w tle obserwujemy zmagania bohaterów z dniem codziennym, tym razem na pierwszym planie są sprawy sercowe, a autorka umiejętnie pokazuje ludzi małych, u nas często siedzących niestety dość wysoko oraz utrudnioną pracę wszystkich znajdujących się niżej w łańcuchu dowodzenia.

 

Śmieszne, że w książce jest nieco mistycyzmu, który normalnie bym odnotował z oburzeniem, a tu okazał się być dziwnie na miejscu. Są “Utopce” też całkiem udanym przedstawieniem lokalnej społeczności, przedstawienie księdza przez autorkę mnie zachwyciło, a ilość postaci tworzących tło tym razem została pomyślana lepiej - nie mamy wypełniaczy, a na końcu faktycznie czeka czytelnika nagroda.

 

I jak zwykle u pani Puzyńskiej chciałoby się od razu sprawdzić, co było potem, bo o ile kryminał został rozwiązany, tak wątki osobiste bohaterów są wciąż otwarte, a ciekawość czytelnika wcale niemała.

 

Z jednym wyjątkiem, Utopce
Prószyński i S-ka 2015

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-09-04 07:13
Powrót do Lipowa tak udany, że od razu chce się sięgnąć po następny tom
Trzydziesta pierwsza - Katarzyna Puzyńska

Trzecia część cyklu o policjantach z Lipowa wydaje mi się być częścią póki co najlepszą. Autorka co prawda kolejny raz zastosowała tu różnego rodzaju schematy znane z setek (tysięcy?) klasycznych powieści kryminalnych, ale ponownie zrobiła to z wprawą, tak, by czytelnik mimo wszystko nie czuł się znudzony.

 

Przede wszystkim powracamy do Lipowa. Drugi tom pozostawił część poznanych w tomie pierwszym bohaterów, akcja przeniosła się do Brodnicy. Teraz jednak spotkamy postaci z “Motylka” (choć nie wszystkie, policjant z wąsem i licznymi problemami, który mnie tak ciekawi, wciąż nie występuje). Drugą ważną kwestią jest skierowanie sprawy na tory osobiste. Czytelnik wie, co stało się z ojcami dwóch policjantów, wie od lektury tomu pierwszego. Autorka do tego właśnie tematu powraca, i choć nie odkrywa Ameryki, to jak już wspomniałem - korzystanie ze sprawdzonych schematów pani Puzyńskiej wychodzi naprawdę nieźle, a lektura “Trzydziestej pierwszej” jest bardzo angażująca.

 

Ale to nie wszystko. Dobry kryminał powinien pod pozorem śledztwa pokazywać ludzkie losy, to one tak naprawdę są interesujące i dzięki nim dopiero można się wczuć w akcję, identyfikować z bohaterami. Także pod tym względem trzecia część cyklu o Lipowie dostarcza pełni wrażeń. Czego tu nie ma! Okazuje się, że w okolicach Lipowa w latach sześćdziesiątych działała sekta, której członkowie dokonali zbiorowego samobójstwa. Na scenie pojawia się chory mężczyzna, dorosły człowiek z umysłem dziecka. Do miasteczka przybywa tajemnicza para Szwedów wyraźnie napastujących jednego z mieszkańców. Z więzienia wychodzi człowiek odpowiedzialny za pożar, w którym zginęli policjanci przed piętnastu laty. Mało? No to jeszcze, wisienka na torcie: na posterunku pojawia się kolejna policjantka, z którą coś łączyło naszego bohatera, Daniela Podgórskiego, gdy tymczasem jego dziewczyna, znana nam psycholożka Weronika w tym tomie jest nieobecna. A wszystko spięte jest bardzo umiejętnie, ba, nawet na końcu mamy klasyczny dla kryminałów seryjnych cliffhanger, przez który kolejny tom - “Z jednym wyjątkiem” - już znajduje się w moim czytniku.

 

Jasne, że znajdzie się kilka rzeczy, do których czytelnik - tym bardziej zaangażowany - może się przyczepić. Wciąż lekko irytuje maniera autorki, która praktycznie za każdym razem bohaterów nazywa nie tylko pełnym imieniem i nazwiskiem, ale i stopniem służbowym. Doprawdy, przecież już od dawna wiemy kto jest kim. Pozostaje także kwestia jednego z policjantów, postaci, do której wracamy po przerwie - choleryka, histeryka, damskiego boksera i zwyczajnie chama, którego zachowanie jest tak nietypowe dla osoby noszącej mundur, że odejmuje policjantom z Lipowa wiarygodności. Jednak i tu, zupełnie jak w “Motylku”, pod koniec coś się dzieje i czytelnik ma nadzieję na obejrzenie w następnych odcinkach jego dalszej, ciekawej historii. Co mi nie przeszkadzało natomiast, to brak obecności Klementyny Kopp, postaci irytującej. Klementyna z wozu - koniom lżej.

 

Polecam, to dobry kryminał. Szczególnie spodoba się tym czytelnikom, którzy szczególnym uczuciem darzą powieści ze Skandynawii, to ten sam styl, tylko grunt inny, bo nasz, polski. Co tylko dodaje uroku. Jednak przed sięgnięciem po “Trzydziestą pierwszą” sugeruję zapoznanie z poprzednimi tomami - obraz całości będzie wówczas pełniejszy.

 

Prószyński i S-ka 2015

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-04-20 07:12
Idealna na "raz pierwszy" - kontynuacja "Motylka" Katarzyny Puzyńskiej
Więcej czerwieni - Katarzyna Puzyńska

Zawsze jest jakaś pierwsza książka, która otwiera czytelnikowi oczy na dany gatunek; coś, co powoduje, że zaczynamy poszukiwać innych podobnych akurat do tej, pragnąc więcej. “Więcej czerwieni” Katarzyny Puzyńskiej może być bardzo udanym “pierwszym razem” dla tych, którzy niespecjalnie znają dorobek kryminału czy thrillera, bowiem powieść prowadzona jest w sposób idealny dla nowicjuszy. Autorka nie tylko przedstawia kulisy śledztwa, cały jego proces, ale także opowiada o przyczynach różnego rodzaju dewiacji, powodujących zbrodnie. Bohaterowie sporo dyskutują na temat genezy powstawania w umyśle człowieka pewnej skazy, która może spowodować popełnienie najgorszych czynów w imię czegoś, co ogarnąć potrafi tylko sam chory.

 

Całość przedstawiona jest w taki sposób, że początkujący da się wciągnąć, natomiast zaawansowany w gatunkach opowiadających o zbrodni czytelnik, podczas lektury owych fragmentów nie będzie się nudził, choć niczego nowego się nie dowie.

 

W drugiej opowieści o policjantach z Lipowa niestety Lipowo opuszczamy. I choć nie tęsknię za samym miasteczkiem, to jednak bardzo mnie rozczarował brak w tle bohaterów znanych z tomu pierwszego. Co z policjantem z wąsem, który przeżywał tak trudne dla ojca chwile w “Motylku”? A jak potoczyły się losy innego policjanta, paskudnej postaci, damskiego boksera, chama, prostaka i egoisty? To mnie ciekawiło tak samo mocno (a może nawet bardziej) niż rozwój uczucia między Danielem i Weroniką, niestety moja ciekawość nie została zaspokojona nawet w najmniejszym stopniu, bowiem akcja przenosi się do kolonii nieopodal, gdzie dokonano morderstwa i na stałe pozostaje już w Słonecznej Dolinie (pozdrawiamy Stefana Dardę!:) i Brodnicy.

 

Autorka, chociaż chwilami wygląda na zagubioną w swojej opowieści, wciąż potrafi wzbudzić uwagę czytelnika nagle, jednym zdaniem. O ile zbrodnia tu zaprezentowana jest interesująca sama w sobie, tak mnie bardziej interesowały nowe postaci, policyjna psycholożka i nowy funkcjonariusz, bardzo sprawnie przedstawiony, elegant, znawca dobrej kuchni. To głównie dzięki niemu utrzymuje się uwaga czytelnika, dzięki jego postawie, komentarzom, zarówno tym wypowiedzianym, jak i tym, które pozostały w jego myślach. Aby stateczny policjant miał przeciwwagę, na scenie ponownie pojawia się Klementyna Kopp, znana z “Motylka”, równie denerwująca, irytująca, wywołująca te same uczucia w czytelniku, co poprzednio. Kto ją polubił, będzie zachwycony, kogo denerwowała - jak mnie - tego dalej drażnić będzie. W każdym razie nudzić się nie można, to pewne.

 

“Więcej czerwieni” to z pewnością udana powieść, lektura bardziej niż przyzwoita, a jednak trudno ją nazwać lepszą od “Motylka” lub chociaż pokazującą rozwój pisarki. To dokładnie ten sam poziom, który znamy z debiutu, co powoduje, że trudno książki nie polecić. A jednak lekkie uczucie zawodu pozostaje; całość jest zbudowana na znanych zasadach kreowania zagadki kryminalnej, i choć Autorka świetnie się z jej przedstawienia wywiązała, i potrafiła odciągać uwagę czytelnika od bohaterów na tyle, by faktycznie końcówka była interesująca, to jednak - znowu - książka zafascynuje głównie początkujących. Co samo w sobie niekoniecznie musi być zarzutem; jest całkiem spora grupa twórców tego typu literatury, którzy tak bardzo chcą zrobić coś nowego, coś odkrywczego, że ich zagadki i zbrodnie są bardziej groteskowe, niż przerażające czy ciekawe. Czasem warto pozostać na twardym gruncie rzeczywistości, a że fanom gatunku powieść wyda się wtórna? Mówi się trudno, i czyta się dalej, przynajmniej dopóki bohaterowie są interesujący. A u pani Puzyńskiej potrafią takimi być.

 

Prószyński i S-ka 2014

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-04-12 09:17
Polski kryminał skandynawski - "Motylek" Katarzyny Puzyńskiej
Motylek - Katarzyna Puzyńska

Jak wiadomo w naszym kraju szczególnie popularne są kryminały pochodzące ze Skandynawii. Zresztą nie sposób się dziwić, sam nie mogę opanować emocji na widok nowej książki Åsy Larsson, Henninga Mankella czy Håkana Nessera. Czytając “Motylka” - debiutancką powieść Katarzyny Puzyńskiej - stale miałem wrażenie, że jest to doskonała odpowiedź na literaturę z północy Europy. Według mnie książka ta idealnie wpisuje się w styl powieści znany z pozycji tych trojga twórców. Jest tu i dramat, i kryminał, ale także bardzo dużo spraw codziennych, możliwość dobrego poznania bohaterów, kibicowania im lub też wprost przeciwnie. Relacje między postaciami są dla czytelnika równie istotne, jak zagadka kryminalna; dla niektórych czytelników mogą być nawet ważniejsze, jak dla mnie były.

 

Akcja rozgrywa się w fikcyjnym miasteczku Lipowo, w którym dochodzi do morderstwa. Trochę dziwi fakt, że w tak niewielkiej mieścinie jest posterunek, a w nim aż czterech policjantów (kto mieszka w małym miasteczku ten wie, że to niecodzienne), ale z drugiej strony łatwo sobie to wytłumaczyć, przecież to Polska, dziwniejsze rzeczy widzieliśmy. Policjanci zabierają się do roboty, a przychylny im prokurator pozwala się wykazać jednostce, nie narzuca od razu fachowców w większego miasta.

 

Sprawę poznajemy z perspektywy różnych bohaterów. Początkowo wydaje się, że główną rolę otrzyma Weronika Nowakowska, pani psycholog, która akurat przeprowadziła się do Lipowa z Warszawy, rozwódka. Ale nie jest tak do końca, Weronika zajmuje widoczne miejsce, ale trudno nazwać je głównym, co zresztą bardzo mi się podoba. Co więcej: Weronika niczym w skandynawskiej właśnie powieści chwilami stara się coś przedsięwziąć samodzielnie, a Autorka świetnie bawi się schematem znanym z książek z północy, łamiąc go, co ma dwa wielkie plusy. Po pierwsze jest to bardzo polskie; typowe wręcz dla nas, że rzadko mierzymy siły na zamiary. Po drugie to ukłon w stronę czytelnika, pokazanie, że to nie jest kopia literatury skandynawskiej, a bardziej na tę literaturę odpowiedź.

 

Autorka potrafi utrzymać uwagę czytelnika, a minusy książki nikną na tle plusów. Drażni maniera narratora, który przedstawia wszystkich z imienia i nazwiska, stale, do samego końca. Jednak w ogóle nie drażni to, co Autorka prezentuje: powieść nie jest pisana pod publikę, i prostym ludziom z niedużej miejscowości nieco się oberwie, oberwie się policjantom bez doświadczenia i wyobraźni, oberwie się nawet kościołowi, co mnie najpierw zdziwiło - bo jest tak niespodziewane - a potem zachwyciło, bo to sama prawda.

 

I tylko sama zagadka mnie nieco rozczarowała, choć w żadnym wypadku nie odważę się jej nazwać słabą. Za to bardzo podobał mi się wątek związany z uczuciami, i dobrze będzie oglądać jego kontynuację, czytelnika ciekawi jak to się dalej potoczy. “Motylek” to naprawdę dobra książka, a jak na debiut, to wręcz świetna. Wydaje się prosta, a jednak związki między bohaterami stają się coraz bardziej pogmatwane, a same postaci okazują się być przemyślanymi osobowościami. Liczę na to, że kolejne tomy będą jeszcze lepsze.

 

Motylek

Prószyński i S-ka 2014

More posts
Your Dashboard view:
Need help?