Bardzo dobry tytuł ma czwarty odcinek sagi o policjantach z Lipowa. Przeczytałem już wszystkie części, także piątą, i faktycznie - podobały mi się każda jedna, z jednym wyjątkiem, właśnie czwartej.
Historia tu przedstawiona jest niezła, choć nie wybitna, ale na pewno zjadliwa. Problem miałem nie z fabułą, ale z bohaterami - chyba trochę zbyt wiele powiązań między nimi. Byłe żony, córki skłócone z matkami, dłuższy czas nie do końca ogarniałem kto jest kim względem kogo. Może to tylko mój problem, zdaję sobie z tego sprawę.
Druga sprawa to grubość pozycji. Intryga nie jest aż tak mocna, by zapełnić dobrą treścią tyle kartek. Nożyczki by książce zrobiły dużo dobrego, mamy tu bowiem zbyt wiele scen, które w ostatecznym rozrachunku okazują się scenami niepotrzebnymi. Jest sens pokazywać aż tak wiele momentów z poszczególnymi postaciami, gdy na końcu czeka nagroda za wytrwałość, gdy okaże się, że wszystko miało większy cel, że jest na końcu jakiś przyjemny fajerwerk. Tu tego zabrakło, i kilkoro postaci w całej intrydze stanowią jedynie wypełniacze, sztuczny tłum mający na celu ukrycie tożsamości mordercy. Paradoksalnie tym prościej jest tę tożsamość odkryć przed bohaterami książki, czego nie lubię - wolę czuć zaskoczenie.
Płynnie z lekturą przeszedłem do następnej części, zatytułowanej “Utopce”. Okazała się ona znacznie bardziej mi odpowiadającą, wracamy na ziemię, tę polską ziemię, gdzie zawiązanie intrygi jest bardzo typowe dla tego narodu. Powracamy do sprawy zaginięcia sprzed lat, w tle obserwujemy zmagania bohaterów z dniem codziennym, tym razem na pierwszym planie są sprawy sercowe, a autorka umiejętnie pokazuje ludzi małych, u nas często siedzących niestety dość wysoko oraz utrudnioną pracę wszystkich znajdujących się niżej w łańcuchu dowodzenia.
Śmieszne, że w książce jest nieco mistycyzmu, który normalnie bym odnotował z oburzeniem, a tu okazał się być dziwnie na miejscu. Są “Utopce” też całkiem udanym przedstawieniem lokalnej społeczności, przedstawienie księdza przez autorkę mnie zachwyciło, a ilość postaci tworzących tło tym razem została pomyślana lepiej - nie mamy wypełniaczy, a na końcu faktycznie czeka czytelnika nagroda.
I jak zwykle u pani Puzyńskiej chciałoby się od razu sprawdzić, co było potem, bo o ile kryminał został rozwiązany, tak wątki osobiste bohaterów są wciąż otwarte, a ciekawość czytelnika wcale niemała.
Z jednym wyjątkiem, Utopce
Prószyński i S-ka 2015