Przeczytałem „Emigrację” Malcolma XD po raz kolejny. Od pierwszego czytania minęły już trzy lata, ale książka się nie zestarzała. I znowu świetnie się bawiłem, co mogło być teraz dodatkowo wywołane okolicznościami okolicy, w której czytałem tekst. Otóż sięgnąłem po książkę „na miejscu”, czyli tam, gdzie dzieje się spora część jej akcji, czyli w zasadzie w Londynie. A przy okazji na przykład także jeździłem (rowerem akurat, nie rikszą) wokół ronda z kinem, do którego Malcolm XD zawiózł swoich pierwszych pasażerów. Wysłuchiwałem relacji koleżanki na temat życia w Crydon. Krążyłem po NO-GO ZONE w Tower Hamlets, unikając jednak GO-GO (nauczony doświadczeniem Malcolma XD). Jednym słowem, starałem się wczuć...
„Emigracja” w naturalnym środowisku (Londyn, sierpień 2022 r.)
W sumie to nie czułem, jakbym czytał pastę, lecz raczej z werwą, pomysłem i dowcipem, napisany reportaż czy też może wnikliwe obserwacje i podkoloryzowane wspomnienia z emigracji na Wyspach. Trochę wbrew lekkiemu językowi, poruszane są w „Emigracji” bardzo ważne tematy dotykające kwintesencji „prawdziwej” polskości i to zarówno tej w wydaniu krajowym jak i emigracyjnym. Zdecydowanie warte jest to lektury, szczególnie w przypadku emigrantów obecnych lub przyszłych. Trzeba przeczytać.
„Ogólnie to jest jak tuk-tuki w Azji, tylko nie są zasilane silnikiem spalinowym, tylko siłą mięśni imigranckich. Z przodu jest rower, na którym siedzi on. Z tyłu jest taka kanapa z daszkiem, na której siedzą pasażerowie. W środku natomiast jest rura, ale nie jak w strip clubie, tylko krótsza i pozioma, która łączy rower z kanapą, żeby się nie rozjechały. Pracę może wykonywać każdy, kto ma dwie nogi i przynajmniej jedną rękę do trzymania kierownicy, a polega ona na tym, żeby znaleźć pasażerów, a potem to już tylko kręcić nogami i nadawać kierunek kierownicą, aż się nie dotrze do miejsca, w którym pasażerowie chcą wysiąść. Wtedy się od nich bierze przynajmniej 10 funtów, bo pomiędzy rikszarzami jest umowa, że mniej nie można, żeby nie psuć rynku. Brzmi to dobrze, więc pytamy, czy na taką rikszę to trzeba mieć jakieś uprawnienia, i się okazuje, że nie trzeba. W takim razie pytamy, czyby im się nie przydało dwóch młodych ludzi, pełnych zapału i pomysłów. Ku naszemu zdziwieniu nie odpowiedział UUUU WIECIE CHŁOPAKI, JAK BYŚCIE TYDZIEŃ WCZEŚNIEJ POWIEDZIELI, TO AKURAT BYŁY WAKATY, ALE TERAZ TO…, tylko że możemy po południu pójść z nim do firmy i pogadać, a jak będzie trzeba, to on się za nami wstawi u szefa.”
„Emigracja” Malcolm XD
Kiedy marketingowcy z Tesco dowiedzą się, że najsłynniejsze w Polsce miasto 10 000-19 999 mieszkańców znane jest z DNI AGRESTU (choć de facto te dni to się składają z jednego dnia, ale DNI brzmi lepiej i bardziej marketingowo) i pomyślą, że można zrobić produkt dla polskiej klienteli, która będzie go kupować może nawet z większym rozrzewnieniem niż kiełbasę czy pierogi...
Książka jest lekko i bardzo inteligentnie napisana, choć dla mnie za dużo w niej wulgaryzmów. Ale jak na opowieści w stylu internetowej pasty, to i tak da się wytrzymać. W tej konwencji może się nawet te wulgaryzmy dość się bronią, choć używane bywają (jak to jest modne we współczesnej polszczyźnie) jako przecinki, przymiotniki, wykrzykniki czy inne części mówionej czy pisanej mowy ojczystej. Teraz, gdy czytałem po raz kolejny „Emigrację” skonstatowałem, że przecież ta potoczna, słyszana naokoło polszczyzna, zaszła jeszcze dalej niż jest to pokazane w książce.
Dodatkowym argumentem przemawiającym za sięgnięciem po raz kolejny po tekst Malcolma XD są wieści o rozpoczęciu zdjęć do ekranizacji „Emigracji”. Trzymam kciuki, bo ostatnie dokonania polskiego kina pod względem komedii trudno podsumować jakoś pozytywnie czy choćby nawet neutralnie. Oby się tym razem udało!
RAJDERZY - ziomale Malcolma XD przy pracy (Londyn, sierpień 2022 r.)
E-booka można kupić m.in. w księgarni Ebookpoint - „Emigracja” Malcolm XD.