Taki oto blurb skusił mnie do zakupienia tej książki: “Dojrzały debiut Michaela Hjortha i Hansa Rosenfeldta. Ciemne sekrety to znakomity, wielowątkowy i inteligentny kryminał, od którego trudno się oderwać!”. I nie sposób się z owym blurbem nie zgodzić - “Ciemne sekrety” oferuje wszystko to, na co fan kryminału czeka, a duet Hjorth/Rosenfeldt odstawia daleko w tyle wychwalaną Lizę Marklund, a nawet znacznie od niej przecież lepszą Camillę Lackberg.
Rzecz dotyczy zaginięcia szesnastoletniego chłopaka. Matka zgłasza na policji sprawę, lokalne władze przez pierwsze dwa dni dają konkretnie ciała, zamiast skupiać się na sprawie dochodzi do konfliktu między szefową a jednym z gliniarzy, do akcji zostaje wciągnięta policja krajowa, specjaliści od zaginięć i morderstw. A jakby tego było mało, akurat do miasta przybywa dawniej słynny psycholog, znany przed laty z częstej współpracy z policją. Ma do załatwienia kilka spraw rodzinnych, jest wrakiem człowieka, ale... z sobie tylko znanych powodów postanawia do śledztwa dołączyć.
Okej, jak widać fabuła nie jest super odkrywcza :-) Ale nie o to w “Ciemnych sekretach” chodzi. Największym atutem powieści jest dbałość, jaką autorzy wykazali podczas tworzenia kolejnych postaci. Obojętnie czy czytamy o jednym z bohaterów przewijających się przez całą długość książki, czy o kimś, kto otrzymał tu tylko rolę epizodyczną - przygotowanie osobowości każdego z nich jest imponujące. Szybko okazuje się, że kwestia podstawowa, czyli poszukiwanie chłopaka będzie tylko tłem, choć napisanym z najwyższą uwagą i perfekcyjnym przygotowaniem. Czytelnik błyskawicznie skupia się na losach poszczególnych bohaterów, ich związkach między sobą, powodach, dla których znajdują się akurat w tym miejscu i w tym czasie. Każda z postaci jest do bólu realna, a przy tym żadna z nich nie jest geniuszem - kibicujemy w śledztwie, tak samo podczas nieco bardziej prywatnych spraw, wraz z nimi przeżywając liczne wzloty i upadki. Bardzo mi się podobało zwłaszcza to, że nie ma tu ani jednego wybitnego człowieka, który nagle dozna olśnienia i wyjaśni zagadkę - całe śledztwo jest wynikiem ciężkiej i mozolnej pracy policyjnej, dziesiątek godzin żmudnej roboty, żaden Sherlock Holmes czy inny doktor House zabawy nie zepsuje ;-)
Co więcej autorzy przygotowując kryminał nie skupili się tylko na historii i postaciach. “Ciemne sekrety” to także rewelacyjna lektura dotycząca wszelakich mechanizmów, jakim poddani są ludzie znajdujący się w trudnej sytuacji. Zachowanie się otoczenia na wieść o lokalnej tragedii, sposób myślenia ludzi stojących obok, wstręt, szok, panika, płacz - wszystko to, co jest brudne i nieprzyzwoite, wykorzystywanie cudzego nieszczęścia do poprawienia własnego statusu wśród lokalnej społeczności... Ludzie wszędzie są tacy sami, dobrze wiedzieć, że w owej wychwalanej Skandynawii wcale nie zachowują się lepiej niż u nas. A przedstawienie ludzkich słabości tworzy dodatkowy klimat, i tak, jak od około czterdziestej strony wiemy już, że powieść jest świetna, tak mniej więcej od połowy jej długości nie potrafimy się już od lektury oderwać.
“Ciemne sekrety” oferują jeszcze kilka smaczków, z pietyzmem umieszczonych w tekście tak, by czytelnik podczas lektury doświadczał przede wszystkim uczucia, że te trzydzieści złotych to najlepiej wydane pieniądze od czasu zakupienia trylogii Larssona. Nie chcę jednak spoilerować, fabuła jest tak dobra i poprowadzona z takim zaangażowaniem, że niech każdy sobie resztę odkryje sam. To nie jest powieść tylko dla maniaków kryminału - to rewelacyjna książka dla wszystkich, nie potrafię sobie wyobrazić, by mogła się komukolwiek nie spodobać. I to ma być debiut? W najwyższym stopniu imponujący, usycham z ciekawości czy panowie napiszą więcej, kiedy napiszą, i dlaczego nie jest jeszcze napisane, bo ja już bym chętnie czytał.
Det fördolda
Czarna Owca 2011