logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: Drach
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
text 2017-03-19 19:08
1
Drach - Szczepan Twardoch

"Na świecie pojawiacie się znikąd. Nie ma was zupełnie, a potem z nasienia wstrzykniętego w łono w ciele kobiety puchnąć zaczyna coś, co potem staje się wami, i nagle już jesteście, a potem jesteście z każdą chwilą bardziej."

 

Szczepan Twardoch, Drach, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014.

 

Tak oto do powieści zostaje wprowadza się jej główny bohater, Josef. Żałuję, że pisarz słowami narratora nie podjął się wyjaśnienia, od którego momentu jesteśmy coraz mniej. Pisze jedynie: "znikamy nagle". Myślę, że to nieprawda. Trzymając się leksyki Dracha, mam silne przekonanie, że znikanie jest równie procesualne jak pojawianie się. Może nawet jeszcze bardziej, przez to. że nie da się go ująć w sztywne ramy czasowe, uprościć w jakimś wyimaginowanym zapisie, w uśrednionym układzie współrzędnych, pomiędzy osią czasu i osią przestrzeni.

 

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-09-06 19:31
Speaking in Tongues, czyli „Drach” Szczepana Twardocha
Drach - Szczepan Twardoch

Trudno się nie cieszyć, gdy młody, przystojny i do tego nieźle zarabiający pisarz wydaje bardzo dobrą książkę. Przyznam też, że zdecydowanie lepiej wpływają na moje samopoczucie wieści, że dobry pisarz może np. zostać twarzą Mercedesa i mieć z tego frajdę, niż smutne zdjęcia z podpisem przez cały rok pisała książkę i zarobiła sześć osiemset. Dlatego niezmiennie cieszą mnie wszystkie obserwowane w różnych zakątkach internetów pozytywne głosy o Drachu Twardocha – że to doskonała narracja, że to śląska epopeja, że to polska literatura współczesna bez kompleksów. I bardzo dobrze.

 

Trzeba przyznać, że nowa książka Twardocha genialnie wpisuje się w zapotrzebowanie czytelników na ambitniejszą, bo wymagającą zaangażowania, porządną narrację. A o tym, że takie zapotrzebowanie jest bardzo silne świadczy m.in. popularność Cabrego, przereklamowanego niedawno jako pisarza arcydzielnego. Powiedzmy sobie bez kompleksów – Twardoch w niczym mu nie ustępuje, a w moim odczuciu znacznie Cabrego przewyższa. Bo nie popada w megalomanię i sprawnie omija płycizny, które momentami niebezpiecznie przybliżały Wyznaję do granicy, za którą zaczyna się Coelho.

 

Skąd karkołomne skojarzenie Dracha z Wyznaję Cabrego? Podobnie jak pisarz z Katalonii, Twardoch powołuje do życia kilkadziesiąt postaci, których losy opowiadane są symultanicznie. Nie tylko przy całkowitym zaburzeniu chronologii, ale nierzadko w ogóle pozbawiając czytelnika choćby cienia szansy na to by orientować się, kto kiedy coś ważnego robi i jakie to będzie miało znaczenie np. na losy jego prawnuka. Twardoch potrafi opowiadać o okopach pierwszej wojny światowej, rodzeniu dzieci podczas powstań śląskich, piciu eteru w kopalni, kupowaniu designerskich mebli w 2014 roku i śmierci w Mauthausen w tym samym czasie. W obrębie jednej strony, jednego akapitu, a czasami nawet w jednym zdaniu. A co najważniejsze – dobrze mu to wychodzi.

 

Prawdopodobnie efekt nie byłby taki dobry, gdyby nie dystans narratora (siedzącego gdzieś pod ziemią, a właściwie utożsamionego z nią Dracha – Smoka, Behemota i Matki Ziemi jednocześnie) do opowiadanych wydarzeń. Drachowi jest wszystko jedno, czy ktoś się rodzi czy umiera, z jednakową obojętnością relacjonuje historie miłosne i sceny okrucieństwa z czasów wojny (pierwszej i drugiej) oraz powstań śląskich. Dzięki temu unikamy zarówno taniego patosu (np. Cabre), jak i odpychającego naturalizmu (np. Chutnik).

 

Ale to nie ma żadnego znaczenia – ta najczęściej powtarzająca się w nowej powieści Twardocha fraza wieńczy wszystkie najważniejsze wątki snutych przez niego historii. To jednak sprawia, że Drach mimo wszystko niespecjalnie nadaje się na epopeję. Śląska epopeja, jak się określa Dracha w publicystyce papierowej i internetowej, wymagałaby nadania wszystkim postaciom i wszystkim wydarzeniom ogromnej wagi, a nie odbierania im znaczenia. Tekst Twardocha nie przypomina w swojej wymowie filmów Kutza, ale to naprawdę nie działa na jego niekorzyść. Tyle, że na epopeję trzeba jeszcze trochę poczekać.

 

Drach to przede wszystkim znakomity język. Twardoch stosuje symultanicznie literacką polszczyznę, język niemiecki, archaiczny śląski dialekt (język wasserpolski) i uwspółcześnioną gwarę śląską. Nie robi żadnych przypisów, czasami tylko parafrazuje trudniejsze zdania w mowie pozornie zależnej, co w nieznacznym tylko stopniu ułatwia czytelnikowi zrozumienie dialogów. Dzięki temu czytelnik jest w pełni zanurzony w świecie, w którym pomieszanie narodowości, tożsamości i języków było doświadczeniem codziennym. Co w burzliwych czasach naprawdę nie ułatwiało niczego. Bohaterowie Twardocha mówią językami – ale nie językami ludzi i aniołów, lecz językiem pacjentów szpitala dla psychicznie i nerwowo chorych (który zresztą się w Drachu pojawia).

 

Co mi przeszkadza? Nie wszystkie historie przedstawione w Drachu wydają mi się równie interesujące. Losy Josefa Magnora w okopach I wojny światowej mają się nijak do rozterek Nikodema, współczesnego architekta od którego odchodzi kochanka – a zasada rónoważności wszystkich wydarzeń jest w powieści nadrzędna. Może dla obojętnego wszystkiemu Dracha-Narratora cierpienie Josefa i dramat rodzinny Nikodema są rzeczywiście równie nieistotne, ale dla głodnego opowieści czytelnika niezupełnie. Moim zdaniem w tych partiach powieści, które dotyczą współczesności, Twardoch po prostu przynudza.

 

Poza tym przeszkadza mi w Twardochu fascynacja zabawkami dla dużych chłopców – bronią i samochodami (tak się składa, że zupełnie mnie to nie interesuje, a Twardocha momentami ponosi i wtedy opisy silników stają się trochę męczące). Przeszkadza mi też wyraźnie androcentryczna konstrukcja świata, w którym kobiety są po to, by czekać na mężczyznę albo od niego odchodzić. Trochę nudne te dziewczyny u Twardocha, a mogłyby być naprawdę interesujące (jest tu np. nimfetka Caroline i w mityczny niemal sposób dążąca do ocalenia rodziny Valeska).

 

Ale też z tym większą ciekawością czekam na następne książki Twardocha. I jestem bardzo ciekaw, dokąd go jego fascynacja historią i językiem zaprowadzi. Na razie mamy ze sobą po drodze.

 

 

www.facebook.com/literaturasaute

 

Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2015-01-29 10:37
Okrutnie piękna.
Drach - Szczepan Twardoch

Zafascynowała mnie do bólu i łez.
Tytułowy Drach, mroczny, tajemniczy, brutalny, bezsilny, wszechobecny.
Utrzymanie tymczasowości, bo wszytko dzieje się tu i teraz, później, ale w tym samym czasie. Nic nie ma znaczenia, ale jednak to znaczenia posiada. Tylko Drach wie wszystko, wszystko czuje i wszystko pochłania.
Znakomita konstrukcja 400stu stron poświęconych Śląsku, rodzinie, walce o siebie i o swoją ziemię.
I skoro 'Drach' jest przeciętny, jak czytam w opiniach innych, w porównaniu z 'Morfiną' i 'Wiecznym Grunwaldem' nie wiem, co będę czuć czytając pozostałe pozycje Twardocha.

Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2014-12-03 10:02
Szczepan Twardoch - "Drach"
Drach - Szczepan Twardoch

Jutro premiera papierowego wydania nowej powieści Szczepana Twardocha, jednak fani posiadający czytniki "Dracha" mogli kupić wcześniej, zresztą wcale niedrogo. Ja wczoraj wieczorem lekturę zakończyłem, i powiem szczerze, że mam problem. To wciąż jest ten sam Twardoch, którego prozę tak uwielbiam, znać pisarza z praktycznie każdego zdania w "Drachu", jednak historia tu przedstawiona nie dorównuje poprzednim powieściom: ani "Morfinie", ani "Wiecznemu Grunwaldowi".

 

Lektura nie jest specjalnie łatwa. Pisarz pokazał nam losy kilku bohaterów, rodziny, rozmieszczone jednak na planie praktycznie stu lat; ogromna większość tego, co poznamy dzieje się między rokiem 1914 a 2014. Bohaterowie to Josef Magnor i jego potomstwo, do czasów prawnuka Nikodema. Jednak "Drach" nie oferuje tradycyjnego podziału na kolejne etapy, ale pisarz prezentuje wszystko jednocześnie, zmieniając tylko bohatera. Zatem w pierwszym akapicie zdania możemy czytać o tym, jak Josef po powrocie z frontu pierwszej wojny światowej poszedł kupić broń, a w drugim, bez żadnego przerywnika, poznawać rozterki Nikodema sto lat później, rozterki człowieka z zupełnie innych czasów, innego świata wręcz. I takie poznawanie opowiedzianych tu losów nie jest łatwe w odbiorze. Nie powiem, że całość jest trudna, ale w pewien sposób wymagająca.

 

Drugim problemem, znacznie poważniejszym, na który mogą trafić czytelnicy z innych rejonów niż Górny Śląsk jest język. W ogromnej większości przepiękna polszczyzna, jednak co i rusz bohaterowie rozmawiają albo po niemiecku, albo w gwarze śląskiej, po naszymu. A przypisów brak, i powiem szczerze, że chociaż je żech stond, to kilka razy musiałem podpytać żonę o co ciekawsze zwroty i słowa, żona bowiem jest z rodziny znacznie bardziej śląskiej, niż ja. :) Wyobrażam sobie, że przez ten brak przypisów lektura "Dracha" daleko od Śląska będzie co najmniej problemowa.

 

Poza tym powieść jest bardzo klasyczna dla tego twórcy, który jak mało kto potrafi operować zdaniami wielokrotnie złożonymi, i z powodzeniem w taki właśnie sposób prowadzi nas przez historię Magnorów i Gemanderów, zarazem przez burzliwą historię Górnego Śląska z czasów, gdy następowały wielkie zmiany, z czasów, gdy granica nagle pojawiła się tuż pod domem, z czasów, gdy na obiad do teściów przechodziło się przez dwie kontrole graniczne. Szkoda tylko, że obok zdań świadczących o tym, że tak, wciąż mamy do czynienia z autorem "Wiecznego Grunwaldu" i "Morfiny", znajduje się znacznie więcej zdań wypełnionych pustą egzaltacją. Autor z uniesieniem bawi się w powtórzenia, co ma pewien klimat, i z podobnym zaangażowaniem wszystko sprowadza do marności, bólu, śmierci, co okrutnie podobało mi się wcześniej, a jednak w "Drachu" nie podoba mi się wcale.

 

Wynika to jednak prawdopodobnie z koncepcji twórcy, który historię tu przedstawia przy pomocy bardzo ciekawego narratora, którego istotę można by analizować długo, podciągając pod kolejne, coraz to bardziej dziwne interpretacje. Ale to akurat jest przyjemne, ładnie komponuje się z samą historią - brutalną, smutną, i wydaje się, że mocno przekolorowaną - a jednak nie. Każdy, kto pochodzi z tych rejonów, kto jest w stanie sięgnąć wstecz przynajmniej do końca XIX wieku i odnaleźć swoich przodków wie, że nic tu nie zostało wyolbrzymione, że dokładnie tak wyglądał Śląsk. I jest przyjemnym czytać o tym, co wszyscy wiemy. Ale wielu nie wie, wielu spoza rejonu, bo skąd może wiedzieć? Pytanie tylko, czy kogoś to interesuje? A jeśli tak, to czy starczy zapału na walkę z obcymi słowami bez pomocy przypisów?

 

Ale żeby była jasność: "Drach" nie stawia w roli bohatera Śląska. Nie, bohaterami są ludzie tu mieszkający, będący tu u siebie i zmagający się z taką rzeczywistością, w jakiej przyszło im żyć. Śląsk jest tylko tłem, bez którego co prawda opowieści by nie było, ale jednak tłem, i to Josef, Ernst, Nikodem i wiele innych postaci zajmują uwagę czytelnika. Także jeśli ktoś spodziewał się (albo obawiał) powieści o Górnym Śląsku - to nie, tym "Drach" nie jest. Już bardziej jest powieścią o rodzinie, o kolejnych jej pokoleniach dopasowujących się do zmian, jakich u nas w owym czasie nie brakowało. Z zaznaczeniem, że pisarz nie dzieli wyraźnie czasów, o czym pisałem wyżej, tylko przedstawia na raz wszystko, z każdą kropką potrafi zmienić czasy i bohatera - zachowując miejsce akcji.

 

To bardzo dobra książka, nie tylko pod względem treści, ale także dzięki swojej konstrukcji obrazującej umiejętności pisarza. A problem, o którym pisałem na początku, mam tylko z jednym - choć jest to powieść bardzo dobra, to jednak jest słabsza od poprzednich, nie zachwyca aż tak, jak zachwycać się przyzwyczaiłem. Rozpuścił mnie autor mocno, to i spodziewałem się kolejnego objawienia. A go nie było, nie tym razem.

 

Wydawnictwo Literackie 2014

More posts
Your Dashboard view:
Need help?