Narodziny Ancymona wprowadziły nieco zamieszania w naszym życiu - jesteśmy na etapie przeprowadzki. W moim życiu czytelniczym również wiele się zmieniło - dawnymi czasy czytałam bardzo bardzo dużo. Teraz czytam zdecydowanie mniej bo mogłabym godzinami wgapiać się w ancymonowe oczęta :) W przerwie między gapieniem się a układaniem paneli podłogowych, dzięki uprzejmości przyjaciół, łyknęłam dwie książki: jedną doskonałą a drugą mocno nijaką.
Czy pamiętacie taki czas, gdy na ustach wszystkich (nagłówkach wszystkich i nominacjach wszelakich) był Bukareszt Małgorzaty Rejmer. Pisałam, że akurat ta pozycja raczej średnio mi leżała i nie przychylam się do wszechobecnych achów i ochów. I w lipcu Czarne uraczyło mnie lekturą o śniegu, niekończącej się nocy i masie interesujących ludzi zamieszkujących Longyearbyen. Kto nie czytał niech smaruje pędem do księgarni lub zajrzy na ten blog i sprawdzi, czy aby gdzieś nie czai się promocja na ebooka. Bo moi mili, Białe. Zimna wyspa Spitsbergen Ilony Wiśniewskiej to majstersztyk literacki. Piękny reportaż o niezwykłym miejscu, który z jakiś niezrozumiałych dla mnie powodów, nie uzyskał należnego mu rozgłosu. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to jedna z najlepszych książek jakie czytałam w ostatnich latach. Ilona Wiśniewska opowiada o ludziach i o czasach, o wyborach i o dziwnych kolejach losu mieszkańców Spitsbergenu. Zdecydowanie wygrywa w kategorii "jak do tej pory najlepsze polskie non fiction 2014".
Czas na duże rozczarowanie. Bardzo lubię Marka Krajewskiego, bardzo lubię jego powieści i bohaterów okupujących stronice jego książek. Nieukrywam, że Ebi Mock jest moim faworytem i bardzo brakowało mi go w minionych latach gdy pałeczkę przejął Edward Popielski. W najnowszej opowieści Krajewskiego dzieje się jeszcze gorzej niż w jego poprzednich powieściach. Mam wrażenie, że pokłady zaangażowania w historię niezłomnych detektywów wyczerpały się a autor nie ma ani siły ani ochoty by tchnąć w serię - niegdyś znakomitą - nowe życie. Marek Krajewski ostatnio zadeklarował, iż Ebi powróci do przedwojennego Breslau. Jeśli tak, to błagam by wrócił z przedwojenną werwą i kulinarnym wyczuciem ponieważ Władca liczb był zwyczajnie niestrawny. Czas powiedzieć "papa" Edziowi Popielskiemu. Przynajmniej w obecnym wydaniu.
Czy jest tu ktoś, kto czytał wspomniane przez mnie książki? Jakieś refleksje? Dzielcie się!
Przed nami ostatni miesiąc wakacji. Co na te ostatnie chwile wylegiwania się na plaży (ew. własnej kanapie) przygotowali dla nas wydawcy?
Będzie trochę reportażu, powrót do XX-wiecznych klasyków, wycieczka do Libanu oraz kolejna książka Jaume Cabre.
Zapraszam do zapoznania się z subiektywnym przeglądem nowości sierpnia.