logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: Pierwsze-Prawo
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
review 2013-04-16 07:01
Oko za oko (Joe Abercrombie "Zemsta najlepiej smakuje na zimno")
Zemsta najlepiej smakuje na zimno - Joe Abercrombie,Robert Waliś

 

Będę marudzić. Właśnie skończyłam powieść, która na pierwszy rzut oka spełnia wiele warunków, by mi się bardzo spodobać (gatunek, grubość, ciekawy opis na tylnej okładce), a pozostawiła głęboki niedosyt. I właściwie, zamiast uparcie doczytywać, powinnam rzucić ją w diabły, bo przecież i tak w planach mam o wiele więcej naprawdę ciekawych pozycji i do końca życia się z nimi nie wyrobię, ale ja tak nie potrafię. Bardzo rzadko mi się zdarza nie skończyć utworu, a nawet jeśli jakieś książki odłożyłam w czasie czytania, to twardo zamierzam do nich wrócić. Cóż, taka dziwna przypadłość, może się to leczy, ale ja na razie nie planuję. W każdym razie dziś zakończyłam lekturę powieści Zemsta najlepiej smakuje na zimno Joe Abercrombiego i mogę kilka słów o niej napisać.

 

Opasłe tomisko, ponad osiemset stron, które dość niewygodnie trzyma się w ręku,  to utwór z gatunku fantastyki, dokładniej według uznanego autorytetu z okładki George'a R. R. Martina przynależy do nurtu, o którym usłyszałam po raz pierwszy, czyli do tzw. "splatterpunkowej fantasy" - dla zainteresowanych skupia się ona na opisach przemocy i okrucieństwa. Wprawdzie nie przepadam za tego typu obrazami, ale w literaturze znoszę je lepiej niż na ekranie kinowym, a zawsze jestem ciekawa nowinek pojawiających się w literaturze. Cóż, być może oglądana i czytana pulpa popkulturowa mnie już nieźle uodporniła, ale nie odniosłam wrażenia, by powieść jakoś szczególnie epatowała okrucieństwem. Owszem, pojawiają się sceny tortur, ale podobne były już u poczciwego Sienkiewicza, owszem trup ściele się gęsto, ale to akurat nic dziwnego w utworze o zemście, a w dodatku rozgrywającym się w niespokojnych, wojennych czasach. Mamy też trochę dosadnego seksu bez poetyckich eufemizmów, ale w dobie modnych powieści erotycznych to akurat na nikim nie zrobi wrażenia. Nie jest to może powieść dla nastolatków, ale nie trzeba mieć dużego doświadczenia z horrorami, by sobie poradzić z prezentowanymi "okropnościami".

 

Podstawową słabością, jak dla mnie, w powieści Abercrombiego była bardzo prosta fabuła, która w pewnym momencie po prostu zaczyna nużyć. Opowieść o najemniczce Monzcarro Murcatto, która w pierwszym rozdziale zostanie zdradzona i prawie zamordowana, a następnie przez kilkaset stron będzie dążyć do tytułowej "zemsty" na siedmiu oprawcach w pewnym momencie traci impet i niewiele ma nam do zaoferowania. Ratują ją jedynie umieszczone tu i ówdzie niespodzianki w postaci nieoczekiwanych sojuszników czy kilka ciekawszych zwrotów akcji. Utwór jest niestety do bólu przewidywalny, czyta się go owszem całkiem nieźle, ale od połowy właściwie czekałam na finał i z trudem do niego dobrnęłam.

 

Mocniejszą stroną utworu są kreacje bohaterów. Mamy zestaw wszelkiej maści morderców, ludzi zimnych i bezwzględnych, którzy skupieni wokół Monzy pomagają jej dokonać zaplanowanej zemsty. I mimo że nikt o zdrowych zmysłach nie utożsamia się z psychopatą czy zawodowym oprawcą, to akurat w tej powieści trudno ich nie akceptować. Ale ten chwyt też już w popkulturze zadomowił się chyba na dobre od Milczenia owiec przez Leona Zawodowca do serialu Dexter. W każdym razie zebrana przez główną bohaterkę ekipa awanturników jest dość barwna i dla nich na pewno warto było tę książkę doczytać. Sama Murcatto "wąż Talinsu", "rzeźniczka z Caprile" też jest dość ciekawa, bo poznajemy ją z każdą częścią lepiej wraz z pojawiającymi się retrospekcjami i odkrywanymi na jej temat informacjami, ale nie stanie się jakoś moją ulubioną postacią kobiecą, trochę jak dla mnie za mało w niej ognia, mimo płonącej żądzy zemsty.

 

Ostatnia sprawa, o której chciałabym wspomnieć to kreacja świata przedstawionego, gdyż ona także odrobinę rozczarowuje. Wydaje mi się bowiem, że jeśli już mamy do czynienia z prostą opowieścią, pisaną ku uciesze gawiedzi, to dobrze by było uczynić tło odrobinę bardziej oryginalnym. Powieść zalicza się do gatunku fantastyki tylko i wyłącznie dlatego, że rozgrywa się w fikcyjnych krainach. Nie różnią się one jednak za bardzo od naszej rzeczywistości powiedzmy z XV/ XVI wieku. Co więcej dość łatwe do odczytania są wykorzystywane klisze z naszej kultury - mamy więc jasnowłosych barbarzyńców na Północy, ruiny upadłego Imperium z łaźniami i dobrymi drogami, na którego podwalinach powstało kilka skłóconych księstw, egzotyczny ciemnoskóry lud na Południu, zjednoczony pod wodzą charyzmatycznego Proroka. Krótko mówiąc, autor specjalnie się nie wysilił. I znów - nie on pierwszy wykorzystuje tego typu schematy, ale trzeba przyznać, że odkrywczy za bardzo nie jest. Brakowało mi jakiegoś błysku, czegoś wyraziście innego, co pozwoliłoby docenić wyobraźnię brytyjskiego pisarza. Niestety niczego takiego nie znalazłam.

 

Podsumowując, powieść oparta na istniejących, często eksploatowanych schematach, prosta rąbanka, która zapewne niejednemu miłośnikowi czystej odmóżdżającej rozrywki może przypaść do gustu. Jak dla mnie - przynajmniej o połowę za długa. Nie twierdzę, że jest zupełnie do niczego, ale brakuje jej oryginalności. Sama nie wiem dlaczego, mimo tylu krytycznych uwag, oceniłam ją jako dobrą. Może w nagrodę, że dotrwałam mimo wszystko do końca, a sam finał, mimo że dość oczywisty w zgrabny sposób zamyka całość. Podobno trylogia tegoż samego autora, rozgrywająca się w tym samym świecie przedstawionym jest lepsza, takie chodzą plotki. Może się kiedyś spróbuję przekonać, choć sam Abercrombie nie trafia na listę pisarzy poszukiwanych.

 

 

Joe Abercrombie, Zemsta najlepiej smakuje na zimno, przeł. Robert Waliś, Wydawnictwo Mag, Warszawa 2012, okładka miękka, stron 832

           

Source: urshana.blox.pl/2013/04/Oko-za-oko-Joe-Abercrombie-Zemsta-najlepiej.html
Like Reblog Comment
review 2012-04-03 00:00
Samo Ostrze. Pierwsze Prawo: Księga Pierwsza
Samo ostrze - Joe Abercrombie Przyznaje, że dotarłam tylko do dwusetnej strony i postanowiłam nie czytać dalej. Już tłumaczę dlaczego.Do tej pory nie zdarzyło mi się przy czytaniu zwracać uwagi na styl. Nie oceniałam nigdy tego jak dana powieść jest napisana, tylko czy opowiada ciekawą historię czy nie. Wychodzi na to, że to tej pory miałam po prostu trochę szczęścia i trafiałam na dobrze napisane książki. Tak było aż do teraz.Zainteresowałam się Samym ostrzem, bo powieść ta była nam liście książek polecanym przez Georga R. R. Martina. Tymczasem, co kilka stron natrafiam na jakieś "kwiatki". Zastanawiam się tylko, czy to wina tłumacza, czy oryginał tez był tak kiepsko napisany? Na przykład:"Nie zawracał sobie tym głowy. Jego rozmyślania przerwały schody". "Sprawiał wrażenie bardziej przemoczonego niż mądrego i z pewnością nie wydawał się potężny ponad ludzkie marzenia".Bardziej przemoczony niż mądry, a "co ma piernik do wiatraka"?"Widzę pana jutro rano o szóstej, trzeźwego jak lód".Podejrzewam, że w oryginale mogło być: "as fresh as ice is cold". Ja bym to przetłumaczyła jako: "rześkiego jak poranek". Brzmi "bardziej po polsku"."Luther zdawał się zaskoczony tym, że nie żyje".Naprawdę? (I nie to żaden spojler, Luther ma się w tym rozdziale całkiem dobrze).Kilkanaście stron dalej:"Czuł się niemal tak, jakby żył".Nie, to nie jest powieść o Zombi."W powietrzu przepłynęły huragany śmiechu, stłumione przez odległość".To się nazywa śmiech.Tłumacz nadużywa też słowa "niemal". Czasami miałam wrażenie, że jest "niemal" na każdej stronie.Dobrze, ale o czym w ogóle jest ta powieść. Poznajemy trzech bohaterów. Pierwszy z nich Logen Dziewięciopalcy zabłądził gdzieś na północy. To taki samotny wojownik mściciel. Jego zdolności przywoływania dusz z zaświatów zainteresowały największego maga, który postanawia go odszukać.Glokta był niegdyś znakomitym szermierzem i zdobywcą kobiecych serc. Dostaje się do niewoli. Kiedy z niej powrócił był wrakiem człowieka. Obolały i okaleczony. Jego psychika była jednak silna. Ta jego wytrzymałość zwróciła na niego uwagę Wielkiego Inkwizytora. Wkrótce on również podejmuje pracę inkwizytora. Jest bardzo skuteczny, nie przysparza mu to jednak wielu przyjaciół.Luthal - to bogaty syn arystokraty. Przygotowuje się do turnieju szermierczego, bo tego oczekuje on niego ojciec. W zasadzie niewiele o nim można napisać. Poza tym, że lubi się bawić i nie potrafi rozmawiać z kobietami.Ze smutkiem muszę stwierdzić, że dalszy los tych postaci zupełnie mnie nie interesuje.
More posts
Your Dashboard view:
Need help?