Po czym poznać dobre czytadło? Jeśli człowiek nie może się oderwać od książki, póki jej nie skończy, jeśli nie przeszkadzają mu w czytaniu domownicy, codzienne obowiązki, bo z pierwszymi utrzymuje minimalny kontakt na poły świadomie, a drugie wykonuje zupełnie bezwiednie, jednocześnie cały czas czytając, to mamy do czynienia właśnie z takim utworem. Dla mnie jest to najczęściej jakaś powieść z gatunku fantastyki lub kryminał, ale rzadko wpadam w opisany powyżej stan. Udało mi się to jednak w tym tygodniu i dwa dni z życiorysu zostały zdecydowanie zaburzone przez lektury błahe, ale bardzo przyjemne. Pisałam całkiem niedawno na blogu o pierwszych dwóch częściach cyklu Gail Carriger - "Protektorat parasola". Być może zainspirowałam sama siebie, bo przy okazji wizyty w bibliotece po zamówioną przez męża książkę, mimochodem zerknęłam na półkę w poszukiwaniu kolejnych części i znalazłam Bezgrzeszną oraz Bezwzględną - obie stały sobie grzecznie na półce, czekając na Bogu ducha winną ofiarę manii czytelniczej. I wpadłam po uszy w pełen wdzięku świat wiktoriańskiej Anglii, gdzie steampunk krzyżuje się z paranormal romance, a wszystko to przy ukochanej przez główną bohaterkę herbacie.
O fabule właściwie nie mogę napisać nic, bo część trzecia rozgrywa się tuż po wydarzeniach zaprezentowanych w Bezzmiennej i jest z nimi ściśle powiązana. Części czwartej też nie można czytać bez znajomości poprzednich, a jej akcja wybiega w przyszłość zaledwie o kilka miesięcy. Jeśli ktoś ma ochotę na spotkanie z bohaterami "Protektoratu parasola", to musi po prostu zacząć od Bezdusznej, a jeśli mu się spodoba, na pewno nabierze ochoty na całość. Ja dałam się uwieść. Dlaczego?
Po pierwsze - postaci. Cudownie barwna jest główna bohaterka, damy bez duszy, Alexia. Pełna temperamentu, nieokiełznana, a z drugiej strony niezwykle pragmatyczna (to ten brak duszy), wyposażona w niezwykłą parasolkę, która zawstydziłaby niejednego agenta służb specjalnych oraz cięty język i umysł jak brzytwa. W obu częściach jej umiejętności wystawione zostaną na poważną próbę, a to przez mechaniczne biedronki, a to przez dziwaczne jeżozwierze, a w dodatku musi sobie poradzić przecież z służbą królowej oraz mężem i jego watahą. Wspierana przez przyjaciół - madame Lefoux (genialną modystkę i wynalazcę, kochającą męskie ubrania), lorda Akeldamę (wampira tułacza o wyrafinowanym guście, żyjącego w otoczeniu gromadki niesłychanie modnych dandysów) czy nieocenioną Ivy (damę o gołębim sercu, kochającą ploteczki i dziwaczne kapelusze) Alexia będzie odsłaniać tajemnice przeszłości i walczyć ze spiskami. Jeśli mowa o bohaterach, nie mogę nie wspomnieć o dwóch wilkołakach - lordzie Conallu Macconie alfie watahy Woolsey, który wprawdzie w chwili największego kryzysu będzie niestety pił na umór, ale poza tym jest mężczyzną idealnym i przy wsparciu bety - profesora Lyalla wyjdzie cało z każdej opresji. Sam profesor zaś jak się okazuje skrywa niejedną tajemnicę, co powoduje, że staje się postacią bardzo intrygującą. A w dalszym planie jest jeszcze uroczy Biffy, wierny sługa Floote, szaleni naukowcy, nawiedzeni templariusze, wampiry, wilkołaki i duchy. Carriger z niezwykłą lekkością kreuje portrety bohaterów, trudno ich nie lubić, a każda postać jest niepowtarzalna.
Drugim powodem, dla którego warto poświęcić trochę czasu na lekturę cyklu o Alexii jest pełen wdzięku humor, objawiający się zarówno w prezentowanych sytuacjach jak i w języku, skrzącym się dowcipem, idealnie wpasowującym się w ramy stworzonego przez autorkę świata. Na dowód chciałabym przytoczyć przysięgę, którą zdesperowana lady Maccon wymyśla na potrzeby swej przyjaciółki - Ivy:
"W imię mody ojczyznę dziś chronię. Słabszych własną turniurą osłonię. Prawdę będę tropić szalenie. I przysięgam zachować milczenie. "(s. 130, Gail Carriger, Bezwzględna)
"Protektorat parasola" to jest zdecydowanie lektura dla kobiet, bo niezależnie od tego, czy przywiązują one wagę do wyglądu, manier i mody czy są to im dziedziny zupełnie obce, na pewno będą w stanie docenić wiele smaczków rozsianych w utworze. Cykl jest po prostu uroczy, czyta się to jednym tchem, a jedynym dla mnie w tej chwili powodem do złości jest brak polskiego tłumaczenia kolejnej części, która w zeszłym roku ukazała się na rynku. Warto zaznaczyć też, że Carriger cały czas utrzymuje wysoki poziom, całość jest naprawdę przemyślana i niejedno jeszcze zaskoczy jej wiernych czytelników. A przy okazji - nigdy bym nie pomyślała jak genialne może być zastosowanie dla pesto z czosnku i bazylii, zainteresowanych odsyłam do lektury.
Gail Carriger, Bezgrzeszna, przeł. Małgorzata Moltzan- Małkowska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011, okładka miękka, stron 320
Gail Carriger, Bezwzględna, przeł. Małgorzata Moltzan- Małkowska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012, okładka miękka, stron 364