logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: Test
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
text 2024-10-05 10:01
PocketBook InkPad Eo - kolorowe dziesięć cali do notowania i czytania

Obecnie wykształciły się trzy-cztery typy urządzeń z ekranem wykonanym w technologii papieru elektronicznego - pierwsza grupa to „tradycyjne” czytniki, zaprojektowane do możliwie komfortowej lektury e-booków (większość produktów marki Kindle, Kobo, PocketBook, Tolino). Drugą grupę stanowią wyspecjalizowane notatniki służące głównie do prowadzenia odręcznych notatek, gdzie czytanie e-booków może być dość poboczną funkcją (reMarkable, Supernote). Trzecia jest połączeniem czytników i notatników, gdzie funkcje notowania nie są bardzo rozbudowane i są raczej dodatkiem do pracy z e-bookami (Kindle Scribe, Kobo Elipsa 2E).

 

PocketBook InkPad Eo z kolorowym ekranem i rysikiem do odręcznych notatek

 

No i czwarta to tablety pracujące pod Androidem, umożliwiające instalację większości aplikacji mobilnych, często obudowane wieloma funkcjami (jak obsługa rysika, rozpoznawanie odręcznego tekstu) i służące głównie do prowadzenia odręcznych notatek. PocketBook InkPad Eo jest przykładem tej ostatniej grupy, w której rozwój najwyraźniej wierzy PocketBook, bo to już kolejne (po InkPadzie X Pro) w ciągu roku tego typu urządzenie producenta. Przez ostatni miesiąc używałem go intensywnie, zapraszam więc do lektury wyników testu. Przekonajmy się jak PocketBook radzi sobie na nowym polu.

 

PocketBook InkPad Eo od strony technicznej

PocketBook InkPad Eo to androidowy tablet z kolorowym ekranem wykonanym w technologii papieru elektronicznego. Oznacza to przede wszystkim możliwość wygodnej pracy na nim w świetle słonecznym przy jednoczesnej bardzo dobrej widoczności obrazu. Ekran ma przekątną 10,3 cala (26,12 cm) przy wymiarach 154x206 mm (dla porównania - kartka A4 ma 210x297 mm). W przypadku treści czarno-białych wyświetla je z rozdzielczością 300 ppi (2480x1860 pikseli), a kolorowych 150 ppi (1240x930 pikseli). Trzeba mieć na uwadze, że w urządzeniach z ekranem E-Ink Kaleido 3 kolory (4096) wyświetlane są znacznie mniej intensywnie niż w nowoczesnych ekranach jakie znamy ze smartfonów czy tabletów. Podobnie jest w przypadku recenzowanego urządzenia. Ekran posiada wbudowane oświetlenie, które umożliwi korzystanie w trudnych warunkach oświetleniowych ale i przyda się na co dzień. A to dlatego, że ekran E-Ink Kaleido 3 ma mniejszy kontrast od podobnych ekranów czarno-białych i do komfortowego czytania (szczególnie treści kolorowych) trzeba z niego często korzystać przy oświetleniu włączonym na poziomie 50-60% natężenia. Oświetlenie rozprowadzane jest całkiem równomierne, choć przy szerszej krawędzi ramki otaczającej ekran można się dopatrzeć lekkiego cienia. Jakość światła można dopasować do własnych upodobań przy pomocy regulacji temperatury barwowej.

 

Największym atutem InkPada Eo jest kolorowy ekran o przekątnej dziesięciu cali

 

PocketBook InkPad Eo wyposażono w ośmiordzeniowy procesor 2,3 GHz i 4 GB pamięci operacyjnej. W większości przypadków wystarcza do całkiem płynnej pracy aplikacji mobilnych, które można pobierać z dostępnego w urządzeniu Google Play Store. Zainstalowany w czytniku Android 11 powinien jeszcze przez przynajmniej kilka lat umożliwiać wgrywanie nowszych wersji programów. Z racji rozmiarów ekranu InkPad Eo nie należy do małych, mierzy 226х191х7 mm i waży 470 g (położony bez ryska na mojej wadze kuchennej ma 461 g). Na pliki użytkownika jest ok. 51,3 GB pamięci wewnętrznej (64 GB pomniejszone o system operacyjny). Jeśli to za mało, można skorzystać z gniazda kart microSD. W stronę wielofunkcyjnego tabletu przesuwa go też wyposażenie w aparat fotograficzny (na pleckach), głośniki (stereo) i mikrofony (na krawędzi obudowy).

 

Na pleckach obudowy znajduje się kamera i dioda doświetlająca

 

Obudowa sprawia solidne wrażenie. Jest prosta, ale to tylko zaleta. Jako, że plecki są gładkie, to jedynym czego jej brakuje są gumowe nóżki, które by ograniczały ślizganie się po stole/biurku przy odręcznym pisaniu. Na obudowie jest tylko jeden fizyczny przycisk - wyłącznik. Umieszczony został na krawędzi krótszego boku obudowy. W zależności od aplikacji czy wykonywanej czynności, może to być dolna, boczna czy górna krawędź. W moim przypadku ułożenie Eo dość dynamicznie się zmienia w zależności, czy notuję, czytam czy też robię jeszcze coś innego. Niestety, wielokrotnie “w ferworze” tych działań zdarzało mi się niechcący wyłączać urządzenie, bo ów wyłącznik często jakoś znajdował się znienacka pod dłonią lub którymś palcem. Niby niewielki kłopot, bo Eo szybko się usypia i szybko wybudza, ale to jednak irytujące, gdy ciągle muszę zważać na to jak trzymam urządzenie aby go przypadkowo nie wyłączyć. Chyba najlepiej gdyby wyłącznik był w zagłębieniu na pleckach, albo na środku dłuższej z krawędzi obudowy? Tam rzadziej “przypadkowo” naciska się palcami.

 

Wyłącznik znajduje się na krótszej krawędzi obudowy

 

PocketBook InkPad Eo powstał w ramach współpracy z chińską firmą Bigme, która miała w swoim dorobku już kilka różnych urządzeń pracujących pod kontrolą Androida.

 

W ekranach E-Ink Kaleido 3 można dostrzec artefakty z poprzednio wyświetlanych stron (ghosting) i podobnie jest w InkPadzie Eo

 

Rysik

Jako, że mowa tu o tablecie przeznaczonym do notowania, szczególną uwagę należy poświęcić rysikowi. Wykonany jest on w pasywnej technologii Wacom, co oznacza, że nie trzeba go ładować ani wkładać do niego baterii. To rozwiązanie często stosowane w notatnikach. Więc jeśli z jakiegoś powodu firmowy rysik znajdujący się w zestawie nie będzie nam odpowiadał, albo go zgubimy, łatwo znaleźć zastępnik.

 

Rysik typy Wacom dołączony w zestawie

 

A więc po pierwsze - „nie będzie nam odpowiadał” trudno mi sobie wyobrazić. Miałem co prawda w ręku kilka, a nie kilkadziesiąt rysików, ale spokojnie można stwierdzić, że PocketBook dołączył bardzo miły dodatek. Z wyglądu i odczuć jest on zbliżony do uważanego za „wzorcowego” rysika Kindle Scribe Premium. W porównaniu z nim rysik dołączony do InkPada Eo jest jednak trochę grubszy i tylko część boków jest matowa (mniej śliska). Ja bym akurat wolał, gdyby był trochę cieńszy, ale ogólne wrażenie z jego używania jest bardzo pozytywne. Sądzę, że dla osób o drobnych dłoniach może być za gruby do komfortowego pisania przez dłuższy czas.

 

 

W górnej części rysika jest gumka do mazania

 

W górnej końcówce jest gumka do mazania, która bardzo dobrze reaguje z ekranem. No i jeszcze po drugie - „albo go zgubimy” to niestety w InkPadzie Eo jak i w rysiku zabrakło magnesów, które umożliwiałyby choćby chwilowe mocowanie go do krawędzi obudowy. Takie rozwiązanie jest bardzo często stosowane w tego typu urządzeniach, bo jak rysik jest przy notatniku/tablecie to go nie musimy szukać i też łatwiej z niego skorzystać bo jest raczej pod ręką. No i może trudniej zapodziać. Dlatego kupując etui, warto sprawdzić, czy jest w nim miejsce na umocowanie rysika. W pudełku obok rysika, są także trzy zapasowe końcówki („stalówki”).

 

Przesiadka z czytnika PocketBook - za i przeciw

PocketBook znany jest na naszym rynku bardzo dobrze, ale głównie z czytników książek elektronicznych pracujących pod kontrolą Linuksa. Recenzowane urządzenie ma w nazwie „InkPad”, podobnie jak obecne już wcześniej na rynku czytniki np. InkPad 4 czy InkPad Color 3. Jednak istotnie od nich się różni, ponieważ InkPad Eo jest wielofunkcyjnym tabletem pracującym pod kontrolą Androida. To trzeci androidowy produkt w ofercie producenta (po dostępnym tylko w Chinach InkPadzie Color i czarno-białym InkPadzie X Pro). Tego typu tablety i notatniki z ekranami z papieru elektronicznego znajdują się już w ofercie większości producentów czytników. Zapewne więc niejeden posiadacz czytników zastanawiał się nad przejściem na tego typu urządzenia. Zobaczmy jakie są argumenty „za i przeciw” takiej migracji?

 

Wybierając notatnik lub tablet zwykle nie tracimy podstawowej funkcji czytnika, ponieważ wspomniane urządzenia nieźle sobie radzą z plikami PDF (zależnie od wybranej aplikacji, jakości ekranu i wydajności sprzętu). Co prawda w domyśle PDF-y mają być bazą do notatek, ale aby coś notować, to trzeba wcześniej wczytać czy też przeczytać. Podobnie jest z e-bookami w formacie EPUB. Tu także są aplikacje dostarczone przez producenta jak i możliwość korzystania z ulubionej aplikacji mobilnej.

 

Tablety (jak Eo) obok funkcji odręcznego notowania dają też możliwość instalacji wielu różnorodnych aplikacji. Funkcjonalność tego typu urządzeń jest więc zwykle znacznie większa niż w przypadku typowego czytnika. Czy oznacza to odejście czytników do lamusa? Niekoniecznie, bo specjalistyczne urządzenia skupione na jednej funkcji mają się wciąż nieźle.

 

PocketBook InkPad Eo ma bardzo uproszczone zarządzanie księgozbiorem (ekran po lewej), a wczytywanie książek do niego może być zadziwiająco skomplikowane (ekran po prawej) w porównaniu z czytnikami e-booków tej marki

 

Spójrzmy teraz na argumenty przemawiające przeciw przesiadce. Przede wszystkim przy rezygnacji z czytnika tracimy prostotę i całą ergonomię wypracowaną po to aby się skupić na czytaniu. Czytnik włączamy i już możemy czytać. W tablecie nic nie jest tak proste i oczywiste. Weźmy na przykład usługę Send-to-PocketBook, która pozwala wysyłać na czytniki własne dokumenty czy zakupy z polskich księgarń. W recenzowanym tablecie mi tego bardzo brakuje. Nie mogę w prosty (i automatyczny) sposób skierować na tablet ani zakupów, ani prenumeraty prasy ani artykułów pobranych ze stron WWW. To znaczy jakoś tam mogę, ale każda z tych czynności wymaga znacznie więcej mojego czasu i uwagi. Czyli w sumie marnuję czas na coś co w czytniku książek jest oczywiste i wygodne. Jak to wygląda w przypadku prenumeraty “Gazety Wyborczej”? Na czytniku otrzymuję codziennie nowe wydanie po skonfigurowaniu (jednorazowym) usługi Send-to-PocketBook i ustawieniu (jednorazowym) w Publio automagicznej wysyłki kolejnych wydań na adres czytnika. Zaś na Eo musiałem zainstalować osobną aplikację Dropbox, co wiązało się z usunięciem dwóch wcześniej podpiętych do tego dysku chmurowego urządzeń (nie płacę abonamentu za dostęp do Dropboksa, więc mogę teraz mieć tylko trzy urządzenia). Następnie w Publio (jednorazowo) przełączyłem wysyłkę prenumeraty z Send-to-PocketBook na Dropbox. I teraz za każdym razem (czyli codziennie) aby przeczytać nowe wydanie “Wyborczej” muszę uruchomić aplikację Dropbox, wejść w odpowiedni katalog i pobrać ostatnie wydanie. I jeszcze je skasować w chmurze, żebym następnego dnia nie pobrał go ponownie bez potrzeby. No i na koniec ręcznie zaimportować pobrany plik aby był widoczny w aplikacji Biblioteka (jeśli dla porządku go pobrałem do podkatalogu BooksWyborcza na przykład). Niby nie tak znowu wiele wysiłku, ale jak się człowiek przyzwyczaił do tego, że najnowsze wydanie gazety już czeka na czytniku, gdy się go rano włącza, to jednak denerwuje. Mam nadzieję, że PocketBook weźmie przykład np. z inkBooków, gdzie analogiczna do Send-to-PocketBook usługa działa w najnowszych czytnikach tej marki (także pracujących pod Androidem).

 

PocketBook InkPad Eo - mobilna aplikacja Legimi działa sprawnie

 

Trochę podobna sytuacja jest z polskimi wypożyczalniami - Legimi i Empik Go, które na czytnikach PocketBook doczekały się własnych aplikacji. Ich największą zaletą jest to, że pobrane w ramach abonamentu książki (tylko e-booki, czytnikowe aplikacje nie obsługują audiobooków) trafiają do czytnikowej biblioteczki i są traktowane jak każdy inny e-book wgrany do czytnika. Można w nich m.in. używać słowników, własnych czcionek i dodawać notatki. W przypadku Eo można zainstalować aplikacje mobilne zarówno Legimi i Empik Go jak i innych wypożyczalni, choćby Boobeat, Storytel czy Audioteki. Mamy więc większy wybór usługodawców oraz dostęp nie tylko do e-booków ale i audiobooków. Tracimy zaś sporo z komfortu lektury, ponieważ aplikacje mobilne wypożyczalni mają zwykle tylko bardzo podstawowe opcje związane z wyglądem tekstu, a o słownikach czy własnej czcionce tym bardziej można zapomnieć. Trzeba też pamiętać, która książka skąd pochodzi, bo jest dostępna tylko w rodzimej aplikacji. Można przywyknąć ale jak dla mnie do komfortu daleko.

 

PocketBook InkPad Eo ma spore możliwości zmiany wyglądu menu (ekran po lewej) jak i kontroli ustawień systemowych (ekran po prawej)

 

Nie bez znaczenia jest też oczywiście cena. Dobry czytnik, choć z mniejszym ekranem, można kupić o połowę taniej niż InkPad Eo. Jeśli jednak potrzebujemy funkcjonalności oferowanej przez androidowy tablet z ekranem E-Ink i rysikiem, to będzie wartość dodana, która kosztuje.

 

Zainstalowane domyślnie aplikacje mają dopasowaną szatę graficzną ikon (ekran po lewej), zaś tryb pracy aplikacji (i jakość obrazu) w dodanych przez użytkownika warto kontrolować pod kątem sposobu wyświetlania treści na ekranie poprzez "centrum papieru elektronicznego" (ekran po prawej)

 

Nie piszę tego aby zniechęcać do korzystania z Eo czy innych podobnych urządzeń. Bo wspomniane „zalety” i „wady” nie dotyczą tylko recenzowanego tabletu. Po prostu trzeba mieć świadomość, że tablety i czytniki to różne urządzenia i niestety pozostaje dylemat - coś za coś. W przypadku tabletów jesteśmy pozostawieni z „otwartym” Androidem i jego możliwościami ale pozbawieni wypracowanej latami na czytnikach ergonomii korzystania w postaci całościowego podejścia producenta i skupienia na książce. W przypadku wyboru tabletu mamy znacznie większe możliwości, które sprawdzą się głównie przy pracy z tekstem. Chyba, że PocketBook wpadnie na przykład na pomysł hybrydy, gdzie będzie opcja przełączania Eo w „tryb czytnika” gdzie będziemy „zaopiekowani” tak samo jak podczas korzystania z typowego czytnika właśnie. Wtedy dylemat czytnik/tablet zniknie…

 

PocketBook InkPad Eo jako czytnik - xReader czy PocketBook Reader?

Książki do InkPada Eo można wgrywać na przykład przy pomocy kabla USB C, najlepiej od razu do katalogu Books. Można też do tego używać bezpłatnego programu Calibre. Nie mamy tu do dyspozycji wspomnianej wcześniej usługi bezprzewodowej wysyłki na adres e-mail urządzenia (Send-to-PocketBook). Można też e-booki wgrać przez lokalną sieć, skanując kod QR generowany na InkPadzie i otwierając odpowiednią stronę np. na smartfonie czy komputerze. Sama biblioteczka ma dość podstawowe możliwości, szczególnie z wzorcowym rozwiązaniem na czytnikach PocketBook. Książki widać jako listę lub okładki. Grupowane mogą być w katalogach zapisanych w pamięci urządzenia.

 

Mocną stroną PocketBook Readera jest możliwość dodania Tłumacza Google (ekran po lewej) i chmury PocketBook Cloud (ekran po prawej)

 

W InkPadzie Eo znajdziemy dwie domyślnie zainstalowane aplikacje służące w zasadzie do tego samego: wyświetlania plików (PDF, EPUB itp.) i ewentualnie dokonywania w nich notatek czy zakreśleń. Trudno mi powiedzieć, dlaczego tak się stało, ale wprowadza to niepotrzebny bałagan. Jednak z każdą chwilą przekonuję się, że PocketBook Reader byłby zbędny, gdyby nie jego dwie cechy - możliwość współpracy z Tłumaczem Google i dostęp do dysku chmurowego PocketBook Cloud. W każdym innym aspekcie xReader jest lepszy i stabilniejszy w działaniu. Choć w sumie PocketBook Reader ma jeszcze jedną funkcję, której brak w xReaderze. To odczytywanie tekstu przez mechanicznego lektora (TTS). No ale za każdym razem jak próbuję tę opcję uruchomić w PocketBook Readerze, to się wywala.

 

W PocketBook Readerze nie udało mi się przetestować opcji mechanicznego lektora (TTS), ponieważ aplikacja przestawała działać przy każdej próbie (ekran po lewej), a i przy wyświetlaniu tekstu bywają kłopoty z wyborem własnej czcionki (ekran po prawej) bo program nie zawsze uwzględnia wybrany krój

 

Żadna ze wspomnianych aplikacji nie jest w pełni funkcjonalna i zadowalająca. W obydwu brakuje też na przykład ładnych czcionek, jest za to masa bezużytecznych krojów, przez które trzeba się przedzierać aby znaleźć coś sensownego. Ale na szczęście można dodać własne czcionki. W przypadku xReadera pliki należy wgrać do katalogu xreader/fonts, zaś dla PocketBook Readera do katalogu fonts. Przy okazji można skasować trochę krojów gruzińskich czy hebrajskich jeśli nie będą nam potrzebne.

 

Zainstalowany w InkPadzie Eo xReader umożliwia dodawanie odręcznych notatek także w kolorach (ekran po lewej), jednak zaznaczanie tekstu możliwe jest tylko na szaro (ekran po prawej)

 

Ostatecznie do codziennego czytania przerzuciłem się na KOReadera, choć wcale tego nie planowałem. Aplikacja ta działa stabilnie i czyta się w niej wygodnie. Jest w niej nawet dostęp do Tłumacza Google.

 

Odręczne notatki

Notowanie przy pomocy rysika to jedna z głównych funkcji InkPada Eo. Świadczy o tym domyślne umieszczenie aplikacji „Przydatne notatki” na górze paska ikon zawierającego najczęściej używane aplikacje. Notatki są zintegrowane częściowo z kalendarzem, bo pojawiają się tam w dniu ich wykonania i z kalendarza można je też wywołać. Tu warto zwrócić uwagę, że tydzień w aplikacji kalendarzowej zaczyna się w niedzielę, a nie w poniedziałek, co u nas może być mylące. W każdym razie mi się ciągle myli. Ja domyślnie tydzień w kalendarzu „widzę”, że zaczyna się od poniedziałku, nawet jeśli tak nie jest w danej aplikacji. A potem się dziwię, dlaczego notatka wpisana na środę (domyślnie trzeci dzień od lewej, czyli od początku tygodnia) jest w czytnikowej aplikacji kalendarza widoczna we wtorek (faktycznie trzeci od lewej, bo pierwsza tu wyświetlana jest niedziela).

 

 

Przydatna funkcja InkPada Eo to odręczne notatki, które można także robić na wielostronicowych plikach z aktywnymi odsyłaczami, jak na przykład kalendarze

 

W programie do tworzenia notatek mamy cztery niezbyt się różniące narzędzia do pisania/rysowania: pióro, ołówek, pędzel i długopis. Każde posiada po pięć grubości kreski i możliwość wybrania jednego z dwunastu kolorów. Moim zdaniem zróżnicowanie grubości kreski jest zbyt małe. Bez względu na to, czy rysik trzymamy pod mniejszym czy większym kątem, kreska na ekranie jest takiej samej grubości.

 

W notatkach do dyspozycji mamy dwanaście kolorów i pięć grubości kresek rysika

 

Notatki można grupować w tworzone przez użytkownika kolekcje. Do pisania po ekranie trzeba się przyzwyczaić. Powierzchnia ekranu w InkPadzie Eo jest dość śliska, więc pisze się jak na papierze kredowym. Tworzenie notatek uprzyjemnia zestaw gotowych szablonów tła (kartka w linie, kratkę itp.) oraz możliwość dodawania warstw. Szczególnie ta druga opcja jest wygodna, bo możemy tworzyć fragmenty strony, które można modyfikować bez obawy ingerencji w treści z sąsiedniej warstwy.

 

W aplikacji do notatek jest także opcja dodawania prostych figur geometrycznych

 

Podczas tworzenia odręcznych notatek mamy także do dyspozycji dodatkowe narzędzia:

- lasso (na górnej belce) - pozwalające uchwycić i przeciągnąć w inne miejsce fragment notatki;

- strzałkę (na górnej belce) - pozwalającą wysłać notatkę w postaci pliku graficznego;

- rozpoznawanie tekstu (na górnej belce) - pozwalające zmieniać pismo odręczne na maszynowe (także w języku polskim);

- obrazek (na bocznym pasku) - pozwalające dodać grafikę znajdującą się w pamięci urządzenia;

- tekst (na bocznym pasku) - pozwalające dodać tekst maszynowy (bez wyboru czcionki ale z możliwością formatowania, na przykład pogrubienia);

- kształty (na bocznym pasku) - pozwalające dodać linie, strzałki czy figury geometryczne;

tła (na bocznym pasku) - pozwalające zmienić tło;

- nowa strona (na bocznym pasku) - dodające kolejną stronę do notatki.

 

Aplikacja do odręcznych notatek posiada spory zbiór teł do wyboru (ekran po prawej), a same notatki można dzielić na warstwy (ekran po lewej)

 

Osobną grupą notatek są zapiski na plikach PDF (artykuły, organizery). Popularne są zwłaszcza kalendarze z podziałem na każdy dzień i rodzaj aktywności. Tego typu pliki korzystają z mnóstwa wewnętrznych odsyłaczy, aby na przykład z widoku miesiąca (szybko) przejść do konkretnego dnia w roku. Dla xReadera zainstalowanego w InkPadzie może to być wyzwanie, bo takie dokumenty liczą sobie po kilkaset stron. Zdarzało mi się w takich przypadkach dłuższą chwilę oglądać klepsydrę wyświetlaną na ekranie w oczekiwaniu na przeskok do odpowiedniego miejsca. Co ciekawe, pomagało często wywołanie pełnego odświeżenia ekranu. W xReaderze zdziwił mnie trochę brak możliwości zakreślania tekstu różnymi kolorami w plikach PDF. Da się wybrać kolor zakreślacza z menu, ale korzystając z narzędzia aplikacji do zaznaczania, tekst tak czy inaczej będzie zacieniowany na szaro. W PocketBook Readerze przy zaznaczaniu tekstu palcem do wyboru są trzy kolory. Rysikiem można tylko pisać lub rysować po tekście.

 

Bardzo mocną stroną aplikacji do notowania jest (ekran po lewej) sprawnie działająca opcja rozpoznawania pisma odręcznego (OCR), zaś dzielenie się notatkami możliwe jest przez pocztę elektroniczną (ekran po prawej)

 

Bardzo ważnym atutem InkPada Eo jest dla mnie opcja rozpoznawania pisma odręcznego. Delikatnie to ujmując nie piszę zbyt wyraźnie (a słowo „ładnie” nawet mi w tym zdaniu nie przeszło przez klawiaturę). Tymczasem czytnik bardzo dobrze radzi sobie z przerabianiem moich zwyczajnych bazgrołów na pismo maszynowe. Nie wiem, jaki mechanizm zastosowano, ale działa. Podejrzewałem nawet, że zrzuty ekranu wysłane są do jakiegoś ChataGPT (tak jest w Bigme), ale chyba nie, bo czytnik odłączony od internetu też poprawnie rozpoznaje moje pismo. To o tyle ważna funkcja, że w InkPadzie Eo nie ma tekstowego przeszukiwania odręcznych notatek. Zamiana na pismo maszynowe może ułatwić późniejszą pracę z tekstem. Notatki oraz ich wersję tekstową można szybko udostępnić wysyłając na wskazany przez użytkownika adres poczty elektronicznej.

 

PocketBook InkPad Eo - gdzie kupić?

InkPada Eo można kupić m.in. w firmowym sklepie polskiego dystrybutora marki. Kosztuje obecnie 2379 PLN. W polskim Amazonie InkPada Eo wyceniono na 2199 PLN. Ceny warto sprawdzać i porównać przez zakupem urządzenia, bo zmieniają się dość dynamicznie.

 

PocketBook InkPad Eo w sklepie polskiego dystrybutora marki (źródło: czytio.pl)

 

PocketBook InkPad Eo w polskim oddziale Amazonu (źródło: amazon.pl)

 

Dostępna jest także firmowa okładka w kolorze czarnym, która kosztuje 189 PLN. Prezentuje się bardzo solidnie, jest dobrze dopasowana do InkPada Eo i przyjemna w dotyku. Wydaje się dobrze spełniać funkcję ochronną.

 

Firmowa okładka prezentuje się bardzo solidnie

 

Firmowa okładka mocowana jest na magnesach do plecków InkPada Eo

 

Jeśli szukamy czegoś lżejszego czy tańszego, ale też (niestety) znacznie delikatniejszego, można poszukać uniwersalnego etui, które będzie przeznaczone też na podobnej wielkości urządzenia innych marek. Podczas testowania InkPada Eo jako tako sprawdziło mi się niedrogie etui przeznaczone także np. na Kindle Scribe czy Kobo Elipsę 2E. W środku ma gumkę na umocowanie rysika, a klapka przytrzymywana jest dwoma niewielkimi magnesikami. Można je kupić na Aliekspressie w cenie ok. 9 USD, dostępne jest w kolorze beżowym, szarym i błękitnym.

 

Sprawdziło mi się niedrogie uniwersalne etui, które ma miejsce na umocowanie rysika i pasuje także na inne tego typu urządzenia

 

Podsumowanie

PocketBook InkPad Eo to urządzenie przeznaczone dla osób lubiących odręczne notowanie i przeznaczone głównie do pracy. Sprawdza się nie tylko przy odręcznym notowaniu ale i szeroko pojętych działaniach z tekstem. Swoje atuty pokaże głównie przy świetle dziennym i w ruchu. Ja na przykład bardzo polubiłem InkPada, gdy chodząc po halach i między halami Targów IFA w Berlinie, na szybko notowałem sobie rysikiem, co i gdzie. No i właśnie na recenzowanym tablecie powstawały ostatnie teksty, które publikowałem na blogu. Korzystałem przy tym głównie z Dokumentów Google. InkPad Eo znacznie mniej sprawdził mi się jako czytnik, ponieważ żadna aplikacja nie zapewniała mi na nim takiego komfortu jak „zwykły” czytnik książek. Chociaż jak już sobie zainstalowałem KOReadera, to obraz uległ trochę zmianie na plus.

 

PocketBook InkPad Eo (widoczne gniazdo USB C i kart microSD)

 

Warto podkreślić, że z każdą kolejną aktualizacją oprogramowania, widać postęp. Od momentu rynkowej premiery były przynajmniej dwie aktualizacje. Widać, że producentowi zależy na tym produkcie. Obecnie Na InkPadzie Eo mam najbardziej aktualny firmware 1.3.1. Być może opisywane przeze mnie kłopoty nie będą obecne, gdy ten tekst będziecie czytać w przyszłości. To dopiero drugi tablet wypuszczony na rynek przez PocketBooka, więc i nas i producenta zapewne czeka jeszcze wiele zmian i poprawek. Ale to już w tym momencie całkiem funkcjonalne i użyteczne urządzenie. Myśląc o tego typu tablecie, warto pamiętać, że na rynku lada chwila będzie dostępny też PocketBook Color Note (więcej we wpisie: „Zapowiedź: PocketBook Color Note - kolorowy notatnik z „nietłukącym” ekranem”).

 

Porada konsumencka na dziś brzmi: jeśli potrzebujecie czegoś z dużym ekranem do czytania, InkPad Eo nie zapewni takiego komfortu jak czytnik. Jeśli jednak ma on służyć do pracy z tekstem, warto w niego zainwestować bo do tego się nadaje.

 

Plusy

- porządny rysik w zestawie;

- duży ekran;

- gniazdo kart microSD;

- możliwość instalacji nawet najnowszych wersji aplikacji mobilnych (sklep Google Play);

- regulacja temperatury barwowej oświetlenia;

- polskojęzyczne menu;

- duża poprawność przetwarzania pisma odręcznego (po polsku) na maszynowe;

 

 

Minusy

- brak możliwości ustawienia poniedziałku jako początku tygodnia w systemowym kalendarzu;

- niewygodna lokalizacja wyłącznika;

- długi czas reakcji akcelerometru na obrócenie urządzenia;

- brak gumowych nóżek na pleckach obudowy;

- niestabilna firmowa aplikacja do czytania e-booków (PocketBook Reader);

- brak możliwości korzystania z tłumaczeń (Tłumacz Google) w xReaderze;

- brak możliwości zaznaczania tekstu w kolorze w xReaderze;

- sporadyczne błędy w tłumaczeniu menu i PocketBook Readera;

- brak integracji usługi typu Send-to-PocketBook;

 

 

 

Dane techniczne PocketBook InkPad Eo (PB 1042) wg producenta:

 

Ekran: przekątna 26,2 cm (10,3 cala), kolorowy dotykowy (palec lub rysik) ekran E-Ink Kaleido 3 z wbudowanym oświetleniem o regulowanej temperaturze barwowej i rozdzielczością 300 ppi (2480x1860 pikseli) dla obrazów czarno-białych i 150 ppi (1240x930 pikseli) dla kolorowych (4096 kolorów);

Masa: 470 g;

Rozmiary: 191×226×7 mm

Pamięć: ok. 51,3 GB wewnętrznej (64 GB pomniejszone o pliki systemu operacyjnego);

Obsługiwane formaty tekstowe: AZW, AZW3, DOC, DOCX, EPUB, FB2, FB2.ZIP, HTM, HTML, MOBI, PDF, PRC, RTF, TXT;

Obsługiwane formaty graficzne: PNG, BMP, JPEG;

Obsługiwane formaty dźwiękowe: MP3, WAV;

Audio: głośniki stereo, BT lub przez przejściówkę USB C-minijack;

Łączność: Wi-Fi, BT, USB C (OTG);

Procesor: 2,3 GHz (ośmiordzeniowy);

Pamięć RAM: 4 GB;

System: Android OS 11;

Bateria: 4000 mAh;

Kamera: tak;

Mikrofony: tak;

Główne funkcje: Google Play Store;

 

 

 

 

Oficjalna strona produktu: https://pocketbook.pl/pl-pl/catalog/notatki-elektroniczne/pocketbook-inkpad-eo-pl

 

Like Reblog Comment
text 2024-09-18 07:08
Recenzja: PocketBook Era Color z kolorowym ekranem E-Ink Kaleido 3

PocketBook Era Color to kolorowa wersja obecnego na rynku od połowy 2022 roku czytnika książek PocketBook Era. Kolorowa, bo nowy model różni się od poprzednika przede wszytkom kolorowym ekranem. Jednak różnic znaleźć można i więcej. PocketBook Era Color zadebiutował na rynku w kwietniu 2024 roku. Przez ponad dwa miesiące intensywnie testowałem, jak wprowadzone w nim zmiany sprawdzają się w praktyce. Zapraszam do lektury recenzji najnowszego siedmiocalowego czytnika marki PocketBook.

 

PocketBook Era Color

 

PocketBook Era Color od strony technicznej

Jak łatwo zauważyć, PocketBook Era Color ma obudowę identyczną jak w przypadku modelu PocketBook Era. Dzięki temu mamy do czynienia z poręcznym kształtem i wygodnymi fizycznymi przyciskami, które umieszczone są przy prawej krawędzi obudowy. Dwa środkowe klawisze służące do zmiany stron są lekko wypukłe, dzięki czemu łatwiej je wyczuć pod palcem bez patrzenia. To ważny element czytnika, ponieważ znakomicie poprawiają one komfort czytania. Jeden ze skrajnych przycisków służy także jako wyłącznik, drugi do wywoływania ekranu startowego. Przyciski nie są tylko dla praworęcznych. Tekst na ekranie (i oczywiście sam czytnik) można obrócić, więc jeśli jest taka potrzeba, przyciski można mieć także przy lewej krawędzi obudowy.

 

Fizyczne przyciski zmiany stron znacznie poprawiają komfort czytania

 

Front urządzenia jest płaski, ponieważ producent zdecydował o dołożeniu dodatkowej warstwy ochronnej nad ekranem. Zabezpiecza go to dodatkowo przed uszkodzeniem, ale też lekko obniża kontrast obrazu oraz (wraz ze wzmocnieniami wewnątrz obudowy) powoduje, że czytnik jest cięższy niż podobne modele konkurencji. Wciąż jest to jednak poręczne urządzenie, które spokojnie można podczas lektury trzymać w jednej ręce przez dłuższy czas. Na dolnej krawędzi obudowy umieszczono głośnik, przy pomocy którego można odtwarzać np. Wgrane samodzielnie audiobooki (np. w formacie mp3) lub odsłuchiwać wymowę słów tłumaczonych przy pomocy firmowych słowników. Aplikacja do słuchania audiobooków jest prosta ale całkiem wystarczająca, poza jednym - brakuje wyłącznika czasowego. Jeśli uśniemy podczas słuchania, to możemy się obudzić z „wysłuchaną” do końca książką. 

 

Głośnik umieszczony na dolnej krawędzi umożliwia odsłuch plików audio i wymowy słów szukanych w słownikach dostarczanych przez producenta czytnika

 

Na jej prawej krawędzi znalazło się gniazdo USB-C i dioda sygnalizująca ładowanie baterii. Plecki pokryte są twardym, lekko żebrowanym plastikiem. Tam też znajdziemy zaślepkę, pod którą ukryto zaczepy do montowania firmowych okładek oraz gniazdo ładowania bezprzewodowego (wykorzystywane przez specjalną okładkę).

 

Innowacją, a więc wyróżnikiem i atutem omawianego czytnika jest kolorowy ekran. Okładki książek, zdjęcia, mapy, diagramy czy inne ilustracje zawarte w e-bookach nabierają dzięki temu większej wartości. Czytnik posiada dotykowy ekran E-Ink Kaleido 3 o przekątnej siedmiu cali, który wyświetla treść czarno-białą w rozdzielczości 300 ppi, zaś kolorową w 150 ppi. Choć czarno-białe treści wyświetlane są z maksymalną obecnie dostępną rozdzielczością, to jednak przy bardzo uważnym spojrzeniu, można dostrzec delikatną siateczkę odpowiedzialną za wyświetlanie kolorów. Podczas czytania jednak się tego nie dostrzega.

 

Ekrany E-Ink Kaleido 3 cechują się drobną siateczką maski, która odpowiedzialna za kolory. Można ją dostrzec przyglądając się z bliska, ale podczas czytania przestaje się ją zauważać

 

Przy okazji premiery Ery Color pojawiło się ponownie wiele pytań od osób zainteresowanych czytnikiem z kolorowym ekranem. Po pierwsze, o jakość kolorów. Tu odpowiedź pozostaje niezmienna, od czasu wprowadzenia nowej generacji kolorowych ekranów w czytnikach książek. Ilość i intensywność barw na ekranie E-Ink Kaleido 3 jest znacznie mniejsza od tego, co możemy zobaczyć w nowoczesnych smartfonach czy tabletach. Nie jest to „wina” tego czytnika, ale samej technologii. Po drugie, czy lepiej wybrać nową kolorową Erę, czy InkPada Color 3. Tu odpowiedź jest z jednej strony zależna od potrzeb, bo oczywiście InkPad Color 3 ma większy ekran (choć to wciąż ten sam typ, czyli E-Ink Kaleido 3). Może to być wygodne (bo więcej widać na jednej stronie) ale i łączy się to z mniejszą mobilnością (mniej poręczny w podróży). Przy bezpośrednim porównaniu widać także, że PocketBook InkPad Color 3 ma bardziej wyrazisty ekran. Dodatkowa warstwa zabezpieczająca ekran w Erze Color, obniża trochę intensywność barw i kontrastowość. Trzeba więc mieć na uwadze, że czytając w pomieszczeniu, konieczne będzie korzystanie z wbudowanego oświetlenia. Ja je mam włączone na poziomie ok. 50%-60% jasności. Cechą typową dla kolorowych ekranów (także recenzowanego urządzenia) jest też zauważalny ghosting (artefakty z poprzednich stron), co w czarno-białych ekranach jest już niemal niezauważalne.

 

Przy dziennym świetle czytanie na Erze Color (po prawej) nie wymaga włączania oświetlenia, ale ekran jest i tak mniej kontrastowy niż w przypadku czytników czarno-białych jak PocketBook Era (po lewej). Odblaski i cienie widoczne tutaj na ekranach są efektem robienia zdjęcia pod drzewem

 

Ważną cechą związaną z ekranem jest też możliwość regulacji nie tylko poziomu natężenia oświetlenia, ale i temperatury barwowej. Dzięki temu można dopasować barwę oświetlenia do swoich upodobań. Wpływa to też na odbiór kolorów, co w przypadku czytnika z kolorowym ekranem może mieć szczególne znaczenie. Oświetlenie rozprowadzane jest równomiernie za wyjątkiem trochę jaśniejszego paska od strony przycisków zmiany stron.

 

Choć kolory ekranu E-Ink Kaleido 3 są ograniczone, to niewątpliwie mogą dodać wartości lekturze gdy w grę wchodzą ilustracje

 

Patrząc na parametry techniczne Ery Color spodziewałem się, że będzie to najszybszy czytnik marki PocketBook. Jednak nawet porównanie z poprzednią wersją, czyli z Erą, przekonało mnie, że tak nie jest. O ile w czarno-białej Erze trochę wolniej zmieniają się strony, to Era Color potrzebuje więcej czasu na włączenie się czy otwieranie plików. Era Color najwyraźniej potrzebuje optymalizacji oprogramowania, podobnie jak to już zrobiono podczas wcześniejszych aktualizacji w starszej Erze.

 

PocketBook Era Color – codzienne czytanie

Podczas pierwszego uruchomienia czytnika można go połączyć z internetem i skonfigurować przydatne usługi. Jeśli tego nie zrobimy od razu, nie ma problemu, da się to zrobić później z poziomu ustawień. Moim zdaniem najbardziej przydatna jest usługa bezprzewodowej wysyłki plików na unikalny adres czytnika (w domenie @pbsync.com) przy pomocy Send-to-PocketBook. Można to wykorzystać do przekazywania treści stron WWW, własnych plików czy zakupów z polskich księgarni. Poza tym czytnik można połączyć z wyodrębnionym katalogiem na własnym koncie dysku chmurowego Dropbox.

 

Ekran główny nie jest zaśmiecony reklamami, widać ostatnio czytane/dodane tytuły i ikony odsyłające do często używanych aplikacji. Kolory na wszystkich zamieszczonych tu zrzutach ekranów są mocno przesycone, co zapewne wynika z dopasowania sposobu ich wyświetlania do ekranu E-Ink

 

Program wyświetlający e-booki jest identyczny jak we wcześniejszych modelach PocketBooków, więc każdy kto wcześniej z niego korzystał, szybko się odnajdzie. Jak na współczesne standardy brakuje w nim kilku opcji, które ma konkurencja, jak choćby ładne czcionki dobrze się prezentujące na ekranie E-Ink, płynne i wielostopniowe pogrubienie tekstu, regulowanie marginesów i interlinii. Jeśli jednak samodzielnie wgramy czcionkę typu Bookerly, Caecilia czy Kobo Nickel (lub trafimy na inny odpowiadający nam krój czcionki) i dopasujemy tekst do naszych upodobań, czytanie będzie płynne i przyjemne.

 

Układ ikon menu na górnej krawędzi ekranu (ekran po lewej) jak i na dolnym pasku (ekran po prawej) można modyfikować według potrzeb

 

Ekran startowy zawiera ostatnio czytane pozycje, wyskakujące menu u góry ekranu (które można przedefiniować) oraz na dole ikony biblioteczki, aplikacji do odtwarzania audiobooków, Legimi, Empi Go oraz przejścia do aplikacji. Pasek ikon na dole ekranu także można przedefiniować. Książki wgrane do czytnika (polecam bezpłatny program Calibre) trafiają do biblioteczki, która jest wzorcowym rozwiązaniem. E-booki można w niej wyświetlać m.in. według formatów pliku, kolekcji użytkownika, katalogów w pamięci oraz sortować według daty, tytułu czy autora. Jeśli plik ma poprawne metadane, można także wyświetlić wybierając pozycję „Informacje o książce” z wyskakującego menu. Tak powinno być w każdym czytniku.

 

Biblioteczka w PocketBooku jest wzorcowo rozwiązana, umożliwiając m.in. grupowanie zawartości wg serii czy formatu plików (ekran po lewej) oraz sortowanie wg autora czy daty dodania (ekran po prawej)

 

PocketBook Era Color radzi sobie z wieloma formatami plików, ale najlepiej korzystać z powszechnie dostępnych (także w polskich księgarniach) e-booków w formacie EPUB. Czytniki marki PocketBook znane są także z rozbudowanych opcji ułatwiających wyświetlanie ale i (co ważniejsze) wygodne czytanie publikacji w formie plików PDF.

 

Program służący do czytania e-booków się nie zmienił. Mamy płynną zmianę wielkości tekstu i po trzy ustawienia wielkości marginesu i odstępów (ekran po lewej). Jeśli komuś (jak mi) nie odpowiadają wgrane czcionki, można dodać własne kroje (ekran po prawej)

 

O ile w czasie testów nie miałem problemów z formatami tekstowymi (EPUB, MOBI), to niestety kilka plików PDF czytnik wyświetlał błędnie. Dotyczyło to na przykład jednego z numerów „National Geographic”, który na innych czytnikach PocketBook wyświetlał się poprawnie. PocketBook Era Color może nieźle służyć do czytania kolorowej prasy (zwykle w formacie PDF) więc ten błąd powinien być poprawiony. Tym bardziej, że czytnik ma szereg przydatnych opcji, pozwalających dopasować strony plików PDF do mniejszego ekranu, co jest wielkim ułatwieniem przy czytaniu tego typu publikacji.

 

 

Nie wszystkie pliki PDF na Erze Color wyświetlały mi się poprawnie (ekran po prawej), choć Era nie miała z nimi kłopotu (ekran po lewej)

 

Codzienne czytanie na Erze Color jest spokojne i przyjemne, dopóki (tak jak ja) nie wpadniemy na pomysł zdefiniowania gestu przesunięcia palcem po ekranie aby szybko przejść do następnego rozdziału e-booka czy pozycji w spisie treści. Bardzo dobrze sprawdza się taka możliwość podczas czytania prasy - nie interesuje nas jakiś artykuł, to jednym gestem przeskakujemy do następnego. Nie trzeba wchodzić w menu, oszukiwać w spisie treści bieżącej lokalizacji, wybierać następnego artykułu. Niestety w Erze Color nawet bardzo delikatne przesunięcia palcem po ekranie podczas zmiany strony bywa interpretowane bardzo często jako gest przesunięcia. I zamiast przejść do następnej strony, czytnik otwiera np. menu regulacji poziomu natężenia oświetlenia lub przeskoczenie do następnego rozdziału. Pół biedy, gdy jest to codzienna gazeta i możemy szybko wrócić do wcześniej czytanego miejsca. Gorzej jak książka nie ma spisu treści i niewinnym dotykiem mającym zmienić stronę, lądujemy na końcu książki. Nie byłem w stanie tego jakoś ogarnąć, choć w innych PocketBookach zwykle ta opcja działała poprawnie.

 

 

Bardzo polecam opcję „Gesty w trybie czytania”, która jest obecna w nowszych PocketBookach. Znakomicie usprawnia to lekturę prasy codziennej. Niestety w Erze Color nawet lekkie muśnięcie może być traktowane jak przesunięcie przez pół ekranu, jak to jest pokazane w instrukcji

 

Kolor daje do dyspozycji opcję różnych zakreśleń, co może być przydatne przy grupowaniu informacji. Polskojęzyczne menu i klawiatura ekranowa dodatkowo umożliwiają nie tylko tworzenie notatek w języku polskim, ale i poprawne przeszukiwanie polskojęzycznych tekstów. Miło!

 

 

Na czytniku PocketBook Era Color można zainstalować zewnętrzne aplikacje jak na przykład KOReader, który ma takie udogodnienia jak np. otwieranie odsyłaczy na dole strony (ekran po lewej) czy stopniowe pogrubienie czcionki dla polepszenia czytelności tekstu (ekran po prawej)

 

Legimi

Aplikacja obsługująca wypożyczalnię Legimi jest domyślnie zainstalowana w czytniku. Powinna być widoczna na ekranie startowym już przy pierwszym uruchomieniu urządzenia i podłączeniu do internetu. W razie jej braku, trzeba tylko przesłać numer seryjny czytnika do wsparcia technicznego (Legimi lub PocketBooka). Era Color współdziała zarówno z wykupionym samodzielnie abonamentem jak i dostępem uzyskanym dzięki kodom bibliotecznym. Tytuły z katalogu należy wybierać na stronie WWW usługi lub w aplikacji mobilnej Legimi. Gdy już znajdują się na naszej półce, można je pobrać na czytnik w aplikacji, dzięki czemu lądują w czytnikowej biblioteczce. I w tym momencie możemy o aplikacji Legimi zapomnieć (choć będzie ona w tle wykonywać synchronizację z naszym kontem i sprawdzać ważność abonamentu). To bardzo wygodne, ponieważ wypożyczone tytuły są traktowane jak każda inna książka znajdująca się w czytniku. Można tekst e-booka wyświetlać przy użyciu własnych czcionek, działają słowniki, dzielenie wyrazów, podkreślenia, notatki itp. Nie trzeba też podczas lektury czekać na wczytywanie kolejnych partii tekstu, co bywa tak denerwujące w przypadku korzystania z aplikacji mobilnej Legimi na innych urządzeniach.

 

W przypadku Legimi działa więc wszystko sprawnie, choć można by sobie jeszcze życzyć możliwości wyboru tytułów do wypożyczania bezpośrednio na czytniku oraz obsługi audiobooków. Pamięci jest dość, czytnik obsługuje pliki audio, więc potencjalnie możliwości do tego są.

 

Empik Go

Zainstalowana w czytniku domyślnie aplikacja obsługująca wypożyczalnię Empik Go posiada możliwość przeglądania oferty, dodawania e-booków na własne konto oraz otwierania pobranych na czytnik książek. Sprawdza też na bieżąco ważność opłaconego abonamentu. Zgodnie z założeniami usługi, tak długo jak mamy ważny abonament, można otwierać wypożyczone książki. Można więc korzystać z czytnika jako jedynego urządzenia obsługującego e-booki z Empik Go. Nie są potrzebne żadne inne pośrednie aplikacje.

 

Cenną cechą czytnikowej aplikacji Empik Go jest możliwość przeglądania katalogu i pobierania e-booków na czytniku (ekran po lewej). Jednak nie cała oferta wypożyczalni (widoczna np. w aplikacji na telefonie) jest dostępna na czytniki (ekran po prawej)

 

Warto pamiętać, że na recenzowanym czytniku nie ma możliwości odtwarzania audiobooków oferowanych w katalogu wypożyczalni. Moim zdaniem to jedna z opcji, którą warto by było wprowadzić w przyszłości. Jednak zaskoczeniem był dla mnie także brak możliwości czytania na czytniku niektórych e-booków. Jakoś do tej pory tego nie zauważyłem. Otóż testując usługę na czytniku z kolorowym ekranem stwierdziłem, że poczytam sobie dostępne w Empik Go komiksy. Nie czytałem nic ciekawego od czasów Funky'ego Kovala, nadarzyła się więc okazja aby nadrobić zaległości. Niestety, w tym przypadku spotkał mnie zawód. Na czytniku przeważnie nie są dostępne tytuły, które normalnie wyświetlają mi się w aplikacji mobilnej zainstalowanej na telefonie. Katalog „Komiks” świeci pustkami w czytnikowej aplikacji. Nie można także na czytnik pobrać wielu innych książek (głównie tytułów dla dzieci), które są udostępniane tylko w formacie PDF. Widać je w katalogu w aplikacji mobilnej, można je czytać na telefonie, ale nie na PocketBooku. Szkoda, bo z moich rozmów z młodymi rodzicami wynika, że czytnik z kolorowym ekranem bardzo dobrze sprawdza się podczas czytania dzieciom.

 

PocketBook Era Color - gdzie kupić?

Czytnik można kupić w m.in. w sklepie polskiego dystrybutora marki. W firmowym sklepie kosztuje obecnie 1119 PLN. Era Color jest także w ofercie Amazonu, ale wersja na polski rynek (od razu z Legimi i Empik Go) jest obecnie niedostępna, zaś wersja na niemieckojęzyczny rynek (trzeba napisać do wsparcia o włączenie Legimi i Empik Go) kosztuje obecnie 1441 PLN.

 

 

PocketBook Era Color w firmowym sklepie oficjalnego dystrybutora marki (źródło: czytio.pl)

 

Przy zakupie warto pamiętać o okładce. Producent oferuje trzy ich rodzaje. Ja używam takiej, która jest opisana jako „Etui indukcyjne czarne” (169 PLN), co umożliwia mi bezprzewodowe ładowanie czytnika. Więcej na jego temat znaleźć można we wpisie: „Test: PocketBook Era – jak działa BEZPRZEWODOWE ładowanie w praktyce”. Jest też dostępne zielone w cenie 104,32 PLN oraz granatowe za 120,98 PLN.

 

PocketBook Era Color w okładce „charge”

 

Drugi rodzaj firmowych okładek opisany jest jako „flip”. Testowałem taką i byłem zadowolony, choć trzeba mieć na uwadze, że to raczej klapka, która chroni tylko ekran. Więcej na jej temat znaleźć można we wpisie: „Firmowa OKŁADKA flip do czytnika PocketBook Era”. Obecnie są one dostępne w kolorze beżowym lub czarnym w cenie 89 PLN.

 

Firmowe okładki „charge” i „flip” montuje się na zatrzaskach do obudowy (miejsce widoczne po prawej) po zdjęciu zaślepki (widoczna po lewej z napisem PocketBook). W środku widać złącza okładki „charge” łączące ją z baterią czytnika

 

No i jeszcze jest wersja „shell”, która obejmuje też plecki. Obecnie są dwie wersje kolorystyczne: brązowa i czarna po 99 PLN.

 

W tym momencie nie ma co szukać chińskich zastępników, bo ani nie są one lepsze ani specjalnie tańsze. Natomiast ciekawą ofertę można znaleźć na Amazonie, gdzie wyglądające na sensowne (nie testowałem) etui marki kwmobile (grafika z czytającą dziewczynką lub z biblioteczką kosztują 30,79 PLN.

 

 

Podsumowanie

PocketBook Era Color to dobry i trochę większy niż standardowo czytnik, dający możliwość czytania w kolorze. Rysunki, zdjęcia, mapy czy też okładki książek wyglądają zwykle ładniej niż na podobnych czytnikach z czarno-białym ekranem (choć czasem są one nie tak wyraźne ze względu na mniejszą rozdzielczość przy wyświetlaniu kolorowych treści). Oprogramowanie czytnika wymaga poprawek, choćby w zakresie szybkości działania, reakcji na gesty i poprawności wyświetlania plików PDF. Testując wcześniej wiele urządzeń marki PocketBook, przyzwyczaiłem się do ich znacznie większej niezawodności. Pozostaje mieć nadzieję, że (podobnie jak to bywało z nowymi modelami wcześniej) kolejne aktualizacje oprogramowania wewnętrznego poprawią wymienione w recenzji niedociągnięcia.

 

PocketBook Era Color w świetle dziennym (przepraszam za paprochy na wewnętrznej stronie okładki, ale nie idzie tego wyczyścić w warunkach polowych)

 

Porada konsumencka na dziś brzmi: jeśli szukacie solidnie zbudowanego czytnika z kolorowym ekranem, to PocketBook Era Color może być właśnie tym co pomoże rozwiązać problem. Jeśli jednak priorytetem jest kontrastowy ekran, którego można używać bez konieczności włączania wbudowanego oświetlenia, trzeba szukać czytnika z czarno-białym ekranem.

 

Kolorowy ekran oznacza łatwiejszą pracę z tekstem, na przykład przy zaznaczaniu fragmentów (ekran po lewej), a przy anglojęzycznych tekstach może się przydać słownik (ekran po prawej). W czytniku można też samodzielnie zainstalować słownik języka polskiego

 

Plusy:

- większy ekran (w stosunku do najpopularniejszych czytników o przekątnej sześciu cali);

- kolorowy ekran;

- solidna obudowa;

- fizyczne przyciski zmiany stron;

- płaski front;

- zainstalowane aplikacje do współpracy z polskimi wypożyczalniami – Legimi i Empik Go;

- dzielenie wyrazów według polskich reguł (MOBI, EPUB);

- polskie menu, instrukcja obsługi oraz klawiatura ekranowa w czytniku;

- mnogość czytanych formatów plików;

- dostęp do pełnej oferty wypożyczalni Legimi (również w wersji dla bibliotek) i Empik Go;

- odczyt książek przez mechanicznego lektora (TTS);

- odtwarzacz audiobooków zapamiętuje ostatnio odtwarzane miejsce (ważne w książkach audio);

- duże możliwości dopasowania (np. wgrania czcionek, ustawienia wygaszacza, zdefiniowania funkcji przypisanych do klawiszy);

- bezprzewodowa wysyłka książek do czytnika (także zakupów z polskich księgarni);

- możliwość zainstalowania alternatywnego oprogramowania (np. KOReader);

- znakomite zarządzenie tytułami w czytnikowej biblioteczce;

- dostępny w czytniku słownik języka angielskiego oraz angielsko-polski i polsko-angielski;

- możliwość samodzielnego zainstalowania słownika języka polskiego (dostępny bezpłatnie SJP);

- sporo narzędzi do przystosowania plików PDF do ekranu czytnika;

- częste aktualizacje oprogramowania wewnętrznego;

- wodoodporność (IPX8).

 

Minusy:

- cięższy w porównaniu do konkurencyjnych modeli (z takim samym ekranem);

- mniejszy kontrast w porównaniu z czarno-białymi ekranami;

- wolno działający żyroskop (G-Sensor);

- przeciętna prędkość działania;

- niezbyt równomierne oświetlenie ekranu;

- dotknięcie ekranu na krawędzi nie powoduje zmiany strony jeśli dotkniemy na grafice (włącza się tryb powiększania grafik);

- niezbyt precyzyjne zaznaczanie tekstu;

- brak możliwości wymuszenia wyrównywania do lewego i prawego marginesu (justowania);

- wersja z Legimi i Empik Go nie ma dostępu do PocketBook Cloud;

- brak domyślnie zainstalowanych ładnych czcionek;

- czasami czytnik się nie usypia samoczynnie, choć powinien pozostawiony sam sobie;

- błędne wyświetlanie niektórych PDF-ów, z którymi nie mają problemu inne PocketBooki;

- brak wyłącznika czasowego w aplikacji do audiobooków.

 

Dane techniczne PocketBook Era (PB 700K3) wg producenta:

Ekran: przekątna 17,8 cm (7 cali), kolorowy dotykowy ekran E-Ink Kaleido 3 z wbudowanym oświetleniem o regulowanej temperaturze barwowej i rozdzielczością 300 ppi (1680×1264 piksele) dla obrazów czarno-białych i 150 ppi (840×632 piksele) dla kolorowych (4096 kolorów);

Masa: 235 g;

Rozmiary: 155 × 134,3 × 7,8 mm

Pamięć: ok. 28 GB wewnętrznej (32 GB pomniejszone o pliki systemu operacyjnego);

Czcionki: 15 krojów łacińskich czcionek (możliwość dodawania własnych);

Obsługiwane formaty tekstowe: EPUB DRM, EPUB, PDF DRM, PDF, FB2, FB2.ZIP, TXT, DJVU, HTML, DOC, DOCX, RTF, CHM, TCR, PRC (MOBI), AZW, AZW3;

Obsługiwane formaty graficzne: JPEG, BMP, PNG, TIFF;

Obsługiwane formaty dźwiękowe: M4A, M4B, OGG, OGG.ZIP, MP3, MP3.ZIP;

Audio: głośnik mono lub przez przejściówkę USB C-minijack;

Łączność: Wi-Fi, BT, USB C (OTG);

Procesor: 1,8 GHz (czterordzeniowy);

Pamięć RAM: 1 GB;

System: Linux;

Główne funkcje: Dropbox, Send-to-PocketBook, czytnik kanałów RSS, kalkulator, zegar, kalendarz, słowniki, gry: szachy, pasjans, Sudoku, Scribble, przeglądarka zdjęć, Legimi i Empik Go lub (zamiennie) PocketBook Cloud;

Wodoodporność: IPX8;

Ładowanie bezprzewodowe: ze specjalną okładką.

 

Oficjalna strona produktu: https://pocketbook.pl/pl-pl/catalog/color-pl/pocketbook-era-color-pl

 

Like Reblog Comment
photo 2023-08-25 11:06

As women in Singapore grow older, it becomes crucial for them to prioritize their health. A vital aspect of maintaining good health is by undergoing regular health screening tests. Discover the essential health screening tests that women should consider based on their age by reading this infographic.

 

With a multitude of women's clinics in Singapore offering diverse health screening packages, it is vital for women to dedicate time towards evaluating their specific needs. Finding the best gynaecologist in Singapore or health center that provides the required tests at a competitive price point is of utmost importance.


Maintain and manage health conditions before they become serious, learn about preventive care services for Singapore women

 

Source: www.drlawweiseng.com.sg/blog/a-beginners-guide-to-essential-health-screening-tests-for-women
Like Reblog Comment
review 2023-05-26 07:01
Recenzja: Bemi Cognita CGA – powrót do przeszłości

Gdy włączyłem czytnik Bemi Cognita, od razu wiedziałem, że coś mi przypomina. A jak otwarłem sobie moją recenzję czytnika TrekStor Pyrus, to już nawet dokładnie wiedziałem o co chodziło. Myślami wróciłem do Targów IFA w Berlinie w 2012 roku, gdzie widziałem TrekStory po raz pierwszy. Zapraszam więc i Was do podróży w czasie oraz do lektury recenzji sprzętu marki Bemi. Jak zawsze przy moich testach, starałem się go używać przynajmniej przez miesiąc, ale nie za bardzo mi to tym razem wyszło. Wytrzymałem trzy tygodnie.

 

Czytnik Bemi Cognita CGA

 

Czytniki Bemi

Chińska marka Bemi ma swojej ofercie trzy modele czytników Cognita: CGA, CGL oraz CGT. Sądząc po zdjęciach, wszystkie mają takie samo oprogramowanie, ale różnią się trochę sprzętowo. Pierwszy z nich (CGA), który tu recenzuję, to model podstawowy. Drugi z nich (CGL) ma wbudowane oświetlenie ekranu, a w trzecim (CGT) jest wbudowane oświetlenie i dotykowy ekran. Poza tym firma oferuje także (zapomniane już trochę) fotoramki oraz (bardziej na czasie) zegarki i elektryczne szczoteczki do zębów. Na pudełku mojego czytnika znajduje się informacja, że dystrybutorem na Polskę jest firma z Gorzowa Wielkopolskiego, jednak na jej stronie WWW potwierdzenia tego faktu obecnie nie znalazłem. Ale czytniki tej marki są wciąż obecne w polskich sklepach.

 

Strona WWW Bemi reklamuje nie tylko czytniki, ale i inne elektroniczne gadżety jak fotoramki czy zegarki (źródło: www.bemi-electronics.com)

 

Czytniki identyczne do oferty marki Bemi znaleźć można w różnych państwach pod innymi nazwami, na przykład jako SPC Dickens, Denver EBO, Ritmix RBK, Woxter Scriba czy Kruger&Matz Library. Zwykle różnią się między sobą tylko nazwą i ewentualnie trochę obudową.

 

Urządzenia identyczne do czytników marki Bemi znajdziemy w ofercie wielu innych sprzedawców, na przykład hiszpańskiej sieci SPC (źródło: www.spc.es)

 

Bemi Cognita CGA od strony technicznej

Bemi Cognita CGA posiada ekran wykonany w technologii papieru elektronicznego. Według opisu jest to E-Ink Pearl, a więc zapewne podobny do tego (choć o większej rozdzielczości), jaki miałem w moim pierwszym czytniku Kindle 3 Keyboard z 2010 roku (niedawno go recenzowałem). Podobnie jak wspomniany Kindle, Bemi Cognita CGA także nie ma dotykowego ekranu. I to w sumie jest dobra wiadomość, bo dzięki temu, że nie nałożono na niego dodatkowej warstwy odpowiedzialnej za dotyk, kontrastowość obrazu jest całkiem dobra.

 

Bemi Cognita CGA wyciska z wagi 170g choć dystrybutor twierdzi, że powinno to być 150g

 

Ekran E-Ink Pearl w tym czytniku ma średnią rozdzielczość 212 ppi (1024×758 pikseli). Bezpośrednie zestawienie z ekranem E-Ink Pearl z czytnika Kindle 3 Keyboard (167 ppi, 800×600 pikseli) wykazuje, że w Bemi tło jest trochę jaśniejsze i bardziej kremowe. Przy wyższej rozdzielczości ekranu użytego w chińskim czytniku, daje to całkiem dobry efekt. Biorąc więc pod uwagę jakość tekstu w czytniku Bemi Cognita CGA, przy swojej cenie nie ma się czego wstydzić.

 

W Bemi Cognita CGA (po prawej) jest ekran E-Ink Pearl, tego samego typu (choć o większej rozdzielczości) co w moim pierwszym czytniku - Kindle 3 Keyboard (po lewej)

 

W przypadku mojego egzemplarza zwraca uwagę intensywnie różowy kolor obudowy. Producenci czytników niezbyt często sięgają po takie rozwiązanie. Komentarze domowników na ten temat były zdecydowanie negatywne. Ale mimo wszystko chciałem przetestować, jak taki wściekły róż się sprawdzi w codziennym czytaniu. I muszę powiedzieć, że znalazłem jeden pozytywny aspekt takiego koloru obudowy. Łatwo wypatrzyć czytnik już z daleka i nie łażę po domu zastanawiając się, gdzie go położyłem. Sama konstrukcja obudowy wydaje się być solidna. Całość (a nie tylko plecki, jak to zwykle bywa) pokryta jest gumowanym plastikiem, który poprawia pewność trzymania czytnika w ręce.

 

W czytniku Bemi Cognita CGA znajdziemy nie tylko polskie menu ale nawet klawiaturę ekranową z polskimi znakami

 

Czytnik obsługuje się fizycznymi klawiszami umieszczonymi na froncie pod ekranem. Za większość działań odpowiada okrągły przycisk na środku. Nim (na boki) zmieniamy strony lub zaznaczamy elementy na ekranie oraz (w środku) zatwierdzamy wybór podświetlonej opcji. Klawisz pierwszy od lewej wywołuje menu regulacji wielkości czcionki zaś drugi wymusza pełne odświeżenie ekranu. Z kolei pierwszy z prawej pozwala na wyjście z menu lub czytanej książki, a drugi wywołuje podręczne menu.

 

Czytnik obsługuje się fizycznymi przyciskami umieszczonymi poniżej ekranu

 

Do dyspozycji użytkownika jest 3,4 GB (z zainstalowanych 4 GB) pamięci. Gdyby tego było za mało, na dolnej krawędzi obudowy jest do dyspozycji gniazdo kart microSD. Jest tam także gniazdo microUSB oraz łatwo wyczuwalny pod palcami, choć niewielki wyłącznik. Na pleckach jest niewielki otwór, który być może umożliwia reset urządzenia, ale nie testowałem.

 

Na dolnej krawędzi obudowy znajduje się mały ale poręczny wyłącznik, gniazdo kart microSD oraz microUSB

 

Miłym akcentem jest fakt, że dystrybutor zadbał o dostarczenie w pudełku kabla USB i miniaturowej instrukcji obsługi w wersji papierowej (pięć stron). Niestety, nie ma co liczyć na aktualizacje oprogramowania poprawiające istniejące błędy lub usprawniające działanie urządzenia. Napisałem nawet do dystrybutora w tej sprawie żaląc się na powolne działanie czytnika. Uzyskałem odpowiedź, że żadnej aktualizacji nie ma. Zaś ślamazarność jest z winy procesora, a nie kulawego oprogramowania. Mówi się trudno.

 

Koniec końców, warto podkreślić, że w czytniku Bemi Cognita CGA (na górze) jest ekran o całkiem przyzwoitej rozdzielczości i kontraście, choć dobre wrażenie psuje brak ładnej czcionki jak np. w Kindle 3 Keyboard (pod spodem), który mi służył do porównań

 

Bemi Cognita – codzienne czytanie

Aby włączyć czytnik, trzeba dość długo przytrzymać wyłącznik. Jeśli czytnik jest uśpiony, wystarczy normalne naciśnięcie przycisku. Po uruchomieniu urządzenia, nic nie trzeba konfigurować (poza wyborem języka menu). Można od razu wgrać pliki EPUB do pamięci i zacząć czytać. Choć akurat w przypadku tego czytnika lepiej obsługiwane są (u nas raczej nieużywane) e-booki w formacie FB2. Co warto sobie na początku ustawić (ikona „Ustawienia” na głównym ekranie):

- pełne odświeżanie ekranu – Tryb odświeżania/po pięciu stronach;

- usypianie zamiast wyłączania – Ustawienia zasilania/Auto wyłącznie/Wyłączone;

- język polski – Język;

- zegar 24h – Data i czas.

 

W plikach EPUB nie można zmieniać odstępu między wierszami (ekran po prawej) i kroju czcionki (ekran po lewej). W plikach MOBI da się to zrobić, ale one akurat często błędnie są wyświetlane

 

Strona startowa jest dość standardowa i klarowna. U góry mamy pasek wyświetlający ostatnio czytane pozycje („Ostatnio czytane”). Na ekranie mieszczą się trzy, ale listę okładek można przewijać. Co miłe, pogrubione kropki widniejące pod każdą miniaturką, ilustrują postęp czytania danego tekstu. Poniżej znajduje się kolejny rząd ikonek wyświetlający cztery ostatnio dodane pliki. Te, które nie były jeszcze otwierane w czytniku, nie będą miały okładek. Pojawią się one dopiero po pierwszym otwarciu danego pliku. I tutaj także można listę przewijać, gdy potrzebujemy sięgnąć głębiej do historii plików wgrywanych do pamięci urządzenia. Na dole ekranu jest lista sześciu ikon, które są też opisane, więc nie ma problemu ze zrozumieniem ich funkcji. Przydatna jest „Biblioteka”, w której e-booki możemy sortować oraz wyświetlać jako listę (dziesięć tytułów na ekran) lub okładki (dziewięć na jednym ekranie). Można sortować według tytułu czy autora lub wyświetlić tylko „Ulubione” (do tej listy dodaje się dany tytuł z poziomu otwartej książki). „Menedżer plików” pozwala na przeglądanie zawartości katalogów oraz kasowanie plików. Menu „Wyszukaj” może się przydać przy obszerniejszym księgozbiorze. Klawiatura ekranowa służąca do wpisywania wyszukiwanej frazy ma m.in. polskie znaki. „Ustawienia” zawierają kilka opcji dopasowania zachowania czytnika. Wspomniałem o nich powyżej. Zaś „Obrazy” i „Dodatki” można sobie odpuścić.

 

Bemi Cognita CGA - ekran startowy

 

Nawigacja po menu czytnika nie jest specjalnie skomplikowana. Miałem już do czynienia z kilkoma innymi czytnikami bez ekranu dotykowego (TrekStor Pyrus, TrekStor Pyrus Mini, Pocketbook Basic Lux, Kindle 3 Keyboard, Lark Freebook 4.3). Tu nie jest specjalnie inaczej. Krawędziami środkowego przycisku przesuwa się podświetlenie poszczególnych elementów na ekranie a środkiem tegoż przycisku zatwierdza się wybór. Strony zmienia się tymże przyciskiem. Dolna i prawa krawędź odpowiada za wyświetlanie kolejnych stron, a lewa i górna krawędź – poprzednich. Przycisk powinien być większy, może w bardziej owalnym kształcie (jak w PocketBooku) czy kwadratowym (jak w TrekStorze). Sięganie do niego i ciągłe wciskanie na krawędzi w głąb obudowy nie jest zbyt wygodne na dłuższą metę.

 

Niestety, w przypadku tego czytnika nie wytrzymałem miesiąca testów przed opublikowaniem recenzji, jak to mam w zwyczaju. Nawet nie przeszkadzał mi brak dotykowego ekranu, także brak wbudowanego oświetlenia nie stanowił problemu. Mierziło mnie przede wszystkim formatowanie e-booków, które musiałem ciągle poprawiać przed ich wgraniem do czytnika. Aby e-booki wgrane do Bemi Cognity miały akceptowalny wygląd zwykle musiałem poddać je trzem modyfikacjom przy użyciu programu Calibre lub Sigil, a mianowicie: wbudowaniu na stałe do pliku EPUB ładnej czcionki, dodaniu podziału wyrazów oraz wyregulowaniu odstępów między linijkami. Czytnik nie umożliwia regulacji interlinii dla plików EPUB. Jednak dopiero po otwarciu pliku w czytniku można realnie zobaczyć, czy wprowadzone zmiany skutkują czytelnym e-bookiem. Bywało, że plik musiałem modyfikować ponownie, bo np. w Calibre wyglądał on inaczej niż w czytniku .

 

Ciekawostką jest obecność tzw. trybu nocnego (białe litery na czarnym tle). Nie należę do zwolenników takiego czytania, ale akurat w tym czytniku wspomniana opcja jest szczególnie bezużyteczna. Przy zmianie każdej kolejnej strony przez chwilę cały ekran jest biały a dopiero potem znowu czarny, co na dłuższą metę jest męczące. Gdy korzystamy z „normalnego” wyświetlaniu tekstu, warto zdefiniować pełne odświeżanie ekranu np. co 5 stron aby zminimalizować miganie ekranu.

 

W czytniku można włączyć tryb odwrócony (po lewej) choć jest on mało użyteczny z powodu migania ekranu przy każdej zmianie strony. Lepiej pozostać przy zwykłym wyświetlaniu i ustawić pełne odświeżanie co 5 stron (po prawej)

 

Sporym problemem w codziennym użytkowaniu jest powolne działanie czytnika. Reakcja na każde naciśnięcie przycisku jest opóźniona, a i książki (szczególnie obszerniejsze) wczytują się długo. Każda zmiana strony wiąże się z wyraźnie wyczuwalną chwilą oczekiwania co wytrąca z rytmu czytania. Zestawiając ekrany w Bemi i Kindle 3 Keyboard, siłą rzeczy porównałem także ich prędkość działania. Również w tym przypadku kilkunastoletni Kindle zdecydowanie wygrywa. Choć na korzyść Bemi należy dodać, że włącza się stosunkowo szybko, bo w około 13 sekund (do ekranu startowego). Dla porównania, wypuszczony na rynek czytnik inkBook Calypso Plus na uruchomienie potrzebuje aż ponad 30 sekund. Z uśpienia Bemi Cognita CGA wybudza się od razu.

 

Korzystanie z plików PDF w Bemi Cognita CGA to duże nieporozumienie, bo powiększenie tekstu do czytelnego powoduje wyświetlanie tylko fragmentu strony (po lewej), ale czasami może pomóc tryb rozpływu (reflow) (po prawej)

 

Poza powolną zmianą stron, „zwykłe” czytanie e-booków w formie plików EPUB idzie dość sprawnie pomimo braku dotykowego ekranu. Ale kłopot pojawia się, gdy chcemy korzystać z przypisów. Wtedy należy w podręcznym menu wejść w opcję pokaż przypisy, podświetlić ten właściwy i go wybrać. Jeśli mamy to nieszczęście, że przypisy są długie, odczytanie jednego może wymagać 19 lub więcej przyciśnięć klawiszy. Trochę się trzeba namachać. Jeśli w książce spis przypisów nie jest aktywny, to nie wiem, jak wrócić do ostatnio czytanego miejsca...

 

Bateria wystarcza na ponad tydzień intensywnego czytania, co jest średnim wynikiem. Czytnik ładuje się w kilka godzin. O ukończeniu ładowania informuje ikonka baterii „z ptaszkiem” (w prawym dolnym rogu ekranu głównego).

 

Bemi Cognita – gdzie kupić?

Czytniki marki Bemi znajdują się w ofercie wielu polskich detalistów. Bemi Cognita CGA oferowany jest w trzech wersjach kolorystycznych: z czarną, różową lub zieloną obudową. Kosztuje zazwyczaj 349 PLN.

 

Czytniki Bemi są w Polsce oferowane u detalistów i w oficjalnym sklepie chińskiego dystrybutora na Allegro (źródło: allegro.pl)

 

Dystrybutor ma także swój oficjalny sklep na Allegro. Choć jest dla mnie zaskoczeniem, że tego typu (prehistoryczny) czytnik wciąż jest oferowany, to z jeszcze większym zdziwieniem przekonałem się, że na Allegro jest on wciąż całkiem chętnie kupowany. Przy pierwszych czterech ofertach, które wyświetliło mi Allegro, w sumie wymienionych jest 25 zakupów. Co prawda recenzowany model bywa przeceniony na 282,69 PLN (plus dostawa), ale to i tak nie czyni go wartym uwagi zakupem.

 

 

Serdecznie także odradzam zakup za pośrednictwem OLX. Zostałem tam kilka razy oszukany przez sprzedających i olx.pl nie widzi w tym żadnego problemu.

 

 

Podsumowanie

Bardzo lubię czytniki książek między innymi za to, że bardzo długo mogą być używane bez obawy, że zaraz wejdzie nowy format książek i przy braku aktualizacji oprogramowania będzie kupować nowy sprzęt. Porzucanie wsparcia nawet dla dość nowych urządzeń to obecnie niestety ponura norma w świecie elektroniki użytkowej. Tymczasem mój sprawny i funkcjonalny Kindle 3 Keyboard, który niedawno recenzowałem, mam od ponad jedenastu lat. I wciąż cieszy moje oko! Jak więc widzicie, nie jestem przeciwnikiem prostych czy starych czytników.

 

Z czytnikiem Bemi Cognita CGA sprawa przedstawia się jednak zgoła inaczej. Nie mogę mu wybaczyć tego, że pod względem prędkości i funkcjonalności ma w zasadzie takie samo oprogramowanie jakie było w recenzowanym dziesięć lat temu czytniku TrekStor Pyrus. Gdyby to był sprzęt „archiwalny” - OK. Ale Bemi Cognita CGA to czytnik, który na bieżąco jest dostępny w sklepach, choć w bliższym kontakcie okazuje się, że pochodzi z zamierzchłej epoki. Działa dość opornie i czytanie na nim nie jest przyjemnością. Wbrew obietnicom dystrybutora, czytnik nie otwiera lub nie wyświetla poprawnie ani plików typu PDF ani MOBI. A co najgorsze, nawet odczytywane dość poprawnie pliki EPUB zazwyczaj wyglądają na nim brzydko i zanim zacznę czytać, muszę je sobie poprawiać. O ile jeszcze jakieś dziesięć lat temu Bemi Cognita CGA mógłby konkurować z innymi podobnymi urządzeniami, które wtedy były na rynku, o tyle teraz o takowe trudno. Ale dziś zarówno funkcjonalność jak i ślamazarność działania recenzowanego czytnika Bemi jest trudna do zaakceptowania, nawet dla bardzo mało wymagającego użytkownika. Tym bardziej, że ceny czytników Bemi nie są z minionej epoki.

 

Nie we wszystkim Bemi Cognita odstaje od innych czytników obecnych na rynku. Dobre słowo należy się za ekran, który ma całkiem niezły kontrast. Włączanie tego czytnika trwa na przykład znacznie krócej niż w przypadku obecnego dwa lata na rynku inkBooka Calypso Plus.

 

Bemi Cognita CGA

 

No cóż, gdyby się okazało, że przy zakupie Bemi Cognita CGA sklep dodaje klientowi trzy stówki, to zakup byłby warty rozważenia. Ale nie w przypadku, gdy to klient wydaje wspomniane trzy stówki lub nawet więcej. Porada konsumencka na dziś brzmi: jeśli macie wydać kilkaset złotych na czytnik Bemi, zdecydujcie się zamiast tego na jakiś współczesny nowy czy choćby używany model marki Kindle, PocketBook, Kobo lub Tolino. Zaś czytnik Bemi zdecydowanie sobie odpuśćcie. Szkoda pieniędzy i nerwów. Jeśli chcecie coś najtańszego, to choćby używka Kindle Classic za około 150 PLN i tak będzie lepsza od Bemi Cognita CGA.

 

Plusy:

- dobry kontrast tekstu na ekranie;

- obsługa kart pamięci;

- fizyczne przyciski zmiany stron;

- wyświetlanie zegarka na górnym pasku podczas czytania;

- polskie menu i klawiatura ekranowa;

- szybki start z uśpienia;

- średni czas pracy na jednym ładowaniu baterii;

- solidna obudowa.

 

Minusy:

- za drogi jak na jego możliwości;

- bardzo wolne działanie;

- błędne wyświetlanie plików MOBI;

- problem z otwieraniem większych plików PDF;

- błędne wyświetlanie plików PDF;

- bardzo długie otwieranie większych plików;

- głośne działanie przycisków;

- bardzo ograniczone możliwości dopasowania wyglądu e-booka;

- brak możliwości bezprzewodowej wysyłki plików (brak wi-fi);

- brak możliwości zmiany czcionki w plikach EPUB;

- brak ładnych czcionek;

- brak miniaturek okładek e-booków na stronie startowej (do momentu ich otwarcia);

- brak słowników.

 

Parametry wg dystrybutora:

Ekran: 6-calowy E-Ink Pearl, 1024×758 pikseli (212 ppi);

wymiary: 169×113×8,6 mm;

masa: 170 g (dystrybutor podaje 150g, ale moja waga kuchenna się z tym nie zgodziła);

procesor: Rockchip RK2818 600 MHz;

pamięć wewnętrzna: 4 GB (ok. 3,8 GB dostępne na pliki użytkownika);

łączność: micro-USB 2.0;

karta pamięci: microSD (do 32 GB);

język menu: polski, angielski, niemiecki, francuski, rosyjski, portugalski, hiszpański, holenderski, włoski;

wspierane formaty: EPUB, PDF (reflow) z Adobe DRM (ADEPT), MOBI (bez DRM), TXT, FB2, HTML, RTF;

system operacyjny: UCOS;

kolory obudowy (plecki, krawędzie oraz ramka wokół ekranu): różowy, czarny, zielony.

 

Oficjalna strona produktu: https://www.bemi-electronics.com/cgacolor

 

Like Reblog Comment
review 2023-03-05 09:40
Recenzja: Onyx Boox Poke 3 – tablet jako czytnik – czytnik jako tablet?

Onyx Boox Poke 3 przez producenta określany jest jako tablet. Podobnie zresztą jak inne tego typu urządzenia marki Onyx Boox. Choć przez ponad dwa miesiące testowałem Poke 3, to jednak nie będę tutaj wszystkich jego potencjalnych „tabletowych” funkcji recenzował. Siłą rzeczy funkcjonalność urządzenia jako tabletu jest mocno ograniczona przy niewielkim czarno-białym ekranie E-Ink, braku odbiornika GPS i średniej płynności działania pod kontrolą systemu Android. W moim teście konsumenckim skupiłem się więc (mimo oficjalnej klasyfikacji) głównie na funkcjach typowych dla czytnika. Będę więc recenzowane urządzenie w niniejszym te(k)ście określał jako „czytnik”. Choć jednocześnie w miarę możliwości i potrzeb próbowałem moje wrażenia rozszerzyć o doświadczenia płynące z możliwości, jakie daje Android 10.0.

 

 

Onyx Boox Poke 3

 

Onyx Boox Poke 3 od strony technicznej

Czytnik Onyx Boox Poke 3 miał premierę rynkową jesienią 2020 roku. Trzeba mieć na uwadze, że Onyx działa na rynku czytników mniej więcej tak, jak sieciówki odzieżowe na rynku mody. Ten czytnik nie jest już produkowany, i już raczej niedostępny w sklepach. Doczekał się też następcy. Jest nim Poke 4 Lite, który w porównaniu do Poke 3 ma ekran o mniejszej rozdzielczości, szybszy procesor i nowszy system operacyjny. Jeszcze kilka lat temu czytniki Onyx znane były z tego, że rzadko kiedy otrzymywały aktualizacje oprogramowania wewnętrznego. Szczególnie, gdy czytnik nie był już produkowany. Recenzowany model mam bodaj od roku i w tym czasie otrzymał dwie, może nawet trzy nowe wersje firmware’u, więc widać postęp w podejściu do klienta. Urządzenie testowałem z oprogramowaniem wewnętrznym w wersji 3.3.1.

 

W pudełku

 

Konstrukcja czytnika Poke 3 robi pozytywne wrażenie, głównie swoją prostotą i lekkością (150g). Choć w oczy rzuca się od razu także minus w postaci braku fizycznych przycisków zmiany stron. Jedyny przycisk to wyłącznik, umieszczony na górnej krawędzi obudowy. Na dolnej krawędzi znajdziemy gniazdo USB-C. I to wszystko. Prostotę podkreśla płaski front urządzenia, choć jest ona lekko złamana innym kolorem fragmentu ramki pod ekranem.

 

Onyx Boox Poke 3 - gniazdo USB-C znajduje się na dolnej krawędzi obudowy

 

Dotykowy ekran E-Ink Carta (1448 × 1072 piksele, 300 ppi) o przekątnej sześciu cali ma całkiem dobry kontrast. Pomimo płaskiego frontu (nad ekranem E-Ink są dodatkowe warstwy zabezpieczające) obraz jest całkiem ostry. Wypełnienie liter czernią jest dobre, ale tu bardzo wiele zależy od zachowania czytnika w stosunku do aplikacji, której używamy. Ekran Poke 3 przegrywa w bezpośrednim porównaniu z „wzorcowym” ekranem Kindle Voyage. Ale nie jest to nic niezwykłego niestety. Wiem, że to może być nudne, ale kolejne porównania wykazują, że nawet najnowsze czytniki słabiej wypadają w zestawieniu z dość już leciwym Kindle Voyage. Ekran Poke 3 na pewno nie jest zły, ale ma bardziej szare i trochę ciemniejsze tło. Zwykle nie widać na nim tzw. ghostingu (artefaktów z poprzednich stron) podczas czytania, ale przy korzystaniu z aplikacji mobilnych i owszem, mogą być widoczne „przebitki”. Wbudowane oświetlenie sprawuje się poprawnie. Ma duży zakres regulacji zarówno natężenia jak i temperatury barwowej. W dolnej krawędzi poniżej ekranu znajduje się pięć żółtych i sześć białych LED-ów, których światło reguluje się dwoma osobnymi suwakami. Dają one lekkie cienie, szczególnie przy dolnej krawędzi czytnika. Ogólnie jednak światło rozprowadzone jest równomiernie i podczas korzystania przestaje się zauważać te delikatne nierówności.

 

Wbudowane oświetlenie można regulować LED-ami żółtymi (ekran po lewej), białymi (ekran w środku) jak i obydwoma rodzajami jednocześnie (ekran po prawej)

 

Czytnik pracuje pod kontrolą Android OS 10.0 z firmową nakładką producenta urządzenia dostępną w języku polskim. Nie przypadła mi ona do gustu. Uważam, że jest nieprzemyślana albo przynajmniej jak dla mnie - nieprzyjazna. Ilość miejsc, w których poupychane są różne opcje i ustawienia sprawia zniechęcające wrażenie. To pierwszy czytnik, przy którym musiałem raz po raz sięgać do instrukcji obsługi, choćby po to, by znaleźć wyjaśnienie znaczenia bliżej nieokreślonych ikonek w menu. Onyx Boox udostępnia także swój „sklep” z aplikacjami, ale można też zarejestrować urządzenie na swoim koncie Google i uruchomić dostęp do Google Play. Powinno to umożliwić instalację większości aplikacji, których działanie na takim sprzęcie ma sens. Chyba tylko raz podczas testu spotkałem się z odmową wgrania aplikacji (niezgodne urządzenie).

 

Wyłącznik umieszczony na górnej krawędzi obudowy to jedyny fizyczny przycisk w Onyx Boox Poke 3

 

W środku znajduje się ośmiordzeniowy procesor 1,8 GHz z robiącą już mniejsze wrażenie bo niewielką (jak na Androida) pamięcią RAM (2 GB). Na pliki użytkownika jest ok. 32 GB pomniejszone o pliki systemowe, czyli ostatecznie niecałe 22 GB.

 

Zarówno menu jak i dołączona do czytnika papierowa, skrócona instrukcja obsługi, jest w języku polskim

 

W oprogramowaniu czytników Onyx wykryte zostały dziwne, niepotrzebne z punktu widzenia użytkownika, procesy łączenia się w tle z bliżej niezidentyfikowanymi chińskimi serwerami. Warto więc pamiętać, że nie jest to sprzęt do przechowywania wrażliwych danych. Osoby obeznane z tematem powinny rozważyć np. instalację firewalla.

 

Onyx Boox Poke 3 – (długie) początki

Ta część recenzji w zasadzie powinna być kopią instrukcji obsługi, rozszerzonej dodatkowo o moje porady i doświadczenia. Oczywiście nie jest to możliwe do wykonania i nie ma sensu. Ale krótko rzecz ujmując, jak sobie teraz uświadomię, ile musiałem w ciągu ostatniego miesiąca rzeczy w nim rozkminić, konfigurować i ustawiać aby zachowywał się on jakoś sensownie, to mi aż się dziwię, że wystarczyło mi czasu na czytanie.

 

Na początku warto ogarnąć ustawienia gestów (ekran po lewej) i opuszczanego menu (ekran po prawej)

 

Na początku koniecznie trzeba zaglądnąć do menu ustawień, co pomoże zmniejszyć ewentualną frustrację z korzystania z czytnika. Trzeba ogarnąć:

– Wyświetlanie systemu (tu można zmniejszyć rozmiar czcionki systemowej, co jest ważne dla czytelności opisów menu na małym ekranie);

– Ustawienia gestów (jak sobie poradzić gestami na ekranie przy braku fizycznych przycisków i bez brnięcia przez liczne opcje menu urządzenia).

 

Warto też chwilę poświęcić na edycję menu opuszczanego w prawym górnym rogu ekranu. Można (i należy) tam umieścić opcje, których nigdzie indziej nie da się (łatwo) znaleźć, a są przydatne. Ja dodałem wykonanie zrzutu ekranu i obracanie ekranu. Przy tej okazji warto wspomnieć, że obróceniu w Onyksie ulega nie tylko tekst w aplikacji ale i większość elementów, z menu czytnika czy wygaszaczem ekranu włącznie. Ale niektóre aplikacje (np. Legimi) będą to ignorować. Te opcje można też włączać na przykład za pomocą tzw. Kulki nawigacyjnej (więcej o niej poniżej). Opcji do wyboru jest cała masa, ale warto w panelu umieścić tylko niezbędne przyciski, aby nie komplikować sobie życia.

 

Wspomniana Kulka nawigacyjna to wyświetlany na ekranie cały czas przycisk, wywołujący podręczne menu. Ma to ułatwiać korzystanie z czytnika. Kulkę można umieścić dowolnie w różnych miejscach ekranu. Po jej dotknięciu pojawia się rozwijane i co ważne, edytowalne menu (można przypisać sześć różnych opcji). Można więc zdefiniować sobie szybki dostęp do potrzebnych funkcji, jak na przykład wybranie pełnego odświeżenia ekranu, wykonania zrzutu ekranu czy wyłączenia urządzenia. Dla mnie jednak okazało się to nieprzydatne, bo nie lubię jak coś mi się wyświetla na ekranie i na przykład zasłania tekst książki. Kulkę można niby wcisnąć gdzieś w kąt (da się też tak ustawić, aby sama tam się chowała), ale wtedy znowuż trudniej ją aktywować. Doceniam wysiłki producenta, żeby jakoś uprościć i uprzyjemnić użytkownikom korzystanie z zagmatwanego interfejsu czytnika, ale ten wynalazek do mnie nie przemówił. Gdyby menu przypisane do kulki było wywoływane fizycznym przyciskiem – cudo! Podobnie jest w czytnikach Bookeen. Ale jeśli „kulka” ma być (choć w części) ciągle na ekranie, to jednak zwyczajnie ją wyłączyłem.

 

Miłą opcją jest możliwość zdefiniowania własnego wygaszacza ekranu. Wiem, że to dodatek, ale od razu z tego skorzystałem. Jakoś nigdy mnie nie bawiły domyślne grafiki wgrane do czytnika. Do ustawienia wygaszacza służy osobna aplikacja „Wygaszacz ekranu”. Ma całkiem sporo ustawień i choć nie wszystkie z nich działają, to spokojnie można wgrać do pamięci i ustawić własną grafikę. Jako wygaszacz ekranu może służyć także ostatnio oglądana strona/grafika (np. bilet), co może być przydatne podczas podróży. Aby z tego skorzystać, należy wybrać w ustawieniach grafiki wygaszacza ostatnią pozycję, która jest opisana jako „Przezroczysty wygaszacz ekranu” (nie widać dokładnie tego napisu na ekranie, ale tak jest). Jako niezbyt przydatną ciekawostkę uznałem możliwość wyświetlania jako wygaszacza własnych notatek (np. lista zadań czy zakupów na dany dzień). Notatki trzeba sobie wcześniej wpisać na ekranie odręcznym pismem w aplikacji „Notatka z kalendarza”. W czytniku bez obsługi rysika jest to raczej słabe. Nie da się też wprowadzić większej ilości tekstu naraz (np. ważne daty na cały rok).

 

Zdecydowanie warto rozważyć włączenie sklepu Google Play, szczególnie jeśli nie chcemy się bawić w samodzielne pobieranie i instalowanie plików aplikacji. To trzeba sobie samodzielnie ogarnąć. Aktywacja jest w menu Aplikacje po wybraniu opcji „Zarządzaj aplikacjami” (trzy kreski w prawym górnym rogu ekranu). Na dole będzie pojawi się „Włącz Google Play”, co wywoła rejestrację urządzenia na własnym koncie Google przy pomocy GSF ID. Na szczęście robi się to tylko raz.

 

Onyx Boox Poke 3 posiada specjalne opcje (Optymalizuj - ekran po lewej stronie) przystosowania aplikacji mobilnych do pracy na ekranie E-Ink (ekran po prawej). Czasami to jedyna szansa korzystania z jakiegoś programu na czytniku

 

Przygotowanie Poke 3 do wygodnego korzystania wymaga dużo cierpliwości tudzież przedzierania się przez pierdylion ustawień i odkrywania do czego służą enigmatyczne ikonki powtykane w każdym zakątku menu czytnika. Także samodzielna instalacja aplikacji może przysporzyć niespodzianek, ponieważ wiele z nich może działać czy wyglądać zgoła inaczej niż się można tego po nich spodziewać. Podsumowując, przygotowanie czytnika do pierwszego czytania może już nieźle zmęczyć. A opisałem tylko absolutnie podstawowe akcje, które podjąć warto. Choć i tak pominąłem tak fundamentalne czynności jak choćby połączenie z wi-fi...

 

Onyx Boox Poke 3 na co dzień

Czytnik pracuje pod Androidem i na pewno nie należy do urządzeń, które wyjmujemy z pudełka i od razu zaczynamy używać. Choć książki można do niego wgrywać na wiele sposobów, to jednak bym sugerował instalację bezpłatnego programu Calibre, który powinien sprawę uprościć.

 

Korzystanie z czytnika nie jest tak wygodne jak w przypadku urządzeń nastawionych głównie na czytanie. Onyx Boox Poke 3 nie posiada na przykład jednej wspólnej biblioteczki. Każda aplikacja „sobie rzepkę skrobie”. Trzeba więc pamiętać, jaki tytuł i gdzie mamy dostępny. Czytnik można skonfigurować tak, aby startował np. z otwartą biblioteczką. Na dole głównego ekranu znajduje się pasek ikon odsyłających do: sklepu (nieprzydatne), systemu plików (nieprzydatne jeśli korzystamy tylko z e-booków, które i tak są w biblioteczce), aplikacji (zarówno własnych jak i domyślnie dostarczonych przez producenta służących m.in. do konfiguracji czytnika) oraz ustawień czytnika (w tym kolejne aplikacje służące do konfiguracji).

 

Pliki wgrane samodzielnie do czytnika znajdziemy w biblioteczce, której zawartość może być wyświetlana w postaci miniatur (ekran po lewej) lub listy (ekran po prawej) oraz sortowana np. według ostatniego otwarcia

 

Ciekawą opcją umilającą codzienne korzystanie są statystyki czytania. Należy je jednak traktować bardzo orientacyjnie. O ile udało mi się zorientować obejmują one tylko aktywność w domyślnie zainstalowanej aplikacji czyli Boox Neo Reader. Jeśli używamy KOReadera czy aplikacji Legimi, nie będzie to wzięte pod uwagę. W grupach dyskusyjnych pojawiają się raz po raz pytania o tego typu statystyki. Jako że wspomniana opcja to jednak rzadkość w czytnikach, obecna jeszcze tylko w urządzeniach marki Kobo, warto o niej wiedzieć.

 

Przy początkowej konfiguracji czytnika warto wyłączyć aplikacje działające w tle (ekran po lewej). A co do działań w tle - czytnik liczy statystyki czytania, ale chyba tylko przy korzystaniu z Neo Readera (ekran po prawej). 

 

Pomimo niezbyt długiej pracy na jednym ładowaniu baterii, zdecydowałem się tylko usypiać czytnik. Ustawiłem automatyczne wyłączanie dopiero po dwunastu godzinach bezczynności. Wyłączony czytnik uruchamia się (do ekranu startowego) ponad pół minuty. Uśpiony zaś, budzi się błyskawicznie. W trybie uśpienia Poke 3 nie wydaje się jakoś znacząco wyczerpywać baterii.

 

Onyx Boox 3 – bateria to osobna historia

Dla użytkowników urządzeń mobilnych z systemem Android nie jest tajemnicą, że bateria może być wyładowywana dość szybko. Szczególnie jest to widoczne w czytnikach, w których użytkownik może samodzielnie instalować aplikacje. Ale trzeba pamiętać, że nie wszystkie czytniki z Androidem mają krótki czas pracy na jednym ładowaniu. Bo były i są wciąż na rynku takie marki jak Sony czy Tolino. Czytniki te także pracują pod Androidem, choć nie dają możliwości instalowania aplikacji. Ładuje się je równie rzadko jak Kindle, Kobo czy PocketBooki. Jednak urządzenia inkBook czy Onyx Boox do takich nie należą i trzeba się liczyć z częstym podłączaniem tego typu urządzeń do ładowarki.

 

W Poke 3 nie jest inaczej. Trzeba pamiętać o częstym podłączaniu go do ładowarki. Jedno naładowanie baterii powinno wystarczyć na trochę ponad tydzień pracy czytnika. Tego typu wyniki osiągałem przy dość „oszczędnych” ustawieniach:

- usypianiu czytnika (wyłączał się przy bezczynności dłuższej niż 12 godzin);

- domyślnie wyłączonym oświetleniu ekranu (zwykle czytam przy zewnętrznym oświetleniu);

- sporadycznym pobieraniu plików przez wi-fi (wi-fi mam włączone i czytnik sam zarządza połączeniem);

- domyślnie wyłączonym BlueTooth (włączaniu tylko w razie korzystania z funkcji audio).

Podczas takiego korzystania bateria jest wyczerpywana w tempie około 10% (całkowitej pojemności) na dobę. Włączenie oświetlenia skróci czas pracy na jednym ładowaniu. Korzystanie z aplikacji typu Legimi może wyczerpywać baterię do 40% pełnego naładowania na dobę. Zaś na przykład aplikacja Wattpad drenuje ją w oczach.

 

Obok wspomnianych „oszczędnych” ustawień, warto jeszcze ogarnąć opcje usypiania aplikacji pracujących w tle. Znajdziemy je pod ikonką śnieżynki w prawym górnym rogu zakładki „Aplikacje”. Większość zainstalowanych programów można profilaktycznie uśpić, żeby mieć pewność, że coś nie zżera prądu, gdy tego nie potrzebujemy.

 

Onyx Boox Poke 3 – wgrywanie e-booków

Książki można wygrać do czytnika na bardzo wiele sposobów. Oczywiście zadziała kopiowanie plików z komputera przez kabel. Nie jest to zbyt wygodne, ponieważ pod MS Windows czytnik widoczny jest tylko w Eksploratorze Plików. Nie widać go choćby w Total Commanderze. Ale na szczęście można posłużyć się niezawodnym Calibre.

 

Onyx Boox zapewnia także własną usługę bezprzewodowego wysyłania oraz synchronizacji plików. Do dyspozycji otrzymujemy 5 GB na dysku sieciowym na własne pliki (e-booki, notatki). Konfiguracja usługi jest dość kłopotliwa i nie podejmuję się jej tutaj opisywać. Sam do końca nie wiem jak, ale udało mi się usługę uruchomić. W tym czasie przebrnąłem przez różnorodne odsyłacze, kody QR, rejestracje (przez przypadek?) na kilku serwerach, przy czym udzieliłem niezliczonych ilości zgód na przetwarzanie informacji. W każdym razie warto pamiętać, aby zawsze wybierać serwer europejski. Aż w końcu zainstalowałem na moim komputerze aplikację Send2Boox (wersja 0.1.1) i połączyłem ją z czytnikiem. Program nie został spolszczony, ale jest dostępny m.in. po angielsku (choć zdarzają się też komunikaty po chińsku). Ogólnie przesyłanie działa, a jeśli aplikacja na czytniku nie pobiera wysłanych tekstów, to trzeba zrestartować czytnik. Wyjątkiem są sytuacje, gdy w nazwach plików są polskie lub inne specjalne znaki diakrytyczne (np. ą, ż). Takie dokumenty giną w chmurze. Trzeba więc pamiętać, aby zmienić nazwę pliku jeszcze przed wysyłką, jeśli są niej polskie znaki. Usługa służy chyba tylko do wysyłki plików EPUB. Próba wysyłki pliku *.doc (MS Word) zakończyła się niepowodzeniem. Za denerwujące (lub „zabezpieczające”) można uznać, że logowanie na czytniku wygasa chyba po po trzech tygodniach i trzeba od nowa autoryzować dostęp do konta. Oczywiście usługa zawsze mi się wylogowuje, kiedy chcę przeczytać coś wysłanego przy jej pomocy, a nie mam dostępu do poczty, żeby odebrać kod potwierdzający logowanie…

 

Przy pomocy usługi Send2Boox nie uda się wysłać plików mających w nazwie polskie znaki (dwa przykłady na ekranie po lewej stronie) i choć ogólnie aplikacja na czytniku działa stabilnie, w razie kłopotów (ekran po prawej) trzeba zrestartować czytnik

 

Send2Boox funkcjonuje także jako wtyczka do przeglądarki WWW. Zrazu się bardzo tym ucieszyłem, widząc w niej alternatywę dla Push to Kindle. Niestety wtyczka Send2Boox potrafi generować ze stron WWW tylko dość pokraczne pliki PDF, co nie jest zbyt wygodną formą do czytania. Nie udało mi się wysłać utworzonego w ten sposób pliku automatycznie do czytnika. Również zapisanie strony WWW w przeglądarkowej wersji Send2Boox nie wgrało jej do czytnika. Przerosło mnie to albo zwyczajnie nie działa.

 

Poza tym można skorzystać z innych opcji związanych z możliwościami jakie daje Android OS i dostępne na ten system aplikacje mobilne. Powinny się sprawdzić aplikacje mobilne jak np. Dropbox, ale tego nie testowałem.

 

Boox Neo Reader – pliki EPUB

Boox Neo Reader jest domyślną aplikacją otwierającą pliki z czytnikowej biblioteczki. Podczas testu korzystałem głównie z e-booków w formacie EPUB, które pochodziły z polskich księgarń. Po otwarciu wyglądają one dobrze, choć nie od razu. Czasami musiałem chwilę poświęcić na modyfikację sposobu ich wyświetlania. A nie jest to łatwe. Neo Reader ma masę ustawień, które ma w różnych miejscach w postaci ikon czy opisów i często niewiele one mówią. Niektóre opcje zwyczajnie nie działają, albo ja nie byłem w stanie określić, na czym ich ewentualne działanie polega. Sytuację utrudnia fakt, że nie wszystkie pozycje menu są opisane, a jak już są opisane, to niekoniecznie jest to widoczne na ekranie. Interfejs programu Neo Reader (jak i samego czytnika) ewidentnie przeznaczony jest do korzystania na urządzeniach z większymi ekranami. Sprawia to wrażenie jednego wielkiego galimatiasu i dalekie jest nie tylko od elegancji co zwyczajnie od jakiegoś przemyślanego i zaplanowanego rozwiązania. Na wygląd tekstu mają też oczywiście wpływ czcionki. Ilość dostępnych w czytniku krojów przyprawia o zawrót głowy. Nie znalazłem ani jednej ładnej, ale Neo Reader akceptuje pliki wgrane przez użytkownika, więc używałem własnych. W czasie testów program działał bez specjalnego ociągania i zawiesił się bodaj raz. To bardzo dobrze jak na androidową aplikację.

 

Trzy ekrany ustawień tekstu w Neo Readerze (Krój pisma, Odstępy, Inne) - działanie niektórych parametrów wciąż jest dla mnie tajemnicą

 

Dla porównania zainstalowałem sobie także KOReadera. Ten program także nie ma zbyt przyjaznego menu, za to jak raz się go ogarnie to daje znacznie więcej możliwości dopasowania wyglądu tekstu. Niestety, Onyx nie potrafi się uruchamiać tak, aby wyświetlać ostatnio czytaną w KOReaderze książkę. To znaczy, jeśli sam go usypiam wyłącznikiem to tak, ale jak sam się uśpi lub wyłączy, trzeba znowu odpalać KOReadera od nowa.

 

Po zainstalowaniu mechanicznego lektora Google (ekran po lewej), będzie on zintegrowany z domyślnym programem Boox Neo Reader (ekran po prawej)

 

Z Neo Readerem została zintegrowana usługa TTS (mechanicznego lektora), która całkiem nieźle się sprawdza. Ja skonfigurowałem lektora Google. Wybrany głos (testowałem polski i angielski) brzmi dość naturalnie i nie przycina się. Można mieć zastrzeżenia co do wymowy niektórych zbitek czy słów (np. obco brzmiących nazwisk), ale ogólne wrażenia są zaskakująco pozytywne. Odsłuchiwać można przez słuchawki czy głośnik BlueTooth, ale też przy wykorzystaniu prostej przejściówki (USB-C-Mini jack) da się z powodzeniem korzystać ze słuchawek przewodowych.

 

Boox Neo Reader – pliki PDF

Czytanie plików PDF na Onyx Poke Poke 3 to było początkowo jedno z największych rozczarowań tego testu. Przy okazji kolejnych aktualizacji oprogramowania czytników tej marki słyszałem wiele dobrego o wprowadzanych zmianach w obsłudze PDF-ów. Ale w Neo Readerze brakowało mi jednego fundamentalnego usprawnienia – obracania ekranu. No i dopiero po tygodniu czy nawet więcej odnalazłem tę funkcję ale w opcjach samego czytnika a nie programu. Co ciekawe, obracanie ekranu działa także dla całego menu, a nawet wygaszacza ekranu. Więc jeśli potrzebujemy obrócić ekran, to wybieramy taką opcję z menu w prawym górnym rogu (przy zegarku) lub z Kulki nawigacyjnej i wszystko jest już obrócone. Podlegają temu także niektóre inne programy, jednak trudno powiedzieć które tak, a które nie (np. Legimi nie obraca się).

 

Przed korzystaniem z plików PDF trzeba najpierw odszukać opcję obracania ekranu (ekran u góry), bo dodatkowe opcje wyświetlania (ekran na dole) przydadzą się znacznie rzadziej

 

Czytnik dość szybko przetwarza pliki PDF. Poszczególne strony wczytują się sprawnie. Przy ekranie o przekątnej sześciu cali brakuje jednak trochę bardziej zaawansowanych funkcji jak choćby inteligentne obcinanie marginesów. Można jeszcze skorzystać z tzw. rozpływu (przetworzenie formatowania PDF-a na „zwykły” tekst), choć czasem ta opcja działa, a czasem nie. Neo Reader ma sporo ustawień pozwalających na modyfikację sposobu wyświetlania PDF-ów na czarno-białym ekranie. Można regulować kontrast czy nasycenie. Potrzeba i skuteczność tych narzędzi zależy od rodzaju czytanego dokumentu.

 

Boox Neo Reader - Tłumacz Google

Zdecydowanie największym atutem zarówno w Boox Neo Readerze jak i ewentualnie innych aplikacjach (np. KOReaderze) jest opcja korzystania z Tłumacza Google. Oczywiście nie jest to konieczne, jeśli posiadamy dobry słownik w pliku, ale akurat w przypadku języka polskiego jest z tym spory kłopot. Producenci czytników nas nie rozpieszczają i tylko PocketBook ma zainstalowany słownik angielsko-polski. Uzyskanie dostępu do usługi Google otwiera więc zupełnie nowe możliwości korzystania z tekstów obcojęzycznych.

 

Zintegrowanie Tłumacza Google (ekran po lewej) to bardzo mocny atut czytnika, choć przy przekładach z języków innych niż angielski, trudno oczekiwać cudów (ekran po prawej - „- Ależ, proszę pana, pana arcyksięcia Ferdynanda, tego z Konopisztu, tego tłustego, pobożnego” - tłum. Paweł Hulka-Laskowski)

 

Zainstalowanie aplikacji w czytniku umożliwia korzystanie z niej w różnych aplikacjach. Można też pobrać pliki słownikowe do wykorzystania wtedy, gdy nie mamy połączenia z internetem (off-line). Atutem korzystania ze słownika Google jest możliwość tłumaczenia nie tylko pojedynczych wyrazów ale i całych akapitów tekstu.

 

Onyx Boox Poke 3 - wypożyczalnia Legimi

Aplikacja mobilna Legimi działa w czytniku i da się czytać, ale trudno powiedzieć aby korzystanie z niej na recenzowanym czytniku było komfortowe na sto procent. Ogólnie program się uruchamia, można pobierać książki i czytać. Kłopot jest przy wybudzaniu, bo wtedy czytnik nie wraca sam do ostatnio czytanej strony. Każdorazowo po włączeniu czy wybudzeniu urządzenia musimy od nowa uruchamiać aplikację i otwierać ostatnio czytaną książkę. Raczej irytujące. Pomijam tu ułomności samej aplikacji, jak brak obsługi słowników oraz dopasowania jej do czarno-białych ekranów stosowanych w czytnikach książek. Program działa, ale zarówno prędkość jak i płynność w przypadku Poke 3 budzi moje wątpliwości. Pół biedy, gdy chodzi o wybieranie opcji menu. Ale na dłuższą metę męczy czekanie na wczytywanie kolejnej strony, szczególnie podczas otwierania kolejnego rozdziału. Po aktualizacji aplikacji Legimi do wersji 3.15.0 nie mogę już ustawić jej tak, aby czcionka w e-bookach była w miarę normalna, a nie mocno pogrubiona. Wcześniej było to możliwe. Czytać się da, ale nie wygląda to tak jak powinno. Jednak największym mankamentem korzystania z aplikacji Legimi na Poke 3 pozostaje błyskawiczne drenowanie baterii czytnika. Przykładowo podczas niezbyt intensywnego korzystania, poziom naładowania spadł do ok. 60% przez pierwszą dobę po naładowaniu akumulatora do pełna.

 

Choć Legimi działa sprawnie, to nie udało mi się uruchomić poprawnie starej (oszczędnej) wersji aplikacji (ekran po lewej), zaś w przypadku nowej (ekran po prawej) problemem pozostaje pogrubiona czcionka

 

Wśród porad na temat korzystania z aplikacji Legimi na czytnikach Onyx Boox, najczęściej pojawia się taka, aby zainstalować ją w wersji 2.60.9. Niestety, na Poke 3 to nie zadziałało. Zainstalowałem tę starszą wersję aplikacji, ale pomimo udzielenia jej wszystkich możliwych zgód (w tym także na wykonywanie połączeń telefonicznych), nie udało mi się pobrać żadnej książki spośród znajdujących się na mojej półce. Za każdym razem otrzymywałem informację, że wystąpił błąd i trzeba sprawdzić połączenie z siecią. A połączenie sieciowe było aktywne, bo aplikacja się synchronizowała i pokazywała zawartość mojej półki czy katalogu księgarni.

 

Dlaczego warto i tak rozważyć instalację Legimi? Po pierwsze Poke 3 nie jest liczony do limitu urządzeń jako czytnik lecz jako tablet, a po drugie jeśli ktoś lubi mieć w aplikacji dostęp do zawartości całego katalogu usługi – tu jest to możliwe.

 

Onyx Boox Poke 3 – Serwis Wattpad

Co jakiś czas pojawiają się pytania o czytnik, na którym można czytać teksty z serwisu Wattpad. Onyx Boox Poke 3 umożliwia instalację mobilnej aplikacji. Nie mogę jednak potwierdzić, że zawsze będzie ona działać poprawnie. Jedna z wersji, którą miałem zainstalowaną jako pierwszą, nijak nie chciała wyświetlać poprawnie tekstu. Wszystkie litery były z obwódką, która dość skutecznie uniemożliwiała czytanie. Nie pomagały żadne „dostosowania”, które ma czytnik. Bieżąca wersja (styczeń 2023 r.) z kolei daje radę, choć formatowanie tekstu jest brzydkie. Linijki są bardzo blisko siebie, a przerwy między akapitami za to przepastne. No i tekst wyrównywany jest do lewego marginesu. Oczywiście nie ma podziału wyrazów. Ale warto podkreślić, że brak możliwości ładnego wyświetlania porządnie sformatowanego tekstu to raczej cecha tej aplikacji, a nie problem jej działania na czytniku. W korzystaniu na czytniku przeszkadza także brak przycisku „wstecz”. Ale na szczęście działa odpowiedni gest (przesunięcie palcem po ekranie od dołu do góry po prawej stronie ekranu).

 

Z pierwszej zainstalowanej aplikacji Wattpad (ekran po lewej) nie dało się korzystać. Dopiero aktualizacja (ekran po prawej) wyświetlała poprawnie tekst

 

Poza wymienionymi wyżej wadami trzeba się przygotować na sporadyczny brak reakcji na dotyk (wywołanie menu), denerwującą animację zmiany stron i jeszcze bardziej denerwujące reklamy pojawiające się w trakcie czytania. Pozbycie się ich to wydatek 22 PLN/mies. Nie wiem, kto by mógł być tak zdesperowany, skoro w podobnej cenie można mieć dostęp do porządnej literatury w polskich wypożyczalniach. No bo zapomniałem dodać, że wszystkie te wspomniane wyżej niedogodności i tak bledną jednak w obliczu poziomu lektur, które próbowałem czytać w ramach tego testu…

 

A, jest jeszcze jedno do dodania. Czy wspominałem, że aplikacja Legimi błyskawicznie drenuje baterię? No to tu muszę stwierdzić, że aplikacja Wattpad ją zwyczajnie pożera, razem z kopytami.

 

Serwis Pocket na Poke 3

Przetestowałem jeszcze jedną ważną dla mnie usługę – Pocket. Korzystam z niej na czytnikach Rakuten Kobo i sprawdza się na nich świetnie. Niestety tylko na urządzeniach tej marki działa ona domyślnie. Ale od czego androidowa aplikacja mobilna?

 

Aplikacja mobilna Pocket wyświetla artykuły z WWW w postaci tekstowej (ekran po prawej), ale nie ze wszystkimi stronami daje sobie radę i może przejść w tryb przeglądarki internetowej (ekran po lewej) co nie jest już takie wygodne na czytniku

 

Wersja mobilna Pocket na Poke 3 instaluje się i działa poprawnie. Artykuły ze stron WWW są przesyłane na nasze konto choćby dzięki wtyczce „Pocket (formerly Read It Later)” (Chrome, Opera) lub „Wyślij do Pocket” (Firefox). Co ciekawe, jest ona obecnie częścią Firefoksa. Jeśli uda się pobrać tekst ze strony WWW, to wszystko gra. Niestety nie zawsze to (za)działa. Czasem aplikacja mobilna pokazuje je jak w przeglądarce internetowej. Oznacza to, że nie można czytać jak na czytniku – strona po stronie. Trzeba przesuwać tekst palcem, co może sprawdzi się na wyświetlaczu telefonu, ale na ekranie E-Ink nie jest już takie fajne. Odpuściłem.

 

Onyx Boox Poke 3 – firmowy sklep z aplikacjami, inne aplikacje

W czytniku są już zainstalowane różnorodne aplikacje, jak też firmowy „sklep” z programami do pobrania. Z ich funkcjonalnością i użytecznością bywa różnie. Ale generalnie większość tego, co próbowałem uruchomić (i czego uruchomienie na Poke 3 miało sens) to zadziałało. Przykry zawód spotkał mnie w przypadku domyślnie zainstalowanego czytnika kanałów RSS. O ile mogłem dodać bloga z serwisu blogspot.com i pokazywały mi się nowe wpisy, to już ich odczytanie było już na czytniku niemożliwe z powodu jakiegoś bliżej nieokreślonego błędu.

 

Czytnik RSS poprawnie rozpoznał kanał blogger.com (ekran po prawej), ale nie udało mi się czytać wpisów (ekran po lewej)

 

Zbiór aplikacji wybranych do firmowego sklepu powinien wystarczyć większości użytkowników, ale niekoniecznie w naszym kraju. Co prawda znajdziemy tu Tłumacza Google, KOReadera czy Wattpad, ale brakuje tego, co ważne na naszym rynku – na przykład Legimi czy Empik Go. To trzeba sobie ogarnąć na przykład instalując potrzebne programy samodzielnie z plików lub uruchamiając wcześniej na czytniku sklep Google Play.

 

W Poke 3 mamy zestaw aplikacji wybranych przez producenta (ekran po prawej) ale można też uruchomić usługi Google, w tym sklep Google Play (ekran po lewej)

 

Podsumowanie

Onyx Boox Poke 3 to przykład całkiem ładnego i niezłego sprzętu z zainstalowanym w miarę nowym Andoidem. To do mnie częściowo przemawia, ale gorzej z realizacją w praktyce. W czytniku brakuje fizycznych przycisków zmiany stron. W codziennym korzystaniu przeszkadza także pierdylion opcji menu, ustawień zarówno systemowych jak i firmowych aplikacji, które są czasami źle opisane, a bywa, że wręcz nie działają. Do tego dochodzą niemożliwe do przeczytania opisy i brak jednej wspólnej biblioteczki na książki użytkownika (prawie każda aplikacja ma swoją). Wszystko to powoduje, że korzystanie z Poke 3 staje się jednym wielkim galimatiasem i jest dalekie od komfortowego. Dzięki w miarę nowej wersji Android OS, Poke 3 daje spore możliwości korzystania z mobilnych aplikacji, co do mnie częściowo przemawia. Jednak trzeba pamiętać, że nie ma pewności iż będą działać sensownie wszystkie aplikacje, które na takim sprzęcie mogą się wydawać użyteczne.

 

Onyx Boox Poke 3 producent opisuje jako tablet z ekranem E-Ink

 

Również niezadowalająco wypadają w praktyce dość oczywiste opcje, jak czytanie plików PDF czy korzystanie z aplikacji mobilnych służących do czytania. W przypadku e-booków w formacie PDF brakuje opcji przystosowania tekstu do wygodnego czytania na sześciocalowym ekranie. Zaś korzystanie z aplikacji typu Legimi czy Wattpad wiąże się z niezbyt sprawnym ich działaniem przy błyskawicznym wyczerpaniem baterii czytnika.

 

Jestem zmęczony korzystaniem z Poke 3. Porada konsumencka na dziś brzmi: jeśli koniecznie potrzebujecie możliwości instalacji aplikacji mobilnych na urządzeniu z ekranem E-Ink, Onyx Poke 3 może to zapewnić (choć niekoniecznie będą one działać płynnie). Ale do wygodnego czytania i skupienia się na tekście warto pomyśleć o przyjaznym czytniku innej marki, zaprojektowanym po prostu do czytania.

 

Plusy

- możliwość instalowania najnowszych wersji aplikacji mobilnych (także z Google Play Store);

- prosta, solidna konstrukcja;

- częste aktualizacje oprogramowania;

- możliwość korzystania z Tłumacza Google;

- spolszczone menu (przeważnie);

- gniazdo USB-C;

- szybkie przetwarzanie plików PDF;

- duże możliwości konfiguracji;

 

Minusy

- przesadnie skomplikowany w konfiguracji i użytkowaniu;

- nie startuje na ostatnio czytanej stronie (np. z Legimi, Empik Go);

- brak fizycznych przycisków zmiany stron;

- nieprzyjazny interfejs;

- braki w tłumaczeniach interfejsu;

- błyskawiczne drenowanie baterii przy korzystaniu z aplikacji Legimi;

- ekspresowe drenowanie baterii przy korzystaniu z aplikacji Wattpad;

- mały wybór okładek na czytnik (zarówno firmowych jak i firm trzecich);

- łączenie się w tle z chińskimi serwerami;

 

 

Dane techniczne Onyx Boox Poke 3 (wg producenta):

 

Ekran: przekątna 15,2 cm (6 cali) ekran E-Ink Carta z wbudowanym oświetleniem i rozdzielczością 1448×1072 pikseli, 16 odcieni szarości, dotykowy, 300 ppi, wbudowane oświetlenie z regulacją temperatury barwowej;

Waga: 150 g;

Rozmiary: 153×107×6,8 mm

Pamięć: ok. 22 GB wewnętrznej (32 GB pomniejszone o pliki systemu operacyjnego);

Obsługiwane formaty tekstowe: TXT, HTML, RTF, FB2, FB2.zip, DOC, DOCX, PRC, MOBI, CHM, EPUB, PDF, DjVu, ;

Obsługiwane formaty graficzne: JPEG, BMP, PNG, TIFF, CBR, CBZ;

Łączność: Wi-Fi, BT;

Audio: TTS (Google, Baidu), MP3, WAV;

Procesor: 2,8 GHz (ośmiordzeniowy);

Pamięć RAM: 2 GB;

System: Android OS 10.0;

 

Oficjalna strona produktu: https://onyxboox.com/boox_poke3

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

More posts
Your Dashboard view:
Need help?