"Wojny kobiet" dostałam w prezencie od męża, sama pewnie nigdy bym się tą publikacją nie zainteresowała. I choć nie spodziewałam się po niej zbyt wiele, zostałam pozytywnie zaskoczona zarówno opisanymi historiami, jak i sposobem ich przedstawienia.
Każdy rozdział to odrębna opowieść. O walce z mafią, z policją. O porwaniach, zabójstwach, aresztowaniach. O tych, którzy ponieśli zasłużoną karę i o niesłusznie oskarżonych. A to wszystko widziane oczyma kobiet. Tak poznajemy Monikę, żonę policjanta walczącego z włoską kamorrą, Lucynę i Henrykę - wciąż szukające szczątków swoich mężów, dla których sprowadzanie papierosów bez akcyzy zakończyło się tragicznie czy siostrę Krzysztofa Olewnika, Danutę. Nie mniej poruszające są kolejne historie: Marleny, córki generała oskarżonego o przyjęcie dużej łapówki; Teresy, matki gangstera; Marii i Krystyny, żon mężczyzn oskarżonych o przestępstwa, których nie popełnili; Natalii i jej ucieczki od bogatego "biznesmena"; Ireny, której zarzucono kłamstwo lustracyjne; Iriny, siostry Tolika, i Patrycji, żony Adama, niesłusznie skazanych za zabójstwa; Haliny, której syna nazwano szpiegiem oraz Moniki zamordowanej z powodu jej partnera.
Wstrząsające, nieraz drastyczne, opowieści okazały się niezwykle wciągające. Kolejne osoby wtajemniczają nas w wydarzenia, które zmieniły ich życie na zawsze. Dlatego współczujemy im i kibicujemy w dalszej walce, gdyż nie można przejść obok nich obojętnie. Polecam.