Być może czytaliście już „Shantaram”, bo nie jest to żadna nowość. Ja sięgnąłem po powieść po raz kolejny z okazji jej ekranizacji. Wykupiłem nawet na tę okoliczność miesięczny abonament w wypożyczalni Apple TV+.
Na ulicach Bombaju - kąpiel (Bombaj, październik 2011 r.)
Oglądnąłem serial z narastającym rozczarowaniem. I może nie żałuję specjalnie tych 35 złotych, ale w razie wątpliwości czy wydać je na książkę czy na film, moim zdaniem zdecydowanie warto przeznaczyć je na słowo pisane. W filmie rozdęte zostały wątki australijskie, obcięto wątki związane z życiem narratora poza kręgiem znajomych z baru „Leopold Cafe”. Tym samym w ekranizacji na margines przesunięto to co stanowiło o sile książki – Indie. O ile wiele epizodów w powieści płynie wraz z rytmem bollywoodzkich przebojów, w filmie dominuje muzyka „zachodnia”. Może nie jest źle, ale na pewno nie jest to ekranizacja „Shantaram” jako książki, a raczej luźna „wariacja na temat”.
Na ulicach Bombaju - pamiątka z Bombaju (Bombaj, październik 2011 r.)
A sama powieść jest dla mnie przykładem nowego wcielenia opowieści spod znaku płaszcza i szpady. W „Shantaram” awanturnicze przygody przeżywa Australijczyk, który jest zbiegłym więźniem osadzonym za napady rabunkowe z bronią w ręku. Udało mu się co nieco przemyśleć i ocenić spustoszenia, które poczynił w swoim życiu przy okazji narkotycznego głodu. W Bombaju (obecnie Mumbaj) również ciągnie go do gangsterów, którzy są tu często idealizowani i przy okazji zdają się być jedyną drogą do zapewnienia mu schronienia. Czy tak się stanie i ile kosztuje przyjaźń przestępczej braci, bohater przekona się na własnej skórze. Wszystko to jednak osadzone jest w indyjskich realiach, czego najlepszym wyrazem jest zarówno wielomiesięczny pobyt bohatera na wsi jak i w bombajskich slumsach. Kolorytu dodaje jeszcze nieodwzajemniona miłość, do tego nieodwzajemniona na wielu płaszczyznach.
Na ulicach Bombaju - dabbawala (Bombaj, październik 2011 r.)
Otrzymujemy więc w „Shantaram” to wszystko co stanowi o sile tego typu awanturniczej opowieści – egzotykę, przygody, życie poza prawem, miłość i braterskie przywiązanie. Nie ma się więc co dziwić, że książka jest popularna. Mi osobiście przeszkadzają „filozoficzne” rozważania w niej zawarte, szczególnie te snute przy kawiarnianym stoliku nad (licznymi) szklaneczkami lokalnej whisky. Jednak mogę na nie przymknąć oko i cieszyć się fabułą, doceniając wahania akcji od idylli do tragedii, od luksusów do nędzy i od zwykłej ludzkiej uczciwości do wyrafinowanego bandytyzmu.
Gregory David Roberts „Shantaram” - także jako e-book
Natomiast nie polecam drugiego tomu cyklu. W „Cieniu góry” jest jeszcze więcej tego wszystkiego, co mnie irytowało w „Shantaram”. Książka jest pełna frazesów i gangsterskiego etosu, zaś Indie odgrywają coraz bardziej marginalną rolę. Moim zdaniem to lektura tylko dla wielkich miłośników pierwszego tomu serii. Więcej na ten temat w mojej recenzji „Cień góry” - w cieniu kiczu”.
Książki w wersji elektronicznej dostępne są m.in. w księgarni Ebookpoint:
Gregory David Roberts „Shantaram”;
Gregory David Roberts „Cień góry”.