logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: solidarnosc
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
review 2018-01-24 08:38
Emanacja duchowego pesymizmu - "Nasze kochane święta" Iwony Poczopko
Autor: Iwona Poczopko
Tytuł: Nasze kochane święta
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Książnica
Premiera: 25 października 2017
 
Przed samymi Świętami dostałam zupełnie niespodziewaną paczkę, a w niej powieść "Nasze kochane święta". Przymierzałam się do przeczytania jej już w okolicach Wigilii, jednak kolejka egzemplarzy recenzenckich zmusiła mnie do odłożenia tej lektury w czasie. I muszę przyznać, że dobrze się złożyło, bo bez wątpienia zepsułaby mi nastrój...
Wraz z pierwszymi zdaniami powieści wkraczamy do domu Niuty i jej męża, Edka. Właśnie trwają ostatnie przygotowania do wigilijnej kolacji. Pani domu wygładza fałdy obrusa, upewniając się, że wszystko jest na swoim miejscu i prezentuje się idealnie. Jej krytyczne oko wychwyci każde niedopatrzenie, brak symetrii, nierówne ułożenie sztućców... Po tradycyjnym dzieleniu się opłatkiem, cała rodzina zasiada do stołu. Niuta, Edek oraz ich córki: Hanka z mężem i Marta. Kolejne potrawy pojawiają się i znikają, a towarzyszą im zażarte dyskusje o polityce, Kościele i o życiu we wszelkich jego aspektach.
Akcja podzielona została na cztery części, a każda z nich obejmuje inną Wigilię Bożego Narodzenia. Śledzimy zmiany zachodzące w bohaterach na przestrzeni lat, obserwujemy, w jaki sposób potoczyły się ich losy. Jednak każde spotkanie przy świątecznym stole łączy jedno - to nieustające pasmo rodzinnych kłótni. Narzekaniom nie ma końca, bo krytykować można przecież wszystko - polityków, księży i oczywiście siebie nawzajem. Zamiast kulturalnej rozmowy, dostajemy ideologiczne tyrady oraz litanię żalów i pretensji do całego świata. Biesiadnicy prześcigają się w złośliwościach, wzbogacając je o pokaźny zbiór przekleństw i mądrości ludowych. Choć zdarzają się również fragmenty humorystyczne, dialogi bohaterów nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Przeciwnie, przez większość czasu czułam się nimi zniesmaczona. Jawnie okazywany sobie przez członków rodziny brak szacunku i obrzucanie się przez nich tekstami, które niejednokrotnie były po prostu chamskie, kompletnie zniechęcił mnie do lektury. Z kolei natłok informacji historycznych, skądinąd bardzo pouczających, okazał się wyjątkowo ciężki w odbiorze. Nieduża czcionka i przemyślenia czy wspomnienia ciągnące się przez kilka stron nudziły i irytowały. Rozumiem chęć obrazowego przedstawienia jakiegoś wydarzenia z przeszłości, ale żeby bohater sam sobie cytował w myślach wypowiedzi Bieruta, Gomułki czy innych postaci, uważam za przesadę.
Z przykrością przyznaję, że swojego spotkania z powieścią Iwony Poczopko nie zaliczam do udanych. Czułam się przytłoczona przydługimi wstawkami historycznymi i ciągnącymi się niemiłosiernie wspomnieniami bohaterów. Dawno nie trafiłam na książkę, przez którą tak trudno było mi przebrnąć. Dialogi pełne przekleństw i wulgarny język niezmiennie mnie raziły. Cała sytuacja niekończących się kłótni przy wigilijnym stole i bezustannego dążenia domowników, by dopiec sobie nawzajem, wydała mi się przerysowana i nie potrafiłam się w niej odnaleźć. Została zdominowana przez pesymizm i ideologiczne monologi, a ponad stołem zastawionym karpiem, śledziami, kutią i sernikiem bohaterowie rzucali się sobie do gardeł, nie przebierając w słowach. Jeśli lubicie powieści otulające Was prawdziwie świąteczną atmosferą, omijajcie tę książkę szerokim łukiem. Być może fragmenty skupiające się na historii naszego kraju ostatnich dziesięcioleci i wpływ przemian politycznych na społeczeństwo polskie bardziej Was zainteresują, ale ja mocno się zawiodłam.
 
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Książnica
 
 
Source: ogrodksiazek.blogspot.com/2018/01/emanacja-duchowego-pesymizmu-nasze.html
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-03-28 08:16
Komunizm i segregacja rasowa, czyli trylogii Stulecie ciąg dalszy: "Krawędź wieczności" Kena Folletta
Krawędź wieczności - Ken Follett

Akcja ostatniego epizodu trylogii Stulecie rozpoczyna się w Berlinie, w przeddzień wybudowania muru dzielącego część wschodnią od zachodniej. Bohaterami autor uczynił potomstwo postaci znanych z “Zimy świata”, jednak tradycyjnie już dla tego cyklu główne postaci ustępują pola czasom, w którym przyszło im żyć. Nie ma wątpliwości, że prawdziwym bohaterem cyklu jest wiek XX, z którego dziś znacznie łatwiej pamiętać to, co było dobre. Dzięki Kenowi Folletowi każdy z nas będzie miał okazję przypomnieć sobie, że tak naprawdę było to wiek przerażający.

 

Obserwujemy ludzi żyjących w Berlinie, który pewnego dnia zostaje podzielony. Dzięki umiejętności suchego przedstawiania faktów, takiego beznamiętnego opowiadania o tym, jak było, bez licznych ozdobników literackich, bez porywającej narracji i wspaniałych kreacji bohaterów Ken Follett miażdży obecne, popularne pojmowanie najnowszej historii Europy i USA. To nie jest radosna książka o walce o pokój i lepszy świat - to brutalna opowieść o tym, jak ta walka wyglądała. “Kraniec wieczności” wypełniony jest tym, co dziś lubi się pomijać w historycznych wspomnieniach; zatem mamy tu nie tylko złych komunistów, okrutne Stasi, zdradzieckiego Jaruzelskiego i Gorbaczowa, który przechytrzył wszystkich, łącznie z najbliższymi współpracownikami. Mamy tu także piękny, amerykański sen, oparty na segregacji rasowej, morderstwach braci Kennedych, zabójstwie Martina Luthera Kinga i aktach terrorystycznych na południu, w których umierały ciemnoskóre dzieci.

 

Follett używa różnych sposobów na zaprezentowanie nam zmian, jakie zaszły w świecie po zakończeniu drugiej wojny światowej. Oczywiście większość postaci to osoby związane z polityką lub dzienikarstwem, które stoją w cieniu postaci historycznych. Autor z tym swoim stoickim spokojem przypomina nam, że amerykanie wiedzieli, kim jest Nixon, nim go wybrali; że Lyndon Johnson po zabójstwie Kennedy’ego zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał - i zawalczył o prawa dla czarnych mieszkańców USA; że Ronald Reagan jest odpowiedzialny za masakrę cywili na Bliskim Wschodzie i w krajach Ameryki Łacińskiej, że George Bush dopóki nie przyjechał do Europy nie zamierzał kiwnąć palcem by pomóc krajom zrzucającym jarzmo komunizmu. Dla nas, czytelników z Polski, uderzające będzie zestawienie tych dwóch światów. Wydawało by się, że to właśnie o okrucieństwie tępych służalczych rządów Europy Wschodniej będzie tu mówione, i jest, lecz jednak Follett z ogromnym wdziękiem spokojnego, beznamiętnego archiwisty faktów znacznie częściej przeraża nas tym, co faktycznie działo się w Kraju Ludzi Wolnych (Jeśli Tylko Mają Odpowiedni Kolor Skóry).

 

To bardzo dobra książka, zupełnie jak dwie poprzednie. Jest nieco lepsza jedynie dlatego, że znamy już część bohaterów i kibicujemy im z perspektywy osób, które jako tako znają historię, zatem wiedzą, czego można się spodziewać. Jednak o ile ten suchy, stanowczy styl autora względem tego, co wydarzyło się w wieku XX jest rewelacyjny dla przedstawienia obiektywnych faktów, tak znowu cierpią przez niego bohaterowie. Także i trzeci tom cyklu Stulecie nie oferuje postaci, które można polubić, z którymi można się identyfikować. Autorowi udało się nawet rockmana, postać typową dla czasów hipisowskich przedstawić tak, że trudno mówić o jakichś większych emocjach.

 

Jest jednak ta książka, jak i cała trylogia zdecydowanie godna polecenia. Żyjemy bowiem w czasach, gdy polityka i dziennikarstwo - dwa elementy rządzące naszym życiem w wieku XXI - uwielbiają zawłaszczać historię i pisać ją od nowa. I bardzo dobrze, że trafił się taki gość, jak Ken Follett, który pomachał karcąco palcem, jakby mówił: “nie, panowie, tak nie było, bzdury opowiadacie”. I przypomniał nam, jak było faktycznie, jakie były przyczyny tego okrucieństwa w wieku XX i co sprawiło, że - przynajmniej na razie - nie doszło do trzeciej wojny światowej.

 

Edge of Eternity

Albatros 2014

More posts
Your Dashboard view:
Need help?