Zupełnie niedawno przeczytałem dwie poprzednie książki pana Szostaka wydane w serii Kontrapunkty, i jednym z licznych ich plusów było to, jak bardzo pozycje były od siebie różne. Jakby pisane przez innych twórców. Świetnie w tej koncepcji układa się powieść najnowsza - “Wróżenie z wnętrzności”, kolejny raz kompletnie inna, znowu coś zupełnie nowego.
To bardzo ciekawa książka, która składa się z wielu elementów już i tak nietypowych, i razem tworzą one coś mocno wybijającego się z tłumu. Nie chcę napisać, że to eksperyment, albo zabawa, bo takie określenia wydają się zbyt pretensjonalne w opisie prozy Wita Szostaka. To sprawnie stworzona koncepcja, skutecznie zrealizowany efekt pewnego pomysłu.
Narratorem książki jest Błażej, mężczyzna, który żyje zupełnie zamknięty sam w sobie, dosłownie. Jest niezwykle wciągającym poznawanie myśli bohatera, który mówi tylko do siebie, zarazem do nas, ale znacznie bardziej do siebie. Zdecydował się co nieco powiedzieć, i tak poznajemy jego brata bliźniaka wraz z żoną, którzy z Błażejem zamieszkują opuszczony, odkupiony od PKP dworzec kolejowy, gdzieś na południu kraju, w okolicy gór. Narrator jest jak osoba chora - oczywiście traktując jego stan wedle norm przyjętych przez społeczeństwo. Nie mówi, nie odzywa się, nie reaguje na wiele dziejących się wokół niego spraw - choć mówił, reagował, kochał, poznawał, żył. Zatem pewnie jest chory.
Siłą książki prócz samego opisu bardzo ludzkich bohaterów - niby nieprzeciętnych, zarówno Mateusz jak i Marta to zdecydowanie ludzie, których można nazwać “ekscentrykami”, albo po prostu: “artystami”, a jednak podobnych do nas - siłą jest także pragnienie poznania genezy tego nietypowego sposobu zachowania się Błażeja. Takie bardzo proste pragnienie, prostackie, i nagle czytelnik czuje się jak ta baba z pierwszego piętra, co na parapecie układa poduszeczkę i gapi się całymi dniami na sąsiadów i ich życie. I zaczynamy inaczej patrzeć na Błażeja, tak samo inaczej zaczynamy widzieć Mateusza, Martę i ich życie na dworcu z fontanną, wśród od lat nieużywanych torów kolejowych, ze starą ładą porzuconą gdzieś obok. Im dalej, tym mniej myślimy jak “normalny” człowiek, a coraz bardziej stajemy się kimś innym, niejako rozumiejąc ich wyglądające na niezrozumiałe życie.
Jeśli jednak traktować Błażeja jako osobę faktycznie chorą, chorą rzecz jasna psychicznie - wówczas “Wróżenie z wnętrzności” staje się niebrzydkim, a nawet bardzo ładnym opisem człowieka cierpiącego, interesującą interpretacją tego, co być może pacjent przeżywa; sposób widzenia świata i samodzielne tłumaczenie swojej odmienności jest chwilami wręcz atrakcyjne.
To nie jest książka tak piękna jak “Oberki do końca świata”, nie jest też tak uniwersalna i nawet lekka i przyjemna jak “Sto dni bez słońca”. To kolejny raz coś nowego, lektura zdecydowanie trudniejsza, momentami męcząca (te powtórzenia Błażeja, zdania wielokrotnie złożone z licznymi przecinkami i orzeczeniami, zdające się manierycznymi opisy życia z punktu widzenia “szlachetnego” cierpienia), lektura, którą dobrze jest odłożyć, a nie kontynuować na siłę, dać sobie chwilę przerwy. Bo jest to książka jednocześnie tak pisana, że zwyczajnie nie da się jej nie skończyć, i powrót do przerwanej lektury nastąpi szybko, ciekawość Błażeja, jego rodziny i ostatnich słów powieści jest ogromna.
Powergraph 2015