logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: powergraph
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-10-04 19:11
"Oberki do końca świata", czyli muzykowanie z Witem Szostakiem
Oberki do końca świata - Wit Szostak

Jakby mi ktoś przepowiedział, że zachwycać się będę książką opowiadającą o wsi, pomyślałbym, że słaby z niego Nostradamus. I mocno bym się pomylił, bo opowieść o Józefie Wichrze, jego przodkach i potomkach, to rzecz jak najbardziej godna zachwytu.

 

Poznajemy Józefa gdy spogląda na zdjęcie sprzed bardzo wielu lat. Widnieje na nim on sam wraz z bratem i kolegą - trójka muzykantów, chodzącą od wsi do wsi i zabawiająca ludzi oberkami na weselach. Jest to punkt wyjściowy do rozpoczęcia wyprawy w przeszłość, gdzie muzykowanie i sprawy się z muzykowaniem wiążące są wspaniałym pretekstem do pokazania kilku losów ludzkich i życia podporządkowanego zwyczajom wsi. Tytułowe oberki to kolejne rozdziały, a każdy jest właśnie jakby pieśnią na następny temat - temat, który wynika ze wspomnienia poprzedniego. Stąd poznamy dzieciństwo Józefa i jego braci: Jana i Franciszka, ich ojca, Jakuba muzykanta, cofniemy się o ponad sto lat wstecz do czasów Macieja - pierwszego Wichra w okolicy, a także powrócimy do teraźniejszości, by spotkać wnuki, ludzi z innego już świata, który z rzadka sobie przypomina o wioskowych grajkach.

 

Trochę kojarzą mi się “Oberki…” z “Drachem” Szczepana Twardocha, bo zdaje mi się widzieć wiele wspólnych cech między losem prostego człowieka, chłopa, a robotnika, górnika ze Śląska. Żywoty zawładnięte przez zwyczaj i tradycję, gdzie każdy - ale to absolutnie każdy - ma swoje miejsce, gdzie nikt nie zadaje głupich pytań, tylko robi to, co do niego należy. Tu, podobnie jak w “Drachu” będziemy wędrować przez historię rodu Wichrów, z tym, że nie aż tak dosadnie, jak zrobił to Szczepan Twardoch, lecz spokojniej, w sposób bardziej uporządkowany. I gdzieś na tle losów ludzkich, z czasów, gdy wieś miała znaczenie, sprzed wojny, poprzez wojnę, do lat mniej więcej nam współczesnych, będziemy mogli obejrzeć przemijanie, odejście starego i nadejście nowego. A wspaniałe jest to, że autor choć czasem zbliża się do patosu (lecz trudno tego nie robić w opowieści o trudach życia), jednak nie poddaje się tylko tej kategorii opisu. Nie pokazuje herosów toczących codzienny bój z ziemią, walkę o każde ziarno zboża, o chleb, nic z tych rzeczy. Odwrotnie wręcz - przedstawiając nam muzykantów oddala się od typowej dla naszej literatury wizji wsi, tym bardziej i tym lepiej nam prostotę życia przedstawiając. Można się zanurzyć w opowieści, jest człowiek strasznie ciekaw co jeszcze się stanie, nim nadejdzie oczywista końcówka.

 

A całość napisana jest rewelacyjnie, choć bez dialogów, to z rozmowami, choć nie fantastycznie, to jednak z lekką nutką mistycyzmu typowego dla bezpośredniości dawnej tradycji. Język jest jednocześnie językiem opowieści, historii do pokazania, ale i czymś więcej, i nie chodzi mi tylko o to, że często jest fragmentem tekstu, jaki można wyśpiewać przy oberku właśnie. Ten język i te oberki znacznie lepiej kreują wzruszający opis ludzkich marzeń, nadziei, zawodów i rozczarowań, niż same losy bohaterów. Dobrze jest się czasem wzruszyć. Przy “Oberkach” można, i jest to jedna z tych książek, które po prostu czyta się do końca, bez przerw, jednym tchem, od razu, przy jednym posiedzeniu. Polecam serdecznie.

 

Powergraph 2014

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2013-10-15 05:33
Michał Cetnarowski - "Labirynty"
Labirynty - Michał Cetnarowski

“Labirynty” to idealny tytuł dla tego zbioru opowiadań. Podczas lektury stale towarzyszyło mi uczucie błądzenia, nieraz odstawiałem czytnik na bok zastanawiając się nad celowością pokazanych zdarzeń, nad sensownością różnych dziwnych lub mniej dziwnych sytuacji, kombinowałem o co chodzi zanim dotarłem do końca, i raz czy dwa nawet odczuwałem dość sporą przyjemność przy owym kombinatorstwie. Niestety tylko raz czy dwa, na jedenaście tekstów.

 

Opowiadania w głównej mierze składają się z opisów. Te natomiast towarzyszą przeważnie jakiejś jednej, podstawowej myśli która skłoniła Autora najpierw do rozmyślania, a potem do tworzenia. Raczej w tej kolejności, bo teksty są zdecydowanie przemyślane, zaplanowane, ułożone. Problemem dla mnie niestety było to, że nie wystarczyło mi samej ciekawości, by chcieć je poznawać. Inspiracje Autora niestety nie stały się moimi, rozminąłem się, odszedłem raczej obojętny, doceniając język oraz konsekwencję każdego z tekstów, ale nie interesując się zbytnio samą historią lub tematem. Tak czasem się zdarza, cóż innego mogę rzec. Czy polecam? No jasne, że polecam, nawet jeśli ktoś nie słyszał wcześniej nazwiska Cetnarowski. Wtedy właściwie tym bardziej, bo będąc fanem szeroko rozumianej fantastyki raczej to nazwisko wypada znać. A to może nie jest wybitne, ale na pewno dobre science fiction, w tym wypadku to ja dałem plamę, nie Twórca ;-)

 

Labirynty

Powergraph 2009

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2013-09-24 19:31
Anna Kańtoch - "Czarne"
Czarne - Anna Kańtoch

Kolejna książka z serii Kontrapunkty może nie dała rady mnie zwalić z nóg, jak kilka poprzednich, ale na pewno pasuje do tego cyklu jak ulał. To przyznam bez wahania. “Czarne” to rzecz banalnie trudna i skomplikowanie prosta, że tak grafomańsko się wyrażę. Można tu dość swobodnie błądzić myślami nie tracąc wątku, a jednocześnie szukać go od strony pierwszej do ostatniej i stwierdzić, że w sumie to nie wiadomo co sobie ustawić na pierwszym planie.

 

Bo całość została skonstruowana w taki sposób, jakby autorka dawała nam różne drogi do wyboru. Prawie jak w tych książkach fabularnych, gdzie samodzielnie wybieramy jeden z kilku istniejących dla bohatera scenariuszy. Tylko od czytelnika zależy które informacje podawane weźmiemy pod uwagę bardziej, niż inne. To taki sprytny zabieg, który spowoduje, że jeśli czytelnik będzie tu szukał czegoś konkretnego - ma spore szanse to znaleźć. Literacka incepcja. Zdaję sobie sprawę, że to zapis nieco (a nawet bardziej niż nieco) niejasny, jednak wymienić tu przykłady, wejść w wydarzenia lub wskazać co dla mnie było ważniejszym, a co istotnym mniej byłoby wielką nieuprzejmością.

 

Książka jest interesująca. Odrobinę senna, ale może to tylko ja - pamiętam, że przy lekturze innych utworów Anny Kańtoch także zdarzyło mi się raz czy dziesięć razy ziewnąć. Mimo tego jest na tyle krótka, że spokojnie warto dać jej szansę i poszukać samemu co oferuje. Z całą pewnością czas poświęcony tej powieści nie będzie czasem zmarnowanym, a kto wie, może i jakieś interesujące refleksje się pojawią? Bo, jak pisałem, można tu myślami błądzić bardzo swobodnie…

 

Czarne

Powergraph 2012

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2013-07-28 06:22
Michał Cetnarowski - "I dusza moja"
I dusza moja - Michał Cetnarowski
Kolejna pozycja w serii Kontrapunkty została napisana przez człowieka, którego od dawna kojarzę z pism takich jak Magazyn Fantastyczny czy Nowa Fantastyka. Kojarzę zarówno z doskonałych, interesujących artykułów, jak i opowiadań. Przyznam się jednak szczerze, że nawet znając sporo tekstów twórcy nie byłem przygotowany na to, co się stało praktycznie od razu, gdy tylko otworzyłem książkę “I dusza moja”. A stało się mniej więcej tyle, że zwaliła mnie z nóg, ot co. Zmasakrowała. Zacząłem nieco przed obiadem, by w okolicach podwieczorku ze smutkiem zakończyć. Nie byłem w stanie się oderwać.

Wielkim szczęściem, jakie mnie spotkało, jest kompletny brak świadomości tematu, jaki autor porusza w tej powieści. Praktycznie każda recenzja, a nawet blurb mówi czego książka będzie dotyczyć. Ja nie wiedziałem, przez co przeżyłem tak genialne, pełne dramatu chwile, że tu, z tego miejsca wszystkim, którzy też nie wiedzą o czym jest “I dusza moja” polecam, by nie pragnęli się dowiedzieć przed lekturą. Kupcie papier lub ebooka i dajcie się porwać ludzkim historiom, dramatom, genialnym opisom polskiej rzeczywistości oraz stosunków między różnymi ludźmi.

I tyle. Więcej nie zamierzam nic powiedzieć. No, poza jednym: nie myślałem, że w roku 2013 przeczytam więcej niż jedną, absolutnie doskonałą powieść. Mowa rzecz jasna o Morfinie mojego ulubionego polskiego pisarza. A jednak - “I dusza moja” jest również doskonała.

Powergraph 2013
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2013-07-03 13:29
Obywatel, który się zawiesił. Rafał Kosik
Obywatel, który się zawiesił - Rafał Kosik
Tytuł: Obywatel, który się zawiesił
Autor: Rafał Kosik
Wydawnictwo: Powergraph
Data wydania: 09. 11. 2011 r.
Ilość stron: 346
Moja ocena: 3,5/6

 

Jeśli ktoś śledzi mojego bloga dość wytrwale wie o mnie dwie zasadnicze rzeczy. Po pierwsze: uwielbiam zbiory opowiadań, darzę je wielką miłością i zazwyczaj sprawiają mi niesamowitą frajdę. Po drugie: jestem zagorzałą fanką „dorosłej” twórczości Rafała Kosika, której dowód znajdziecie czytając recenzje Kameleona, Marsa i Verticalu. O antologii Obywatel, który się zawiesił słyszałam od dawna, i z niecierpliwością czekałam na okazję, aż owo precjozo trafi w moje ręce. I nie zrażały mnie niekoniecznie entuzjastyczne recenzje zarówno fanów Kosika, jak i ludzi, którzy dopiero zaczynali przygodę z jego twórczością. Dla mnie Rafał był ( i nadal powieściowo JEST) synonimem głębokiej, refleksyjnej literatury, idealnie wpisującej się w nurt social sf. A już opowiadanie zawarte w powergraphowym Science Fiction na nowo przeniosło mnie w wyobrażenia tego nietuzinkowego pisarza. Cóż więc mogła zrobić kosikomanka przy pierwszej normalnej wypłacie? Oczywiście tylko jedno: zakupiłam wymarzonego Obywatela i bałam się zacząć lekturę.

 

<!--more-->
O lęku przed czytaniem wymarzonych książek wspominałam kiedyś albo tutaj, albo podczas facebookowych rozmów na profilu Kronik. W skrócie: jeśli strasznie chcę coś przeczytać, jeśli na danej książce zależy mi tak bardzo, że po rozerwaniu koperty gładzę wolumin niczym najdroższy skarb, to wtedy długo odwlekam rozpoczęcie literackiej przygody. Wiecie jak to jest: lubicie autora, wyrobił sobie on u was jakąś markę, a tu nowa książka. Ryzyko rozpoczęcia lektury ma dwojaką naturę: albo nowe dzieło tak nas zachwyci, że przewrócenie ostatniej stronicy sprawi nam niemal fizyczny ból, albo ból ten odczuwać będziemy podczas zagłębiania się w nowe światy. Zawsze bowiem może okazać się, że nasz faworyt nie ze wszystkim tak znakomicie sobie radzi, a odłożeniu książki na półkę towarzyszyć będzie nie niedosyt, a poczucie zmarnowanego potencjału.

 

I, niestety to właśnie drugie, negatywne wrażenie towarzyszyło mi podczas tak długo wyczekiwanej i równie długo odwlekanej lektury. Nie twierdzę, że opowiadania zawarte w Obywatelu są złe, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że poruszają równie mocno jak wspomniane wyżej powieści. Czymś, czego zabrakło mi praktycznie w każdym z 10 tworów, był element zaskoczenia. Jakkolwiek tematy poruszane przez Kosika bywały nietuzinkowe, a sposób ich przedstawienia mniej lub bardziej związany z fantastyką, tak bardzo szybko łapałam się na jednym: podczas lektury nie czułam tego ulubionego dreszczyku emocji, tego niepokoju egzystencjalnego czy też tego smutku, z jakim kojarzą mi się powieści Rafała. Pod względem samej konstrukcji poszczególne elementy antologii przedstawiają się poprawnie: mamy jakąś historię, zarys uniwersum w którym się dzieje, bohaterów mniej lub bardziej przekonujących i zazwyczaj dość przewrotną pointę. Często widać, jak autor puszcza do nas oko skłaniając do zastanowienia się nad możliwością przeniesienia przedstawionych realiów w naszą rzeczywistość. Tylko że… to jakoś nie zdaje egzaminu, a opowiedziane historie nie powalają na kolana, nie widać w nich tej kojarzącej mi się z Kosikiem misji socjologicznej fantastyki.

 

Jako fanka Kosika, regularnie zasypująca wydawnictwo Powergraph pytaniami o nową dorosłą powieść Rafała i mianująca się kosikomanką próbowałam sama sobie jakoś mojego ulubionego autora wytłumaczyć. A raczej wytłumaczyć moje wrażenie z lektury Obywatela: a to że zanim zaczęłam czytać Kosika czytałam Krokodylową Skałę Sheparda, gdzie każde z opowiadań to rozbudowana, głęboka i iście depresyjna historia, a to, że mam zbyt poważne podejście do twórczości Kosika. Ale wrodzona uczciwość podpowiada mi, że jednak coś musi być na rzeczy, skoro tak wielu ludzi, chwalących powieści Rafała, jego opowiadania gani. Być może, gdybym dawkowała sobie Obywatela, gdybym czytała po jednym opowiadaniu między innymi książkami czułabym się tak, jakbym wróciła do domu. Niestety, przy czytaniu jednym ciągiem nie mogłam nie zauważyć schematyczności i pewnego manieryzmu autora: zbyt powierzchownego traktowaniu tematu, wrzucaniu niekiedy naprawdę ciekawych pomysłów w przewidywalne i trochę naiwne uniwersa.

 

Jakkolwiek bym jednak nie narzekała, główny zarzut, choć pozornie mało ważny, przesądził o mojej ocenie tej książki. Cóż tym głównym zarzutem jest? Otóż to, że już niedługo po zakończeniu lektury i spojrzeniu na tytuły opowiadań najzwyczajniej w świecie nie pamiętałam o czym one były (gdzie w wypadku Ostatni będą pierwszymi z Science Fiction do dzisiaj pamiętam o co tam chodziło i jak się skończyło, podobnie przy trzech poprzednich powieściach). Coś tam w głowie świta, ale wspomnieniom nie towarzyszą żadne emocje. A jak dzieło emocji nie wzbudza, to znaczy, że jest wybitnie… nie, nie złe. O tych wybitnie złych i tych wybitnie dobrych pamiętamy długo. Obywatel to pozycja wybitnie przeciętna, z gatunku tych, co szybko z pamięci ulatują i rzeczywiście mogą początkującego kosikomaniaka zrazić do innej, o wiele bardziej wartościowej jego twórczości.

 

Smutno mi się pisze dzisiejszą recenzję. Miałam nadzieję, że znów będę mogła rozwodzić się nad głębią przekazu, nad połączeniem ciekawej historii z ważnym przesłaniem. Lubię książki, które mnie poruszają, ale niestety (oj, chyba zbyt wiele razy w tym tekście pojawia się słowo „niestety”) Obywatel, który się zawiesił taką książką nie jest. Nie oznacza to jednak, że ją wam odradzam. Być może niektórzy z was znajdą tutaj kilka chwil dobrej rozrywki (kto wie, może to właśnie miał na myśli Kosik pisząc poszczególne opowiadania, a moje wygórowane wymagania zniszczyły frajdę z lektury?), być może nieczytający fantastyki zobaczą, że „Sajfaj” niekoniecznie oznacza samo „Sajfaj”, ale też po prostu lekkie wtrącenia, niuanse wplecione w pozornie normalne historie?

 

Powiem krótko: zbyt długo czekałam na możliwość przeczytania Obywatela, wymagałam zbyt wiele (a może właśnie nie zbyt wiele? Może wymagałam tylko i wyłącznie czegoś tak genialnego jak chociażby Vertical?), nastawiłam się na ucztę, a dostałam tylko zwykłą przekąskę. Dobrze, że przynajmniej książka godnie prezentuje się na półce wraz z innymi pozycjami Powergraphu, czterech Kosików obok siebie to piękny widok. Jakby tak jeszcze ten nieszczęsny Kameleon pojawił się w końcu w twardej oprawie…

 

Panie Rafale: dajże nam w końcu nową powieść na miarę tych trzech, które my, trochę starsi od fanów FNiN czytelnicy, tak bardzo chwalimy! :)
Source: adanbareth.blogspot.com/2013/05/obywatel-ktory-sie-zawiesi-rafa-kosik.html
More posts
Your Dashboard view:
Need help?