logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: robert-venturi
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2014-10-06 18:35
Czytajmy o architekturze

 

Kończy mi się miejsce na półce z książkami. Kolejnych egzemplarzy przybywa, wolnej przestrzeni jest niestety coraz mniej. W trakcie wczorajszej reorganizacji regału zdałam sobie sprawę, że coraz większą część mojego księgozbioru stanowią książki poświęcone architekturze. Mało to, w zdecydowanej większości są to pozycje zupełnie nowe, wydane na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Wygląda na to, że panuje popyt na literaturę związaną z tematyką otaczającej nas przestrzeni. Chcemy o niej wiedzieć coraz więcej, próbować ją zrozumieć lub wprowadzić w niej znaczące zmiany.

 

To podsunęło mi pomysł na zredagowanie krótkiego wpisu poświęconego literaturze związanej z architekturą. Będzie to przegląd oparty zarówno na książkach, które mam już na swojej półce, jak i na tych, które zamierzam kiedyś na niej postawić. Zapraszam do lektury.

Read more
Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2013-10-22 19:51
Słowo o przestrzeni

 

Czy jesteście zadowoleni z wyglądu otoczenia, w którym mieszkacie? Ja swojemu nie mam nic do zarzucenia, wygląda ono mniej więcej tak:

 

 

(no dobrze, nie zawsze jest tęcza)

 

Mam to szczęście, że nie dość, że mieszkam na wsi, to jeszcze mieszkam na jej obrzeżach. Niestety, wystarczy, że ruszę się do większego skupiska domów i już włos mi się na głowie jeży. Brzydota dotknęła już nawet najmniejsze miejscowości, w których dumni właściciele pokrywają swoje domy tynkiem w kolorach, od których oczy bolą. W nowym budownictwie ci mniej tradycyjni (i bardziej majętni) fundują sobie klatki schodowe w kształcie wieży zamkowej oraz koniecznie lwy siedzące na ogrodzeniu. Po podwórku przechadza się bocian, obok stoi nieco wyblakły już krasnal w towarzystwie gipsowej Wenus z Milo. Jedni nazywają to eklektyzmem, inni kiczem.

 

W miastach jest niestety jeszcze gorzej. O ile przestrzeń wiejska cierpi z powodu fantazji właściciela danego podwórka (który w głównej mierze szkodzi samemu sobie), to w większych miejscowościach naruszana jest estetyka przestrzeni wspólnej. Nad miasteczkiem królują zielonkawo-niebieskawo-żółtawo-różowawe bloki (najlepiej wszystkie kolory zmieszać razem – będzie weselej!)usiłujące swoją pstrokatością zakryć zaniedbane i zrujnowane pozostałości architektury PRL-u. Budynki zasłaniane są wielkimi siatkami reklamującymi najbardziej rozpoznawalne marki, sklepy pooklejane są swoimi własnymi reklamami (a nuż ktoś przegapiłby gigantyczny szyld!), z przystanków tramwajowych smętnie zwisają wydrukowane ogłoszenia (kredyty, korepetycje, sprzedaż kurek niosek), z siatek przegradzających tory spoglądają ogłoszenia szkół językowych i domów pogrzebowych. Każda firma chce pokazać swój indywidualizm, stąd brak cech wspólnych z otaczającym ją kontekstem przestrzeni miejskiej. Im więcej firm podąży tą drogą, tym większy ból głowy.

 

Łódź - ulica Piotrkowska (fot. własna)

 

Wyjedźmy za miasto i wybierzmy się na przejażdżkę jakąś drogą krajową (nie, trasy szybkiego ruchu i autostrady omijajmy szerokim łukiem – tam są ekrany akustyczne) i popatrzmy na krajobraz. Co widzimy? Las. A za lasem? Łąka. A przy drodze? Bilbordy. Szyldy. Oklejone tablicami płoty gospodarstw. Ba, już niektórzy właściciele zdecydowali się ozdobić ściany swoich domów barwnymi mozaikami ofert reklamowych. Kostka brukowa, usługi pogrzebowe (znowu!), okna, drzwi, pończochy. Wszędzie oczywiście wypisane adresy i numery telefonów, które każdy kierowca z pewnością zapamięta, lub co sprytniejszy może nawet i zapisze w telefonie. Mijamy domy i naszym oczom ukazuje się wielki młyn usytułowany na dachu wiejskiej chaty. Chociaż nie! Wiejska chata jest tylko od frontu, całość jest jak najbardziej murowanym budynkiem pokrytym pięknym, zielonym tynkiem.

 

okolice Piotrkowa Trybunalskiego (fot. Google maps)

 

Wystarczy.

 

W Polsce mamy problem z przestrzenią publiczną i to niestety nie jest tylko opinia wiecznie narzekających malkontentów. Wszystkie opisane powyżej zjawiska są niestety prawdziwe i chociaż mogą śmieszyć, to jednak jest to śmiech przez łzy.

 

Jakiś czas temu wspominałam o książce Roberta Venturi (Uczyć się od Las Vegas), który opisywał podobne zjawiska zaistniałe w wymienionym w tytule mieście w latach 60. minionego wieku. Jej lektura bardzo mnie zaciekawiła, dlatego z ciekawością sięgam po najnowszą książkę Filipa Springera.Już po pierwszych kilku stronach wiem, że będzie to lektura ciekawa i niestety bolesna - zwłaszcza, że wyjątkowo dużo w niej Łodzi, której faktycznie do piękności daleko (chociaż ta sytuacja zaczyna się powoli poprawiać).

 

Polska może się pochwalić tym, że uczyła się od Las Vagas, chociaż chyba troszkę nie uważała na wykładach. Bo w naszym kraju nie jest ‘zwyczajnie i brzydko’, tylko ‘osobliwie i kiczowato’.

 

Łódź - ulica Piotrkowska (fot. własna)

 

c.d.n.

Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2013-07-02 19:09
Książka miesiąca - czerwiec 2013

 

Nadeszła chwila na podsumowanie minionego miesiąca.

 

W czerwcu udało mi się przeczytać 10 książek, czyli dokładnie tyle samo, co w maju. W tym miesiącu jednak skupiłam się głównie na literaturze polskiej z jednym (ale za to jakim!) akcentem amerykańskim. Było trochę poezji (Rekordy Tomasza Pietrzaka), ale i tak głównie dominowała proza. Nawet tak dziwna, jak Kebab Meister. Przewijały się głównie pozycje nominowane do Nike oraz do Nagrody Literackiej Gdyni. Dużo współczesności, zero klasyki (chyba, że ktoś zacną łatkę ‘klasyki’ przykleja literaturze lat 50-60 XX wieku – ale to jest lekka przesada). Chyba zmieniają się moje preferencje czytelnicze.

 

Czas na wybór książki miesiąca. Tym razem nie mam z tym najmniejszego problemu.

 

Miejsce trzecie: Wisława Szymborska Błysk Rewolwru – poprawiacz humoru, idealny nawet dla tych, których poezja nie zachwyca.

 

Miejsce drugie: Venturi, Scott Brown, Izenour - Uczyć się od Las Vegas – nie dość, że książka opisuje ciekawe zjawiska, to jeszcze została elegancko wydana. Zapewniła mi sukces na obronie oraz rozbudziła zainteresowanie architekturą.

 

 

Miejsce pierwsze: Zyta Oryszyn Ocalenie Atlantydy – laureatka tegorocznej edycji Nagrody Literackiej Gdynia. Niby napisana w starym, dobrym stylu, ale jednak flirtująca z nowoczesnymi trendami z literaturze. To pozycja, którą po prostu trzeba przeczytać.

 

A co w lipcu?

Dalszy ciąg nominacji do Nike (jedna książka już się szykuje do recenzji, druga się czyta). Mam również nadzieję, że uda mi się jakoś zmniejszyć mój ‘wakacyjny stos’, przynajmniej o te 2-3 pozycje. Tyrmand już figlarnie puszcza do mnie oko, tak zacnej osobie po prostu odmówić nie wypada.  

Like Reblog Comment
show activity (+)
photo 2013-06-25 19:42
Uczę się od Las Vegas. Mam nadzieję, że mi pomoże na egzaminie.

Przygotowanie do obrony trwa. Nie mam czasu ani sił na czytanie czegokolwiek oprócz artykułów naukowych (oraz tych na Wikipedii – bez niej jak bez ręki). Wyjątkiem jest to cudo przedstawione na zdjęciu powyżej. Nie spodziewałam się, że książka o założeniach architektury postmodernistycznej może być tak ciekawa (i tu sprawdza się przysłowie ‘nie osądzaj książki po okładce’). Wgląda na to, że dzięki tym wyczerpującym przygotowaniom do stoczenia walki o skromne ‘mgr’, poszerzyłam swoje grono zainteresowań. Tego się nie spodziewałam.

 

 Jak tylko uda mi się z tym wszystkim uporać (mam nadzieję ze skutkiem jak najbardziej pozytywnym), obiecuję nadrobić zaległości w kwestii recenzji.

More posts
Your Dashboard view:
Need help?