logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: tlumacz-google
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
text 2024-09-22 10:33
Poradnik: Jak korzystać z Tłumacza Google w czytnikach PocketBook

Google Translator jest chyba najpopularniejszą usługą tłumaczenia używaną na urządzeniach mobilnych. Firma udostępnia w niej wiele języków, a przekładów można dokonywać bezpłatnie. Posiadanie takiego narzędzia w czytniku książek może więc być cennym dodatkiem. Czy faktycznie można tłumaczyć w PocketBookach całe akapity tekstu korzystając z Tłumacza Google? Ależ tak! Czy to oficjalna funkcja ich wewnętrznego oprogramowania? No, nie. Jak to możliwe? Dzięki integracji usługi tłumaczenia w programie KOReader.

 

Tłumacz Google dostępny jest w KOReaderze także na czytnikach PocketBook

 

Na czytnikach PocketBook można instalować własne aplikacje. KOReader należy niewątpliwie do najciekawszych opcji. Pisałem o nim m.in. w poradniku „KOReader dla CZYTNIKÓW PocketBook ROZSZERZA możliwości”. Zwracają uwagę głównie na duże możliwości w zakresie modyfikacji wyglądu tekstu: płynnego i szerokiego regulowania wielkości marginesów, interlinii czy poprawiania kontrastu. Jednak pojawiające się raz po raz pytania o słowniki w czytnikach PocketBook skłoniły mnie do sprawdzenia jak KOReader sobie radzi z Tłumaczem Google. To o tyle ważne, że PocketBook dostarcza wraz z czytnikiem dwa słowniki: angielsko-polski i polsko-angielski. Łatwo pobrać i zainstalować samodzielnie można także Słownik Języka Polskiego (więcej we wpisie: „Słownik języka polskiego dla czytników PocketBook”). Jeśli jednak potrzebujemy przekładu z innych języków niż angielski, pojawia się kłopot, ponieważ trudno pliki takich słowników znaleźć w sieci czy gdzieś kupić. Usługa Tłumacza Google może ten problem rozwiązać.

 

Tłumacz Google w czytnikach PocketBook

Pierwszym krokiem w korzystaniu z usługi tłumaczenia jest instalacja KOReadera. Nie jest to specjalnie skomplikowane, a procedurę opisałem w wyżej wspomnianym tekście.

 

Instalacja KOReadera w czytnikach PocketBook:

- pobrać z GitHuba (https://github.com/koreader/koreader/releases) plik koreader-pocketbook-v2024.07.zip;

- rozpakować archiwum w komputerze;

- podłączyć kablem czytnik do komputera;

- włączyć w komputerze wyświetlanie plików systemowych/ukrytych (o ile tego nie mamy);

- skopiować zawartość katalogu „applications” do analogicznego katalogu w pamięci czytnika;

- skopiować plik koreader.app z katalogu „system/bin” do czytnika (oczywiście także do „system/bin”);

- stworzyć plik „extensions.cfg” w katalogu „system/config” (lub „systemprofilesprofil_uzytkownikaconfig” jeśli mamy kilka kont różnych użytkowników na czytniku). Do edycji nie należy używać programów w rodzaju MS Worda czy Writera z pakietu OpenOffice. Najlepiej skorzystać z aplikacji typu Notepad++ lub podobny tekstowy edytor. W pliku „extensions.cfg” może być jedna linijka „epub:@EPUB_file:1:eink-reader_with_blink.app,eink-reader_with_epub2.app,koreader.app:ICON_EPUB”;

- zapisać zmiany dokonane w „extensions.cfg” w czytniku;

- odłączyć czytnik.

 

Przykładowa zawartość pliku extensions.cfg dotycząca plików EPUB

 

Od tej pory powinno być dostępne wyskakujące menu z opcją otwierania plików EPUB w KOReaderze. Jeśli przytrzymamy palcem tytuł e-booka, to koreader.app powinien się pojawić w menu na trzecim miejscu, po „PBREADER (EPUB 3)” i „PBREADER (EPUB 2)”.

 

 

Aby otworzyć e-booka w KOReaderze, za pierwszym razem należy przytrzymać tytuł i wybrać „koreader.app” z wyskakującego menu „Otwórz w”

 

Aby skorzystać z Tłumacza Google należy otworzyć e-booka i zaznaczyć więcej niż jedno słowo. Powinno to otworzyć na ekranie okno, z opcją “Tłumacz”. Trzeba pamiętać, aby zaznaczać fragment tekstu, ponieważ wybranie tylko jednego słowa włącza okno tłumaczenia w “zwykłym” słowniku. Bez względu na to czy mamy jego plik zainstalowany w KOReaderze, czy nie.

 

Zaznaczony fragment i wynik tłumaczenia są wyświetlane w nowym oknie. Poniżej głównego tłumaczenia wyświetlane są też tłumaczenia alternatywne. Jakość tłumaczeń bywa różna, szczególnie jeśli nie dotyczą one języka angielskiego. Ale lepszy rydz niż nic. W sumie takie tłumaczenia mogą być bardziej pomocne niż żadne.

 

Przykładowe tłumaczenie tego samego fragmentu tekstu z języka czeskiego (ekran po lewej) i niemieckiego (ekran po prawej)

 

KOReader do usługi tłumaczenia potrzebuje aktywnego połączenia internetowego. Na bieżąco łączy się z usługą tłumacza przesyłając potrzebny fragment i pobierając wynik tłumaczenia. Z tego co udało mi się zorientować, fragmenty tekstu przesyłane są bezpośrednio między czytnikiem a usługą Google, więc nasze dane nie są przekazywane żadnym pośrednikom.

 

Podsumowanie

Słowniki pozostają problemem w większości czytników. Użytkownicy pozostawieni są tu zwykle sami sobie. Producenci rzadko zauważają języki inne niż angielski. W sieci krążą więc pliki słowników stworzone mniej lub bardziej legalnie przez pasjonatów. Dostępność Tłumacza Google może być rozwiązaniem problemu dla wielu osób potrzebujących szybkiego wsparcia w przekładzie na czytnikach w przypadku obcojęzycznych tekstów. To kolejny argument aby zainteresować się KOReaderem, który może działać na czytnikach: PocketBook, Kobo, Kindle, notatniku reMarkable i androidowych czytnikach oraz tabletach Onyx Boox, Bigme czy PocketBook.

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

Like Reblog Comment
review 2022-01-29 16:35
Recenzja: inkBook Calypso Plus – kolejny czytnik z TŁUMACZEM Google

inkBook Calypso Plus miał premierę rynkową w grudniu 2020 roku. Ze względu na cenę i parametry, lokuje się jako średniej klasy sprzęt, który według strony WWW produktu ma się cechować głównie:

- polskim menu (czyli jak PocketBook i Bookeen),

- czytaniem bez limitu (czyli jak wszystkie inne czytniki);

- ekranem E-Ink o jakości papieru (czyli jak prawie wszystkie inne czytniki);

- otwieraniem wielu formatów (czyli jak wszystkie inne czytniki);

- wolnością czytania „po polsku i bez reklam” (czyli jak prawie wszystkie inne czytniki za wyjątkiem specjalnej edycji Kindle z reklamami).

 

inkBook Calypso Plus

 

Nie wynika więc z tego, dlaczego inkBook Calypso Plus miał by być wart większej uwagi. Moim zdaniem trzeba jednak od razu dodać, że ten model stanowi rzeczywisty postęp w porównaniu z poprzednimi produktami tej marki. Czy ten progres wystarczył, aby mnie przekonać do korzystania z inkBooka? To pytanie głównie mnie nurtowało podczas miesiąca ciągłego testowania. Zapraszam do lektury konsumenckiej recenzji modelu inkBook Calypso Plus.

 

InkBook Calypso Plus od strony technicznej

Czytnik inkBook Calypso Plus wygląda podobnie jak jego poprzednicy. Front jest płaski, fizyczne przyciski zmiany stron umieszczono (po dwa) z jego prawej i lewej strony. W moim egzemplarzu są one dobrze przymocowane i poprawnie reagują na nacisk. Pod ekranem znajduje się fizyczny przycisk „wstecz” umożliwiający m.in. powrót do poprzedniego menu lub wyjście z aplikacji. Wyłącznik umieszczony jest na pleckach. W dolnej krawędzi obudowy znajduje się gniazdo ładowania (micro USB) oraz kart pamięci microSD.

 

inkBook Calypso Plus - gniazdo micro USB i kart microSD znajduje się na dolnej krawędzi obudowy

 

Z tymi kartami microSD to w inkBooku jest kłopot. Gniazdo osadzone jest dość głęboko w obudowie. Aby z niego korzystać, trzeba mieć dość długie i twarde paznokcie lub posłużyć się czymś, co pozwoli nam wepchnąć kartę aby ją włożyć czy wyjąć. Mi sprawdzają się nożyczki. Wiem, że to głupie, więc nie korzystam z tego gniazda jeśli bardzo nie muszę. Tym bardziej, że karta zwykle zahacza o obudowę i nigdy nie mam pewności, czy po włożeniu jeszcze ją kiedyś wyjmę.

 

Wyłącznik czytnika umieszczono na wypukłych pleckach, więc uniwersalne okładki nie będą pasować na inkBooka. Trzeba korzystać z firmowych lub np. filcowych wsuwek

 

inkBook Calypso Plus to pierwszy model tej marki, który wyposażono w dość nowy system operacyjny Android 8.1. Wcześniej przez wiele lat inkBooki miały archaicznego Androida, co skutkowało ospałym działaniem, brakiem stabilności oraz zgodności z wieloma aplikacjami. Zastosowanie nowego Androida wyszło czytnikowi zdecydowanie na plus.

 

inkBook Calypso Plus umożliwia (po doinstalowaniu odpowiedniej aplikacji) odtwarzanie audiobooków lub odczytywanie tekstów w aplikacjach obsługujących TTS (np. Pocket) przy pomocy łącza BT. Do zdjęcia akurat nie chciał się połączyć z radiem, ale ogólnie ta funkcja działa

 

inkBook Calypso Plus – ekran

Ekran w recenzowanym inkBooku to jedno z największych pozytywnych zaskoczeń. Teoretycznie powinien być słabszy od tego, który znam z poprzednika, czyli inkBooka Prime HD. W inkBooku Calypso Plus zastosowano dotykowy papier elektroniczny E-Ink Carta o przekątnej sześciu cali wyświetlający 212 ppi (punktów na cal), zaś w Prime HD było to 300 ppi. Ale inkBook Calypso Plus tu wygrywa w każdym calu z poprzednikiem. Teraz przynajmniej jest jakiś przyzwoity kontrast! Tekst może i jest trochę mniej wygładzony, ale raczej czarny niż szary.

 

Zakres regulacji natężenia i temperatury barwowej oświetlenia sprawdza się w praktyce

 

Również oświetlenie ekranu, zarówno pod względem równomierności rozłożenia światła jak i regulacji natężenia oraz temperatury barwowej są dobre. Zapewne zastosowany w tym modelu ekran jest tańszy od tych z najwyższą rozdzielczością, to akurat jakościowo wyszło w tym przypadku wyraźnie lepiej.

 

Fizyczne przyciski zmiany stron umieszczone są po obu bokach ekranu

 

InkBook Calypso Plus – sposób funkcjonowania

Czytnik inkBook jest pomyślany zupełnie inaczej w porównaniu do większości urządzeń tego typu. Zazwyczaj (bez względu na system operacyjny) działa to tak, że wszystkie książki zgromadzone są w biblioteczce i z niej można otworzyć e-booki. Nie jest ważne, czy to kupiona książka, czy pobrana strona WWW czy e-bok z wypożyczalni. W inkBooku Calypso Plus jest odwrotnie. Tu otwiera się aplikacje, które mają ograniczony zasób książek i plików, które obsługują. A więc na przykład zainstalowany domyślnie program inkReader nie pozwoli na otwarcie książki pobranej na czytnik przez aplikację Legimi czy Empik Go. Z kolei inne aplikacje nie widzą plików wgranych do pamięci i widocznych w czytnikowej biblioteczce. Cały księgozbiór zgromadzony na czytniku jest podzielony między aplikacje i trzeba pamiętać, gdzie jest jaka książka.

 

 

Ekran startowy czytnika zawiera pasek ikon nawigacyjnych i informacyjnych oraz opuszczane menu w górnym pasku. Główna część poświęcona jest na ostatnio czytane i ostatnio dodane pozycje (miniaturki okładek są dość przypadkowe). Dolny pasek aplikacji można częściowo przekonfigurować w ustawieniach czytnika (uwaga: to zrzut ekranu i dlatego obraz jest kolorowy)

 

InkBook Calypso Plus obsługuje bezprzewodową wysyłkę plików na unikalny adres poczty elektronicznej, który jest mu przypisany. Adres zostaje podany w momencie rejestracji w usłudze „Wyślij książkę na inkBooka” i składa się z kilkunastu liczb i cyfr w domenie @send2device.inkbook.eu. Warto go sobie zapamiętać w kontaktach skrzynki pocztowej, ponieważ wpisywanie go przy każdej wysyłce może być uciążliwe. E-booka wysyłamy jako załącznik, pisząc e-mail na ten właśnie adres. Aby trafił on na czytnik, trzeba pamiętać o ręcznym włączeniu wi-fi. Nawet wybranie opcji „Synchronizuj teraz” z menu czytnika nie aktywuje w nim połączenia bezprzewodowego koniecznego do pobrania e-booka. Możemy sobie synchronizować i synchronizować i nic z tego nie wyjdzie. Poza tą przypadłością usługa działa sprawnie i pliki raczej bez opóźnienia trafiają do pamięci czytnika. Niektóre polskie księgarnie (np. Ebookpoint, Virtualo i Woblink) także umożliwiają bezprzewodową wysyłkę zakupów wprost z naszego konta w sklepie. Ta opcja akurat działa mniej sprawnie, na przykład niektóre e-booki, które sobie wysłałem z księgarni Woblink nigdy nie dotarły na mój czytnik.

 

Po skonfigurowaniu wysyłki na inkBooka, przy zakupionej książce pojawia się taka opcja (np. w księgarni Ebookpoint)

 

Jeśli jednak nie chcemy, nie musimy czytnika podłączać do internetu. Po wyjęciu z pudełka (i wgraniu własnych plików) jest gotów do czytania.

 

InkBook Calypso Plus na co dzień

Na recenzowanym inkBooku przeczytałem kilka e-booków i kilkadziesiąt tekstów przesłanych ze stron WWW. Czytnik działa znacznie bardziej stabilnie w porównaniu do poprzednich modeli tej marki. Jeśli pojawiają się okna z informacją, że „Aplikacja ... przestała działać”, to szybko samoczynnie znikają i system je od razu restartuje. A to zdecydowanie mniej denerwuje niż w Lumosie czy Prime HD.

 

Biblioteczka w inkBooku umożliwia sortowanie (ekran po prawej) i filtrowanie e-booków (ekran po lewej)

 

Biblioteczka w inkBooku ma dość ubogie możliwości sortowania czy filtrowania. E-booki uporządkować można według daty dodania, tytułu, autora i ostatniego otwarcia. Książki mogą być pogrupowane na ulubione, przeczytane lub czytane. Całość jest prezentowana w postaci listy tytułów i miniaturek lub samych miniaturek. W tym drugim trybie, miniaturki często są błędnie przypisane do poszczególnych plików i wprowadzają użytkownika w błąd. Po miesiącu ciągłego korzystania z czytnika (w czasie przygotowywania tego tekstu) w biblioteczce mam spory galimatias. Pomieszanie miniaturek powoduje, że zdarza mi się otworzyć nie tę książkę, którą chciałem. Irytujące na dłuższą metę.

 

 

Wgrane książki mogą dostać losowe miniaturki okładek (ekran z lewej i ekran z prawej) i z oporami pojawiają się w biblioteczce (brak ostatnio dodanych e-booków na ekranie po prawej)

 

W biblioteczce chyba losowo przydzielane są miniaturki okładek. Na przykład zmiana widoku księgozbioru z kafelków (ekran po lewej) na listę (ekran po prawej) może je zmienić (czerwone strzałki) lub zostawić takie same (zielona strzałka)...

 

Wyłączony czytnik długo się uruchamia. Po naciśnięciu włącznika trzeba czekać długie 27 sekund aby się wyświetlił ekran startowy. Czytnik po wyłączeniu nie pamięta, co i gdzie było ostatnio otwarte, zawsze jest to ekran startowy. Trzeba więc jeszcze kilka sekund doliczyć na otwarcie ostatnio czytanej książki. Warto więc ustawić czytnik tak, aby się nie wyłączał tylko usypiał. Wtedy budzi się szybko i można od razu czytać. Niestety, wtedy znacznie szybciej wyczerpuje się bateria.

 

Czytnik ogólnie działa niespiesznie, co zazwyczaj nie jest jakoś specjalnie kłopotliwe, ponieważ mieści się to w „średniej czytnikowej”. Problem pojawia się wtedy, gdy wykonujemy jakiś gest, na przykład dotkniemy ekran aby otworzyć książkę – i nic się nie dzieje. Nie bardzo wiadomo, czy czekać bo może się jednak inkBook obudzi czy naciskać ekran drugi raz, bo może „nie załapał”. Nigdy nie wiem, która akcja lepsza. Czytnik też nie wie, więc czasem czekam i czekam aż wiem, że już się nie doczekam. A czasem znowuż dotykam ekranu ponownie, ale się okazuje, że jednak coś tam już pod obudową się działo, więc wyszło głupio bo on zareagował a ja mu nie wierzyłem. I wywołałem niechcący kolejną akcję tym moim niepotrzebnym w sumie dotknięciem. I wyszedłem na głupca co to nie potrafi ocenić, co się dzieje z czytnikiem... Albo zawiesiłem aplikację. Niby mała rzecz, lecz irytuje za każdym kolejnym razem. Podobnie jest z niektórymi opcjami menu, a szczególnie strzałką „powrotu”. Nigdy nie wiem, czy ekran nie zareagował i dlatego np. nie mogę wyjść z książki z powrotem do biblioteczki, czy też po prostu ta opcja czasem działa a czasem nie.

 

Jednym z większych problemów jest połączenie z internetem. W czytniku wi-fi nie uruchamia się automatycznie. A powinno! Jakaś funkcja czy aplikacja nie działa? No cóż, pewnie potrzebuje dostępu do internetu. Faktycznie, ale trzeba się tego domyśleć i samodzielnie włączyć wi-fi. W kilku aplikacjach opracowanych dla inkBooka (np. Publio) dodano opcję „włącz wi-fi”. Więc przynajmniej nie trzeba otwierać górnego menu czytnika. Ale niewielkie to pocieszenie. Takie zachowanie to spora uciążliwość dla osób, które korzystają z różnych aplikacji zainstalowanych na czytniku. W szczególności z aplikacji obsługujących wypożyczalnie, które dla prawidłowego funkcjonowania powinny mieć połączenie z internetem.

 

Czytanie książek w inkBooku Calypso Plus

Domyślnie inkBook Calypso Plus obsługuje przede wszystkim format EPUB. Ale daje radę także z formatem MOBI i FB2. Szczególnie w przypadku MOBI czytnikowi należy się duża pochwała, ponieważ dla nich wyświetlają się poprawnie miniaturki okładek, a tekst ma podział wyrazów, co nawet w czytnikach Kindle nie jest oczywiste. A jest to format opracowany dla Kindle właśnie. Tymczasem w plikach EPUB podziału wyrazów według polskich reguł brak, a z miniaturkami okładek jest loteria.

 

inkReader (domyślna aplikacja do wyświetlania e-booków) pracuje znacznie stabilniej niż w poprzednich modelach, ale i tak zdarzają mu się upadki

 

Wgrywanie plików do czytnika jest raczej uciążliwe. Calibre łączy się z nim bardzo długo, a sam czytnik (przynajmniej pod MS Windows) pokazuje się jako „Wewnętrzna pamięć współdzielona” i nie ma do niego dostępu przez menedżer plików inny niż windowsowy Explorer. A w nim wszystko trwa długo.

 

Do otwierania e-booków służy domyślnie zainstalowany inkReader. Podczas testowania odmówił współpracy tylko kilka razy, co jest dużym krokiem do przodu w porównaniu z poprzednimi wersjami. O ile w poprzednich modelach inkBooków napis „Aplikacja inkReader przestała działać” pojawiał się dość często, to w Calypso Plus takich przypadków miałem kilka. Jednak w porównaniu z innymi markami czytników było to jednak „aż kilka przypadków”. Za dużo czytników miałem w rękach, by się zachwycać tym, że domyślna aplikacja do wyświetlania e-booków przeważnie działa i się zawiesza tylko sporadycznie. Tu wciąż jest sporo do poprawy. Mam nadzieję, że zdarzą się jeszcze jakieś aktualizacje oprogramowania dla tego modelu i poprawią one na przykład stabilność inkReadera.

 

inkReader umożliwia zmianę wyglądu tekstu poprzez zmianę wielkości i rodzaju czcionki (ekran po prawej) po wygląd strony (ekran po prawej)

 

Jak to w czytnikach bywa, także w recenzowanym inkBooku można modyfikować sposób wyświetlania tekstu. Tu oczywiście wszystko zależy od możliwości aplikacji. W przypadku inkReadera opcje są raczej podstawowe. Po dotknięciu ekranu w środkowej części (w otwartym e-booku) otrzymujemy dostęp do menu, w którym znajdują się następujące opcje (od lewej):

- przemieszczanie się w tekście książki;

- spis treści;

- wybór czcionki i jej wielkości;

- ustawienia strony (wyświetlanie w trybie odwróconych kolorów, orientacja strony, regulacja marginesów oraz interlinii);

- zakładki, zakreślenia i notatki.

 

Podobnie jak w innych czytnikach zakres regulacji poszczególnych parametrów nie jest duży. No może poza wielkością tekstu. Ten można regulować od mikroskopijnego do gigantycznego. Szkoda, że w „czytelnym” zakresie przeskok jest zbyt duży i tekstu często nie mogę dopasować do tego, co by mi odpowiadało. Czcionka jest zwykle ciut za mała lub za duża.

 

InkBook a pliki PDF

Domyślnie zainstalowana aplikacja otwiera także pliki PDF. Posiada ona kilka ustawień, które powinny przystosować nieprzyjazny czytnikom format do wyświetlenia na niezbyt dużym ekranie. Znajdziemy tu trzy tryby:

- normalny – czytnik nie przetwarza wyglądu tekstu;

- rozpływ – czytnik przekształca (o ile to możliwe) plik w zwykły tekst (zwykle gubi przy tym formatowanie, ale za to można czytać bez lupy);

- bez marginesów (tu tekst staje się czytelny w oryginalnym układzie, ale widzimy tylko część strony).

 

Ręczne ustawienie zakresu marginesów pozwala powiększyć tekst do czytelnych rozmiarów ale może też spowodować obcięcie tekstu, co uniemożliwia płynne czytanie PDF-ów

 

Ten ostatni tryb wyświetlania jest najbardziej potrzebny, ale nie działa jak powinien. Na nic się zdadzą obcięte marginesy gdy obcięty jest też tekst i każdą stronę trzeba przesuwać palcem, aby zobaczyć jej dolną część. Jak z powyższego wynika, inkBook zwyczajnie nie nadaje się do czytania książek w formacie PDF o ile nie są one jakoś specjalnie sformatowane dla małego ekranu – a zwykle nie są, albo nie mamy w oczach mikroskopu – a zwykle nie mamy.

 

InkBook a wypożyczalnie e-booków

inkBook Calypso Plus domyślnie wyposażono w aplikacje obsługujące obydwie polskie wypożyczalnie działające na czytnikach: Legimi i Empik Go. Jeśli nie są od razu zainstalowane, można je pobrać z „firmowego sklepu” inkBook Apps. W tym właśnie miejscu znajdziemy ich wersje dostosowane do inkBooków.

 

Legimi

Aplikacja Legimi działa całkiem sprawnie. Umożliwia dostęp do całego księgozbioru Legimi, w tym też oczywiście wypożyczalni. Z poziomu aplikacji można dodawać książki na naszą półkę. Niestety szwankuje integracja aplikacji z oprogramowaniem czytnika. Trzeba wciąż pamiętać, aby ręcznie włączyć wi-fi, zanim zaczniemy z niej korzystać o ile chcemy na przykład przeglądać katalog czy mieć synchronizację postępów czytania. Sama aplikacja nie potrafi automagicznie aktywować połączenia czytnika z internetem. Sam się na tym kilka razy złapałem, że chcąc kontynuować lekturę na telefonie, nie mogłem tego zrobić, ponieważ aplikacja w inkBooku nie miała połączenia z internetem i nie przesłała do serwerów Legimi postępów mojego czytania.

 

Aplikacja Legimi w inkBooku akceptuje własne czcionki użytkownika i ma też jedną całkiem ładną - Sanchez. Wciąż brakuje podziału wyrazów, choć jest już ta opcja w pełnej wersji aplikacji mobilnej

 

Po otwarciu książki nie znajdziemy tu wielu opcji formatowania tekstu e-booka, ale co bardzo miłe – można dodać własne czcionki. Jeśli ktoś, jak ja, ma swoje ulubione kroje, które do tego są czytelne na ekranie E-Ink, to bardzo przydatna opcja. W aplikacji jest też całkiem ładna czcionka Sanchez. Trochę gorzej jest z płynnością zmiany stron. Co jakiś czas tekst znika i pojawiają się denerwujące animacje oznaczające wczytywanie kolejnych partii tekstu. Nie do końca też rozumiem sposób obsługi aplikacji przez przycisk „wstecz”. Tu także pojawia się problem z jej integracją. Czasem wybranie tego przycisku na górnym pasku menu czytnika powoduje wyjście z książki do menu aplikacji, a czasem cofanie się w tekście. Fajnie by było, gdyby czytnik działał bardziej przewidywalnie.

 

Na firmowym blogu poświęconym inkBookom znajduje się informacja, że „na inkBOOKu działa pełna aplikacja Legimi”. Gdyby ktoś w to uwierzył, to na wszelki wypadek sprostuję, że tak nie jest. Otóż w aplikacji na inkBooki nie można napisać recenzji przeczytanej książki, jak to jest w pełnej wersji. Można tylko ocenić książkę, ale niekoniecznie się to zapisze na naszym koncie, jeśli wcześniej nie włączyliśmy ręcznie wi-fi w czytniku... Dodatkowo wersja na inkBooki nie doczekała się wciąż podziału wyrazów. A ma to już aplikacja mobilna Legimi.

 

Empik Go

Aplikacja obsługująca wypożyczalnię Empik Go wygląda i działa podobnie do wersji mobilnej. Czytelność niektórych elementów jest jednak trochę mniejsza ze względu na użyte kolory. Powinna być bardziej dopasowana do czarno-białego ekranu. E-booki czyta się w obrębie tej aplikacji. Wygląd tekstu można modyfikować w bardzo podstawowym zakresie, wciąż brakuje ładnej czcionki (są trzy do wyboru) i dzielenia wyrazów.

 

W aplikacji Empik Go warto sobie ustawić zmianę stron przyciskami głośności (ekran po lewej), wtedy klawisze zmiany stron będą je zmieniać. Obecna aplikacja dla inkBooków przypomina za bardzo wersję mobilną i niektóre opcje (ekran po prawej) jak na przykład szare tło, są zbędne bo tylko pogarszają odbiór tekstu na ekranie E-Ink

 

Ibuk Libra, ebookpoint Biblio

Można spróbować korzystania z Ibuk Libra czy ebookpoint Biblio, ale jest to straszna mordęga. Dałem im szansę, ale dość szybko ich działanie mnie zniechęciło. Szkoda mi zdrowia i czasu.

 

Podsumowując, aplikacje obsługujące polskie wypożyczalnie Legimi i Empik Go sprawdzają się w działaniu. Niewygodne jest to, że nie można w nich zacząć czytania zaraz po uruchomieniu czytnika (chyba, że jest tylko uśpiony). Trzeba za każdym razem marnować czas dodatkowo na otwarcie aplikacji i wybranie książki, którą chcemy czytać. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do takiego rozwiązania, jak w innych czytnikach, że uruchamiają się one od razu na ostatnio czytanej stronie – w inkBooku trzeba zrezygnować z takiego rozbestwienia (albo wymusić pozostawanie czytnika cały czas tylko w trybie uśpienia, bez wyłączania).

 

Bateria

Testy baterii inkBooka przeprowadziłem zupełnie nieprofesjonalnie porównując prawie siedmioletni egzemplarz Tolino Vision 3 HD (Android OS) i prawie nowym inkBookiem Calypso Plus (Android OS). Zdecydowanie wygrał Tolino, który potrafi oszczędnie gospodarować energią, a do tego jesteśmy w przypadku czytników przyzwyczajeni. Według dystrybutora inkBooka, jedno naładowanie baterii zapewnia „do tygodnia pracy (30 min. dziennie przy wyłączonym WiFi i Bluetooth, włączonym doświetleniu na najniższej jasności). To bardzo uczciwe postawienie sprawy, w odróżnieniu od bajań o możliwościach pracy na jednym ładowaniu w opisach poprzednich modeli tej marki. Na szczęście teraz w materiałach promocyjnych nie pojawiają się już takie informacje, jak np. przy inkBooku Lumosie, gdzie niby „dzięki baterii o pojemności 2000 mAh, ładujesz urządzenie co kilka tygodni. Korzystaj kiedy tylko chcesz ze swojego inkBOOKa, nie obawiając się o ładowarkę” czy inkBooku Prime HD, w którym miały być „tygodnie działania na jednym ładowaniu baterii”. W inkBooku Calypso Plus nie ma co liczyć na ładowanie rzadziej niż raz w tygodniu przy regularnym korzystaniu. To słabo, ale przynajmniej nikt nas nie oszukuje, że będzie inaczej.

 

Więcej na temat moich testów wytrzymałości baterii w inkBooku można przeczytać we wpisach „Test: inkBook Calypso Plus - jak się spisuje BATERIA?” oraz „Test: inkBook Calypso Plus - jak się spisuje BATERIA podczas CZYTANIA?”.

 

Aplikacje zewnętrzne

Czytnik inkBook Calypso Plus faktycznie daje możliwość instalacji aplikacji, które mogą się przydać. Niestety, w poprzednich recenzowanych modelach była to raczej teoria niż opcja do zrealizowania w praktyce. Aplikacje albo były niezgodne z Androidem zainstalowanym w inkBooku albo działały ospale tudzież niestabilnie. Tym razem programy (przynajmniej te zebrane w inkBook Apps) faktycznie dają się uruchomić i nawet działają. To duży krok naprzód. Trzeba jednak pamiętać, że często nie są to najbardziej aktualne wersje. Mogą na przykład nie mieć poprawek błędów czy wszystkich funkcji obecnych w bieżących wersjach. Jednak ich aktualizacja może spowodować dużo wolniejsze, lub nawet złe działanie w inkBooku. Z tym trzeba uważać. Wiele innych aplikacji można spróbować wgrywać także przez „sklep” APK Pure. Czy i co będzie działać – trzeba samodzielnie przetestować.

 

Publio

Aplikacja księgarni Publio daje dostęp do wcześniej założonego konta w księgarni. I to w zasadzie tyle. Jest przy tym jednym z wyjątków w sposobie działania inkBooka, ponieważ akurat przy jej pomocy można pobrać pliki, które będą widoczne (i da się je otworzyć) także z poziomu czytnikowej biblioteczki. Da się w ten sposób czytać zarówno książki, które mamy na półce w księgarni jak i na przykład zaprenumerowaną prasę. Przy braku automagicznej wysyłki zaprenumerowanej prasy na inkBooka, to właśnie przez tę aplikację pobieram na czytniku kolejne wydania „Wyborczej”.

 

Aplikacja Publio umożliwia odbiór prenumerowanej prasy (ekran po lewej), ale trzeba samodzielnie pobrać w aplikacji dany numer (ekran środkowy), który będzie widoczny w biblioteczce (ekran po prawej)

 

ReadEra

Ktoś zaprawiony w bojach z inkBookami polecił mi w internetach abym zainstalował aplikację ReadEra. Instalacja się udała, aplikacja działała stabilnie, ale cóż – nie wytrzymałem z nią zbyt długo. Nie widziała wgranych przeze mnie czcionek. Trzeba kupić wersję Premium aplikacji, aby to obsługiwała. No i nie dało się wyłączyć animacji zmiany stron. Każde przejście na kolejny ekran łączy się z chwilowym przesunięciem całego tekstu na lewo. Niby niewiele, może kilka milimetrów ale jednak. W książce czy w czytniku – nieważne, nie lubię jak mi skacze tekst przed oczami. Nie wiem, czy to kwestia wersji (testowałem 21.12.11) czy niedostosowania do pracy na czytniku. Trudno, pożegnaliśmy się.

 

Pocket

Z aplikacji Pocket nie korzystałem we wcześniej recenzowanych inkBookach, ponieważ było to ponad moje siły. Nawet jeśli już coś się otwierało, to jakość tekstu była bardzo słaba. Tym razem aplikację Pocket zainstalowałem, wybierając spośród wersji udostępnionych przez dystrybutora, czyli z inkBook Apps. Ogólnie aplikacja działa, choć nie wszystkie zapisane na moim koncie teksty udało mi się otworzyć. Dla porównania – czytnik Kobo nie miał z tymi dokumentami żadnych kłopotów. Na korzyść tej wersji można powiedzieć, że nie wszystkie teksty z mojego konta Pocket są dostępne na Kobo, a na inkBooku są widoczne i się otwierają. Czytelność tekstu pozostawia sporo do życzenia, ponieważ aplikacja (w wersji bezpłatnej) korzysta z czcionki, która nie jest dostosowana do ekranu E-Ink. Może dlatego litery są trochę niewyraźne.

 

Aplikacja Pocket działająca na inkBooku potrafi odczytywać po polsku (ekran po lewej) pobrane teksty (ekran po prawej)

 

Wattpad

Pytania o dostęp do tego serwisu na czytnikach widzę raz po raz na facebookowych grupach książkowych. Aplikacja Wattpad znajduje się na liście wybranych przez dystrybutora do zasobów inkBook Apps. Faktycznie aplikacja zainstalowała się i działa. Można w niej czytać i komentować testy zamieszczone w serwisie. Ja próbowałem przebrnąć przez jedną publikację, ale było ciężko iw końcu poddałem się. Zacząłem nawet komentować. Autorka nie uwzględniła co prawda moich uwag o błędach w tekście, ale na jedno z pytań przynajmniej odpowiedziała, że pisząc go miała 16 lat. No cóż, nie jest to serwis dla mnie. Nie lubię się zbytnio denerwować błędami językowymi, brakiem logiki i głupotami w czytanej historii.

 

Tekst wyświetlany w aplikacji Wattpad wygląda słabo (ekran po lewej) i niewielkie są opcje poprawy jego wyglądu. Ale jeśli ktoś się uprze, to da się czytać i komentować (ekran po prawej)

 

Niestety nie da się w aplikacji wyłączyć animacji i każda zmiana strony łączy się z denerwującym skakaniem lub przewijaniem tekstu po ekranie. Jeśli ktoś jest zdeterminowany czytać teksty z Wattpada, to może da radę. Ja jakoś nie.

 

Tłumacz Google

Integracja z usługą tłumacza Google jest niewątpliwie najbardziej wyróżniającą czytnik spośród konkurencji. Można z translatora korzystać zarówno w domyślnym inkReaderze jak i w niektórych doinstalowanych aplikacjach.

 

Jeśli czytnik nie jest połączony z internetem, tłumaczenie może się nie udać (ekran po lewej i środkowy), nawet jeśli mamy pobrany pakiet off-line. Wtedy trzeba ręcznie uruchomić wi-fi i Google Tłumacz zadziała (ekran po prawej)

 

Niestety aplikacja okazała się lekkim niewypałem gdy przyszło co do czego. Zabrakło pełniejszej integracji z oprogramowaniem czytnika. Owszem, aplikacja się zainstalowała, owszem bez problemu pobrałem pakiety do tłumaczenia off-line. Ale... nie zawsze działa. A kiedy brak tłumaczenia, to trzeba podłączyć czytnik do internetu. Oczywiście tylko ręcznie. A kiedy już się połączy, to okazuje się, że jednak można było dane słowo przetłumaczyć. To dość irytujące zachowanie. Może to by było do wybaczenia, gdyby dotyczyło zewnętrznych aplikacji, ale jeśli połączenia z internetem nie potrafi wznowić domyślny program do wyświetlania e-booków, to raczej słabo.

 

InkBook Calypso Plus - gdzie kupić?

Recenzowany czytnik jest dostępny w sklepach z elektroniką, zarówno stacjonarnych jak i wysyłkowych. Należy tylko uważać przy ewentualnym zakupie w serwisach ogłoszeniowych. Wiele razy widziałem oferty typu „inkbook caplypso plus etui” lub „inkbook calypso + 3m legimi”. Przy obydwu ogłoszeniach można się zasugerować, że chodzi o sprzedaż modelu InkBook Calypso Plus, ale tak nie jest. Jak się już można domyślić (lub sprawdzić po bliższym przyglądnięciu się zdjęciom oferowanego produktu), ta pierwsza oferta zawiera starszy model inkBook Calypso wraz okładką. Ta druga zaś dotyczy również tego starszego inkBooka Calypso wraz z kodem na trzy miesiące dostępu do wypożyczalni Legimi. Zdecydowanie nie warto się decydować na tego typu zakup nawet przez pomyłkę. InkBook Calypso, czyli ten starszy bez „Plusa” w nazwie, nie jest wart zainteresowania. A już na pewno nie jest wart wydania kilku stówek.

 

Korzystając z serwisów ogłoszeniowych, trzeba uważać aby się nie dać oszukać (źródło: olx.pl)

 

Dystrybutor oficjalnie wycenił czytnik inkBook Calypso Plus na 539 PLN.

 

Podsumowanie

Czytnik marki inkBook po raz kolejny mnie zawiódł. Może dlatego, że przystępując do recenzji inBooka Calypso Plus spodziewałem się po nim znacznie więcej niż w przypadku poprzedników (inkBook Lumos, inkBook Prime HD). Zarówno w recenzjach jak i sponsorowanych publikacjach internetowych, które wcześniej czytałem lub oglądałem, ten model przedstawiany był jako taki, który w końcu działa i udaje mu się robić to, co obiecuje dystrybutor. Niestety, niestabilność oraz błędy oprogramowania czytnika oraz nieprzyjazne podejście do użytkownika zepsuło mi to wrażenie. Mimo wszystko, warto podkreślić, że inkBook Calypso Plus faktycznie jest najlepszym do tej pory modelem tej marki. Co prawda poprzeczka do tej pory nie była ustawiona zbyt wysoko, więc nie było to zbyt trudne do osiągnięcia. Przypomnę, że serwis Good e-Reader uznał, że  inkBook Lumos jest najgorszym czytnikiem ever... Ale jeśli ktoś by się decydował koniecznie na inkBooka, to obecnie warto wybrać tylko ten model. Może się przydać chyba tylko osobom, które chcą czytać na czytniku np. treści z serwisu Wattpad lub korzystania z tłumacza Google. Trudno mi sobie wyobrazić inne powody, bo konkurencyjne czytniki robią to co trzeba lepiej niż inkBooki.

 

inkBook Calypso Plus

 

Porada konsumencka na dziś brzmi: zamiast wydawać (tak jak ja) pieniądze na inkBooka, uczcie się na cudzych (czyli moich) błędach. Zainwestujcie te 539 PLN w coś innego, bo podobna kwota pozwoli na zakup lepszego czytnika spod znaku Kindle, PocketBook, Tolino czy Kobo.

 

Plusy:

- tłumaczenie przy użyciu, zintegrowanej z inkReaderem, usługi Google Translator;

- aplikacje dostarczone w inkBook Apps działają;

- menu w języku polskim;

- dobra obsługa formatu MOBI;

- działające fizyczne przyciski zmiany stron;

- możliwość instalacji w inkReaderze własnych czcionek;

- własne aplikacje do obsługi wypożyczalni Legimi i Empik Go;

- możliwość bezprzewodowej wysyłki własnych plików oraz zakupów z polskich księgarni;

- szybki start z uśpienia;

- możliwość prenumeraty prasy (przez własną aplikację Publio).

 

Minusy:

- błędy oprogramowania;

- konieczność ciągłego ręcznego włączania wi-fi aby korzystać z internetowych funkcji aplikacji;

- szybko wyczerpuje się bateria;

- brak dostępu do książek w jednym miejscu (każda aplikacja ma własny księgozbiór);

- brak dzielenia wyrazów wg polskich reguł;

- brak polskiego słownika;

- brak możliwości powiększania ilustracji zawartych w e-booku;

- brak możliwości czytania (ekran po ekranie) plików PDF;

- nie pobiera sam przesłanych bezprzewodowo e-booków;

- błędne wyświetlanie miniaturek plików w biblioteczce;

- długi start z wyłączenia;

- długie łączenie z Calibre;

- niewygodny dostęp z komputera do pamięci wewnętrznej;

- niewielki wybór okładek na czytnik (poza firmowymi).

 

Parametry wg dystrybutora:

Ekran: 6-calowy dotykowy E Ink Carta 212 ppi, oświetlenie o regulowanej barwie i natężeniu;

wymiary: 159×114×9 mm;

masa: 155 g;

procesor: Quad-Core Cortex A35 z taktowaniem do 1,6 GHz;

pamięć wewnętrzna: 16 GB (ok. 11,6 GB dostępne na aplikacje i pliki użytkownika);

łączność: Wi-Fi (802.11b/g/n), BT, micro-USB 2.0;

karta pamięci: microSD (do 32 GB);

język menu: polski, angielski, niemiecki, francuski, rosyjski, ukraiński i inne;

wspierane formaty: EPUB i PDF (reflow) z Adobe DRM (ADEPT), MOBI (bez DRM), TXT, FB2, HTML, RTF;

system operacyjny: Android OS 8.1;

kolory obudowy (tylko plecki i krawędzie, ponieważ ramka wokół ekranu zawsze jest czarna): czerwony, niebieski, czarny, szary, różowy, żółty, burgundy, very peri, green.

 

Oficjalna strona produktu: https://inkbook.pl/calypso-plus-black

Like Reblog Comment
review 2019-12-29 09:20
inkBook Prime HD – recenzja pierwszego czytnika z Tłumaczem Google

InkBook Prime HD to jeden z kilku czytników książek oferowanych przez wrocławski Arta Tech. Nazwa „Prime” sugeruje, że powinien to być czytnik wyborny, a cena (ok. 500 PLN) sugeruje, że powinien też być jednym z lepszych modeli tej marki. Czy tak jest w rzeczywistości, próbowałem się przekonać, testując go od listopada. Zacząłem od przygody z nową aplikacją księgarni Publio, potem testowałem z Legimi a w końcu korzystając z kolejnej tegorocznej nowości - dostępu do wypożyczalni Empik Go. Zapraszam do lektury recenzji, która jest efektem moich doświadczeń z inkBookiem Prime HD w ciągu ostatnich tygodni.

 

inkBook Prime HD

 

InkBook Prime HD od strony technicznej

Czytnik inkBook Prime HD obecny jest na rynku od sierpnia 2018 roku. To więc stosunkowo nowy produkt. Konstrukcja jest dość solidna i na pierwszy rzut oka wzbudza zaufanie. Wyróżnia się płaskim frontem oraz fizycznymi przyciskami zmiany stron umieszczonymi po bokach ekranu. Miły w dotyku jest materiał, którym pokryte są plecki. A na nie trzeba zwracać uwagę, ponieważ tam właśnie umieszczony jest wyłącznik urządzenia. W połączeniu z wypukłą obudową, powoduje to konieczność korzystania z firmowych okładek. Ja, podczas testów, korzystałem z zielonej wersji Yoga. Okładka jest dobrze dopasowana, a to ważne, bo przytrzymują ją magnesy. Moim zdaniem nie zapewnia dobrej ochrony ekranu, ponieważ ma tak dużo łączeń (mających ułatwić jej formowanie w podstawkę), że podstawowa funkcja ochronna klapki sporo na tym straciła. No i ja osobiście nie potrafię jej ustawić tak, żeby stanowiła stabilną podstawkę. Dobrze, że wybudzanie i usypianie okładką działa poprawnie.

 

inkBook Prime HD

inkBook Prime HD w firmowej okładce typu Yoga

 

W środku czytnika znajduje się czterordzeniowy procesor Cortex A9 (do 1,6 GHz) korzystający z 512 MB pamięci operacyjnej. Przy dzisiejszych standardach to bardzo mało, ale należy pamiętać, że w czytniku jest „wczorajszy” Android OS. Sprzęt zdecydowanie mógłby działać szybciej, ale nie jest tak oporny na polecenia jak np. inkBook Lumos. Pamięć wewnętrzna to całkiem słuszne 8 GB, z czego ok. 5,7 GB jest dostępne na pliki użytkownika. W razie kłopotów z pojemnością, można się wspomóc kartą pamięci microSD (do 32 GB).

 

inkBook Prime HD

Gniazdo microUSB i kart microSD znajduje się na dolnej krawędzi czytnika inkBook Prime HD

 

Dużym (potencjalnie) atutem inkBooka są cztery fizyczne klawisze zmiany stron, umieszczone w ramce po prawej i lewej stronie ekranu. Niestety na niewiele się zdają, ponieważ wprowadzają dość złudną obietnicę wygody. W moim czytniku ani jeden z nich nie działa tak jak powinien. Nigdy nie wiadomo, kiedy „załapią”, a kiedy nie. Choć po miesiącu użytkowania jakby się trochę „dotarły” i reagują częściej zgodnie z przeznaczeniem (albo ja bardziej je wyczułem). Czasami uda się zmienić stronę od razu, czasami za którymś z kolei naciśnięciem, a bywa, że od razu zmieniają kilka stron za jednym zamachem. Ich działanie to w sumie jedno z bardziej denerwujących doświadczeń przy korzystaniu z inkBooka. Ciągle towarzyszył mi niepokój, że zamiast jednej, zmieniły się dwie strony i przeskoczyłem w książce dalej niż należało. Wiele razy zmieniałem stronę na poprzednią, aby sprawdzić, czy nie pominąłem fragmentu tekstu. Czasami niestety tak właśnie było.

 

inkBook Prime HD

Cztery fizyczne przyciski zmiany stron w inkBooku Prime HD umieszczone są w bocznych krawędziach ramki ekranu

 

Czytnik posiada wiele cech wspólnych (wygląd, system operacyjny, dostępne aplikacje) z recenzowanym wcześniej inkBookiem Lummosem. Zainteresowanych inkBookami odsyłam więc także do tekstu „inkBook Lumos – recenzja podstawowego modelu marki inkBook”.

 

W ustawieniach czytnika, można samodzielnie przedefiniować działanie fizycznych przycisków

 

Bateria w inkBooku Prime HD

Na osobną uwagę w inkBooku Prime HD, zasługuje żywotność baterii. W internetach można raz po raz spotkać się ze stwierdzeniami, że nie ma czytnika pracującego pod kontrolą Androida, który dobrze radzi sobie z zarządzeniem energią. Krótko rzecz ujmując, w androidowych czytnikach bateria wyczerpuje się szybciej niż światowe zasoby ropy naftowej. O ile jest to (raczej więcej niż mniej) prawda z recenzowanym inkBooku, to jednak nie mogę tego samego powiedzieć wielu o innych androidowych czytnikach, które recenzowałem. Testowane przeze mnie we wcześniejszych latach urządzenia marki Sony i Tolino bardzo dobrze radzą sobie z zarządzaniem energią. Na jednym ładowaniu działają one całkiem wytrwale (podobnie jak ich konkurenci pracujący pod Linuksem). W sumie więc powyższe stwierdzenie nie jest prawdą. Ale jeśli patrzymy przez pryzmat inkBooka to niestety, znajduje ono potwierdzenie w całej rozciągłości.

 

Jeśli czytnik działa zbyt krótko na jednym ładowaniu, warto zaglądnąć do ustawień i rozważyć szybsze przechodzenie w stan uśpienia lub wyłączenia

 

Zrobiłem nawet zupełnie nieprofesjonalny test wytrzymałości baterii, mający na celu zweryfikowanie wspomnianego wyżej mitu. Do testu wybrałem nowy inkBook Prime HD i kilkuletni Tolino Vision 3 HD. Naładowałem w nich akumulatory do pełna, wyłączyłem wi-fi, oświetlenie oraz opcję całkowitego wyłączenia (aby cały czas były tylko uśpione). Następnie wybudzałem je regularnie co mniej więcej 24 godziny. Po włączeniu notowałem poziom naładowania i pozwalałem im samodzielnie przejść w stan uśpienia (ale nie wyłączenia). Nie czytałem na nich niczego. W ciągu siedmiu dni takiego testu Tolino zszedł do 90% naładowania, a inkBook do 44%. Tak, że tego...

 

Poziom naładowania baterii w trybie czuwania w czytniku inkBook Prime HD i Tolino Vision 3 HD

 

Jednak da się korzystać z inkBooka tak, żeby poziom naładowania baterii nie topniał w oczach, jak alpejskie lodowce. Trzeba przede wszystkim wyłączyć oświetlenie, następnie ustawić maksymalnie krótki czas czuwania i jak najszybsze automatyczne wyłączanie (a nie tylko usypianie) czytnika. Zaowocuje to niestety koniecznością długiego czekania na uruchomienie urządzenia za każdym razem (ponad pół minuty), kiedy tylko zapragniemy sobie coś poczytać. Coś za coś. Albo normalne korzystanie z inkBooka albo długie działanie na jednym ładowaniu.

 

Ekran w inkBooku Prime HD

W recenzowanym inkBooku zastosowano ekran wykonany w technologii papieru elektronicznego E-Ink Carta z najwyższą dostępną obecnie rozdzielczością 300 ppi. Nie przenosi się to niestety na najwyższą jakość wyświetlanego tekstu. Jest on poprawny jednak raczej szarawy i taki jakby wyblakły. Tło ekranu także jest szarawe, co dodatkowo zmniejsza kontrastowość tekstu. InkBook jeszcze gorzej wypada, kiedy porównać go np. z „wzorcowym” Kindle Voyage. Różnice są spore i widoczne na pierwszy rzut oka. Porównanie tego samego tekstu, wyświetlonego przy użyciu czcionki Bookerly na dwóch czytnikach – inkBooku Prime HD oraz Kindle Voyage – wypada zdecydowanie na korzyść starszego kindelka, który ma podobną konstrukcję (płaski front).

 

inkBook Prime HD

inkBook Prime HD - ekran znajduje się pod dodatkową powłoką ochronną, tworzącą płaski front

 

Bardzo miły jest zakres regulacji poziomu natężenia oświetlenia. Po ostatniej aktualizacji oprogramowania, najniższy poziom oświetlenia już nie jest w pełni funkcjonalną latarką. Można ustawić całkiem niskie natężenie. To miłe! Zdecydowanie gorzej jest z regulacją temperatury barwowej oświetlenia. Trudno o niej powiedzieć coś dobrego. Waha się od lekko lekko fioletowej do szarożółtawej. Na szczęście cienie rzucane przez LED-y w dolnej części ekranu są na tyle niewielkie, że nie przeszkadzają w czytaniu. Ale w zasadzie korzystam z inkBooka nie używając wbudowanego oświetlenia. Dzięki temu tekst na ekranie wygląda lepiej, a bateria dłużej wytrzymuje na jednym ładowaniu.

 

Ergonomia korzystania z inkBooka Prime HD

InkBook Prime HD jest zorganizowany zupełnie inaczej niż większość czytników. Jego działanie skupione jest wokół aplikacji, a nie wokół książek. Skutek jest taki, że użytkownik nigdzie nie ma dostępu do całej biblioteczki zgromadzonej w czytniku. Trzeba pamiętać, jaki e-book jest w jakiej aplikacji. Każda z nich ma inne funkcje i możliwości. Każda z nich działa trochę inaczej. Przykładowo książki z wypożyczalni Legimi otwierane są tylko w tej aplikacji, podobnie jest z Empik Go i innymi.

 

Wyszukiwanie w biblioteczce - można w niej znaleźć tylko samodzielnie wgrane pliki (bez książek np. z Legimi czy Empik Go)

 

Zainstalowane w czytniku, nawet specjalnie dla inkBooka opracowane aplikacje, nie potrafią samodzielnie włączać lub wyłączać wi-fi. Z tego powodu nie można się cieszyć nimi w pełni. Czy to przy pobieraniu plików z usługi bezprzewodowego przesyłania, czy to przy korzystaniu z Legimi, czy Empik Go – zawsze trzeba pamiętać o ręcznym uruchomieniu połączenia z internetem.

 

inkBook Prime HD - ekran startowy

 

Oprogramowanie systemowe raz po raz mnie zaskakiwało. Przynajmniej na początku. Po jakimś czasie już przyzwyczaiłem się do informacji w rodzaju „Niestety, aplikacja Ustawienia została zatrzymana” czy „Niestety, aplikacja inkBookLauncher została zatrzymana” (np. po wgraniu kilku nowych książek lub zmianie jakiegoś parametru w ustawieniach czytnika). Podstawowe czynności, choćby takie jak wgranie nowych plików, mogą skutkować zatrzymaniem tej czy owej aplikacji systemowej. Pocieszające jest choć to, że zaraz uruchamiały się one samoczynnie od nowa i nie musiałem co chwilę restartować czytnika, jak to było przy korzystaniu z inkBooka Lumosa.

 

InkReader – codzienne czytanie

Podstawowym programem do wyświetlania e-booków jest inkReader. To dość podstawowa aplikacja, która ma raczej ograniczone możliwości modyfikacji wyglądu tekstu. Jej podstawowym felerem jest słaby wygląd tekstu.

 

W inkReaderze brak jest ładnej, czytelnej czcionki, ale na szczęście można dodać własne

 

Niestety, nawet zastosowanie własnych czcionek użytkownika, które w innych aplikacjach wyglądają ładnie, tu nie pomaga. Prezentują się one szaro i jakoś tak cienko – no słabo. Dopiero, gdy zainstalowałem Cool Readera, zobaczyłem, że tekst na ekranie recenzowanego inkBooka może wyglądać całkiem czytelnie i dość wyraziście. Podobnie jest z czcionką Sanchez w aplikacji Legimi. Też pomaga w lepszym wyświetlaniu tekstu. Nie rozumiem, dlaczego nie potrafi tego podstawowa aplikacja inkBooka.

 

Menu ustawień marginesów i interlinii w inkReaderze

 

InkReader nerwowo reaguje na nowo otwarte pliki. Jako, że domyślny sposób wyświetlania tekstu jest (dla mnie) brzydki, zawsze zaczynam pracę z inkReaderem od wywołania menu ustawień, aby zmienić czcionkę, odstępy między wierszami i ew. marginesy. Regułą jest, że program często samoczynnie zamyka się przy tym, jeśli jakiś plik jest po raz pierwszy otwarty. Za drugim razem można już spokojnie zmieniać ustawienia.

 

inkReader może otwierać różnorodne formaty e-booków, ale czasami nie radzi sobie z ich poprawnym wyświetlaniem - np. plików w formacie FB2

 

Korzystanie z programu inkReader w dłuższej perspektywie jest męczące. Tekst wygląda źle, a możliwości dopasowania wyglądu są zbyt ograniczone. Doskwiera mi brak dzielenia wyrazów czy powiększania rycin zawartych w tekście. Trudno jest dobrać odpowiedni rozmiar tekstu, choć sam zakres jego regulacji jest imponujący. Chętnie bym inkReadera na stałe podmienił na jakiś sprawnie działający program, ale takowego nie znalazłem.

 

Bardzo często próba zmiany wyglądu tekstu w po raz pierwszy otwartym pliku, kończy się awarią inkReadera i powrotem do ekranu startowego

 

Wyślij na inkBooka

Bardzo przydatną funkcją jest możliwość bezprzewodowej wysyłki własnych plików. „Wyślij na inkBooka” działa na zasadzie dostarczania dokumentów na unikalny adres poczty elektronicznej, przypisany do czytnika. Sam adres wygląda dość skomplikowanie, to ciąg 21 przypadkowych znaków: liter i cyfr. Ale po spędzeniu miliona lat na bezbłędnym zapisaniu go w książce adresowej programu pocztowego, nie powinno to stanowić wielkiego problemu. Pliki do czytnika docierają może nie natychmiast, ale raczej dość szybko. Problemem może być konieczność pamiętania o tym, aby ręcznie włączyć wi-fi. Bez tego czytnik nie odbierze przesyłki.

 

Adres, na który można wysyłać własne pliki do czytnika, warto przepisać z ustawień inkBooka do książki adresowej programu pocztowego

 

Niestety, nie zawsze i nie wszystko dociera tak, jak bym tego oczekiwał. Niektóre wysłane przeze mnie pliki wciąż widnieją w oknie informacji jako „Pobieranie nieudane”, inne z kolei pojawiły się w czytniku zdublowane (choć były wysyłane tylko raz). Nie udało mi się określić żadnej prawidłowości w tym względzie. Ale zdecydowana większość plików jednak dociera tak jak powinna, co uznaję jednak za mały sukces usługi inkBooka. Jeśli chcę mieć pewność, że pożądany plik będzie w pamięci czytnika – kopiuję go jednak przy użyciu kabla USB.

 

Przy dłuższym korzystaniu z usługi „Wyślij na inkBooka”, wydłuża się lista plików z adnotacją „pobieranie nieudane”

 

Podsumowując, usługa „Wyślij na inkBooka” jest bardzo przydatna, choć po kilku tygodniach korzystania z tej usługi ekran powiadomień jest pełen informacji „Pobieranie nieudane” i nawet nie da się tego usunąć...

 

Tłumacz Google

W czasie moich testów czytnika, pojawiła się aktualizacja oprogramowania wewnętrznego, przeznaczona specjalnie dla inkBooka Prime HD (firmware 2.3). Wprowadziła ona m.in. jeden bardzo ważny element wzbogacający funkcjonalność czytnika, a mianowicie obsługę Tłumacza Google dla tekstów wyświetlanych w inkReaderze. Trzeba pamiętać, że wspomnianej opcji nie będzie w książkach wyświetlanych innych aplikacjach (np. Legimi czy Empik Go).

 

Ekran tłumacza Google w inkBooku Prime HD - aplikacja inkReader

 

Nie znam innego czytnika z takim rozwiązaniem, stąd tytuł recenzji. Nawet jeśli się mylę we względzie pierwszeństwa, i tak inkBookowi Prime HD należą się gromkie brawa za udane wdrożenie usługi Google Translate. Jest to funkcja wnosząca nową jakość do lektury obcojęzycznych tekstów na inkBooku. Po pierwsze, użytkownicy zyskują dostęp do wciąż rozwijanego, bardzo obszernego i wygodnego słownika obejmującego mnóstwo języków. Po drugie, słownik zawiera też język polski. Po trzecie, usługa działa także bez połączenia z internetem, jeśli wcześniej zostaną pobrane pliki słowników. I w końcu – po czwarte – można korzystać nie tylko z przekładu pojedynczych słów, ale też całych fraz!

 

Pobieranie plików słownika do późniejszego tłumaczenia w inkReaderze bez połączenia z internetem (off-line)

 

O ile mi wiadomo, tego typu funkcjonalność domyślnie zainstalowana w czytniku książek jest unikalna (nawet tych z Androidem) i daje użytkownikom inkBooków znacznie większe możliwości niż u konkurencji. Usługa została dobrze wdrożona, nie napotkałem kłopotów ze stabilnością w trakcie korzystania z niej. Jedyny problem, to precyzyjne zaznaczenie na ekranie tekstu, który chcemy przetłumaczyć. Myślenie „po co wyważać otwarte drzwi” bardzo dobrze się sprawdza w przypadku funkcji tłumaczenia. Skoro można skorzystać z mechanizmów Androida, nie ma sensu kupowanie słowników czy mozolne tworzenie własnych. Teraz tylko trzeba pilnować, aby jakaś aktualizacja wprowadzona przez Google tego nie zepsuła.

 

Precyzyjne zaznaczenie odpowiedniego fragmentu na ekranie inkBooka może być bardzo trudne, ale za to umożliwia dodawanie do tłumaczenia całych fraz

 

Podobną usługę zaimplementował Amazon w swoich czytnikach Kindle. Nie ma ona jednak aż takiej użyteczności dla polskiego czytelnika, jak rozwiązanie obecne w inkBooku. W kindelkach jest tłumacz Bing Microsoftu, który pracuje tylko przy połączeniu z internetem, no i brak w nim obsługi języka polskiego.

 

Pliki PDF na inkBooku Prime HD

Czytnik testowałem z oprogramowaniem w wersji 2.3. Miało ono m.in. usprawnić pracę z plikami PDF. Poprawkę opisano jako „Aplikacja inkBOOK Reader: naprawienie błędów związanych z wyświetlaniem publikacji w formacie PDF”. Nie wiem, jak to działało wcześniej, ale teraz z obsługą PDFów jest po prostu źle. W najnowszej wersji programu, nawet otwarcie biletu kolejowego może być problemem. Konduktor jakoś nie za bardzo chciał się patrzyć na cztery kręcące się kropki na ekranie i musiałem mu w końcu pokazać bilet na ekranie komputera.

 

Obrót ekranu do trybu poziomego powoduje, że wyświetlany PDF jest jeszcze bardziej nieczytelny niż w trybie pionowym

 

Próbowałem też m.in. przeczytać książkę „Hygge. Klucz do szczęścia”, która sprzedawana jest w formacie PDF. No i też mi się nie udało. Zrazu, po otwarciu pliku, wszystkie strony zawierające jakieś grafiki wczytywały się długo a tekst wyglądał szaro i był zbyt mały aby go przeczytać. Postanowiłem więc skorzystać z opcji przystosowania PDF-a do małego ekranu czytnika. Składa się na to m.in. przycinanie marginesów, obrót tekstu na ekranie oraz rozpływ. Żadne z tych narzędzi nie umożliwiło mi przetworzenia wyglądu strony tak, aby dało się przeczytać książkę. Przycinanie marginesów zadziałało, ale tekst wciąż był za mały. Obrót ekranu także zadziałał, ale w trybie poziomym tekst był jeszcze mniejszy. Czytnik w tym trybie nie powiększył tekstu i pociął strony na kolejne ekrany. W końcu rozpływ pozwolił na wyświetlenie czcionki w czytelnych rozmiarach. Jednak w tym trybie pokazywały mi się w kółko tylko dwie strony pierwszego rozdziału i dalej przejść nie mogłem. Podobnie było z innymi testowanymi plikami. Dałem więc sobie spokój z PDF-ami na inkBooku Prime HD.

 

Legimi i Empik Go na inkBooku Prime HD

O ile mi wiadomo, całkiem sporo osób kupuje inkBooki ze względu na dopasowaną do czytników aplikację obsługującą wypożyczalnię Legimi. I faktycznie, to (podobnie jak w inkBooku Lumosie) jedna z najlepszych funkcji recenzowanego modelu. Mogę się spodziewać, że podobnie będzie w przyszłości z obsługą wypożyczalni Empik Go. Więcej o tej nowej usłudze można przeczytać we wpisie „Aplikacja Empik Go na czytniki inkBook, realna ALTERNATYWA dla WYPOŻYCZALNI Legimi”. Zarówno wypożyczalnia Legimi (tu możesz uzyskać 30 dni bezpłatnego testowania) jak i Empik Go to rodzaj usługi, w której otrzymujemy dostęp do e-booków (i ew. audiobooków) tak długo, jak płacimy comiesięczny abonament.

 

Aplikacja Legimi na inkBooku, daje dostęp do całego katalogu księgarni i wypożyczalni

 

A co do Legimi, to sprawuje się całkiem poprawnie i stabilnie. Nie można powiedzieć, że działa jakoś specjalnie szybko, ale robi to, co ma robić. Daje dostęp do własnego księgozbioru, umożliwia korzystanie z abonamentu (w tym wypożyczanie książek z poziomu czytnika). To miłe i dość zaskakujące, szczególnie na tle większości pozostałych aplikacji inkBooka. Szkoda, że aplikacja nie pracuje w trybie pełnoekranowym. Cały czas górną część ekranu marnuje pasek systemowy, wyświetlający ikonki. Tylko pokazywany tam zegarek do czegoś się może przydać. Przez przypadek dowiedziałem się, że aplikacja Legimi może jednak działać w trybie pełnoekranowym. Stało się tak wtedy, gdy „Niestety aplikacja Interfejs przestała działać”. Ale jednak zwykle aplikacja Interfejs działa i marnuje się część powierzchni, którą by można wykorzystać na wyświetlanie książek. Tym bardziej, że cały czas aplikacja Legimi pokazuje jeszcze tytuł książki (na górze strony) oraz postęp czytania (na dole). Nie da się tego wyłączyć. Jedyne, co w aplikacji Legimi szwankuje, to chwilowe pokazywanie np. pierwszej strony bieżącego rozdziału, przy przechodzeniu do kolejnego. Za każdym razem się wtedy zastanawiam, czy aby aplikacja wyświetla dalszą część czytanego tekstu, czy skoczyła gdzieś w losowo wybrane miejsce.

 

Cztery kropki na ekranie podczas zmiany strony, mogą zwiastować skok i o kilka stron

 

Bardzo miłą cechą nowej wersji aplikacji Legimi jest start w miejscu ostatnio czytanej książki. Jeśli więc przerwaliśmy lekturę i czytnik został uśpiony, to po wystartowaniu, będzie uruchomiony na tej właśnie stronie. Nie trzeba za każdym razem książki otwierać, jak było to wcześniej. Niestety, nie ma tak miło, jeśli czytnik zostanie wyłączony. W takim wypadku uruchomi się on na stronie startowej i samodzielnie trzeba będzie włączyć aplikację Legimi. Ale przynajmniej będzie pamiętać ostatnio otwarte miejsce i od razu je wyświetli bez konieczności ponownego otwierania książki.

 

W aplikacji Legimi, można dodawać książki z katalogu wypożyczalni bezpośrednio na czytniku

 

Podsumowując, aplikacja Legimi to jedna z jaśniejszych stron recenzowanego czytnika. Tym bardziej, że można w niej skorzystać z całkiem ładnej i czytelnej czcionki Sanchez. Gdyby jeszcze był tryb czytania na pełnym ekranie i zmiana stron odbywała się bez wpadek...

 

InkBook Prime HD - dodatkowe aplikacje

InkBooki są reklamowane, jako czytniki o wielkich możliwościach, które można uzyskać poprzez samodzielne instalowanie potrzebnych aplikacji. Tak niestety nie jest. Teoretycznie możliwe jest samodzielne instalowanie na czytniku aplikacji przeznaczonych dla systemu Android OS.

 

Bezkresne możliwości”... obiecuje reklama czytnika inkBook Prime HD - w praktyce to jednak nie działa (źródło: www.inkbook.eu)

 

W praktyce zazwyczaj to zwyczajnie nie działa. Główną przyczyną jest bardzo stara wersja systemu operacyjnego, z którą nie współpracują aktualne wersje większości aplikacji. Próba ich instalacji zwykle kończy się niepowodzeniem. Niewiele może pomóc w tym zakresie zbiór specjalnie wyselekcjonowanych programów, udostępniony w czytniku w ramach inkBook Apps. Nawet tutaj znajdziemy programy, których na inkBooku nie da się uruchomić, albo korzystanie z nich jest drogą przez mękę. I tu dochodzimy do drugiego problemu z aplikacjami. Niewiele z nich przeznaczonych jest dla ekranu E-Ink i dość archaicznej konfiguracji sprzętowej inkBooka. Są one nieczytelne lub działają zbyt opieszale, by dało się ich używać. To już lepiej uruchomić sobie starą Nokię wygrzebaną z dna szuflady i pograć w węża. Zamiast się denerwować, można się trochę odstresować...

 

Cool Reader działa na inkBooku, ale nie reaguje na przyciski zmiany stron

 

Podjąłem jednak próbę zastąpienia domyślnego inkReadera zewnętrznymi aplikacjami oferowanymi w inkBooku (a konkretnie w inkBook Apps). I w sumie nie udało się. Ani Moon+ Reader ani Cool Reader nie dają szansy na wygodne czytanie na inkBooku. Dostępne w inkBook Apps wersje są stare i okazały się zwyczajnie nieużyteczne. Na przykład Moon+ Reder nie otworzył poprawnie pierwszego testowanego e-booka. Cool Readera nie byłem w stanie używać, ponieważ nie reagował na fizyczne przyciski zmiany stron. Ale przynajmniej tekst w nim wyglądał (po żmudnej modyfikacji ustawień) całkiem ładnie (choć wciąż jakieś dziwne paski wyświetlały się po bokach i wszystko wyglądało jakby było wytłuszczoną czcionką). Po tych próbach odpuściłem sobie dalsze testy, mając na uwadze także zupełną porażkę podobnych działań na inkBooku Lumosie.

 

Pozytywnym wyjątkiem wśród zewnętrznych aplikacji jest Dropbox. Udostępniona przez Arta Tech wersja, całkiem ładnie działa na inkBooku Prime HD. Nie zapewnia wyszukanych opcji, typu synchronizacja w tle, ale daje dostęp do zawartości konta w chmurze. Bez problemu można na czytniku przeglądać katalogi czy pobierać pliki z dysku lub je tam wysyłać. Jeśli chcemy, żeby jakiś e-book z Dropboksa był trwale obecny w pamięci czytnika, należy go wyeksportować (opcja „zapisz na urządzeniu”). Niestety, nie działa zaznaczanie dostępności pliku w trybie off-line. Aplikacja ma taką opcję, ale nawet mały plik nie może być zapisany w pamięci czytnika („Twoje urządzenie ma mniej niż 500 MB dostępnego miejsca”...). Eksport pliku jest lepszy, bo przynajmniej mamy kontrolę nad tym, gdzie e-book zostanie zapisany.

 

Aplikacja Dropbox dla inkBooka umożliwia także przesłanie plików z czytnika do chmury

 

W czytniku jest także aplikacja APK Pure, która z założenia ma ułatwić uruchamianie aplikacji przy braku różnorodnych serwisów Google'a (m.in. sklepu Google Play). Raz po raz można w niej zobaczyć, że są aktualizacje programów zainstalowanych w czytniku, ale niewiele to zmienia, bo i tak nie dają się one zazwyczaj zainstalować przy obecnej wersji Androida.

 

Przychodzi mi ponownie stwierdzić, że polityka „dajemy Ci otwarty system, możesz zrobić co tylko zechcesz dzięki tysiącom aplikacji” zwyczajnie nie działa. W inkBooku jest przestarzały system operacyjny i niezbyt wydajna konfiguracja sprzętowa. W takiej sytuacji wspomniana polityka (poza bardzo nielicznymi wyjątkami) jest pustą obietnicą. To przykre, tym bardziej, że ktoś się może na to nabrać...

 

Podsumowanie

Gdyby nie moje wieloletnie doświadczenie, mógłbym uznać czytnik inkBook Prime HD za urządzenie, na którym od biedy da się czytać. Można zacisnąć zęby, machnąć ręką na marketingowe obietnice o „bezkresnych możliwościach” i pogodzić się z tym co nas w życiu spotkało. Tym bardziej, że ten model jest o niebo lepszy od recenzowanego wcześniej inkBooka Lumosa. Całkiem często spotykam takie opinie użytkowników inkBooków.

 

inkBook Prime HD

inkBook Prime HD podparty na jednym z wariantów złożenia okładki Yoga

 

Jednak, mając porównanie z bieżącą ofertą konkurencji, wiem, że w tej samej cenie co InkBook Prime HD można nabyć znacznie lepsze, bardziej niezawodne i ergonomiczne czytniki. I to zarówno pod względem technicznym jak i oprogramowania. Słaby ekran, przestarzały system operacyjny, który nie pozwala na obiecywane uruchamianie aplikacji, niestabilne oprogramowanie, krótki czas pracy na baterii oraz źle działające przyciski zmiany stron - to wszystko zniechęca mnie do dłuższego korzystania z inkBooka Prime HD.

 

Jednak InkBook Prime HD ma też przynajmniej dwa jasne punkty, za które trzeba go pochwalić. Jeden z nich to obsługa obydwu wypożyczalni funkcjonujących u nas na czytnikach: Empik Go i Legimi. Ten czytnik daje, osobom szukającym dostępu abonamentowego do e-booków, wybór pomiędzy najobszerniejszymi polskojęzycznymi katalogami. Drugi, znacznie ważniejszy argument przemawiający za inkBookiem Prime HD to udane włączenie usługi Tłumacza Google do narzędzi obecnych w inkReaderze. Można zapomnieć o dotychczasowych protezach (które np. w Lumosie zwyczajnie nie działały) i cieszyć się porządnym narzędziem do przekładu na język polski nie tylko pojedynczych słów ale i obszernych fraz (także bez połączenia z internetem).

 

Pomijając zastrzeżenia co do filozofii działania i przestarzałego systemu operacyjnego, zakup inkBooka Prime HD można jednak ewentualnie rozważyć przy cenie znacznie niższej niż obecna, i to tylko ze względu na Google Translatora lub aplikację Empik Go. W innych przypadkach, warto wydać pięć stów na stabilnie i przewidywalnie działający czytnik np. spod znaku Kindle, PocketBooka, Kobo lub Tolino.

 

W inkBooku Prime HD wyłącznik znajduje się na pleckach, co uwzględnia firmowa okładka Yoga

 

Plusy

- gniazdo karty microSD;

- fizyczne przyciski zmiany stron;

- menu w języku polskim;

- tłumaczenie przy użyciu, zintegrowanej z inkReaderem, usługi Tłumacza Google;

- możliwość instalacji własnych czcionek;

- dostęp do Dropboksa (po samodzielnym zainstalowaniu aplikacji);

- przyjemna w dotyku obudowa;

- ciekawa stylistyka firmowej okładki;

- współpraca z wypożyczalnią Legimi i Empik Go;

- możliwość bezprzewodowej wysyłki własnych plików;

- duży zakres regulacji wielkości czcionki;

- szybki start z uśpienia.

 

Minusy

- długi start po całkowitym wyłączeniu;

- brak dostępu do książek w jednym miejscu (każda aplikacja ma własny księgozbiór);

- wadliwie działające przyciski zmiany stron;

- fizyczne przyciski zmiany stron nie współpracują z niektórymi, udostępnionymi w czytniku aplikacjami;

- sporadyczny brak reakcji ekranu na dotyk (przy zmianie stron);

- nieprecyzyjna reakcja ekranu czytnika przy zaznaczaniu tekstu;

- mały zakres regulacji temperatury barwowej oświetlenia;

- nie wszystkie pliki zostają dostarczone do czytnika w usłudze „wyślij do inkBooka”;

- brak ładnej i czytelnej czcionki w inkReaderze;

- częste przeskakiwanie po kilka stron po jednym naciśnięciu przycisku zmiany stron;

- bardzo szybkie wyczerpywanie baterii w trybie czuwania;

- konieczność ręcznego włączania wi-fi;

- brak podziału wyrazów w inkReaderze;

- brak powiększania rycin w inkReaderze;

- brak polskiego słownika;

- ogólnie niestabilna praca różnych aplikacji czytnika;

- pasek postępu czytania pokazywany przy książkach na ekranie startowym, niezgodny z rzeczywistymi postępami czytania;

- archaiczna wersja systemu operacyjnego (Android OS 4.2.2).

 

Parametry inkBook Prime HD wg dystrybutora:

Ekran: 6-calowy E Ink Carta 300 ppi, oświetlenie o regulowanej barwie i natężeniu;

wymiary: 159×114×9 mm;

masa: 168 g;

procesor: Quad-Core Cortex A9 z taktowaniem do 1,6 GHz;

pamięć wewnętrzna: 8 GB (ok. 5,7 GB dostępne na pliki użytkownika);

łączność: Wi-Fi (802.11b/g/n), micro-USB 2.0;

karta pamięci: microSD (do 32 GB);

system operacyjny: Android OS 4.2.2;

język menu: polski, angielski, niemiecki, hiszpański, francuski, włoski, rumuński i czeski;

zainstalowane aplikacje: Biblioteka, Drive (w rzeczywistości brak), Księgarnia inkBOOKS (w rzeczywistości brak), News Reader (w rzeczywistości brak), przeglądarka internetowa, darmowe aplikacje w inkBOOK Apps (w rzeczywistości nie wszystkie działają);

wspierane formaty: EPUB i PDF (reflow) z Adobe DRM (ADEPT), MOBI (bez DRM), TXT, FB2, HTML, RTF

 

Oficjalna strona produktu: https://www.inkbook.pl/primehd

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

TRANSLATE with x
// <![CDATA[ var LanguageMenu; var LanguageMenu_keys=["ar","bg","ca","zh-CHS","zh-CHT","cs","da","nl","en","et","fi","fr","de","el","ht","he","hi","mww","hu","id","it","ja","tlh","ko","lv","lt","ms","mt","no","fa","pl","pt","ro","ru","sk","sl","es","sv","th","tr","uk","ur","vi","cy"]; var LanguageMenu_values=["Arabic","Bulgarian","Catalan","Chinese Simplified","Chinese Traditional","Czech","Danish","Dutch","English","Estonian","Finnish","French","German","Greek","Haitian Creole","Hebrew","Hindi","Hmong Daw","Hungarian","Indonesian","Italian","Japanese","Klingon","Korean","Latvian","Lithuanian","Malay","Maltese","Norwegian","Persian","Polish","Portuguese","Romanian","Russian","Slovak","Slovenian","Spanish","Swedish","Thai","Turkish","Ukrainian","Urdu","Vietnamese","Welsh"]; var LanguageMenu_callback=function(){ }; var LanguageMenu_popupid='__LanguageMenu_popup'; // ]]>
 
TRANSLATE with
COPY THE URL BELOW
<!--a id="TwitterLink" title="Share on Twitter"> image image
Back
EMBED THE SNIPPET BELOW IN YOUR SITE
Enable collaborative features and customize widget: Bing Webmaster Portal
// <![CDATA[ var intervalId = setInterval(function () { if (MtPopUpList) { LanguageMenu = new MtPopUpList(); var langMenu = document.getElementById(LanguageMenu_popupid); var origLangDiv = document.createElement("div"); origLangDiv.id = "OriginalLanguageDiv"; origLangDiv.innerHTML = "<span id='OriginalTextSpan'>ORIGINAL: "; langMenu.appendChild(origLangDiv); LanguageMenu.Init('LanguageMenu', LanguageMenu_keys, LanguageMenu_values, LanguageMenu_callback, LanguageMenu_popupid); window["LanguageMenu"] = LanguageMenu; clearInterval(intervalId); } }, 1); // ]]>
More posts
Your Dashboard view:
Need help?