logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: koreader
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
text 2024-09-22 10:33
Poradnik: Jak korzystać z Tłumacza Google w czytnikach PocketBook

Google Translator jest chyba najpopularniejszą usługą tłumaczenia używaną na urządzeniach mobilnych. Firma udostępnia w niej wiele języków, a przekładów można dokonywać bezpłatnie. Posiadanie takiego narzędzia w czytniku książek może więc być cennym dodatkiem. Czy faktycznie można tłumaczyć w PocketBookach całe akapity tekstu korzystając z Tłumacza Google? Ależ tak! Czy to oficjalna funkcja ich wewnętrznego oprogramowania? No, nie. Jak to możliwe? Dzięki integracji usługi tłumaczenia w programie KOReader.

 

Tłumacz Google dostępny jest w KOReaderze także na czytnikach PocketBook

 

Na czytnikach PocketBook można instalować własne aplikacje. KOReader należy niewątpliwie do najciekawszych opcji. Pisałem o nim m.in. w poradniku „KOReader dla CZYTNIKÓW PocketBook ROZSZERZA możliwości”. Zwracają uwagę głównie na duże możliwości w zakresie modyfikacji wyglądu tekstu: płynnego i szerokiego regulowania wielkości marginesów, interlinii czy poprawiania kontrastu. Jednak pojawiające się raz po raz pytania o słowniki w czytnikach PocketBook skłoniły mnie do sprawdzenia jak KOReader sobie radzi z Tłumaczem Google. To o tyle ważne, że PocketBook dostarcza wraz z czytnikiem dwa słowniki: angielsko-polski i polsko-angielski. Łatwo pobrać i zainstalować samodzielnie można także Słownik Języka Polskiego (więcej we wpisie: „Słownik języka polskiego dla czytników PocketBook”). Jeśli jednak potrzebujemy przekładu z innych języków niż angielski, pojawia się kłopot, ponieważ trudno pliki takich słowników znaleźć w sieci czy gdzieś kupić. Usługa Tłumacza Google może ten problem rozwiązać.

 

Tłumacz Google w czytnikach PocketBook

Pierwszym krokiem w korzystaniu z usługi tłumaczenia jest instalacja KOReadera. Nie jest to specjalnie skomplikowane, a procedurę opisałem w wyżej wspomnianym tekście.

 

Instalacja KOReadera w czytnikach PocketBook:

- pobrać z GitHuba (https://github.com/koreader/koreader/releases) plik koreader-pocketbook-v2024.07.zip;

- rozpakować archiwum w komputerze;

- podłączyć kablem czytnik do komputera;

- włączyć w komputerze wyświetlanie plików systemowych/ukrytych (o ile tego nie mamy);

- skopiować zawartość katalogu „applications” do analogicznego katalogu w pamięci czytnika;

- skopiować plik koreader.app z katalogu „system/bin” do czytnika (oczywiście także do „system/bin”);

- stworzyć plik „extensions.cfg” w katalogu „system/config” (lub „systemprofilesprofil_uzytkownikaconfig” jeśli mamy kilka kont różnych użytkowników na czytniku). Do edycji nie należy używać programów w rodzaju MS Worda czy Writera z pakietu OpenOffice. Najlepiej skorzystać z aplikacji typu Notepad++ lub podobny tekstowy edytor. W pliku „extensions.cfg” może być jedna linijka „epub:@EPUB_file:1:eink-reader_with_blink.app,eink-reader_with_epub2.app,koreader.app:ICON_EPUB”;

- zapisać zmiany dokonane w „extensions.cfg” w czytniku;

- odłączyć czytnik.

 

Przykładowa zawartość pliku extensions.cfg dotycząca plików EPUB

 

Od tej pory powinno być dostępne wyskakujące menu z opcją otwierania plików EPUB w KOReaderze. Jeśli przytrzymamy palcem tytuł e-booka, to koreader.app powinien się pojawić w menu na trzecim miejscu, po „PBREADER (EPUB 3)” i „PBREADER (EPUB 2)”.

 

 

Aby otworzyć e-booka w KOReaderze, za pierwszym razem należy przytrzymać tytuł i wybrać „koreader.app” z wyskakującego menu „Otwórz w”

 

Aby skorzystać z Tłumacza Google należy otworzyć e-booka i zaznaczyć więcej niż jedno słowo. Powinno to otworzyć na ekranie okno, z opcją “Tłumacz”. Trzeba pamiętać, aby zaznaczać fragment tekstu, ponieważ wybranie tylko jednego słowa włącza okno tłumaczenia w “zwykłym” słowniku. Bez względu na to czy mamy jego plik zainstalowany w KOReaderze, czy nie.

 

Zaznaczony fragment i wynik tłumaczenia są wyświetlane w nowym oknie. Poniżej głównego tłumaczenia wyświetlane są też tłumaczenia alternatywne. Jakość tłumaczeń bywa różna, szczególnie jeśli nie dotyczą one języka angielskiego. Ale lepszy rydz niż nic. W sumie takie tłumaczenia mogą być bardziej pomocne niż żadne.

 

Przykładowe tłumaczenie tego samego fragmentu tekstu z języka czeskiego (ekran po lewej) i niemieckiego (ekran po prawej)

 

KOReader do usługi tłumaczenia potrzebuje aktywnego połączenia internetowego. Na bieżąco łączy się z usługą tłumacza przesyłając potrzebny fragment i pobierając wynik tłumaczenia. Z tego co udało mi się zorientować, fragmenty tekstu przesyłane są bezpośrednio między czytnikiem a usługą Google, więc nasze dane nie są przekazywane żadnym pośrednikom.

 

Podsumowanie

Słowniki pozostają problemem w większości czytników. Użytkownicy pozostawieni są tu zwykle sami sobie. Producenci rzadko zauważają języki inne niż angielski. W sieci krążą więc pliki słowników stworzone mniej lub bardziej legalnie przez pasjonatów. Dostępność Tłumacza Google może być rozwiązaniem problemu dla wielu osób potrzebujących szybkiego wsparcia w przekładzie na czytnikach w przypadku obcojęzycznych tekstów. To kolejny argument aby zainteresować się KOReaderem, który może działać na czytnikach: PocketBook, Kobo, Kindle, notatniku reMarkable i androidowych czytnikach oraz tabletach Onyx Boox, Bigme czy PocketBook.

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

Like Reblog Comment
review 2022-08-21 08:19
Recenzja: PocketBook Era z siedmiocalowym ekranem E-Ink Carta 1200

PocketBook Era to pierwszy czytnik książek elektronicznych tej marki z ekranem najnowszej generacji E-Ink Carta 1200. Między innymi z tego powodu był jedną z najbardziej wyczekiwanych tegorocznych premier na rynku czytników. Przez ostatni miesiąc służył mi w domu i w podróży, więc postaram się odpowiedzieć na pytanie – jak się sprawdza w praktyce?

 

PocketBook Era

 

PocketBook Era od strony technicznej

Najważniejszą nowością w PocketBookach wprowadzoną wraz z modelem PocketBook Era jest ekran E-Ink Carta 1200. To nowa generacja, mająca zapewnić szybsze działanie i lepszy kontrast w porównaniu z poprzednikami wyposażonymi w E-Ink Mobius czy E-Ink Carta HD. W przypadku ekranu najnowszego PocketBooka można faktycznie zauważyć trochę szybszą zmianę stron. Jednak trudno mi określić, czy kontrast w porównaniu np. do PocketBooka Touch HD 3 jest lepszy. Podobnie miałem przy recenzji Kindle Paperwhite 5, więc albo moje oczy są za słabe albo ten kontrast faktycznie nie jest jakoś wyraźnie zwiększony. Ekran ma przekątną 17,8 cm (7 cali), trochę więcej niż najczęściej spotykane czytniki, ale to wciąż bardzo poręczny rozmiar. Bezpośrednie porównanie ekranu recenzowanego PocketBooka do ekranów najbardziej podobnych konstrukcyjnie czytników, czyli Kindle Oasis 3 oraz Kobo Libra 2 wskazuje duże podobieństwo ostrości i kontrastu obrazu. Z tej trójki najlepiej wypada Kobo Libra 2, ale nie jest to jakaś drastyczna różnica.

 

Czytnik posiada duży zakres regulacji zarówno natężenia jak i temperatury barwowej oświetlenia 

 

Czytnik wyposażono w oświetlenie o regulowanej temperaturze barwowej. O ile zakres regulacji natężenia i ciepłoty światła są bardzo dobre, o tyle równomierność rozprowadzania światła nad ekranem budzi zastrzeżenia. W moim egzemplarzu obydwa prawe rogi są widocznie ciemniejsze. Przy zmianie temperatury barwowej pojawiają się (szczególnie w tych rogach) fragmenty o lekko innej barwie niż reszta ekranu. Nie są jakieś wielkie różnice. Tego typu zjawisko znane już było wcześniej w czytnikach, szczególnie w tych pierwszych, które miały wbudowane oświetlenie. Ale nowsze modele różnych marek, które miałem w rękach, odzwyczaiły mnie od takiego widoku. Przestaję te nierówności zauważać, gdy się zaczytam. Ale jednak przy tej klasie sprzętu rozprowadzanie światła powinno być równomierne. Wielokrotnie w recenzjach podkreślałem, że staram się czytać z wyłączonym oświetleniem, a wbudowane oświetlenie traktuję raczej jako dodatek choć bardzo przydatny np. w pociągach, autobusach czy poczekalniach. Mnie więc to nie przeszkadza, ale jeśli ktoś czyta np. w zupełnych ciemnościach, korzystając tylko z czytnikowego światła, takie nierównomierne oświetlenie może być denerwujące.

 

Fizyczne przyciski umieszczone są na froncie przy prawej krawędzi obudowy. Te służące do zmiany stron, lekko wystają ponad płaszczyznę frontu

 

Ten model PocketBooka utrwala także zmiany konstrukcyjne, z którymi producent eksperymentował już w modelu PocketBook InkPad X oraz PocketBook InkPad Lite. Fizyczne przyciski, które w czytnikach tej marki były zwykle pod ekranem, teraz przeniesiono na boczną ramkę go otaczającą. Są one (wyłącznik, zmiana stron, wywołanie ekranu głównego) usytuowane podobnie, jak to było w przypadku poprzedniej premiery tego producenta – InkPada Lite. Tutaj są trochę twardsze i bardziej wystają nad płaszczyznę frontu obudowy, dzięki temu łatwiej je wyczuć pod palcami. Prawa ramka (dopóki nie odwrócimy czytnika „do góry nogami”) jest wyraźnie szersza. Ułatwia to uchwyt i trzymanie czytnika, ale sprawia też, że może on być za szeroki do wielu kieszeni, do których sześciocalowe czytniki wchodziły bez problemu. Gdy spojrzymy na zdjęcia lub jego wymiary (15,5 × 13,4 cm) zobaczymy, że PocketBook Era jest bardziej zbliżony do kwadratu niż prostokąta.

 

Prawa ramka otaczająca ekran jest wyraźnie szersza

 

Przód czytnika jest płaski, podobnie jak np. w tabletach. To o tyle fajne rozwiązanie, że pomiędzy ramkę a ekran nie wpadną żadne paprochy. Łatwiej też przetrzeć ekran. Dodatkowa warstwa nad ekranem ma go dodatkowo zabezpieczać. Tył obudowy pokryty jest prążkowanym gumowanym plastikiem. Tam też znajduje się klapka umożliwiająca montaż okładki typu flip. Tylko zewnętrzna krawędź jest akcentem kolorowym obudowy. Są dostępne dwie wersje: miedziana (słoneczna miedź) z 64 GB pamięci wewnętrznej i srebrna (gwiezdne srebro) z 16 GB. Na bocznej krawędzi obudowy umieszczono gniazdo USB-C i diodę sygnalizującą ładowanie akumulatora (lub pracę procesora).

 

Gniazdo USB-C oraz diodę sygnalizacyjną umieszczono na prawej krawędzi obudowy

 

Nowy PocketBook ma także wbudowany głośnik. To dość niecodzienne rozwiązanie, które z jednej strony przyczynia się zapewne do większej masy urządzenia, ale umożliwia też odsłuch audiobooków bez konieczności podłączania słuchawek czy zewnętrznego głośnika BT. No właśnie a propos masy (228 g), PocketBook ważny więcej niż podobne urządzenia konkurencji. BlueTooth służy w czytniku nie tylko do transmisji dźwięku, może także obsługiwać zdalnego pilota zmiany stron. Więcej na ten temat można znaleźć we wpisie „Poradnik: DZIAŁAJĄCY pilot zmiany stron do czytników PocketBook”.

 

PocketBook Era - wnętrze czytnika z wyciągniętą baterią i widoczną ramką oddzielającą baterię od ekranu (źródło: fcc.gov, zmienione)

 

Za zwiększoną masę odpowiada zapewne nie tylko głośnik. Na zdjęciach wnętrza, udostępnionych przez amerykańską agencję FCC widoczna jest plastikowa ramka odgradzająca baterię od ekranu. To kolejne (poza szybką na froncie urządzenia) zabezpieczenie ekranu. Drugim, dodającym masy elementem może być bateria. Jednak nie odczułem, żeby była ona bardziej pojemna niż w poprzednich PocketBookach. Jedno ładowanie powinno wystarczyć na dwa tygodnie czytania.

 

PocketBook Era jest odporny na zalanie wodą

 

Podsumowując, bardzo mi się podoba i (co najważniejsze) sprawdza w codziennym korzystaniu wygląd i konstrukcja czytnika. Obudowa wzbudza zaufanie swoją solidnością, choć odbywa się to kosztem większej masy urządzenia.

 

PocketBook Era – czytanie na co dzień

Pierwsze uruchomienie czytnika wymaga akceptacji warunków użytkowania. Nie ma potrzeby logowania się gdziekolwiek czy podłączania do internetu. Można więc z czytnika korzystać od razu po uruchomieniu. Jednak bez dostępu do sieci nie będą działać usługi, które mogą znacznie rozszerzą możliwości czytnika, czyli m.in.: Send-to-PocketBook (bezprzewodowe przesyłanie plików na adres poczty elektronicznej czytnika), Legimi i Empik Go (wypożyczalnie e-booków), Dropbox (dysk sieciowy). Więc jeśli jest taka potrzeba, już na samym początku można w czytniku skonfigurować całkiem sporo ustawień, które później ułatwią życie. Więcej na ten temat można się dowiedzieć z poradnika „PocketBook – co USTAWIĆ na początku w czytniku z oprogramowaniem w wersji 6.x”.

 

PocketBook Era ma najnowszą wersję oprogramowania wewnętrznego, które jest dostępne na czytniki PocketBook. Nowością jest tu m.in. możliwość przedefiniowania reakcji na dotyk (ekran po prawej) w różnych miejscach ekranu (ekran po lewej). To kolejna możliwość dopasowania czytnika do własnych przyzwyczajeń

 

Tak jak w przypadku poprzednich recenzji, także i tu nie będę opisywał wszystkich funkcji. Są one dość dobrze opisane w polskojęzycznej instrukcji obsługi (dostępna w czytniku i na stronie wsparcia). Skupię się na funkcjonalności i ew. porównaniu z propozycjami konkurencji.

 

Ekran główny wygląda tak samo, jak we wszystkich czytnikach PocketBook z oprogramowaniem wewnętrznym w wersji 5.x. Górne opuszczane menu (wywoływane przez dotknięcie ekranu przy górnej krawędzi) zawiera dostęp do głównych narzędzi takich jak połączenie wi-fi, synchronizacja (Dropbox, Send-to-PocketBook), tryb samolotowy czy ustawienia oświetlenia. Środkowa część pokazuje cztery okładki ostatnio czytanych książek. Dolna część to pasek pięciu ikon, które można edytować.

 

Wgrywanie książek do PocketBooka może się odbywać zarówno przy pomocy kabla USB-C podłączonego do komputera (w tym z pamięci masowej podłączonej przez USB-C OTG), jak i bezprzewodowo (wi-fi). W przypadku połączenia kablem do komputera wystarczy plik (np. EPUB) skopiować do pamięci urządzenia. Można to zrobić każdym menedżerem plików, ale bardzo dobrze spisuje się w tej roli także bezpłatny program Calibre. W przypadku przesyłki przez sieć czytnik posiada standardowe usługi jak Send-to-PocketBook czy synchronizacja z dyskiem sieciowym Dropbox. Najlepiej korzystać z plików w formacie EPUB, które są dostępne w polskich księgarniach internetowych. Drugi powszechnie dostępny typ plików, czyli MOBI, może nastręczać problemów w postaci braku okładek (czyli podobnie jak w czytnikach Kindle). Czytnik obsługuje także wiele innych formatów e-booków, jak np. PDF, AZW3, F2B czy DjVu.

 

PocketBook Era, podobnie jak inne czytniki tej marki, wyświetla wszystkie wgrane do pamięci urządzenia e-booki w jednej wspólnej biblioteczce bez względu na ich pochodzenie. Biblioteczkę można przeglądać, sortować i filtrować na wiele różnych sposobów (tytułów, katalogów, autorów itp.). To jedna z mocnych cech PocketBooków.

 

Aplikacja do czytania nie zmieniła się od dłuższego czasu. Otrzymujemy więc dość podstawowe ustawienia pozwalające na modyfikację wyglądu tekstu. Menu pozwalające na dostęp do spisu treści zakładek i notatek oraz formatowania wyglądu tekstu wywołuje się poprzez dotknięcie ekranu w środku. Do naszej dyspozycji są trzy rozmiary marginesów oraz trzy wielkości interlinii. Brakuje możliwości wymuszenia justowania, ale jest też bardzo miła opcja – możliwość włączenia dzielenia wyrazów wg polskich zasad.

 

PocketBook Era oferuje takie same opcje modyfikacji wyglądu tekstu (interlinia, marginesy, podział słów) jak inne modele tej marki (ekran z lewej) oraz taki sam zestaw czcionek (ekran po prawej) - tu uzupełniony od krój Bookerly i Caecilia

 

Mi osobiście nie odpowiadają czcionki zainstalowane w PocketBookach. Korzystanie z czytników tej marki zaczynam zazwyczaj od wgrania któregoś z ulubionych i ładnie prezentujących się na czytnikowym ekranie krojów. Tak też było i tym razem. Jeśli domyślnie dostępne czcionki wam nie odpowiadają lub korzystając z czytnika macie też wrażenie, że tekst nie jest tak wyraźny jak być powinien, warto wgrać własną czcionkę. Ja polecam kroje takie jak np. Bookerly, Caecilia lub Bitter.

 

Umiejscowienie fizycznych przycisków zmiany stron w Erze zachęca do przekładania czytnika z ręki do ręki podczas czytania. Zmęczy nam się prawa, siup do lewej. Niestety, nie do końca takie zachowanie będzie się tu sprawdzać. Za automatyczny obrót tekstu na ekranie odpowiada żyroskop – G-Sensor. Jego działanie jest jednak niespieszne i zawodne. Gdy czujnik jest włączony, czasem układ ekranu zmienia się niespodziewanie, gdy przechylimy czytnik podczas czytania, a czasem trzeba czekać zwykle ze trzy sekundy. Jak dla mnie to za długo. Zwyczajnie więc z niego zrezygnowałem. Można go wyłączyć albo w ogólnych ustawieniach czytnika (Ustawienia osobiste/G-Sensor) albo w menu formatowania e-booka (ikonka „Auto” w zakładce „Obróć”). Przy okazji obracania, brakuje mi takiej opcji jak w czytnikach Kobo, gdzie można ustawić obrót np. tylko co 180º. Wtedy przypadkowe przełączenie orientacji tekstu jest mało prawdopodobne.

 

Polska klawiatura ekranowa pozawala m.in. na tworzyć także notatki, w których można pisać z polskimi znakami. Tego typu funkcja może się przydać wszystkim tym, którzy bardziej „pracują” z tekstem niż go „pochłaniają”. Więcej na ich temat we wpisie „Notatki w czytniku PocketBook – jak wyeksportować?”. Zwykle notatki związane są także z zakreślaniem (zaznaczaniem) fragmentów tekstu. Z tym jednak mam kłopoty. Precyzyjne wycelowanie znacznikami wydaje się prawie niewykonalne, a przynajmniej za pierwszym razem. Często (za często) jest tak, że chcę zaznaczyć jedno słowo, a zaznacza się cały akapit lub zgoła odwrotnie.

 

Do zmiany stron używam głównie fizycznych przycisków. Są one dość sztywne, a przez to sprawiają wrażenie solidnych i dobrze spasowano je z obudową. Przy codziennym korzystaniu nie zastanawiałem się nad odgłosami, które wydają przy zmianie stron. Jednak w nocy, gdybym chciał czytać przy śpiącej obok osobie, to bym się zastanawiał, czy nie będą za głośne. Gdyby tak było, zawsze można skorzystać z ekranu dotykowego. Przyciski choć dość wąskie, łatwo są wyczuwalne, ponieważ wystają lekko ponad płaszczyznę frontu urządzenia. Nawet po ciemku nie powinno być kłopotu z ich wyczuciem. No i warto wspomnieć, że strony zmieniają się sprawnie i bez ociągania, co w czytniku jest istotną cechą na plus.

 

Głównie dzięki ostatnim zmianom oprogramowania, znacznie polepszył się (w stosunku do poprzednich modeli) komfort obsługi plików PDF. Mam tu na myśli przede wszystkim prędkość przetwarzania dokumentów. Wciąż obecne są wielorakie udogodnienia, pozwalające na lepsze dopasowanie dużych (pod względem rozmiaru strony) plików do ekranu czytnika. Znajdziemy tu więc przycinanie marginesów, które można osobno zdefiniować dla stron parzystych i nieparzystych (jeśli są inaczej sformatowane), rozciąganie strony na szerokość ekranu czy tryb kolumnowy. Niedawno wprowadzona opcja „ciągłego” wyświetlania dokumentu wyświetla granicę pomiędzy kolejnymi stronami, co powinno ułatwić lekturę bez „skakania” do ostatnio czytanego tekstu po zmianie strony. Przy dokumentach kolorowych lub składających się ze skanów pomocna okazuje się opcja regulacji kontrastu i nasycenia. Ogólnie PocketBooki obok Kindle to jedne z niewielu czytników, które w miarę mężnie stają do walki z plikami PDF, które zwykle słabo są czytelne na czytnikach książek. Tak jest również w przypadku recenzowanego modelu.

 

PocketBook Era ma bardzo rozbudowane i dobrze działające opcje przystosowania plików PDF do ekranu czytnika: dopasowanie (ekran u góry), ręczne i automatyczne przycinanie (ekran w środku) oraz kontrast (ekran na dole)

 

Podsumowując, codzienne czytanie na recenzowanym modelu jest przyjemne. Choć, co jest trochę zaskakujące, czytnik nie jest wyraźnie szybszy od poprzedników. A tego właśnie oczekiwałem po sprzęcie z dwurdzeniowym procesorem i ekranem E-Ink Carta 1200. Zwarta forma, trochę większy ekran oraz wszechstronność Ery sprawdzają się w praktyce. Spodziewam się, że kolejne aktualizacje oprogramowania wewnętrznego (podobnie jak to bywało w przeszłości z innymi PocketBookami) przyspieszą działanie i tego modelu.

 

PocketBook Era – wypożyczalnie e-booków

PocketBook Era obsługuje (obydwie) polskie wypożyczalnie działające na czytnikach książek. Legimi było dostępne od razu po premierze czytnika, zaś aplikacja Empik Go została dodana w chwilę później. Sposób ich działania nie zmienił się od czasu premiery tych usług na PocketBookach. Więcej na ten temat można przeczytać we wpisie „PocketBook i Legimi łączą siły - najszersza oferta abonamentowa polskich e-booków” oraz „Empik Go NA pierwszym CZYTNIKU PocketBooka”.

 

Jeśli po włączeniu czytnika zobaczymy na ekranie startowym m.in. ikonkę sklepu (ekran po lewej), a w ustawianiach opcję logowania do PocketBook Cloud (ekran po prawej), to do uruchomienia Legimi i Empik Go będzie potrzebne przesłanie numeru seryjnego czytnika do działu wsparcia technicznego producenta 

 

Obydwie usługi działają sprawnie na recenzowanym czytniku. Rola zainstalowanych aplikacji sprowadza się do weryfikacji aktywności naszego abonamentu i pobierania do pamięci czytnika książek dodanych wcześniej (np. w aplikacji mobilnej lub na stronie WWW usługi) na konto użytkownika. Dalsza „obsługa” wypożyczonej książki należy już do domyślnej czytnikowej aplikacji służącej do wyświetlania e-booków. Co jest więc bardzo dużym atutem korzystania z tych usług na PocketBooku, także książki z wypożyczalni mogą być wyświetlane w czytnikowej biblioteczce, mają dzielenie wyrazów według polskich reguł, powiększanie rycin zawartych w tekście, można w nich używać słowników, czy wykonywać podkreślenia czy notatki. Niestety mobilne aplikacje wypożyczalni (np. działające na telefonach czy tabletach) niekoniecznie takimi „bajerami” dysponują.

 

Zarówno aplikacja dla wypożyczalni Legimi (ekran po lewej) jak i Empik Go (ekran po prawej) nie zmieniły się w recenzowanym czytniku. Służą do synchronizacji konta (sprawdzania ważności abonamentu) i pobierania plików do pamięci czytnika

 

Pobrany do pamięci czytnika plik można już później czytać bez dostępu do internetu. Przynajmniej raz w miesiącu trzeba czytnik zsynchronizować z wypożyczalnią. Warto pamiętać, że czytnikowe aplikacje Legimi i Empik Go nie dają możliwości odsłuchu audiobooków. Można to robić tylko w aplikacjach mobilnych (telefony, tablety). Więc wyposażenie Ery w funkcje odsłuchu plików audio akurat w tym przypadku się nie przyda.

 

Jeśli na zakupionym, po raz pierwszy uruchomionym czytniku brakuje aplikacji Legimi lub Empik Go, należy przede wszystkim zaktualizować oprogramowanie wewnętrzne do najnowszej wersji. Jeśli aplikacje się nie pojawią, trzeba napisać do wsparcia technicznego producenta (help@pocketbook-int.com), podając numer seryjny czytnika. Po dodaniu czytnika do bazy i ew. restarcie urządzenia, usługi się pojawią.

 

Audiobooki oraz TTS, czyli mechaniczny lektor

Czytanie z mechanicznym lektorem nabiera nowego sensu w czytniku PocketBook Era, ze względu na wbudowany głośnik. PocketBooki obsługujące dźwięk mają zazwyczaj możliwość podłączenia słuchawek przewodowych przez (znajdującą się w komplecie z czytnikiem) przejściówkę USB-mini jack lub bezprzewodowo przez łącze BlueTooth. PocketBook Era ma jeszcze jedną możliwość, a mianowicie odsłuch przez wbudowany głośnik. Umieszczono go w dolnej krawędzi obudowy. Na pewno nie jest on pomyślany do słuchania muzyki, ale głos mechanicznego lektora (Ivona) lub z nagrania profesjonalnego lektora może być całkiem nieźle i wyraźnie słyszalny. Lepiej jednak sprawdzą się słuchawki, choć w zaciszu domowym, gdy nie chcemy mieć nic na uszach, głośnik może okazać się dość wygodnym rozwiązaniem.

 

Domyślnie można do czytnika pobrać tylko jeden polski głos - Aneta (ekran po lewej), ale na stronie producenta są pliki *.pbi, które można samodzielnie pobrać i doinstalować (ekran po prawej)

 

Ivona obecna jest „od zawsze” w czytnikach PocketBook, które obsługują pliki dźwiękowe. Tak jest i w przypadku Ery. Tym razem na liście wyświetlanej w czytniku jest tylko Aneta. Plik instalacyjny można pobrać otwierając funkcję TTS – odpowiada za to ikona głośnika („Na głos”) w prawym dolnym rogu wyskakującego menu z poziomu e-booka. Po jej wybraniu od razu rozpocznie się odsłuch. Należy wtedy dotknąć nazwę lektora i w otwartym menu wybrać „Pobierz nowe głosy”. Aneta brzmi dość naturalnie, ale nie radzi sobie na przykład z czytaniem „obcych” nazwisk w tekście. Producent wciąż oferuje także wcześniej dostępne polskie głosy (Maja, Jan, Jacek i Ewa). Można je pobrać w postaci plików instalacyjnych *.pbi (także dla innych języków) ze strony wsparcia. Po wgraniu do pamięci czytnika, wystarczy je otworzyć jak książkę (np. z poziomu biblioteczki) i to uruchomi to instalację.

 

Pliki audio wgrane do katalogu „Audio Books” (ekran po lewej) powinny być rozpoznawane i grupowane (ekran po prawej) w audiobooki przez aplikację służącą do ich odtwarzania (jeśli mają poprawne metadane)

 

Duża pamięć wewnętrzna obydwu modeli PocketBook Era zachęca do wgrania audiobooków. Tym bardziej, że jest nawet dedykowana aplikacja. To ważne, bo umożliwia ona kontynuowanie odsłuchu we miejscu, gdzie wcześniej przerwaliśmy. Jedyne czego mi brakuje, to wyłącznik czasowy. Często słucham audiobooków przed snem i gdyby nie taka opcja automatycznego wyłączania po zadanym czasie, większość z nich bym miał przesłuchane po jednej nocy.

 

Słowniki

Ogólnie w czytnikach wszystkich marek z polskojęzycznymi słownikami jest bieda. Większość dostępnych w sieci słowników to takie, które mniej lub bardziej legalnie stworzyli pasjonaci, użytkownicy poszczególnych marek czytników. W przypadku recenzowanego modelu jest o tyle dobrze, że od razu otrzymujemy możliwość korzystania ze słownika języka angielskiego (choć jest jednak przestarzały), ale co najważniejsze, dostępne są do pobrania dwa słowniki dla języka polskiego: angielsko-polski i polsko-angielski. Angielsko-polski opisany jest jako posiadający ponad 136 tys. pozycji. Co ciekawe, można korzystając z niego od razu też odsłuchać wymowy wybranych do tłumaczenia słów. W tym celu należy dotknąć ikonki głośnika umieszczonej w oknie tłumaczenia na lewo od wybranego słowa.

 

W czytniku dostępny jest słownik angielsko-polski i polsko-angielski (ekran po prawej), a teraz można także od razu odsłuchiwać (ikonka głośnika w rogu okna tłumaczenia) szukane słowa (ekran po lewej)

 

Można sobie dograć także inne słowniki. W przypadku języka polskiego, jest dostępy w sieci bezpłatnie SJP, przygotowany np. przez athame z forum.eksiazki.org (wpis: „Słownik języka polskiego dla czytników PocketBook”). Niestety, obecnie brak jest w czytniku innych słowników, na przykład niemieckiego-polskiego czy innych popularnych języków.

 

PocketBook Era – KOReader

PocketBook Era ma najnowszą wersję oprogramowania wewnętrznego, jaka jest obecnie dostępna dla czytników tej marki (czyli 6.7). Sprawdziłem, że wciąż daje ono możliwość instalacji alternatywnego oprogramowania służącego do czytania e-booków. 

 

KOReader daje m.in. opcję wyświetlania tzw. trybu nocnego (odwróconego)

 

Chyba najlepszym obecnie wyborem w tym zakresie jest wciąż aktywnie rozwijany KOReader. Jego bieżąca wersja (2022.07) została dostosowana także do korzystania na recenzowanym modelu.

 

Do wygodnego korzystania z KOReadera konieczne jest dogranie pliku konfiguracyjnego extensions.cfg, aby wyskakujące menu otwierania plików zawierało nie tylko dwa wpisy odpowiedzialne za uruchamianie PB Readera (ekran po lewej) ale też odpowiednie wywołanie dla KOReadera (ekran po prawej)

 

KOReader jest głównie ceniony za to, że dodaje opcje których brakuje w firmowym programie służącym do czytania e-booków. To między innymi możliwość wyświetlania tekstu w dwóch kolumnach, korzystania z tzw. trybu nocnego (czarne tło, biały tekst) czy możliwości precyzyjnego regulowania właściwości tekstu (duży zakres regulacji wielkości tekstu czy marginesów, delikatnego pogrubienia czcionki czy nawet kontrastu). O głównych zaletach i sposobie instalacji programu możecie przeczytać w poradniku „KOReader dla CZYTNIKÓW PocketBook ROZSZERZA możliwości”.

 

KOReader jest ceniony m.in za duże możliwości regulacji wyglądu tekstu, jak marginesy (ekran po lewej), wielkość tekstu (ekran środkowy) czy nawet kontrast i pogrubienie liter (ekran po prawej)

 

PocketBook Era – okładki

Jednocześnie z premierą Ery, kupiłem firmową okładkę. Na razie dostępne są dwa typy oferowane przez producenta: shell i flip. Ta pierwsza chroni prawie cały czytnik, włącznie z pleckami i oczywiście z ekranem. Wersja flip, z której korzystam, to w zasadzie klapka chroniąca ekran. Spełnia ona także dodatkową rolę – usypiania i wybudzania czytnika. Jeśli czytnik się wyłączy, trzeba go włączyć przyciskiem. Klapka okładki tego nie obsługuje.

 

PocketBook Era w okładce typu flip

 

Nie używam jej długo, więc trudno ocenić jej trwałość ale na razie sprawdza się. Nie pogrubia czytnika i nie dodaje za dużo do jego masy. Może też (na szorstkiej powierzchni) służyć jako podstawka. Więcej na jej temat możecie przeczytać we wpisie „Firmowa OKŁADKA flip do czytnika PocketBook Era”.

 

Firmowa okładka Flip na czytnik PocketBook Era (beżowa)

czytio.pl - 89 PLN

amazon.pl – 101,84 PLN

Firmowa okładka Flip na czytnik PocketBook Era (czarna)

czytio.pl - 89 PLN

amazon.pl – 94,23 PLN

Firmowa okładka Shell na czytnik PocketBook Era (brązowa)

czytio.pl - 99 PLN

amazon.pl – 132,27 PLN

Firmowa okładka Shell na czytnik PocketBook Era (czarna)

czytio.pl - 99 PLN

amazon.pl – 121,88 PLN

 

W polskim Amazonie pojawiła się jeszcze jedna wersja kolorystyczna: granatowa za 132,41 PLN.

 

PocketBook Era – gdzie kupić?

Czytniki PocketBook znajdują się w ofercie wielu polskich sklepów z elektroniką, polskim Amazonie oraz w firmowym sklepie dystrybutora na Polskę – czytio.pl. Ceny są zbliżone, ale warto sprawdzać na bieżąco przed zakupem, ponieważ są zmienne. Firmowy serwis czytników znajduje się w Polsce, bez względu na to czy czytnik kupimy je w Polsce, czy w którymś z zachodnioeuropejskich krajów.

 

PocketBook Era (64 GB) miedziany

(Sunset Copper)

PocketBook Era (16 GB) srebrny

(Stardust Silver)

Oferta amazon.pl – 1 075,35 PLN

 

Oferta amazon.pl – 968,54 PLN

Oferta czytio.pl – 1 199 PLN (plus 60 dni Legimi)

 

Oferta czytio.pl – 999 PLN (plus 60 dni Legimi)

 

 

 

Serdecznie natomiast odradzam zakup za pośrednictwem OLX. Zostałem tam kilka razy oszukany przez sprzedających i olx.pl nie widzi w tym żadnego problemu.

 

Podsumowanie

PocketBook Era to bardzo zaawansowany i przyjemny w użytkowaniu czytnik. Zwyczajnie wygodnie się na nim czyta. Podoba mi się w nim solidność obudowy, dzięki czemu mam mniejsze obawy zabierając go ze sobą w drogę. Odpowiada mi też zwartość konstrukcji (proporcje szerokość/długość), fizyczne przyciski zmiany stron oraz jego wszechstronność. Mógłby być trochę lżejszy, ale nie jest tak ciężko (nomen omen) jak się obawiałem. Wymaga on jednak dopracowania pod kątem szybkości działania oraz równomierności oświetlenia ekranu. Bezpośrednia konkurencja na przykład w postaci czytników Kobo Libra 2 czy Kindle Oasis 3 stawia wysoko poprzeczkę.

 

PocketBook Era sprawdził się w ciągu miesiąca testów, nawet na „Emigracji”... XD (Londyn, sierpień 2022 r.)

 

PocketBook Era może wygrywać z nimi pod względem funkcjonalności. Przemawiają na jego korzyść atuty, których u konkurencji brak, jak choćby: polskojęzyczne menu (w Kobo na razie dostępne eksperymentalnie), polska klawiatura ekranowa (notatki i wyszukiwanie z polskimi znakami), wbudowane dzielenie wyrazów według polskich reguł, pełna obsługa wypożyczalni Legimi i Empik Go, obecny słownik angielsko-polski, obsługa audiobooków użytkownika (np. w plikach MP3), dołączona przejściówka audio. Jednak w tym momencie sprzętowo (równomierność oświetlenia ekranu, czas reakcji żyroskopu) PocketBook Era od wspomnianych czytników odstaje.

 

Porada konsumencka na dziś brzmi: jeśli szukacie wszechstronnego czytnika, a nie korzystacie w nocy z oświetlenia (np. czytając w ciemnościach), to tak - PocketBook Era zdecydowanie wart jest zainteresowania i zakupu.

 

Plusy:

- większy ekran (w stosunku do najpopularniejszych czytników o przekątnej sześciu cali);

- szybszy ekran (w stosunku do ekranów E-Ink starszej generacji);

- solidna obudowa;

- fizyczne przyciski zmiany stron;

- płaski front;

- stabilność działania;

- dzielenie wyrazów według polskich reguł (MOBI, EPUB);

- polskie menu, instrukcja obsługi oraz klawiatura ekranowa w czytniku;

- mnogość czytanych formatów plików;

- dostęp do pełnej oferty wypożyczalni Legimi (również w wersji dla bibliotek) i Empik Go;

- odczyt książek przez mechanicznego lektora (TTS);

- odtwarzacz audiobooków zapamiętuje ostatnio odtwarzane miejsce (ważne w książkach audio);

- duże możliwości dopasowania (np. wgrania czcionek, ustawienia wygaszacza, zdefiniowania funkcji przypisanych do klawiszy);

- bezprzewodowa wysyłka książek do czytnika (także zakupów z polskich księgarni);

- możliwość zainstalowania alternatywnego oprogramowania (np. KOReader);

- znakomite zarządzenie tytułami w czytnikowej biblioteczce;

- dostępny w czytniku słownik języka angielskiego oraz angielsko-polski i polsko-angielski;

- możliwość samodzielnego zainstalowania słownika języka polskiego (dostępny bezpłatnie SJP);

- sporo narzędzi do przystosowania plików PDF do ekranu czytnika;

- częste aktualizacje oprogramowania wewnętrznego;

- wodoodporność (IPX8).

 

Minusy:

- cięższy w porównaniu do konkurencyjnych modeli (z takim samym ekranem);

- wolno działający żyroskop (G-Sensor);

- przeciętna prędkość działania;

- nierównomierne oświetlenie ekranu (problem rozwiązany w późniejszych partiach dostarczanych przez producenta na nasz rynek);

- mniejszy niż w Kobo Libra 2 kontrast ekranu;

- dotknięcie ekranu na krawędzi nie powoduje zmiany strony jeśli dotkniemy na grafice (włącza się tryb powiększania grafik);

- niezbyt precyzyjne zaznaczanie tekstu;

- brak możliwości wymuszenia wyrównywania do lewego i prawego marginesu (justowania);

- wersja z Legimi nie ma dostępu do PocketBook Cloud;

- brak domyślnie zainstalowanych ładnych czcionek;

- brak na rynku okładek poza dwoma wzorami firmowych.

 

Dane techniczne PocketBook Era (PB 700) wg producenta:

Ekran: przekątna 17,8 cm (7 cali), dotykowy ekran E-Ink Carta 1200 z wbudowanym oświetleniem o regulowanej temperaturze barwowej i rozdzielczością 300 ppi (1680 × 1264 piksele), 16 odcieni szarości;

Masa: 228 g;

Rozmiary: 155 × 134,3 × 7,8 mm

Pamięć: ok. 60 GB wewnętrznej (64 GB pomniejszone o pliki systemu operacyjnego) lub odpowiednio 12 z 16 GB;

Czcionki: 15 krojów łacińskich czcionek (możliwość dodawania własnych);

Obsługiwane formaty tekstowe: EPUB DRM, EPUB, PDF DRM, PDF, FB2, FB2.ZIP, TXT, DJVU, HTML, DOC, DOCX, RTF, CHM, TCR, PRC (MOBI), AZW, AZW3;

Obsługiwane formaty graficzne: JPEG, BMP, PNG, TIFF;

Obsługiwane formaty dźwiękowe: M4A, M4B, OGG, OGG.ZIP, MP3, MP3.ZIP;

Łączność: Wi-Fi, BT, USB C;

Procesor: 1 GHz (dwurdzeniowy);

Pamięć RAM: 1 GB;

System: Linux;

Główne funkcje: Dropbox, Send-to-PocketBook, czytnik kanałów RSS, kalkulator, zegar, kalendarz, słowniki, gry: szachy, pasjans, Sudoku, Scribble, przeglądarka zdjęć, Legimi i Empik Go lub PocketBok Cloud;

 

Oficjalna strona produktu: https://pocketbook.pl/pl-pl/catalog/ultimate-pl/pocketbook-era-copper-pl

 

[Aktualizacja 2 XII 2022 r.]

Dostępna jest już w Polsce okładka umożliwiająca bezprzewodowe ładowanie czytnika PocketBook Era. Więcej na ten temat we wpisie „Zapowiedź: PocketBook Era z BEZPRZEWODOWYM ładowaniem”.

 

 [Aktualizacja 8 I 2023 r.]

Kupiłem okładkę umożliwiającą bezprzewodowe ładowanie i przetestowałem, jak ono działa z moim czytnikiem. Efekty opisałem w tekście „Test: PocketBook Era – jak działa BEZPRZEWODOWE ładowanie w praktyce”.

 

[Aktualizacja 29 VI 2023 r.]

Wraz z aktualizacja oprogramowania do wersji 6.8.1613, czytnik PocketBook Era ma możliwość przełączenia w tryb ciemny - czarne tło i biały tekst. Więcej we wpisie „Aktualizacja: PocketBook Era z ciemnym trybem wyświetlania”.

 

[Aktualizacja 30 I 2024 r.]

Wraz z aktualizacją oprogramowania oznaczoną numerem 6.8.2911 czytnik uzyskał nową wersję aplikacji Empik Go, która umożliwia przeglądanie katalogu i dodawanie książek do wypożyczenia bez konieczności korzystania z aplikacji mobilnej na telefonie. Więcej we wpisie: „Aktualizacja: PocketBook Era z NOWĄ aplikacją Empik Go”.

 

[Aktualizacja 8 IV 2024 r.]

W kwietniu 2024 roku trafi na rynek kolejna wersja czytnika PocketBook Era. Będzie to PocketBook Era Color z ekranem E-Ink Kaleido 3. Więcej we wpisie: „Zapowiedź: PocketBook Era Color – siedem cali w kolorze”.

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

 

Like Reblog Comment
text 2022-06-14 18:56
Recenzja: TCL Nxtpaper 10s – tablet do czytania?

TCL to chińska firma będąca producentem elektroniki użytkowej, która znana jest głównie z telewizorów. Ja zainteresowałem się nią po raz pierwszy w momencie, gdy kupiła markę Palm. Ale ogólnie nic konkretnego z tego zakupu nie wyszło. Po raz drugi zwróciłem uwagę na TCL, gdy firma ogłosiła, że wprowadzi na rynek tablet z nowym ekranem będącym odpowiednikiem papieru elektronicznego. Czy tym razem coś z tego wyszło? Próbowałem się o tym przekonać, testując przez ostatni miesiąc ich nowy produkt - tablet TCL Nxtpaper 10s.

 

TCL Nxtpaper 10s

 

Czym jest i czym nie jest Nxtpaper?

Historia ekranu TCL Nxtpaper (co można rozumieć jako “następny papier” lub “papier następnej generacji”) zaczęła się oficjalnie na na berlińskich targach IFA w 2020 roku. Pokazany tam kolorowy ekran wykonany w nowej technologii miał być przyjazny dla oczu, i czytelny bez konieczności korzystania z podświetlenia. Czyli podobnie jak w przypadku papieru elektronicznego. Miał oferować także to, czego w papierze elektronicznym do tej pory brakuje - wyraziste kolory i możliwość wyświetlania płynnej animacji. W kolejnym roku na targach CES w Las Vegas firma zapowiedziała wprowadzenie na rynek konsumencki dwóch nowych produktów: „tabletu Nxtpaper, który będzie pierwszym komercyjnym wdrożeniem używającym innowacyjnego ekranu Nxtpaper i TCL TAB 10s zapewniającego edukację z dużym ekranem i rysikiem w niewygórowanej cenie” (ang. „the NXTPAPER will be the first commercially available tablet to use TCL's innovative new NXTPAPER display technology, and the TCL TAB 10s provides an affordable learning experience with a large screen and stylus”). Zaczęło się robić ciekawie i spodziewano się w końcu realnej konkurencji dla dominacji ekranów dostarczanych przez E-Ink.

 

Założenia technologii wyświetlaczy TCL nxtpaper (u góry) zestawione z ekranem LCD (u dołu) wskazują, że ta pierwsza powinna działać pasywnie, bez konieczności używania wbudowanego podświetlenia. Takiego rozwiązania w TCL Nxtpaper 10s nie znajdziemy

 

Nadszedł rok 2022, który przyniósł premierę tylko jednego tabletu o nazwie TCL Nxtpaper 10s. Wzbudziła ona moje zrozumiałe zainteresowanie, no bo jak przejść obojętnie obok produktu, który powinien zdeklasować dotychczas obecne na rynku czytniki książek z kolorowym ekranem? Sądząc po nazwie, TCL Nxtpaper 10s powinien zawierać w sobie cechy obydwu zapowiadanych przez producenta urządzeń, czyli mieć nowy ekran nxtpaper i przekątną 10 cali. Niestety, tak się nie stało. Z prostego powodu: tablet nazwany Nxtpaper zwyczajnie nie ma ekranu wykonanego w technologii nxtpaper.

 

Tablet TCL Nxtpaper 10s

Więc czym więc jest ten TCL Nxtpaper 10s? No cóż jest raczej zwykłym androidowym tabletem, w którym, według zapewnień producenta, położono nacisk na ograniczenie negatywnego wpływu oświetlenia na wzrok i redukcję męczących oczy odbić światła od ekranu. Produkt reklamowany jest m.in. jako sprzęt, z którego można „korzystać przez wiele godzin bez obaw o swój wzrok. Certyfikat Tüv Rheinland zapewnia o niższej emisji niebieskiego światła, które mogłoby szkodzić Twoim oczom”. Tu niestety pojawia się pierwsze zastrzeżenie, przynajmniej w moim przypadku. Dla mnie problemem jest nie tyle niebieskie światło, co ogólnie świecenie ekranu w moje oczy. A tego w tablecie nie zlikwidowano.

 

W materiałach informacyjnych na temat TCL Nxtpaper 10s znalazło się także stwierdzenie, że „urządzenie ma dziesięciowarstwowy wyświetlacz, który zapewnia dodatkową ochronę wzroku, a przy tym zachowuje intensywne kolory”. Taka informacja jest trudna do zweryfikowania. Ale coś może być na rzeczy, bo faktycznie kolory wyświetlane przez ekran w TCL Nxtpaper10s są mniej wyraziste w porównaniu do innych tabletów obecnych teraz na rynku. Możliwe, że część światła faktycznie sprzętowo „obcięto”. Jednak trzeba pamiętać, że tablet TCL ma fabrycznie naklejoną matową folię i być może to ona odpowiada za sporą część redukcji wyrazistości kolorów i odblasków. Wśród producentów tabletów i telefonów wciąż panuje moda na lustrzane ekrany, które znakomicie odbijają światło zewnętrzne co dodatkowo (obok świecenia ekranu LCD) męczy wzrok użytkowników. W Nxtpaper 10s pomyślano przynajmniej o tym, aby te odbicia trochę zredukować. To miłe.

 

Naklejona fabrycznie matowa folia na ekranie redukuje część przykrych dla oczu odbić światła

 

Poza tym, tablet wyróżnia się baterią o pojemności 8 000 mAh. Czy jest to zauważalnie więcej niż u konkurencji? Na przykład porównywalny pod kątem parametrów i ceny tablet Samsung Galaxy Tab A8 ma baterię 7 040 mAh, a w Lenovo Smart Tab P11 Plus znajdziemy 7 700 mAh. Trudno mi powiedzieć czy istotnie wpływa to na dłuższą pracę tabletu TCL. I tak denerwowała mnie konieczność częstego (w porównaniu z przeciętnym czytnikiem książek) ładowania akumulatora.

 

TCL Nxtpaper 10s wyposażono w przedni i tylny aparat (na zdjęciu), dwa głośniki i mikrofony

 

Pozostałe parametry TCL Nxtpaper 10s nie odbiegają od tego, co znajdziemy na rynku w urządzeniach o podobnej cenie. Nie jestem znawcą układów graficznych i procesorów, ale codzienne korzystanie z recenzowanego tabletu nie nastręcza problemów. Sprzęt działa w miarę płynnie. Jedyna mobilna gra, w którą grywam (WoT), sprawowała się dobrze. Grafika działa w niej płynnie, a obudowa się nie nagrzewa nawet przy dłuższym graniu.

 

Wyłącznik, przycisk regulacji głośności oraz gniazdo USB-C i tacka na kartę microSD znajdują się standardowo na krawędzi obudowy tabletu

 

Tył i krawędzie obudowy są z lekko chropowatego plastiku. Faktura sprawia przyjemne wrażenie. Dostępne są dwie wersje kolorystyczne: zielona i ciemnoszara.

 

TCL Nxtpaper 10s - czytanie

Od wielu lat książki czytam prawie wyłącznie na czytnikach książek. Lektura na telefonie czy tablecie to mordęga dla moich oczu. Do tego trzeba dodać dystraktory w postaci powiadomień z aplikacji, tudzież obecność gry (jedynej, w którą gram na telefonie), która kusi. Korzystanie z telefonu czy tabletu (w moim przypadku) nie sprzyja skupieniu na tekście. Na miesiąc porzuciłem jednak czytnik i czytałem na recenzowanym TCL Nxtpaper 10s.

 

Na tablecie od biedy (przy maksymalnej jasności podświetlenia) da się czytać także na polu, ale jednak po chwili bolą mnie oczy

 

Tablet posiada w menu ustawienia mające uprzyjemnić czytanie. Można włączyć trzy różne opcje: tryb czytania, ochronę oczu oraz ograniczenie przychodzących powiadomień. Da się też na przykład wybrać aplikacje, które automatycznie uruchomią tryb czytania. Skutkuje to przede wszystkim przełączenia ekranu w tryb czarno-biały.

 

W trybie ochrony oczu można zdefiniować m.in czas, gdy będzie się on włączał i poziom temperatury barwowej oświetlenia. Takie opcje mają teraz także inne urządzenia z Androidem

 

Czytanie na recenzowanym tablecie rozpocząłem od poszukiwania aplikacji, z której byłbym zadowolony i która będzie maksymalnie przypominać funkcjonalnością czytniki książek. Powinna więc spełniać w miarę możliwości poniższe warunki (najlepiej wszystkie):

- polskojęzyczne menu;

- odczyt wgranych do pamięci urządzenia własnych plików (np. EPUB);

- start aplikacji z otwartą ostatnio czytaną książką;

- tryb dwukolumnowy przy poziomym położeniu ekranu;

- możliwości modyfikowania wyglądu tekstu (marginesy, odstępy, justowanie, tło);

- wyświetlanie zegarka na ekranie podczas czytania;

- dzielenie wyrazów wg polskich reguł;

- bezprzewodowa wysyłka e-booków (opcjonalnie, ponieważ w tablecie jest np. Dysk Google);

- ładna czcionka (np. Bookerly, Caecilia, Sanchez) lub możliwość korzystania z własnej;

- przyjemne i ergonomiczne korzystanie (np. brak animacji zmiany stron, łatwy dostęp do podstawowych ustawień i funkcji);

- słownik języka polskiego;

- słownik angielsko-polski.

 

Tryb czytania ma możliwość ograniczenia wyskakujących powiadomień i wyboru aplikacji, których uruchomienie będzie go automatycznie aktywowało

 

Przetestowałem kilkanaście popularnych aplikacji przeznaczonych do czytania e-booków. Chyba jednak miałem za duże oczekiwania, bo każdy kolejny testowany program oddalał mnie od oczekiwań wobec ideału, którego poszukiwałem. Ilość nie przeszła w jakość. Poniżej przedstawiam moje wrażenia z ich używania. Każdej z aplikacji (w porządku alfabetycznym) poświęciłem tylko kilka zdań, więc daleko poniższemu opisowi do ich pełnej recenzji. Zwracam uwagę głównie na to, czego testowanym aplikacjom moim zdaniem brakuje. Nie jest to festiwal marudzenia, a raczej informacja dlaczego poszczególne programy nie zdobyły mojego uznania. Jako, że testy odbywały się na tablecie, ważny był tryb dwukolumnowy (dwustronicowy) przy poziomym położeniu ekranu. Trudno jest śledzić dwudziestocentymetrową linijkę tekstu, więc to chyba zrozumiałe. Jeśli Wam także będzie przeszkadzać to co mi, wiadomo będzie, które aplikacje od razu odpuścić.

 

Ikonki przetestowanych na potrzeby tej recenzji aplikacji nie mieszczą się nawet na jednym ekranie nakładki systemowej

 

Wiem, że nie przetestowałem wszystkich tego typu programów. Jak przebiegał test? Po prostu wczytywałem plik EPUB z aktualnie czytaną książką, próbowałem dopasować wygląd tekstu do moich upodobań no i czytałem. W przypadku plików PDF próbowałem czytać w trybie poziomym ze stroną rozciągniętą na całą szerokość ekranu. Ekran w TCL Nxtpaper 10s jest dość duży, więc powinien zapewnić czytelność tekstu w większości dokumentów w formacie PDF przy pionowym ułożeniu. Ale położenie poziome może być przydatne dla dokumentów oryginalnie zapisanych w formacie kartki A4 czy nawet większym. Co zaskakujące, większość programów sobie z tym nie radziła i pokazywała mi tylko górną część każdej kolejnej strony. Nie da się wygodnie czytać książki, jeśli musimy ją ciągle przewijać, aby zobaczyć dolny fragment. Ważne jednak, że tablet nie miał kłopotów z płynnym przetwarzaniem nawet dużych plików PDF, co w przypadku czytników niestety często stanowi duży problem.

 

Niektóre testowane aplikacje pozwalały całkiem nieźle dopasować wygląd tekstu do moich upodobań (np. niewielkie marginesy, podział na dwie kolumny w trybie poziomym), ale już z dzieleniem wyrazów czy wyświetlaniem formatowania (np. tytuły rozdziałów) miały kłopoty

 

Aplikacja

Zalety

Wady

Aldiko

Program nastawiony na korzystanie z bibliotek i serwisu Feedbooks. Można także wczytać własne pliki z pamięci tabletu. Startuje z listą ostatnio czytanych e-booków, więc łatwo można kontynuować lekturę.

Działa zaskakująco wolno w porównaniu z resztą testowanych aplikacji. Otwieranie plików trwa wieki. Każda zmiana orientacji ekranu czy wielkości tekstu skutkuje kilkunastoma sekundami oczekiwania na reakcję programu. Nie ma on niestety możliwości skorzystania z własnej czcionki. Do czytania PDF-ów się nie nadaje, jeśli trzeba powiększyć stronę.

AlReader

AlReader wygląda dość staromodnie. Ale wydaje się mieć większość potrzebnych opcji.

Nie udało mi się włączyć trybu dwukolumnowego. Formatowanie także sprawia mu kłopoty. W testowym e-booku tytuły rozdziałów nie były wyróżnione osobnym stylem. Wygląd tekstu ustawia się w pełnoekranowym menu, więc nie widać na bieżąco zmian. Dopiero po jego zamknięciu. Uciążliwe. Nie czyta PDF.

Cool Reader

Cool Reader także znany jest użytkownikom czytników. Wiązałem z nim spore nadzieje. Na pasku informacyjnym wyświetla m.in. postępy czytania, bieżący czas i poziom naładowania baterii. Dużo opcji znaleźć można w wyskakującym podręcznym menu. No i najważniejsze - po uruchomieniu, otwiera książkę w ostatnio czytanym miejscu. Można? Można!

Jak to w przypadku także innych programów tak i tu ustawiłem sobie tło inne od białego aby złagodzić świecenie w oczy. Jednak tutaj bloki tekstu są wyświetlane innym kolorem niż reszta strony. Książka wygląda jak wycinanka naklejona na coś innego. Słabo się na to patrzy. Ustawienie białego tła pomaga rozwiązać ten problem. Przy kolejnym uruchomieniu program samoczynnie wracał do używania czcionki wydawcy, pomimo wcześniejszego ustawienia innego kroju. A to już zupełnie bez sensu. Nie czyta PDF.

eReader Prestigio

Prestigio być może kojarzone wciąż jest z topornymi czytnikami książek o tej samej nazwie. Najważniejsza zaleta, to że aplikacja po uruchomieniu automatycznie wczytuje ostatnio czytaną książkę. Sprawnie i pewnie działają przypisy. Można powiększać ryciny zawarte w tekście. W plikach PDF można ustawić takie samo powiększenie dla kolejnych stron.

Wyświetla reklamy. Jest co prawda opcja “Usuń reklamy” ale wchodząc w nią trzeba zgodzić się na jakieś “natychmiastowe wykonanie umowy” więc nie brnąłem dalej. Program niestety ignoruje formatowanie, przez co tekst się zlewa. Może da się to ustawić (i próbowałem zaznaczając opcję “Zastosuj ustawienia stylów EPUB”) ale wciąż np. rozdziały nie zaczynają się od nowej strony, a ich tytuły nie wyróżniają się od zwykłego tekstu. Dziwne, bo to dość oczywista właściwość aplikacji służących do wyświetlania e-booków. Do czytania PDF-ów się nie nadaje, jeśli trzeba powiększyć stronę np. w trybie poziomym.

FB Reader

To program, który nieźle wygląda, dopóki nie wejdzie się w menu ustawień tekstu. Dość dobrze można dopasować sobie wygląd tekstu. Aplikacja startuje z otwartą ostatnio czytaną książką. Na pasku informacyjnym wyświetlany m.in. postęp czytania, poziom naładowania baterii i bieżący czas. Dobrze obsługuje przypisy i powiększanie rycin zawartych w tekście. W sumie to jeden z lepszych programów, spośród tu opisywanych.

Przy ustawianiu formatowania tekstu zaczynają się schody, ponieważ wszystko co zmieniamy w tekście, robimy “w ciemno”. Dopiero po zatwierdzeniu zmiany wracamy do e-booka. Jeśli np. marginesy są wciąż za duże - kilka kolejnych opcji w menu. I tak za każdym razem. Trochę to męczy. Pozostaje dość duży margines między kolumnami. Część opcji jest dostępna dopiero po doinstalowaniu wtyczek. Niestety nie współpracuje z tłumaczem Google. Jest też wersja płatna (32 PLN), która oferuje dodatkowo m.in. obsługę formatów komiksowych, PDF i chyba opcję synchronizacji w chmurze.

FullReader

Zrazu przyjemny w odbiorze program.

Trochę jednak dziwi brak polskiego menu. Nie widzi wgranych do tabletu czcionek. Ignoruje niektóre style w e-bookach. Korzysta przy tłumaczeniu z Microsoft Azure i jest tu język polski. I to chyba jedyny wyraźny jego atut. Wyświetla reklamy na pasku ekranu startowego i w każdym menu, np. formatowania e-booka. Jest ich zdecydowanie za dużo, jak w gierkach dla dzieci. Do czytania PDF-ów się nie nadaje, jeśli trzeba powiększyć stronę np. w trybie poziomym.u

Kindle

Kindle to nie tylko marka najpopularniejszych czytników ale i nazwa aplikacji mobilnych służących do czytania publikacji zakupionych w Amazonie. Można także dodawać do niej własne teksty, np. wysyłając na adres aplikacji dzięki usłudze Send to Kindle. Daje to dostęp zarówno do e-booków jak i np. artykułów przesłanych samodzielnie ze stron WWW. To bardzo wygodne. Co ciekawe, można nią też otwierać e-booki z znajdujące się w pamięci tabletu. Do wyświetlania tekstu są przynajmniej dwie ładne czcionki: Caecilia i Bookerly. Integracja z zasobami księgarni Comixology skutkuje przyjaznym przygotowaniem komiksów. Pochodzące z Comixology zeszyty można łatwo skalować oraz wyświetlać ramka po ramce. To znakomicie ułatwia lekturę komiksów. Niestety ta opcja nie zadziała dla plików pochodzących z innych źródeł.

Niestety, aplikacja ma bardzo uproszczony interfejs, szczególnie w zakresie formatowania tekstu. Samodzielnie wgrane książki mają tylko dwie czcionki do wyboru, choć na szczęście jest przynajmniej Bookerly. Dużo większym problemem są marginesy. Mamy do wyboru wielkie, duże i zbyt duże marginesy bez szans na ustawienie mniejszych. Brakuje także wsparcia dla języka polskiego: polskich słowników i dzielenia wyrazów wg polskich reguł. Nie da się wyłączyć animacji zmiany stron. Do czytania PDF-ów się nie nadaje, jeśli trzeba powiększyć stronę np. w trybie poziomym.

Książki Google Play

Aplikacja połączona jest z księgarnią Google, ale można też przy jej pomocy otwierać własne pliki.

Ma bardzo podstawowe opcje formatowania wyglądu tekstu, więc np. sporą część ekranu zajmują marginesy. Niestety nie da się wyłączyć animacji zmiany stron. Do czytania PDF-ów się nie nadaje, jeśli trzeba powiększyć stronę np. w trybie poziomym. Pierwsze otwarcie pliku PDF trwa bardzo długo.

KOReader

To aplikacja, która jest częstym wyborem osób wgrywających alternatywne oprogramowanie do czytników Kobo czy PocketBook. Mnogość opcji, większość przydatnych. Przy odrobinie wysiłku można mieć ładnie wyglądający tekst. Bardzo dobrze radzi sobie z (nawet bardzo dużymi) PDF-ami. Przez chwilę nawet myślałem, że już mam co chciałem i KOReader pozostanie ze mną jako domyślna aplikacja do czytania e-booków. Że nie będę dalej szukał. Ale w sumie to chyba najlepsza aplikacja z przetestowanych.

Nieprzyjazne menu, które jest odległe o lata świetlne od intuicyjności. Podstawowa wada, to start z wyświetlaniem katalogów a nie z otwartą ostatnio czytaną książką mimo ustawienia takiej opcji w menu. Za każdym razem muszę się przebijać przez katalogi, aby otworzyć plik i kontynuować lekturę. Dla każdej książki trzeba też osobno ustawić sposób jej wyświetlania. Trochę irytujące na dłuższą metę.

Moon+ Reader

Moon+ Reader to całkiem niezła, sprawnie działająca aplikacja. Ma możliwość definiowania przycisków na dolnym pasku, jest prosta i ma duże możliwości. Do plusów należy sprawna przesyłka przez Google Drive. Bardzo ładnie obsługiwane są przypisy. Nigdy nie miałem problemów z ich wywoływaniem, co bywa kłopotliwe zarówno w czytnikach książek jak i wielu innych testowanych na tablecie aplikacjach. Bardzo dobrze radzi sobie z (nawet bardzo dużymi) PDF-ami.

Niestety pojawiają się pełnoekranowe reklamy w bezpłatnej wersji. Wersja bez reklam - Moon+ Reader Pro kosztuje 7 USD. Odniosłem jednak wrażenie, że aplikacja nie radzi sobie z wyświetlaniem twardych spacji. Gdy takowe są, dziwnie wyświetlany jest tekst wyjustowany. Pojawiają się na przykład małe niespodziewane wcięcia z prawej i z lewej strony bloku tekstu. Również słowa pisane kursywą bywają obcinane przy prawym marginesie. Tak wyświetlany tekst wygląda brzydko. Gdyby nie ten problem, to może nawet bym za aplikację zapłacił. Ale skoro bezpłatne programy lepiej sobie radzą z poprawnym wyświetlaniem tekstu, to nie mam specjalnie parcia na płacenie. Nie mogłem trwale ustawić małych marginesów. Program i tak wraca do swoich ustawień.

PocketBook Reader

Aplikacja, dostarczana przez producenta czytników o tej samej nazwie, ma spore możliwości. Spełnia większość moich oczekiwań, głównie dzięki opcjom formatowaniu tekstu. Przez chwilę był to mój kandydat do zwycięstwa. Co ważne, automatycznie otwiera ostatnio czytany tekst. Aplikacja ładnie wyświetla e-booki i można go dopasować na wiele sposobów. Współpracuje z Tłumaczem Google. Na pasku wyświetlają się postępy czytania, godzina i poziom naładowania akumulatora. Bardzo dobrze radzi sobie z (nawet bardzo dużymi) PDF-ami.

Zdecydowanie za długo trwa w niej otwieranie e-booka. Można wybaczyć drobne niedociągnięcia, jak np. to, że widzi nowe czcionki wgrane do czytnika od razu, ale można ich użyć dopiero po restarcie aplikacji. Ale to, że ciężko otworzyć odsyłacz do przypisu jest już trudniejsze do przełknięcia. Jednak przy dłuższej pracy z tekstem aplikacja staje się nieznośna. Problemy pojawiają się szczególnie, gdy się dodaje notatki lub zaznaczenia. Co chwilę pokazuje się animacja na środku ekranu, zapewne w celu zaznaczenia synchronizacji z chmurą, a następnie obraz miga i na moment znika (ekran jest przez chwilę czarny). Tak się nie da czytać. Nie można też powiększyć ilustracji zawartych w tekście. Może być dobrym programem do czytania, jeśli nie będziemy dodawać zaznaczeń w tekście i wyłączymy się synchronizację w chmurze.

ReadEra

ReadEra to przyjemnie wyglądający program. Startuje z ostatnio czytaną książką.

 

Nie nadaje się do czytania polskojęzycznych książek. Z jednej strony denerwuje mnie animacja zmiany stron, której nie można wyłączyć. Ale przede wszystkim brak tu dzielenia słów wg polskich reguł. W bezpłatnej wersji nie można też dodać własnej czcionki, choć akurat np. Merriweather wygląda całkiem przyjemnie. Wersja płatna ma też m.in. synchronizację postępów czytania (w chmurze). Ale raczej bym nie wydał 49 PLN na program, który nie dzieli wyrazów po polsku. Do czytania PDF-ów się nie nadaje, jeśli trzeba powiększyć stronę np. w trybie poziomym.

Tolino

Tolino to także aplikacja producenta czytników. Co ważne, można do swojego konta w księgarni Tolino dodawać własne książki, które będą widoczne zarówno w aplikacji mobilnej jak i w czytniku tej marki. Dlatego ją uwzględniłem w testach.

Niestety, do czytania na tablecie nadaje się średnio. Głównie przez brak trybu dwukolumnowego. Opcje formatowania tekstu są dość rozbudowane, ale nie można zmniejszyć marginesów i wciąż pozostają spore puste przestrzenie na ekranie. Nie da się też powiększyć rycin czy wyłączyć animacji zmiany stron. Menu nie jest w języku polskim, można także zapomnieć o polskich słownikach. Do czytania PDF-ów się nie nadaje, jeśli trzeba powiększyć stronę np. w trybie poziomym.

 

O ile specjalnie przygotowane pliki z komiksami z księgarni Comixology (ekran u góry) można wygodnie podzielić na ramki (w aplikacji Kindle), o tyle zapisane w pliku PDF (ekran na dole) mogą być dzielone niedobrze. Ale na tablecie da się je płynnie przesuwać po ekranie, więc czytanie komiksów ma tu sens

 

Osobno przetestowałem także aplikacje polskich księgarń. Ich głównym celem jest zachęcenie do zakupów w firmowej księgarni, ale mają też opcję wyświetlania e-booków. Wydawać by się mogło, że powinny być one najlepiej przystosowane do polskiego rynku. Tak jednak nie jest. Do głównych wad należy brak podziału wyrazów według polskich reguł czy brak obsługi słowników. Nie otwierają także plików zapisanych w pamięci urządzenia.

 

Aplikacja

Zalety

Wady

Ebookpoint

Obsługuje firmową księgarnię. Najbardziej precyzyjne i wielostopniowe opcje formatowania tekstu.

Zmiany w wyglądzie tekstu są wyświetlane dopiero po zamknięciu menu formatowania. Brak trybu dwukolumnowego, podziału wyrazów. Nie można użyć własnych czcionek. Nie otwiera się na ostatnio czytanej książce. Nie działa zaznaczanie tekstu i słowniki. Brakuje podziału wyrazów wg polskich reguł.

Empik Go

Współpracuje zarówno z firmową księgarnią jak i wypożyczalnią Empik Go. Przy starcie podpowiada, co było ostatnio czytane. Poprzez opcję udostępniania może współpracować z Tłumaczem Google.

Nie otwiera ostatnio czytanej książki. Brakuje trybu poziomego, dzielenia wyrazów. Zostaje bardzo dużo miejsca pustego na dole strony.

Publio

Ta aplikacja także obsługuje firmową księgarnię. Na plus - jest tryb dwukolumnowy przy poziomym położeniu tabletu. Współpracuje z Tłumaczem Google.

 

 

Jest tylko kilka podstawowych ustawień wyglądu tekstu (brak możliwości użycia własnej czcionki). Po każdej zmianie formatowania trzeba chwilę poczekać. Nie startuje na ostatnio czytanej książce. Brakuje podziału wyrazów wg polskich reguł. Przy czytaniu w trybie poziomym ikonka zakładki i numery stron wyświetlają się na tekście książki. Nie można wybrać ciemniejszego tła, więc przyda się tryb czytania obecny w ustawieniach tabletu.

Woblink

Aplikacja Woblink przydaje się głównie w czasie trwania akcji CzytajPL!, ale oczywiście można z niej skorzystać przy lekturze książek zakupionych w firmowej księgarni.

Brakuje w niej opcji podziału wyrazów według polskich reguł, trybu dwukolumnowego przy poziomym ułożeniu ekranu. Nie ma także ładnej czcionki, a z własnej nie da się skorzystać. Uruchamianie aplikacji trwa dość długo w porównaniu do innych programów. Nie współpracuje z zewnętrznymi słownikami.

 

Podsumowując, muszę podkreślić, że powyższe opinie nie są efektem wszechstronnych testów. Wygląda jednak na to, że pomimo mnogości aplikacji, trudno znaleźć w pełni funkcjonalną i użyteczną. Niestety, nie udało mi się także zarządzać czytnikową biblioteczką z poziomu Calibre. Program widzi podpięty do komputera tablet, wgrywa do niego e-booki i pokazuje, że są w pamięci… Tylko ja ich na tablecie nie widzę. Trochę też dziwne, że większość testowanych aplikacji ma dość podstawowe, by nie rzec ubogie, możliwości w tym zakresie. W sumie jestem zaskoczony, że nie znalazłem żadnej aplikacji, która by mi w pełni odpowiadała. Gdybym czytał na recenzowanym tablecie, to zapewne bym nie narzekał na szybkość działania, ale pod kątem funkcjonalności i ergonomii musiałbym iść na kompromisy. No i najważniejsze, nie mogę pojąć, dlaczego po starcie większości aplikacji do czytania e-booków nie widzę ostatnio czytanej strony, tylko za każdym razem muszę wyszukiwać ostatnio czytana pozycję i ją samodzielnie za każdym razem otwierać. Porażka! Ale w sumie chyba bym pozostał przy KOReaderze.

 

Pełna obsługa usług Google po raz pierwszy mi się przydała, ponieważ e-booki zapisane na Dysku Google mogłem otwierać bezpośrednio z chmury w różnych aplikacjach

 

Wypożyczalnie e-booków

Na tablecie można korzystać z e-booków i audiobooków pochodzących z polskich wypożyczalni. Legimi i Empik Go mają swoje własne aplikacje, natomiast iBuk Libra tradycyjnie wykorzystuje przeglądarkę WWW.

 

Legimi

Aplikacja Legimi od dawna obecna jest na urządzeniach z systemem Android. Służy obecnie przede wszystkim do obsługi wypożyczalni e-booków i audiobooków. Można w niej czytać także książki kupione w księgarni Legimi (pojawiają się od razu na półce) ale i wymusić otwarcie pliku pobranego np. z Dysku Google. Program działa sprawnie choć powinien być szybszy. Potrafi dzielić wyrazy według polskich reguł. Nie współpracuje ze słownikami. Brakuje możliwości powiększania rycin. Co miłe, choć nie można w nim skorzystać z własnej czcionki, ma ładny krój Sanchez. Choć aplikacja nie otwiera się na czytanej książce, to przynajmniej pokazuje listę ostatnio otwieranych e-booków.

 

Empik Go

To także aplikacja pomyślana głównie do obsługi (jak sama nazwa wskazuje) wypożyczalni Empik Go. Ma jednak tylko bardzo podstawowe funkcje w zakresie formatowania tekstu. Nie znalazłem tu ani opcji powiększania rycin, ani możliwości korzystania z własnej czcionki. Brak nawet podziału wyrazów według polskich reguł. Pracuje tylko w trybie pionowym, nie da się więc czytać w trybie wyświetlania dwóch kolumn w poziomie.

 

Ibuk Libra

Wypożyczalnia iBuk Libra w zasadzie nie działa na czytnikach. Nie ma też niestety swojej aplikacji mobilnej. Ale skoro w tablecie jest całkiem funkcjonalna przeglądarka WWW – postanowiłem spróbować. Librę już recenzowałem na tym blogu sześć lat temu (wpis: „IBUK Libra - miesiąc w wypożyczalni e-booków”). I wiecie co? Nic się od tego czasu nie zmieniło pod względem funkcjonalności. Co prawda można się zastanawiać, po co zmieniać coś co dobrze działa? Niestety w tym przypadku tak nie jest, bo wcale dobrze nie działało i wciąż nie działa.

 

Próba odczytu wypożyczonej książki bez dostępu do sieci (ekran po lewej) zakończyła się fiaskiem (ekran po prawej), choć teoretycznie jest to możliwe

 

Jedną z istotnych niedogodności jest brak możliwości czytania wypożyczonych e-booków bez dostępu do sieci. Na stronie wypożyczalni jest nawet całkiem informacja na temat takiego czytania: "Tak, wystarczy po zalogowaniu w aplikacji włączyć tryb offline i pobrać wybranego ebooka". Ale, gdy próbowałem to zrobić, napotkałem odmowę.

 

Do czytania skorzystałem z obecnej w tablecie przeglądarki Chrome. Ogólnie dało się czytać. Nie wszystko jednak działa zgodnie z oczekiwaniami. Nie udało mi się np. skorzystać z odsyłaczy. Nie wiem, czy to wina e-booków czy przeglądarki. W każdym razie nie działają.

 

TCL Nxtpaper 10s jako tablet

Nie jestem jakimś wielkim fanem korzystania z tabletów. Z nowszych urządzeń, poza iPadem Mini nie mam wielkiego porównania. Moim pierwszym urządzeniem tego typu był wypuszczony na rynek w 2011 roku HP TouchPad z przyjaznym dla użytkownika systemem operacyjnym WebOS (opracowanym przez firmę Palm). Z perspektywy jedenastu lat z przykrością stwierdzam, że postępy w tej klasie urządzeń są raczej skromne. Owszem TCL jest lżejszy, owszem ładniej w nim świeci ekran, owszem działa szybciej ale jego możliwości oraz ergonomia korzystania jakoś specjalnie nie uległa poprawie. No dobrze, uległa w porównaniu do Androida z roku 2011. Jednak Android OS w wersji 11 wciąż jeszcze nie dogonił wiekowego WebOS-a pod niektórymi względami, na przykład integracji z telefonem. Dominacja duopolu Android OS/iOS najwyraźniej nie sprzyja innowacyjności.

 

Ogólnie TCL Nxtpaper 10s sprawnie wykonuje swoje zadania. Wszystkie aplikacje, które na nim zainstalowałem działały sprawnie. Jedyny poważniejszy problem (od czasu do czasu) miałem z dotykiem. Podczas grania, czasami traciłem możliwość kierowania pojazdem. Ekran albo gra co jakiś czas nie reagowały na dotyk na ekranie w miejscu, gdzie się steruje ruchem. Gdyby to były wyścigi, to pewnie bym się zdenerwował. Irytowało mnie też to, że gest zamknięcia aplikacji (przesunięcie okienka w górę ekranu) bardzo często kończył się jednak wyświetleniem jej na połowie wyświetlacza. Poza tym nie mam zastrzeżeń.

 

No może poza jeszcze jednym. Osłabił mnie także brak gniazda słuchawkowego. Dla mnie słuchawki przewodowe są wciąż podstawą słuchania. Głośniki zamontowane w tablecie nie są jakieś bardzo głośne, więc gdybym chciał coś słuchać lub oglądać np. na ławeczce w parku to bym musiał kupić słuchawki BT, bo takowych nie mam. Albo skorzystać z przejściówki USB-C-mini jack. Trzeba to mieć na uwadze, decydując się na ten tablet pod kątem zastosowań multimedialnych.

 

Podział ekranu na dwie części (ekran po lewej) może ułatwić naukę języka poprzez słuchanie audiobooka (dolna część) i śledzenie tekstu e-booka (górna część). Aplikacja może także korzystać ze słownika (ekran po prawej)

 

Ciekawą opcją systemu Android w wersji obecnej na czytniku, może być podział ekranu na dwie części. Może się to przydać osobom uczącym się języków. Na jednej części ekranu można otworzyć tekst książki a na drugiej części aplikację odtwarzającą audiobooka czytanego przez profesjonalnego lektora. Śledzenie tekstu, słuchanie wymowy wymowy oraz jednoczesny dostęp do słownika wydaje się być niezłą funkcją takiego urządzenia jak tablet.

 

TCL Nxtpaper 10s - notowanie

Obsługa rysika i aplikacje do notowania szeroko zagościły w świecie czytników i tabletów (a nawet telefonów) w ciągu ostatnich lat. Powraca to, co kiedyś było podstawą w palmtopach a potem zostało wymiecione z rynku jako niepotrzebne m.in. za sprawą powszechnego kopiowania rozwiązań stosowanych w iPhone’ach. Ale urządzenia z taką funkcją ma teraz w swojej ofercie m.in. Onyx Boox, Kobo (Kobo Elipsa) i Bookeen (Bookeen Notéa). I cała masa mniej znanych (głównie chińskich) marek. TCL wydaje się w tę stronę także podążać.

 

Opcja notowania w tablecie TCL Nxtpaper 10s nie wzbudziła we mnie specjalnego uznania, może ze względu na niezbyt precyzyjną reakcję ekranu na dotyk rysika i brak zamiany w locie na pismo maszynowe

 

Niestety, implementacja tej funkcji pozostawia sporo do życzenia. Choć w zestawie jest firmowy rysik, to jest on zwykłym kawałkiem metalu z plastikową końcówką. Nie da się tym sprawnie pisać czy rysować, bo w tablecie nie ma precyzyjnej, czułej na dotyk warstwy typu Wacom. Być może wystarczy to do prostych aplikacji edukacyjnych. Początkowo w oprogramowaniu czytnika był zestaw aplikacji dziecięcych, w których zapewne był jakaś aplikacja do szkicowania. Jednak nie wiem tego na pewno, bo niedawna aktualizacja systemowa usunęła te aplikacje z mojego urządzenia. Jest wciąż obecna aplikacja Concepts (szkicowanie), Bamboo oraz Notatki (notowanie), ale jakoś mnie nie przekonały. Głównie dlatego, że po notatkach oczekiwałem zamiany pisma odręcznego na maszynowe.

 

TCL Nxtpaper 10s – gdzie kupić?

Tablet dostępny jest w wielu polskich sklepach z elektroniką użytkową. Można kupić go w dwóch wersjach: z błękitną lub czarną obudową. Kosztuje obecnie ok. 1 200 PLN. W pudełku (obok tabletu) znajdziemy także plastikowy rysik, firmową ładowarkę, szpilkę do wysuwania tacki na kartę microSD oraz biały kabel USB-C. Trochę taniej można go upolować w którymś z europejskich Amazonów (np. w polskim czy we włoskim).

 

Wraz z tabletem w pudełku znajduje się firmowa ładowarka, kabel USB-C, pasywny rysik i kluczyk do wysunięcia tacki na kartę microSD

 

Podsumowanie

TCL Nxtpaper 10s to tablet, na który nie zwróciłbym uwagi, gdyby nie zapowiedź wypuszczenia sprzętu z ekranem nowego rodzaju, który jest przyjazny dla oczu. Po jego premierze postanowiłem mu się przyglądnąć, pomimo niespełnienia przez producenta obietnicy wprowadzenia w nim innowacyjnej technologii. Ale to jednak wciąż sprzęt reklamowany jako bezpieczny dla oczu... TCL Nxtpaper 10s nie jest złym urządzeniem jako tablet. Ale używając go przede wszystkim do czytania, nie mogłem się doczekać końca testów. Dlaczego? Przede wszystkim zaskoczyło mnie jak niedopracowane są aplikacje obsługujące e-booki. Czytając różne książki, pochodzące z różnych źródeł, wciąż miałem jakieś w sumie podstawowe kłopoty z wyglądem tekstu i komfortem czytania. Może nie trafiłem na ten jeden jedyny sensowny program… Czytniki książek nie są idealne, ale za nimi zatęskniłem. Jeśli macie jakiś faworytów, których nie przetestowałem, proszę o ich wskazanie w komentarzach!

 

Jeśli szukamy urządzenia przede wszystkim do czytania, lepiej wybrać czytnik, np. PocketBook InkPad Lite (po lewej) ma podobną wielkość ekranu

 

Tablet TCL Nxtpaper 10s mogę polecić do codziennego korzystania jak: przeglądanie stron WWW, poczty czy nawet granie. Jeśli potrzebujecie tabletu a przy okazji będziecie na nim czytać duże PDF-y (literatura techniczna, przewodniki), z którymi nie dają sobie rady czytniki (wydajność, kolorowe ilustracje), to TCL Nxtpaper 10s może być niezłym, niezbyt drogim rozwiązaniem. Jednak moim zdaniem nie nadaje się do sporządzania odręcznych notatek lub regularnego czytania książek. Nie dajcie się nabrać marketingowcom, że w tablecie jest zapowiadany nxtpaper czyli następny e-papier. Jest za to na ekranie matowa folia, która wyraźnie redukuje odblaski. Porada konsumencka na dziś brzmi: jeśli macie do wydania ponad tysiąc złotych, zainwestujcie w porządny czytnik książek. W podobnej cenie może być to np. Kindle Oasis 3, Kobo Libra 2 czy PocketBook InkPad 3. Jeśli macie inny tablet, spróbujcie nakleić na ekran matową folię.

 

Plusy:

- pojemna bateria;

- sprawne działanie;

- fabrycznie naklejona na ekran matowa folia ograniczająca odblaski światła;

- płynne przetwarzanie nawet dużych plików PDF;

- mnogość aplikacji;

- ładowarka w zestawie;

- sprawne działanie usług Google (np. tłumacz, dysk sieciowy).

 

Minusy:

- brak gniazda słuchawkowego;

- tandetny rysik;

- słabe głośniki;

- niezbyt precyzyjna reakcja na dotyk rysika;

- brak dostępnych akcesoriów (okładek);

- częste ładowanie w porównaniu z czytnikiem;

- ciąży przy dłuższym trzymaniu przy czytaniu;

 

Parametry techniczne TCL Nxtpaper 10s (9081X) wg producenta:

Ekran: kolorowy dotykowy LCD IPS Full HD 1920 x 1200 pikseli (225 ppi) o przekątnej 25,64 cm (10,1 cala);

Procesor: MTK MT8768E (4 rdzenie, 2,0GHz + 4 rdzenie, 1,5GHz)

Pamięć RAM: 4 GB;

Pamięć wbudowana: 64 GB;

Bateria: 8000 mAh;

Masa: 490g;

Gniazda: USB-C, microSD (do 256 GB);

Kolor obudowy: szary, zielony;

Wymiary: 241x159x8,3 mm;

System operacyjny: Android OS 11;

Dodatkowe informacje: naklejona na ekran matowa folia, GPS, głośniki stereo, mikrofony, radio FM, aparaty fotograficzne

 

Oficjalna strona produktu: https://www.tcl.com/global/en/tablets/tcl-nxtpaper-10s

 

 

Like Reblog Comment
review 2019-03-23 16:51
KOReader dla CZYTNIKÓW PocketBook ROZSZERZA możliwości

Czytniki PocketBook mają bardzo przyjazne oprogramowanie oraz rozbudowane usługi towarzyszące. Mogą często zaoferować to, czego brak u (przynajmniej niektórych) konkurentów. To na przykład polskie menu, dzielenie wyrazów wg polskich reguł czy współpraca z biblioteczną wersją wypożyczalni Legimi. Ale wciąż brakuje w PocketBookach kilku funkcji, których użytkownicy mogą potrzebować. I o które się dopytują. Skłania więc to do poszukiwania rozwiązań alternatywnych. Jednym z nich jest KOReader. Zapraszam do lektury miniporadnika na jego temat.

 

Czy warto instalować KOReadera na PocketBooku?

 

KOReader (także) dla czytników PocketBook

KOReader to dostępna bezpłatnie i rozwijana (hobbystycznie) aplikacja do czytników e-booków i urządzeń mobilnych. To jednak znacznie więcej niż „amatorski” program freeware do wyświetlania książek. Przede wszystkim czyta całe multum różnych formatów tekstowych. Ma choćby funkcję menedżera plików, łączenia się z usługami zewnętrznymi (np. takimi jak Evernote lub Dropbox), statystyki czytania czy w końcu całkiem rozbudowane opcje formatowania tekstu. I właśnie niektóre z tych ostatnich funkcji budzą zainteresowanie posiadaczy PocketBooków. Pod tym kątem przetestowałem aplikację na PocketBooku Touch HD 3 z zainstalowanym najnowszym dostępnym oprogramowaniem wewnętrznym (w wersji 5.19.832).

 

Z poziomu KOReadera można sobie nawet pobrać słowniki, czy przeszukiwać Wikipedię

 

Co ma KOReader?

Jeśli brakuje Wam w PocketBooku którejś z wymienionych niżej funkcji, być może KOReader jest rozwiązaniem problemu.

 

Powiększanie rycin zawartych w e-booku to jeden z większych atutów KOReadera. Wystarczy przytrzymać palcem grafikę zawartą w tekście, a widzimy ją rozciągniętą na całą szerokość ekranu. Jeśli to za mało, można ją skalować (gestem szczypania) w całkiem dużym zakresie. O ile tylko plik zawarty w dokumencie jest przyzwoitej jakości, można odczytać w ten sposób nawet drobne szczegóły (teksty).

 

Jedną z pożądanych opcji KOReadera jest zwiększenie kontrastu

 

Zwiększanie kontrastu, nasycenia czcionki czernią „od zawsze” jest obecne w urządzeniach marki Kobo, a niedawno trafiło także do czytników Kindle. Tę funkcję oferuje także KOReader. Dzięki tej opcji, nawet słaba, blada, niedopasowana do ekranu E-Ink czcionka, może zamienić się w ostry jak brzytwa tekst. No, może z tą brzytwą to przesadziłem, ale wyrazistość wyświetlanych znaków można faktycznie znacznie poprawić. Regulacja odbywa się w zakresie od „Gamma czcionki ustawiona na 0.8„ do „Gamma czcionki ustawiona na 15”. W każdym razie różnicę widać gołym okiem.

 

Wymuszenie wyrównywania do prawego i lewego marginesu (justowania) jest funkcją, które pozwala cieszyć się ładniejszym e-bookiem bez potrzeby edytowania go w komputerze. O ile oczywiście przeszkadza nam poszarpany tekst wyrównywany do lewego marginesu (jak jest akurat w moim przypadku).

 

tryb nocny także jest obecny w KOReaderze

 

Tryb nocny mi osobiście nie jest do niczego potrzebny, ale raz po raz widzę pytania na jego temat. Mogę więc w przypadku KOReadera odpowiedzieć pozytywnie. Program ma taki tryb.

 

Jak zainstalować KOReadera?

Instalacja jest stosunkowo prosta. Potrzebne jest obeznanie (choć w minimalnym stopniu) ze sposobem kopiowania plików w odpowiednie miejsce. Proces polega na wgraniu plików programu do poszczególnych katalogów w czytniku.

 

Jedna z wersji programu została opracowana na potrzeby czytników marki PocketBook. W testach na PocketBooku Touch HD 3 (korzystałem z niedawno udostępnionej wersji 2019.03 "Marsdiep") program działał dość sprawnie. Można ją więc pobrać z GitHuba i samemu sprawdzić. W tym momencie najnowszą wersję zawiera archiwum: koreader-pocketbook-arm-obreey-linux-gnueabi-v2019.03.1.zip. Ale program jest aktualizowany dość regularnie, warto zaglądnąć pod wcześniej wspomniany adres zawierający ostatnie edycje programu.

 

Instalacja KOReadera w czytnikach PocketBook:

- pobrać plik koreader-pocketbook-arm-obreey-linux-gnueabi*.zip (lub koreader-pocketbook-v*.zip);

- rozpakować archiwum w komputerze;

- podłączyć kablem czytnik do komputera;

- włączyć w komputerze wyświetlanie plików systemowych/ukrytych (o ile tego nie mamy);

- skopiować zawartość katalogu „applications” do analogicznego katalogu w pamięci czytnika;

- skopiować plik koreader.app z katalogu „system/bin” do czytnika (oczywiście także do „system/bin”);

- wyedytować plik „extensions.cfg” znajdujący się w czytniku (katalog „system/config” lub "systemprofilesprofil_uzytkownikaconfig" jeśli mamy kilka kont różnych użytkowników na czytniku). Wato wcześniej zrobić sobie w komputerze kopię zapasową tego pliku. Do edycji nie należy używać programów w rodzaju MS Worda czy Writera z pakietu OpenOffice. Najlepiej Notepad++ lub podobny tekstowy edytor. W pliku „extensions.cfg” zmienić należy jedną linijkę: z „epub:@EPUB_file:1:eink-reader.app:ICON_EPUB” na „epub:@EPUB_file:1:eink-reader.app,koreader.app:ICON_EPUB”;

- zapisać zmiany dokonane w „extensions.cfg” w czytniku;

- odłączyć czytnik.

 

"Otwórz w" pojawia się w podręcznym menu po wgraniu programu i modyfikacji pliku extensions.cfg

 

Od momentu odłączenia od komputera, czytnik powinien dać możliwość otwarcia plików EPUB z biblioteczki przy pomocy KOReadera. W tym celu trzeba przytrzymać chwilę palec na tytule, a następnie rozwinąć menu „Otwórz z”. Tam powinny być dwie pozycje, KOReader właśnie oraz domyślny PB Reader.

 

Opisana wyżej instalacja umożliwi otwieranie tylko plików EPUB przez KOReadera z pomocą wyskakującego menu. Domyślnym programem otwierającym EPUBy wciąż będzie aplikacja systemowa. Plik raz otwarty w KOReaderze, potem już będzie przez czytnik właśnie w tym programie otwierany. Aby to zmienić, trzeba znowu skorzystać z wyskakującego menu i opcji „Otwórz w” i tym razem wybrać PB Reader. Jeśli chcemy umożliwić otwieranie w KOReaderze także innych plików, trzeba osobno dodać analogiczne wpisy (jak podałem wyżej, ale dla kolejnych typów plików) w pliku „extensions.cfg”.

 

Deinstalacja programu polega na usunięciu wgranych plików i przywróceniu pierwotnej treści pliku „extensions.cfg”. Trzeba uważać, żeby przy okazji nie usunąć za dużo plików!

 

Podsumowanie

Instalacja KOReadera nie niesie ze sobą specjalnych zagrożeń. W razie kłopotów z programem, zawsze można go odinstalować. Należy go traktować jako uzupełnienie funkcji czytnika, bo na przykład nie da on sobie rady z książkami pożyczanymi z Legimi.

 

Z poziomu KOReadera nie można regulować temperatury barwowej oświetlenia (tylko natężenie)

 

Przez tydzień korzystałem z aplikacji i mogę stwierdzić, że przed autorami jeszcze długa droga. Ogólnie KOReader na PocketBooku pracuje stabilnie i robi to, czego się od niego oczekuje. Miewa jednak wpadki. Raz mi się zawiesił, kiedy kończyłem czytanie i gdy sięgnąłem po czytnik kilka godzin później, bateria była wyładowana.

 

KOReader ma własny katalog czcionek, nie korzysta z tych, które są już obecne w czytniku. Tu widać oryginalny zestaw z jedną dodaną (Kobo)

 

Szwankuje niestety integracja aplikacji z niektórymi funkcjami czytnika (np. podmiana systemowego wygaszacza ekranu, wyjście do ekranu głównego zawsze kończy się wyświetleniem komunikatu „usypianie”). KOReader nie widzi czytnikowego katalogu z czcionkami, więc trzeba swoje pliki wgrywać osobno. Denerwująca jest konieczność definiowania domyślnych ustawień osobno dla każdego pliku. Program też trochę bałagani na dysku, bo dla każdego otwartego dokumentu tworzy nowy katalog. Niektórych plików EPUB nie udało mi się otworzyć w KOReaderze, choć np. PB Reder je potraktował normalnie. Napotkałem więc sporo zacięć czy potknięć programu. Jednak tak czy inaczej, moje uznanie zdobyły opisywane wyżej funkcje, które program realizuje poprawnie, a w PocketBookach by się ewidentnie przydały.

 

Mam nadzieję, że wspomniane wyżej funkcje znajdą się także w oprogramowaniu PocketBooków. Na razie jednak można KOReadera zainstalować i traktować go jako „awaryjną” aplikację do czytania e-booków, na przykład z dużą ilością map, infografik czy podobnych ilustracji. Przy okazji przypominam o innym alternatywnym programie, który opisałem w tekście „CoolReader dla czytników PocketBook przynosi pozytywne zmiany”.

 

[Aktualizacja 22 IX 2024 r.]

Okazuje się, że w KOReaderze można korzystać z Tłumacza Google. Może to być przydatne do tłumaczenia większych fragmentów tekstu. Więcej na ten temat we wpisie "Poradnik: Jak korzystać z Tłumacza Google w czytnikach PocketBook".

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to
More posts
Your Dashboard view:
Need help?