logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: wywiad
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
text 2016-04-21 10:01
Marta W. Staniszewska odpowiada na pytania czytelników
Nigdy Cię nie zapomniałam - Marta W. Staniszewska
„Nigdy Cię nie zapomniałam” cz.1 i „Nigdy nie pozwolę Ci odejść” cz.2, znakomicie wpisują się w kanon romansu. Gatunku, który kobiety wprost ubóstwiają najbardziej.

Namiętność, erotyzm i miłość, a to wszystko przeplatane intrygami i dziwnymi zbiegami okoliczności. Czytelnicy bardzo przychylnie przyjęli powieści Marty W. Staniszewskiej, które w marcu 2016 roku miały swoją premierę. Znana, lubiana, chętnie czytana pisarka odpowiada na pytania czytelników.

Czy zgodzi się Pani z moim poglądem (a pisze od lat), że opisywanie codziennego życia, znanego ludziom jest w dużej mierze powielaniem ich kłopotów. Czy nie lepiej wprowadzić czytelnika w całkowicie mu obcy świat fantasy, taki który spowoduje, że choć na chwilę zapomni o swoim zazwyczaj szarym dniu i dzięki temu się zrelaksuje? 
 
Marta W. Staniszewska: Zgadzam się. Co więcej uważam, że romanse na równi z literaturą fantasy dzielnie przeciwstawiają się codzienności. Romans to bajka o księciu na białym rumaku. Facet w tej bajce jest idealny: przystojny, inteligentny, dobrze zbudowany, silny, odważny i dzielny, kiedy trzeba - wspiera i przytula, kiedy indziej schodzi z drogi i daje oddech, wie gdzie dotknąć i kiedy, żeby sprawić przyjemność, a przede wszystkim rozumie kobietę. Taki mężczyzna nie istnieje w realnym życiu (tak samo jak nie istnieją krasnale i elfy), bo nikt nie rozumie kobiet, nawet one same ;) Jeśli więc zna Pan mężczyznę jak z romansu, to pewnie nie tylko ja chętnie go poznam ;) 
 
Często ludzie długo chowają swoje urazy, a nawet pielęgnują je. Odbija się to na wszystkich wokół, a dawna zadra wraca jak bumerang w najmniej spodziewanym momencie. Ma Pani swój sposób na zapomnienie tych przykrych chwil? 
 
M.W.S.: Mam niestety tę paskudną cechę charakteru, która nie pozwala mi w lekki sposób wyzbyć się urazów. Tkwią we mnie niczym drzazga, a gdy pozostają niewyjaśnione - jątrzą się i puchną. To jedna z kilku cech, których w sobie nie lubię, ale nie umiem nad nią zapanować. 
 
Czy nie żałuje Pani, że pierwsze wiersze i opowieści trafiały tylko do szuflady? 
 
M.W.S.: Powieści i wiersze z tamtego okresu były dziełem dziecka lub nastolatki. Później pasja pisarska umarła zabita podejściem polonistów. Na szczęście zmartwychwstała i powróciła z nową siłą. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję pokazać moją książkę byłej nauczycielce języka polskiego, z miną mówiącą: „In your face, woman!” ;) 
 
Zapewne wielu młodych (i nie tylko) ludzi ma u siebie takie właśnie SZUFLADY. Co by im Pani powiedziała, jak zmotywowała aby uwierzyć w siebie i wydać własną twórczość? 
 
M.W.S.: Jeśli piszesz i kochasz to co robisz, to nie daj zabić w sobie tej miłości. Nie ważne, co mówią ludzie. Jeśli to, co piszesz podoba się choć jednemu człowiekowi, to warto pokazać to całemu światu. Niestety trzeba też liczyć się z konsekwencjami i przyjąć na klatę na równi pochwały jak i krytykę. 
 
Gdzie Pani znalazła modele do fotografii okładkowej. Czyżby interesowałaby się Pani kulturystyką? Podobają się Pani tacy umięśnieni mężczyźni? 
 
M.W.S.: Chciałam, aby okładka była seksowna i przyciągająca spojrzenie, niczym przystojny mężczyzna. Mężczyzna umięśniony jest poniekąd odzwierciedleniem siły, a kobiety lubią silnych mężczyzn, choć to podobno zależy od dnia cyklu… ;) I tak, przyznaję, umięśnieni mężczyźni są dla mnie atrakcyjni. Obrazy na okładki wybieram z portali ze zdjęciami stockowymi. 
 
Ja, Marta lubię być nazywana Martuchą, nie lubię zdrobnień swego imienia. A jaką wersję swojego imienia lubi Pani najbardziej i dlaczego? 
 
M.W.S.: Chyba Marta to Marta, rzadko ktoś nazywa mnie inaczej, bo Marta to takie „nieodmienialne” imię… a byłoby miło nazywać się jakoś tak wyjątkowo – Otylia czy Bernadetta ;) Czasem znajomi mówią na mnie Martuś. Moja przyjaciółka Danusia woła na mnie Martka i tylko Ona tak mówi, co bardzo cenię w naszej przyjaźni :) 
 
Mówi się: „Nigdy nie mów NIGDY”. Ja się zarzekałam, a los mi spłatał figla. Dlaczego w tytułach Pani dwóch książek pojawiło się tak kategoryczne zaprzeczenie? 
 
M.W.S.: Czy można kochać kogoś tak, że będzie się pamiętać go już zawsze? Moim zdaniem można. Właśnie dlatego Nigdy cię nie zapomniałam. Natomiast w Nigdy nie pozwolę ci odejść chodzi o walkę o drugą osobę, codzienne staranie się o to, aby partner nie chciał odejść. To właśnie rozumiem poprzez ten tytuł. 
 
Czym dla Pani jest SŁOWO? 
 
M.W.S.: Sposobem na wyrażenie własnych uczuć, ale i zrozumienie uczuć innych. Czasem czyny to nie wszystko i dobrze jest usłyszeć, co komuś w duszy gra. 
 
Niektórzy pisarze wierzą w obecność "weny twórczej" i usprawiedliwiają swoje pisarskie zaległości brakiem tego czynnika. Czy Pani również należy do grupy osób, które nie są w stanie pisać, jeśli nie czują pewnego rodzaju natchnienia? Czy może pisze Pani niezależnie od pory dnia i nocy, a także własnego samopoczucia? 


M.W.S.: Do pisania nie potrzebna mi wena, natomiast niezbędny jest swoistego rodzaju nastrój. Gdy mam gorszy dzień po prostu nie piszę. Nie umiem również pisać po przysłowiowym kieliszku, jak niektórzy pisarze. Podziwiam (w mocnym cudzysłowie) tych, co umieją. Mi wychodzą farmazony… 
 
Każdy z nas ma w życiu takie chwile, kiedy znowu chciałby poczuć się dzieckiem, powrócić do tych beztroskich lat, podczas których świat w naszych oczach był taki niewinny, prosty i kolorowy. Niestety nie jest to wykonalne, ale można poradzić sobie z tym powrotem na inny sposób, na przykład sięgając po ulubioną książkę z dzieciństwa. A jaki tytuł nosi Pani ulubiona książka z dziecięcych lat? Jak często Pani do niej wracała? 
 
M.W.S.: Mam książkę, którą wyjątkowo pamiętam z dzieciństwa. Jest to urocza historia pod tytułem Sceny z życia smoków Beaty Krupińskiej… Kiedyś mi zginęła… Pisząc tę odpowiedź pomyślałam, że chciałabym ją przeczytać ponownie, bo kojarzy mi się z moim tatą i domem, w którym przed jego śmiercią mieszkaliśmy, ale przede wszystkim chciałabym, aby moja córka poznała tę wyjątkową książeczkę. Dzięki Pani właśnie w tym momencie zamówiłam ją na bonito.pl! :)

Cały artykuł zamieszczony na blogu http://cyrysia.blogspot.com/2016/04/wywiad-z-marta-w-staniszewska.html
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2014-09-13 18:14
polski kryminał w skandynawskich klimatach
Nielegalni - Vincent V. Severski

"Nielegalnych" przeczytałam w ramach czytelniczych zaległości - kupiłam e-booka milion lat temu i o nim zapomniałam. Zostałam więc przyjemnie zaskoczona, gdy okazało się, że tytuł "Nielegalni" nie wziął się znikąd i zapowiada się świetna lektura pomiędzy drugim a trzecim sezonem "The Americans".

 

Słowem wstępu zacytuję z książki: "Nielegał to oficer wywiadu działający za granicą pod przybraną tożsamością. […] Tożsamość nielegała budowana jest najczęściej na podstawie tak zwanych danych wtórnikowych, to znaczy >>skradzionego<< życiorysu autentycznej osoby, lub zgodnie z fikcyjnym, lecz wiarygodnym wzorem. […] Nielegałowie są najpilniej strzeżoną tajemnicą tych nielicznych służb na świecie, które są w stanie posługiwać się tą jedną z najtrudniejszych, najbardziej skomplikowanych i najbardziej niebezpiecznych technik wywiadowczych."

 

Książkę tę w zasadzie można by podzielić na dwie. Choć poszczególne wątki łączą się w całość, to łatwo odnieść wrażenie, że ich rozdzielenie nie byłoby trudne. Część akcji rozgrywa się w Szwecji i klimatem/językiem jest bardzo zbliżona do oryginalnych skandynawskich kryminałów - to duży plus i świetnie się czytało. Natomiast część rozgrywająca się w Polsce jest równie pięknie polsko-rosyjska. Ale dobrze, że wszystko zmieściło się w jednej powieści, bo dzięki temu jest zdecydowanie ciekawiej i trochę niecodziennie. W każdym razie styl jest bardzo przyjemny, czyta się wyjątkowo szybko. Nie licząc Jagana i Tatara, którzy dla mnie za bardzo na głupków wychodzą.

 

Powiedziałabym, że koniecznie muszę sięgnąć po następną książkę Severskiego, ale dobrze wiem, że w kolejce czekają inne pozycje, dużo bardziej naglące. W końcu za "Nielegalnych" wzięłam się też przez przypadek, poza kolejką. Ale nie żałuję, bo to dobra lektura z równą akcją i porządnie skonstruowaną fabułą. Poza tym fajnie przeczytać polski kryminał w skandynawskich klimatach.

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2014-07-11 20:47
Dwa słowa
Władysław Bartoszewski. Wywiad rzeka - Władysław Bartoszewski,Michał Komar

Pierwsze słowo

Najpierw rzuca się w oczy wyjątkowa umiejętność opowiadania dobrych rzeczy o każdej bez wyjątku przeżytej przez bohatera sytuacji. Dalej – jego zdolność przemilczania opowieści o osobach, których postępowanie było dla bohatera ewidentną krzywdą, godną żalu, złości i pretensji.

 

W dobrej bajce występuje taka chwila, zdarzenie, które zmienia bohatera i naznacza całą jego przyszłość. Przywołując osobę profesora Bartoszewskiego zwykle łatwo powołać się na jego pobyt w Auschwitz i wywieść od tego momentu całą jego konsekwentną dalszą działalność. Ale to raczej według mnie jest zbytnim uproszczeniem. On sam swoje przeżycie Oświęcimia określa – jestem beneficjentem ludzkiej dobroci.

 

Drugie słowo

Zachwycił, po prostu zachwycił mnie przenikający z wypowiadanych zdań etos przedwojennego nauczyciela - wychowawcy. Dom, w którym dorastał, jego nauczyciele, mentorzy, dowódcy wojskowi, politycy i duchowni – wszyscy, którzy kształtowali wnętrze młodego chłopaka w momencie, kiedy jego serce i głowa były na to najbardziej podatne.

 

Niesamowita historia.

Niesamowite życie.

Like Reblog Comment
show activity (+)
url 2014-07-07 15:19
Andrzej Sapkowski: Moda na bycie głąbem

Kąśliwie o tych, co nie czytają, o promowaniu czytelnictwa, o polityce wydawnictwa, o pomocy dla młodych pisarzy. Właściwie kąśliwie o wszystkim. I w punkt, choć nie zawsze.

 

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2014-05-27 08:07
Adam Nergal Darski, Krzysztof Azarewicz, Piotr Weltrowski - "Spowiedź heretyka. Sacrum Profanum"
Spowiedź heretyka. Sacrum profanum - Piotr Weltrowski,Krzysztof Azarewicz,Adam Darski

“Spowiedź heretyka” to wywiad, a w sumie wiele wywiadów, jakie autorzy przeprowadzili z Adamem Darskim. Czyta się świetnie, bo facet potrafi mówić. A mówi o wielu sprawach, rzecz jasna stale zachowując siebie w centrum. Ale dowiedzieć można się naprawdę sporo ciekawych faktów z życia muzyka, co dla fanów Behemoth z pewnością jest istotne. Mowa jest zarówno o muzyce, zespole i drodze na szczyt, jak i o tych sprawach, z których Nergal znany jest szerszemu gronu niż tylko fanom metalu: członkostwie w jury programu o talentach, związku z Dodą oraz o walce z białaczką. Jasne, że o swojej filozofii też opowiada, ale człowiek ten mówi na tyle składnie, i ma taki dystans do siebie, że spoko - nie odrzuci od siebie ani tych, którzy Boga się boją, ani tych, którzy na widok upaćkanych twarzy i “diabelskich” znaczków na szyi czy gdzieś tam sikają po nogach ze śmiechu.

 

A przy okazji można dowiedzieć się kilku prawdziwych ciekawostek. Świat artystów okazuje się być światem niewielkim, gdzie kurde wszyscy się znają, a Nergal o co poniektórych celebrytach, zarówno ze sceny metalowej, jak i popularnej ma do powiedzienia to i owo, zawsze z uśmiechem, ciekawie i interesująco.

 

Przyznaję się bez przypalania ogniem piekielnym: za friko dostałem ebooka, nie kupiłbym, bo aż tak wielkim fanem Behemotha nie jestem. Prezent od jakiegoś tam kolejnego konkursu czy coś okazał się jednak świetny, bo wywiad, choć długi, czyta się jednym tchem, i choć przeważnie lektura jest po prostu zabawna, to i poważniejsze momenty tu znajdziemy, a kto wie, parę scen może i co poniektórym uświadomi, że warto zaryzykować, warto czasem być egocentrykiem, bo upór połączony z talentem może zaprowadzić człowieka naprawdę wysoko. Polecam.

More posts
Your Dashboard view:
Need help?