Sięgnęłam wreszcie po książkę, którą wiele osób się zachwyca. Ale nie dla każdego to miłość od pierwszego przeczytania. Jak to wygląda w moim przypadku? Cóż... mam trochę mieszane uczucia.
Główna bohaterka, Louisa Clark, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Z kimś takim mogłabym się przyjaźnić przez całe życie i o jeden dzień dłużej. Ciepła, optymistyczna, z poczuciem humoru i własnym, oryginalnym stylem, do tego bardzo wrażliwa, opiekuńcza, zrobiłaby wszystko dla swoich bliskich. Ma 26 lat i mieszka w małym angielskim miasteczku. Pracuje w miejscowej kawiarni i od lat ma tego samego chłopaka, Patricka. Kawiarnia zostaje jednak zamknięta, a Lou musi pilnie znaleźć inne zajęcie, zwłaszcza że jej pensja to znacząca część domowego budżetu. Po kilku nieudanych próbach trafia do Granta House, gdzie ma opiekować się niepełnosprawnym Williamem.
To właśnie Will Traynor stanowi źródło moich rozterek. Młody, bogaty biznesmen, żyjący wcześniej pełnią życia, w wyniku wypadku doznał urazu rdzenia kręgowego. Paraliż czterokończynowy zniweczył wszystkie jego plany. Skazany na wózek inwalidzki i uzależniony od pomocy innych, zamyka się w sobie i izoluje nawet od najbliższych. 2 lata po wypadku w jego życie wkracza Lou, zdeterminowana, by przywrócić mu chęć do życia. Z czasem, obserwując jego przemianę, polubiłam tego bohatera. Ale nie potrafię zaakceptować tego, co zrobił. Czytając, miałam ochotę zwymyślać go porządnie od egoistów, hipokrytów i nieczułych drani. Chociaż sam twierdził, że kiedyś był dupkiem i że się zmienił, jak dla mnie dupkiem pozostał... Nie umiem mu wybaczyć. Nie tylko podjętej decyzji, ale przede wszystkim tego, co powiedział Lou na Mauritiusie... I to o najlepszym okresie jego życia...? No jak tak można?!
Jak sami widzicie, jeszcze przeżywam, co z pewnością dobrze o książce świadczy. To jej trzeba przyznać, że wywołuje silne emocje. I naprawdę czytało mi się ją z wielką przyjemnością. Mimo że porusza tak trudne tematy - nie tylko życia osoby z tetraplegią czy kwestii samobójstwa wspomaganego, ale również samotnego macierzyństwa czy bezrobocia - potrafi też rozbawić. Jest świetnym przykładem tego, jak zmieniamy się i rozwijamy pod wpływem osób, które spotykamy na swojej drodze. Do tego ciekawie wykreowani bohaterowie sprawiają, że po "Zanim się pojawiłeś" zdecydowanie warto sięgnąć. Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, to zachęcam i polecam. Ale... no JAK MOGŁEŚ, WILL?!