logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: łukasz-orbitowski
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2017-02-13 12:16
Różne oblicza pożądania w czasem zadziwiających okolicznościach
Pożądanie. Antologia opowiadań miłosnych, zmysłowych, erotycznych i dziwnych - Łukasz Orbitowski,Jakub Żulczyk,Michał Cetnarowski,Bernadeta Prandzioch,Piotr Rogoża,Jakub Nowak,Jakub Małecki,Jarosław Urbaniuk

Jakby się nad tym zastanowić, słowo "pożądanie" zostało bardzo ciekawie wykorzystane w sensie relacji między dwojgiem ludzi. Pożądać, to znaczy bardzo czegoś chcieć, pragnąć posiadać - dosłowność znaczenia tego wyrazu sprawia wrażenie niezwykle jednoznaczne, nie pozostawia w zasadzie żadnego pola do interpretacji.

 

Jakby na przekór zbiór opowiadań zatytułowany "Pożądanie" stara się pokazać o wiele szersze spektrum znaczeń, w którym pragnienie obcowania fizycznego jest tylko jednym z wielu. W celu realizacji tego planu do antologii zaproszono pisarzy związanych z fantastyką, jeśli nie tworzących w gatunku dziś, to przynajmniej przed laty. I jak to w fantastyce bywa - tylko wyobraźnia jest ograniczeniem, i ogromna większość tytułów w "Pożądaniu" zapewnia bardzo dobrą zabawę, tak jak zabawą jest porównywanie ze sobą pomysłów pisarzy na prezentację czegoś związanego z tematem.

 

Zresztą nie znajdziemy tu debiutantów (no, chyba że pani Prandzioch, nie wiem, być może), tylko doświadczonych twórców, którzy nie raz ani nie dwa udowodnili, że wiedzą z której strony trzyma się długopis. I tak Wit Szostak przygotował coś tak kompletnie szostakowskiego, że od razu przypomina mi się genialne "Sto dni bez słońca", a Michał Cetnarowski przywalił tekstem tak mocnym, że ktoś powinien policzyć jak wiele autor znalazł synonimów do słowa "masturbacja". Jakub Małecki zabawił się dokładnie tak, jak Jakub Małecki bawić zwykł się i otrzymaliśmy rzecz z niezliczoną ilością możliwych interpretacji, zupełnie inaczej niż Jakub Żulczyk, który żulczykowsko przywalił niczym pięścią między oczy nie pozostawiając nam żadnych złudzeń.

 

Tymczasem Jakub Nowak zaszalał z lepszą formą science fiction, oferując nam zadziwiający pomysł na opowiadanie o miłości i pożądaniu, którego głównego motywu boję się zdradzić, bo lepiej samemu poznać. Bernadeta Prandzioch pokazała uczucie ze strony bardziej emocjonalnej, niż cielesnej, Jarosław Urbaniuk wprost przeciwnie, choć w sumie nie, a najciekawszy okazał się Marcin Przybyłek, który zrobił mi... chciałbym napisać, że zrobił dobrze, ale się wstydzę być tak dosłownym. W każdym razie autor przygotował opowieść o pożądaniu w świecie Gamedeka, tego mojego ulubionego, z czasów opowiadań, gdzie mieliśmy do czynienia z pełnym zaskakujących pomysłów cyberpunkiem, których tak brakowało w każdym kolejnym tomie.

 

Zdecydowanie warto sięgnąć po tę antologię, tu w zasadzie nie ma słabych tekstów, co najwyżej... dziwne, takie, rzekłbym nawet, że orbitowskie.

Like Reblog Comment
review 2016-08-03 20:19
Ubik - Łukasz Orbitowski,Michał Ronikier,Philip K. Dick,Wojciech Siudmak

Ta książka jest zdecydowanie inna od reszty książek. Jeszcze nigdy czegoś tak oryginalnego nie czytałam. Może dzięki mojemu nierozgarnięciu bądź nieobeznaniu w temacie również, jak dla mnie, ta książka była zagadką i nie byłam w stanie odgadnąć fabuły aż do kulminacyjnego momentu.

 

Przedstawieni bohaterowie również mi się podobali, zwłaszcza główni, o których wiedzieliśmy zdecydowanie więcej. Poboczni możliwe, że trochę mniej wybijali się swoją ponadprzeciętną osobowością.

 

Szkoda, że ta książka jest taka krótka, z chęcią trochę dłużej zostałabym wczytana w ten fantastyczny świat. Aczkolwiek mogę stwierdzić, że nie zawiera żadnego zbędnego elementu.

 

Z pewnością, godna polecenia.

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-12-25 22:44
"Legendy polskie" antologia
Legendy polskie - Łukasz Orbitowski,Radek Rak,Wegner Robert M.,Elżbieta Cherezińska,Jakub Małecki,Rafał Kosik

Oglądaliście "Smoka"? Taki króciutki filmik Bagińskiego opowiadający na nowo legendę o Smoku Wawelskim. Ja obejrzałem i byłem zachwycony. Dwa tygodnie później zobaczyłem "Twardowky'ego" tegoż samego reżysera. Szczęka mi tak gruchnęła o podłogę, że sąsiad z dołu aż się przestraszył. Pogrzebałem, poczytałem o całej akcji i chwilę później miałem już na dysku pdf ze starymi/nowymi legendami. Tak być musiało. Nawet, jeżeli napocząłem zupełnie inną książkę dzień wcześniej.

 

Otrzymujemy zbiór sześciu opowiadań, gdzie każde inspirowane jest inną polską legendą. Dostajemy odświeżone wersje wspomnianego już wcześniej Twardowkiego i Smoka Wawelskiego a oprócz tego Bazyliszka, Kwiat Paproci, Śpiących Rycerzy oraz Żywą Wodę. Każde opowiadanie ma swój klimat i trochę inną formę, lecz trudno nie zauważyć, że większość z nich oscyluje w gatunku sci-fi. Jest to jakieś rozwiązanie, no bo jak inaczej opowiedzieć choćby historię gościa, który wylądował na Księżycu? 

Jak to wygląda fabularnie? O ile w przypadku Twardowskiego i Żywej Wody zbyt wiele nie można było zmienić względem oryginałów, to w pozostałych tekstach mamy naprawdę dużą różnorodność. Spotkacie kadetów Szkoły Paziów w alternatywnej historii Polski, przeżyjecie pierwszą miłość z Głupim Jasiem, który potrafi rozmawiać ze zwierzętami, skonstruujecie pierwsze SI, które za zadania będzie miało powstrzymać rosyjskiego najemnika oraz zbadacie wnętrze Giewontu, gdzie czeka specjalna jednostka bojowa. Nie ma co narzekać, jest faktycznie różnorodnie.

 

Któż się podjął zadania napisania tych opowiadań? Mamy tu do czynienia wyłącznie z polskimi autorami. Niektóre nazwiska słyszałem i czytałem (Kosik oraz Orbitowski), inne natomiast pierwszy raz na oczy widziałem(Małecki, Cherezińska, Rak i Wegner). I chwała Bogu. Dzięki temu nie byłem nastawiony na znane persony, lecz na treść. I tu zaskoczenie. Znani mi autorzy wypadli wg mnie najsłabiej z całej ekipy. Opowiadanie pana Kosika było mało wciągające i przegadane, chociaż dało się wyciągnąć morał, że gdyby nie nasze pijanstwo, to uniknęlibyśmy wielu nieszczęść narodowych. Natomiast koncepcja stylistyczna opowiadania Orbitowskiego nie podeszła mi ani trochę. Tekstowy zapis videobloga prowadzonego przez dwunastolatka mogła by być jeszcze do przełknięcia. I pewnie bym przełknął, gdyby nie niesamowity natłok nowomowy, zapożyczeń angielskich oraz szczypty gwary śląskiej. Coś jak korpomowa ale w wykonaniu smarkacza proszącego co chwilę o łapki w górę. W obliczu takiego wyzwania opowiadanie stanęło mi w gardle. W końcu poszło dalej, ale trzeba było popić. Do pozostałych opowiadań nie mam większych zastrzeżeń, a wręcz gorąco polecam, szczególnie "Milczenie owcy" oraz "Spójrz mi w oczy". Perełki.

 

Cudze chwalicie, swojego nie znacie. Stare to powiedzenie ale ciągle aktualne. Nie mamy się czego wstydzić i należy być dumnymi z takich legend. A o takich literackich pomysłach i wykonaniu powinniśmy głośno mówić i polecać znajomym. Ja polecam.

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-08-19 13:38
"Inna dusza", czyli powrót do szarych lat dziewięćdziesiątych
Inna dusza - Łukasz Orbitowski

Jest kilku bardzo utalentowanych twórców w naszym kraju, twórców stosunkowo młodych, którzy zaczynali wspólnie od kreacji historii należących do gatunku fantastyki, by z czasem coraz bardziej się od niego oddalać. Należą do nich m.in. Szczepan Twardoch i Łukasz Orbitowski. Jestem fanem Twardocha, ale w przypadku Orbitowskiego bywało różnie; przeważnie kończąc lekturę jego dzieł odrobinę tęskniłem do czasów, gdy pisał opowiadania grozy, wydawały mi się lepsze, ciekawsze.

 

Sytuacja zmieniła się przy okazji “Innej duszy”. To jest już inny, wyższy poziom pisarstwa. Bo o tym, że autor ma talent to wiemy od dawna, jednak dopiero teraz widać, że pan Orbitowski faktycznie zaczyna dorównywać talentem panu Twardochowi.

 

Historia tu przedstawiona określona została jako oparta na wydarzeniach prawdziwych. Cała seria zresztą została stworzona z myślą o kreacji fikcyjnych fabuł opartych o realne zdarzenia, to już drugi tom po “Preparatorze” Huberta Klimko-Dobrzanieckiego. Jednak sprowadzać “Inną duszę” jedynie do opowieści o zbrodni to pójście na straszną łatwiznę. Bo tu się dzieje o wiele, wiele więcej, i inne tematy będą dla różnych czytelników równie, a może nawet bardziej interesujące.

 

Dla mnie “Inna dusza” to przede wszystkim powrót do lat dziewięćdziesiątych. Powrót bardzo dosłowny, bo wiekiem dorównuję bohaterom powieści. Identyfikowanie się z bohaterami przyszło mi bez najmniejszego problemu, jednak jestem przekonany, że całość jest spisana w tak wyrazisty sposób, że większość czytelników łatwo w owe czasy wsiąknie. Autor opisał dzieciństwo bohaterów wspaniale; przedstawił całość z punktu widzenia różnych postaci, znajdujących się w różnych sytuacjach. Mamy tu życie osiedlowe, totalny brak pieniędzy, przedziwne, klasyczne już dla tamtych czasów metody na kombinowanie jakiegokolwiek zarobku, jest alkoholizm, pragnienie posiadania czegokolwiek własnego, jest świat póki co jeszcze bez kolorowych ubrań, kolorowych gazet, ale i bez dresów, koksów, samozwańczych gangów i pseudo-twardzieli silnych w grupie.

 

Dziś, z perspektywy czasu powrót do tamtych dni jest bardzo interesującym doświadczeniem. Można się mocno w lekturę zaangażować; autor porusza takie struny, że nawet lata dziewięćdziesiąte, choć beznadziejne, chwilami wydają się być sielskie, bo sentyment do pewnych przedmiotów jest ogromny (Street Fighter w salonie gier, PlayStation pod telewizorem, Carmeny “miękkie”). A obok tego sentymentu jest masa brudu, żywot jednego z bohaterów to znój i cierpienie, alkoholizm ojca, bezradność matki, tuż obok inni żałośni rodzice, niewdzięczne potomstwo, po prostu syf, szarość, bezcelowość wszystkiego. Opisane z prawdziwym polotem.

 

A wracając do samej zbrodni, też jej kreacja jest… nie zawaham się napisać, że jest naprawdę wybitna. Jak wisienka na torcie, zbrodnia wydaje się powodem wydania książki, ale faktycznie staje się tylko jednym z jej elementów, tym dodatkowym, bonusowym, jeszcze bardziej ulepszającym rzecz już bardzo dobrą. I jest ona opisana w stylu, który nazwałbym stylem Ferdinanda von Schiracha - bardzo utalentowanego adwokata/pisarza z Niemiec. W stylu dosadnym, ale lekkostrawnym, gdzie lektura sprawia przyjemność nie tylko w czasie trwania, ale i pewien czas potem, tej książki nie da się po prostu zamknąć i otworzyć kolejną. Trochę z obawy, bo po dobrej powieści zawsze jest obawa przed słabszą, a trochę dlatego, że po prostu jest o czym myśleć.

 

Inna dusza
Od deski do deski 2015

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-07-29 16:47
Dramat XXI wieku? czyli o "Ogniu" Łukasza Orbitowskiego
Ogień - Łukasz Orbitowski

“Ogień” to kolejny tom w serii “Zwrotnice czasu - historie alternatywne”. Zarazem pierwszy, który nie okazał się być powieścią, a dramatem. Łukasz Orbitowski przedstawia nam to, co działo się na wyprawie w góry, na jaką wybrali się dwaj bracia - Artur i Piotrek oraz Basia, żona Piotrka. Szybko się okazuje, że bracia mają sobie co nieco do wyjaśnienia. Niedawno zmarł ich ojciec, a cały majątek zapisał Piotrkowi, stąd powstała niezbyt zdrowa sytuacja. Jednak to tylko pierwsza warstwa “Ognia”, drugą jest to, co dzieje się w leśnej chacie, w której bohaterowie postanawiają przenocować.

 

A w chacie tej tuż obok naszych bohaterów pojawiają się inni, z początku niewidzialni dla reszty. Są to żołnierze, powstańcy, z tytułowym Ogniem, czyli Józefem Kurasiem na czele. Z czasem rozmowy braci stają się jednocześnie rozmową Kurasia z Wałachem, funkcjonariuszem UB, którego zadaniem jest eliminacja niepokornego żołnierza. Jesteśmy świadkami różnych wydarzeń, rzecz jasna wszystkich przedstawionych przez rozmowy postaci, jak to w dramacie. Historia szybko robi się mocno fantastyczna, nawet nie dlatego, że mamy bohaterów, którzy od dawna nie żyją, ale także w nieco prostszym znaczeniu - Orbitowski robi tu w pewnym momencie to, co wychodziło mu najlepiej - pisze horror. I bardzo, ale to bardzo mi się to podoba, momentalnie zapomniałem o Orbitowskim - autorze “Szczęśliwej ziemi” czy “Widm” (które, w zasadzie, też do serii “Zwrotnice czasu” by pasowały), a przypomniałem sobie o innym Orbitowskim - autorze “Wigilijnych psów”, rewelacyjnych opowiadań grozy, w moim przekonaniu najlepszej pozycji tego pisarza.

 

Sytuacja ta jednak nie trwa zbyt długo, i dramatowi ostatecznie jednak bliżej do ostatnich dzieł Łukasza Orbitowskiego, nieco trudniejszych w odbiorze, nieco pogmatwanych. “Ogień” sprawnie pokazuje relację między braćmi, równie ciekawie i interesująco przedstawia samą postać Ognia, jednak im bliżej końca, tym wyraźniej widać, że książka ta jest chyba jednak bardziej eksperymentem, próbą stworzenia czegoś w innej formie, niż faktycznie kompletną opowieścią. Dramat miesza się z innymi gatunkami, nie tylko horrorem, ale i groteską, mamy do czynienia z chórem, który odzywa się prze radio czy smartfon, w końcu same dialogi są zmieszane, gdzie wypowiedź bohatera jest wypowiedzią bohaterów dwóch, jednocześnie. Co ciekawe, mimo to nie ma tu chaosu, jest dość schludnie, czysto. Przedstawione tu zdarzenia są ciekawe, a książka niewielka, raczej trudno ją poznawać dłużej niż jeden wieczór, jednak po jej odłożeniu trudno o jakieś naprawdę głębokie refleksje. Prawdę mówiąc pierwsze, co czułem po zakończeniu lektury, to zdziwienie w jakiej serii pozycja została wydana - bo poważnie, “Widma” do cyklu historii alternatywnych pasowały by według mnie bardziej, poza tym oferują jednak lepszą lekturę.

 

Historia Józefa Kurasia jest dość pogmatwana, jest idealnym materiałem na dzielenie narodu. Poznając dzieje tego człowieka, musimy uwierzyć któremuś źródłu, a te są różne, równie (nie)wiarygodne, i może właśnie o to chodziło pisarzowi? Myśl, czytelniku smutny, co chcesz, oglądaj, proszę ja ciebie, tego bohatera jak chcesz, byleś nie zapomniał, że był taki człowiek, i że były takie czasy? I tak sobie myślę, że to nawet może mieć sens - kto nie pamięta lub nie zna - niech rzuci okiem na tę postać, niech się zmierzy z różnymi wersjami historii życia Józefa Kurasia. A potem, jak poczuje pragnienie, to i w gruncie rzeczy niezły dramat może zaliczyć. Z gatunku tych, które choć formą sugerują dzieło do odegrania na scenie, samym sposobem prezentacji jednak są o wiele bardziej literaturą, niż opisem scen i dialogów. A że pisać Orbitowski potrafi, to polecam, jest to coś innego, odmiennego, no a czyta się naprawdę nieźle.

 

Narodowe Centrum Kultury 2012

More posts
Your Dashboard view:
Need help?