logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: Kindle-Keyboard
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
text 2022-12-20 15:43
Recenzja: Kindle 3 Keyboard PO 11 LATACH

Tak sobie siedziałem na kanapie i rozkminiałem, gdzie wstawić kolejne zakupy. Książkowe zakupy.... Może zacząć ustawiać drugi, a może i trzeci rząd na półkach, spychając część ulubionych tomów na „dalszy plan”? Czy też zamówić nowy regał, robiony na wymiar tak, aby maksymalnie wykorzystać dostępne w domu miejsce? Hmmm – myślałem – nowe półki, nowe możliwości. Tylko czy chcę wstawić kolejny mebel? A może by tak zmienić podejście i całkowicie zrezygnować z papierowych książek? Skoro palmtop Palm Tungsten|C sprawdził się nie tylko jako niezwykle przyjazny podręczny komputerek ale i urządzenie do czytania e-booków, to może czas na coś z większym ekranem? Tak! Czas na czytnik książek elektronicznych. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Było to ponad jedenaście lat temu...

 

Kindle 3 Keyboard

 

Wybór padł na Kindle 3 Keyboard, który był moim pierwszym czytnikiem e-booków. Wtedy nazywał się on Kindle 3. Przyleciał do mnie ze Stanów w pierwszej połowie 2011 roku. I dzielnie służy do dziś. Ale jakoś się do tej pory nie składało, żeby usiąść i napisać recenzję. Aż do teraz...

 

Czytanie e-booków zaczynałem od palmtopa Palm Tungsten|C. Działa do dziś i nie zamierzam się z nim rozstawać...

 

Kindle 3 Keyboard od strony technicznej

Czytnik, pomimo swoich jedenastu lat, sprawuje się bardzo dobrze. W zasadzie nie widać po nim jakoś specjalnie upływu czasu. Długi czas używałem go w okładce, która niestety uległa już lekkiemu rozkładowi. Ale może dzięki niej na obudowie są tylko ślady otarć, ale ani rys ani pęknięć ani szczelin obudowa nie ma. Nawet gumowane plecki czytnika nie kleją się ani nie odłażą. A czasami tak bywa z tego typu okładzinami.

 

Kindle 3 keyboard był ostatnim modelem z tej rodziny wyposażonym w fizyczną klawiaturę

 

Kindle 3 Keyboard nie ma ekranu dotykowego, więc zmiana stron odbywa się dzięki wygodnym klawiszom umieszczonym po obu bokach ekranu. Za resztę obsługi odpowiadają umieszczone na klawiaturze pod ekranem przyciski „Back” lub „Home” oraz znakomicie pomyślany przycisk kierunkowy. Urządzenie jest smukłe i niezbyt ciężkie pomimo klawiatury i przycisków zmiany stron - waży 233 g. Bieżący podstawowy model, choć bez fizycznych przycisków zmiany stron, jest jednak lżejszy - ma 153 g.

 

Klawiatura w Kindle 3 Keyboard

 

Wspomniana klawiatura nie była jakoś specjalnie eksploatowana, ale klawisze i tak lekko skrzypią. Trochę trudno się je teraz wciska ale wszystkie działają. Wciąż można więc nawet pisać dłuższe teksty, co mi się kiedyś zdarzało. Pamiętam szczególnie dwa momenty, gdy czytnik służył bardziej do pisania niż do czytania. Raz, we wrześniu 2011 roku. To była noc gdzieś na indyjskiej prowincji w hotelu w Dolinie Araku. Zgasły wtedy na dłuższy czas wszystkie światła i okolicę spowiły ciemności, bo generatory prądu jakoś nie były tam zbyt popularne. W każdym większym mieście w Indiach to co innego. Jak wyłączany był „oficjalny” prąd, większość hoteli i nawet niedużych sklepów uruchamiała własne generatory, które zasnuwały od razu okolicę delikatną powłoką spalinowego dymu. Ale na prowincji to co innego. Nie ma prądu – nie ma światła i już. Ale zgasły nie tylko światła. Także telefon z indyjską kartą SIM odmówił kontaktu ze światem. Jednak Kindle się połączył z którąś działającą siecią komórkową po 2G i przy latarce mogłem na nim spokojnie (czytaj: mozolnie) pisać listy elektroniczne do domu i do znajomych. Drugi raz czytnik przydał się do pisania w lutym 2012 roku. Znowu w podróży, tym razem gdzieś w środku Bangladeszu. Rozkraczył się autobus wiozący nas do Dhaki, polskie komórki nie chciały się łączyć z banglijską siecią, a miejscowej karty SIM nie mieliśmy. Więc czekając kilka godzin na zastępczy autobus nie nudziłem się, zrobiłem w trasie aktualizację wpisu na blogu. Bez polskich liter, bo bez polskich liter, ale za to on-line.

 

Kindle 3 Keyboard służył mi często za granicą jako łącznik ze światem dzięki bezpłatnemu połączeniu z sieciami komórkowymi

 

Oczywiście obok klawiatury, ważną rolę w tym pisaniu odegrała bezpłatna łączność 2G (Bangladesz, indyjska prowincja) lub 3G (reszta świata) działająca w czytniku. Zwykle jednak (do dziś) łatwiej jest korzystać z wi-fi. Ale co ciekawe, 3G wciąż działa!

 

To ostatni czytnik Kindle, który mógł odtwarzać (także przez głośniki zamontowane na pleckach) pliki dźwiękowe wgrane przez użytkownika. 

 

Kindle 3 Keyboard – ekran

Do dziś pamiętam ten moment, gdy po raz pierwszy otwarłem pudełko z czytnikiem. Zrazu chciałem odklejać z ekranu naklejkę, żeby się przekonać jak wygląda ekran w rzeczywistości. A okazało się, że to nie naklejka, że to co widzę jest po prostu wyraźnym, kontrastowym obrazem zupełnie jak na wydruku. Miałem potem w rękach wiele czytników i niestety sporo z nich miało kontrast zwyczajnie gorszy niż w przypadku Kindle 3 Keyboard. Krótko rzecz ujmując, do dziś ekran tego czytnika nie ma się czego wstydzić. Miło się na nim czyta, bo choć ma niską rozdzielczość (800 x 600 pikseli, 167 ppi) to rekompensuje ją ładna czcionka i (wciąż) dobry kontrast.

 

 

Ekran Kindle 3 Keyboard (po lewej) wciąż sprawia bardzo dobre wrażenie, nawet w porównaniu do najnowszego modelu Kindle 11 (po prawej)

 

Ekran nie jest ani dotykowy, co trochę utrudnia nawigację. Ale czterokierunkowy przycisk daje radę zarówno przy wybieraniu opcji menu, przypisów czy też zaznaczaniu fragmentów tekstu.

 

Niestety, ze względu na „smukłą sylwetkę”, a co za tym idzie dość delikatną obudowę, sporo było doniesień o pękających ekranach w tym modelu. Sam też wymieniałem w takim czytniku ekran. Na szczęście nie w moim. Co ciekawe, dałem radę! Na Aliekspresie do dziś można kupić zastępniki, a wnętrze czytnika nawet dla mnie nie stanowiło przeszkody nie do pokonania.

 

Kindle 3 Keyboard – czytanie

Czytnik startuje bardzo szybko i od razu pokazuje tytuły wgrane do biblioteczki. Po prostu widzimy listę książek, które są w pamięci czytnika. To miłe, że nie musimy oglądać żadnych „propozycji” z firmowego sklepu. Nie ma też kłopotu z wyświetlaniem okładek, ponieważ Kindle 3 pokazuje tylko listę tytułów. Zaczynając na przykład od ostatnio otwartej pozycji.

 

Domyślnie ustawiony ekran startowy aktualnych modeli Kindle wygląda jak wypełniony reklamami, a nie książkami (ekran po lewej), co nieprzyjemnie kontrastuje z prostym ekranem startowym Kindle 3 Keyboard (ekran po prawej)

 

Książkę otwieramy poprzez podświetlenie tytułu i wciśnięcie czterokierunkowego przycisku w środku. Otwarcie e-booka niestety może chwilę potrwać. Zwykle jest to około sekundy. To i tak może być krócej niż w znacznie nowszych urządzeniach, ale czasami trzeba się liczyć z dwoma, trzema sekundami oczekiwania. Po otwarciu książki strony zmieniają się sprawnie i bez ociągania. Niestety, wyświetlenie każdej z nich łączy się z mignięciem (odświeżeniem) ekranu. Po jakimś czasie przestaje się to tak bardzo zauważać, ale niestety wciąż jest obecne.

 

Zakres regulacji parametrów wyświetlania tekstu niewiele zmienił się przez 11 lat. Po prawej ekran z ustawieniami w Kindle Oasis 3, a po lewej w Kindle 3 Keyboard

 

Czytanie na Kindle 3 to wciąż przyjemność. Szczególnie w przypadku beletrystyki, gdy nie trzeba kartkować, korzystać ze słownika czy skakać do przypisów. Ale i te czynności (pomimo braku dotykowego ekranu) nie są jakoś specjalnie uciążliwe. Może na dotykowym ekranie jest to wygodniejsze, ale z drugiej strony precyzja zaznaczania dokładnie tego, co chcemy jest dużo większa niż na niejednym dotykowym ekranie nawet we współczesnych czytnikach.

 

Możliwości modyfikacji wyglądu tekstu nie ma zbyt dużo. Ale co najważniejsze, nawet w najnowszych modelach Kindle wcale ich nie ma ich wiele więcej! Twórcy oprogramowania Kindle uznali najwyraźniej, że jak raz coś wymyślili to tak ma być. Po co na przykład dawać czytelnikowi cztery opcje interlinii, albo i pięć? Trzy to w sam raz. Jeszcze się taki pogubi przy czterech i stwierdzi, że obsługa czytnika jest zbyt skomplikowana? Z jednej strony to dobrze, bo faktycznie nie ma sensu zmieniać czegoś, co się sprawdza i do czego ludzie się przyzwyczaili. O ile świat komputerów byłby bardziej przyjazny, gdyby programiści zamiast wymyślać nowe duperele w postaci kolejnych animacji, skupili się na przyjazności obsługi? Ileż razy kląłem, otrzymując kolejną „rewolucyjną” zmianę dotyczącą organizacji menu startowego MS Windows? Dużo! OK, może więc niech tak już zostanie, jak ktoś wymyślił dekadę temu... Z drugiej strony to jednak źle, bo niektórych możliwości (na przykład minimalizowania marginesów) do dziś w czytnikach Kindle zwyczajnie brakuje. I nie, nie dam się przekonać, że centymetrowe lub większe marginesy są w sam raz i że ma sens tylko ich powiększanie, a pomniejszanie to już nie.

 

Czytnik nie ma wbudowanego oświetlenia, więc czytać można tak jak zwykłą książkę, znaczy się tylko przy dobrym zewnętrznym oświetleniu. Można zapomnieć o komfortowym czytaniu w miejscach ze słabym światłem.

 

Sprawność i funkcjonalność czytnika Kindle 3 Keyboard może do dziś budzić uznanie nawet w przypadku przeglądarki WWW (ekran po lewej) czy gier (ekran po prawej)

 

Kindle 3 Keyboard nie jest już od wielu lat aktualizowany. Może to i lepiej, bo ostatnie aktualizacje oprogramowania czytników Kindle niekoniecznie działają na korzyść użytkownika. Na Kindle 3 Keyboard nie można obecnie kupować e-booków wprost z Amazonu. Akurat za tą funkcjonalnością jakoś nie płaczę, bo z niej nie korzystałem. Wciąż można wgrywać (np. przez kabel lub Send to Kindle) książki z polskich księgarń i spokojnie czytać. A to najważniejsze.

 

Kindle 3 Keyboard – gdzie kupiłem

Czytnik kupiłem w amerykańskim Amazonie. Wraz z dodatkowymi opłatami kosztował wtedy 209,98 USD. Według ówczesnego kursu było to ok 580 PLN, a według obecnego to ok. 940 PLN. Wybrałem najdroższą opcję (z łączem 3G i wi-fi). Hmmm, nie było to tanie urządzenie, ale nigdy nie żałowałem tego zakupu. Dziś na szczęście możemy kupować czytniki Kindle w polskim oddziale Amazonu, co ułatwia całą procedurę, skoro nie musimy płacić cła i wysokich kosztów przesyłki ze Stanów. Choć z drugiej strony u nas obniżki cen są znacznie rzadsze niż w amerykańskim czy niemieckim sklepie firmowym. Nie ma więc tak różowo, jak by się chciało.

 

Do dziś pamiętam pierwsze wrażenie, gdy zobaczyłem po raz pierwszy wyrazisty, kontrastowy ekran, jakiego się nie spodziewałem

 

Z tego co widzę, oferty sprzedaży Kindle 3 Keyboard wciąż obecne są w serwisach ogłoszeniowych. Jakoś mnie to nie dziwi, że wciąż mogą być na niego chętni. Serdecznie jednak odradzam zakup za pośrednictwem OLX. Zostałem tam kilka razy oszukany przez sprzedających i olx.pl nie widzi w tym żadnego problemu.

 

 

Kindle 3 keyboard – okładka

Czytnik używałem przez dłuższy czas w okładce opisanej w Amazonie jako „Acase Genuine Leather Case for Kindle 3 with Multiple Position Stand (White)”. Nawet recenzowałem ją po dwóch miesiącach użytkowania. W tym czasie najpopularniejszym zastępnikiem były chyba okładki marki Bluecosto. Nie mogę ich teraz znaleźć, więc chyba marka umarła.

 

Okładka Acase z podstawką sprawdziła się w użytkowaniu, dlatego jeśli mogę, podobne wybieram też do innych czytników

 

Moja okładka się sprawdziła, głównie dlatego, że służyła też jako podstawka. Nie wytrzymała niestety próby czasu. Rozłazi się trochę (głównie łuszczy) i nie wygląda estetycznie, choć wciąż może spełniać swoją funkcję.

 

Okładka nie wytrzymała próby czasu

 

Kindle 3 Keyboard – własne modyfikacje

Użytkownicy forum Mobileread opublikowali sporo różnych przepisów na modyfikację oprogramowania czytnika. Nie pomnę już, które z nich zastosowałem. Nie było ich dużo, ale na pewno ustawiłem własny wygaszacz ekranu. Dodałem też wpis do pliku konfiguracyjnego umożliwiający zmniejszenie marginesów (więcej na ten temat można znaleźć także we wpisie na Świecie Czytników), których nie da się zminimalizować z poziomu menu czytnika. I to chyba tyle...

 

Podczas korzystania z czytnika przydają się skróty klawiaturowe, ponieważ ma on wiele funkcji, które nie są ani oczywiste ani obecne w menu. Ich opis po polsku można znaleźć na Świecie Czytników.

 

Podsumowanie

Czytniki książek mogą być niezwykle użyteczne i trwałe w czasach, gdy wiele urządzeń mobilnych (smartfony, tablety) traci wsparcie i część funkcjonalności po kilkunastu miesiącach od wyprodukowania. Doświadczenie wynikające z Kindle 3 Keyboard wskazuje, że warto zainwestować nawet w droższe urządzenie, jeśli okaże się ono solidnie wykonane i będzie miało aktualizacje oprogramowania. Czytnik może zapewnić wiele lat przyjemności z bezstresowego czytania. Nie wszyscy producenci i nie wszystkie czytniki przetrwają próbę czasu, ale w przypadku Kindle fakty mówią same za siebie. Choć dziś czytniki są znacznie szybsze, mają zazwyczaj bardziej wyraziste ekrany, wbudowane oświetlenie itp., to Kindle 3 Keyboard jest jednak jednym z moich bardziej udanych zakupów ever.

 

Kindle 3 Keyboard to jeden z najlepszych moich zakupów ever...

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

 

 

Like Reblog Comment
text 2017-03-14 17:37
Kindle 3 Keyboard z Amazonu za 36 EUR

Kindle 3 Keyboard znowu w ofercie Amazonu [Aktualizacja 14 III 2017 r. 19:30: wyprzedane]. To model dość leciwy, ale trzy egzemplarze, obecne w moje rodzinie od ponad pięciu lat - wciąż działają i dobrze służą właścicielom. Może więc kogoś zaciekawi, że używane egzemplarze, ale na gwarancji - można obecnie kupić w niemieckim Amazonie w ramach oferty Warehouse Deals. W ten sposób Amazon sprzedaje sprzęt używany, ale w dobrej lub bardzo dobrej kondycji i na rocznej gwarancji. Więc i Kindle 3 zapewne także są na gwarancji.

 

Kindle 3 Keyboard znowu do kupienia w Amzonie (źródło: amazon.de)

 

Kindle 3 Keyboard, jak sama nazwa wskazuje, posiada klawiaturę, ale nie ma dotykowego ekranu. E-Ink Pearl ma rozdzielczość 800x600 (167 ppi). Po bokach ekranu znajdują się fizyczne przyciski zmiany stron. Sam napisałem na takiej klawiaturze wiele listów, a nawet wpisów na blogu, gdy stanowił moje jedyne połączenie ze światem przez 3G (Indie) lub 2G (Bangladesz). Jednym słowem - sprawdził się.

 

 

Używane (ale na gwarancji) Kindle 3 Keyboard z niemieckiego Amazonu - za 185 PLN (źródło: amazon.de)

 

Teraz można używane egzemplarze, ale na gwarancji kupić w niemieckim Amazonie. Dostępna jest wersja z wi-fi, ale za to w cenie 36,16 EUR  (lub 41,92 EUR - cena uwzględnia polską stawkę VATu i dostawę). Bezpłatna dostawa do Polski możliwa przy zakupie o wartości ponad 39 EUR, więc można coś dodać do koszyka i cieszyć się czytnikiem za ok. 160 PLN. Nawet jeśli z dostawą za 185 PLN, to ja osobiście bym wolał dać tyle za Kindle 3 Keyboard niż nawet więcej za niektóre nowe czytniki zalegające półki polskich sklepów z elektroniką.

Czytnik można zamówić tutaj.

 

 

Dziś zamówione urządzenie można otrzymać na polski adres 22 marca (źródło: amazon.de)

 

W Amazonie można także kupić inne używane czytniki.

 

 

 

Korzystając z moich odsyłaczy przy zakupach Kindle, motywujecie mnie do dalszej pracy :)

Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2014-03-01 18:33
Czytniki książek elektronicznych w Indiach

Indie to nie tylko turystyczne atrakcje, to jedna z większych gospodarek i jedno z liczniejszych społeczeństw świata. Jak wygląda tam sytuacja czytników książek elektronicznych?

 

Czytelnictwo

 

Indusi prawdopodobnie sporo czytają. Jako przykład bardzo często podawane są gazety codzienne. Indyjski rynek gazet papierowych to podobno jeden z nielicznych, który notuje co roku wzrosty sprzedaży. Podobno całkiem nieźle wygląda również sytuacja z książkami, choć statystyki na temat poziomu wykształcenia społeczeństwa indyjskiego nie prezentują się dobrze. Ale w drugim co do liczebności populacji kraju świata nie powinno być kłopotów ze zbytem najróżniejszych dóbr, również literatury. Problemem jednak pozostaje spora liczba osób nie umiejących czytać i pisać. Według spisów powszechnych analfabeci stanowią liczną, choć coraz mniejszą część społeczeństwa. O ile w 1981 była to ponad połowa ludności, o tyle według najnowszych danych (2011) to trochę więcej niż ¼ populacji tego kraju. Oznacza to, że obecnie mieszka w Indiach 780 mln potencjalnych czytelników. Oczywiście nie wszyscy mają potrzebę czytania a czasami i możliwość dotarcia do jakiejkolwiek literatury. Przynajmniej jednak gazety są widoczne w życiu codziennym miast, na indyjskiej czy choćby poprzez dostarczanie do hotelowych pokoi ale i w rozmaitych czasem niezwykłych sytuacjach. Gazety nie zawsze występują roli do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni żyjąc we współczesnej Polsce. Zapewne nie wszyscy pamiętają, że jeszcze nie tak dawno w naszym kraju gazety były powszechnie używanym papierem pakowym. Od sklepów monopolowych po budowlane. Tak samo jest teraz w Indiach.

 

 

Jedyny czytający w kolejce do mojego samolotu z Delhi do Madrasu (New Delhi, 2014 r.)

 

Podczas mojego pierwszego (2003) pobytu na subkontynencie indyjskim widziałem, jak ze szczególnym upodobaniem pakowano do gazet wszelkie produkty spożywcze. Widziałem też skąd biorą się te opakowania, bo wiele godzin spędziłem na dworcach obserwując jak dzieci troskliwie wyszukiwały prasę, aby ją następnie posortować i dostarczyć dworcowym sprzedawcom przekąsek. Kiedyś na przykład poszedłem w Delhi do knajpy kupić na wynos ciapati. Domyślając się pochodzenia gazet, w które je pakowano, wziąłem ze sobą torbę foliową, aby uniknąć owijania w gazetę nie pierwszej świeżości świeżych placków wyciąganych wprost z pieca. I co? Zamówione placki zostały wyciągnięte z pieca, torba do zapakowania została ode mnie przyjęta z pewnym wahaniem, po czym zgrabnie zawinięto mi placki z gazetę i tak opakowane włożono z życzliwym uśmiechem do mojej torby foliowej. Ale to było jeszcze przed upowszechnieniem foliowych opakowań i toreb „reklamówek”. Przez pewien czas widziałem jak całe Indie toną we wszechobecnych foliowych „jednorazówkach”. Dziś na szczęście folii jak i gazet z recyklingu (na przykład zbieranych na dworcach) używa się w sklepach jakby mniej. W większych sklepach za „reklamówki” trzeba na przykład płacić, na wielu straganach torebki są bardzo małe.

 

Proszek do prania i jego gazetowe opakowanie (Munnar 2014 r.)

 

Jednak stare nawyki i dostępność papieru z gazet wciąż są obecne. Oto w w tym roku Munnarze kupowałem paczkowany chleb (oczywiście okazał się przeraźliwie słodki) oraz kilka innych spożywczych drobiazgów. Ale poprosiłem też o dwie saszetki proszku do prania (każda 2 INR only). Sklepikarz pakował mi wszystko sprawnie do niewielkiej foliowej torby, ale przy proszku się zawahał. Chleb i herbatniki obok proszku? Nie za bardzo. Schylił się, sięgnął pod ladę i oto w jego rękach jak za sprawą czarodziejskiej różdżki pojawił się elegancko udarty kawałek gazety, którym saszetki z proszkiem zostały opakowane kilkoma wyćwiczonymi ruchami. Proste, tanie i dość skuteczne. Nie skończyły się na tym moje kontakty z keralskimi gazetami. Oto wsiadając do „turystycznego” samochodu przekonałem się, że rozłożona prasa codzienna może służyć jako nakładka na samochodowe dywaniki. Kierowca miał też taką gazetową nakładkę u siebie i nawet elegancko przed podróżą wyciągnął ją i wytrzepał tę stronę, która jemu leżała pod nogami. Gazety w ogóle a papier gazetowy w szczególności mogą więc spełniać wiele ról i niekoniecznie służyć do czytania.

 

 Gazeta chroni przed zabrudzeniem dywanik w samochodzie (Munnar, 2014 r.)

 

Książki i czytniki książek elektronicznych

 

W odniesieniu do książek również podawane są informacje o dynamicznym wzroście ich sprzedaży (http://goodereader.com/blog/e-book-news/book-market-in-india-registers-exponential-growth). Trudno jednak powiedzieć, jak to się przekłada na rynek książki elektronicznej. Indie są zapewne rynkiem, na którym warto być i jest chyba o co powalczyć, ponieważ są w tym kraju oficjalnie obecni są przynajmniej dwaj ogólnoświatowi rywale a mianowicie Kobo i Amazon. Amazon posiada oficjalny sklep amazon.in, natomiast Kobo (http://articles.timesofindia.indiatimes.com/2013-10-29/gadgets-special/43494407_1_kobo-glo-kobo-arc-kindle) obecne jest poprzez sklepy Croma, księgarnie WH Smith India i indyjską sieć Crossword Bookstores (księgarnie w kilkudziesięciu miastach oraz sklep crossword.in). Ta ostatnia teoretycznie ma w ofercie Kobo Glo, Touch oraz Aura HD, ale na ich stronie internetowej wszystkie są opisane jako wyprzedane. W dwóch pierwszych czytniki są dostępne.

 

"Kobo. Reading, reinvented" reklama w delhijskim sklepie (New Delhi, 2014 r.)

 

A jak to wygląda w praktyce? W tym roku (2014) udało mi się znaleźć jeden sklep z czytnikami. Nie poświęcałem na to jakoś specjalnie czasu, ale przy okazji zaglądałem w miejsca, gdzie czytników można się było spodziewać. Tak też się stało w Delhi na Cannaught Place, gdzie dostrzegłem sklep elektroniczny ulokowany w bezpośrednim sąsiedztwie kina Odeon (Radial Road 5, Connaught Place New Delhi, Delhi 110001; 28°38'3,49"N 77°13'15,10"E). I jak się okazało, ma też w ofercie czytniki. Z góry przepraszam za kiepską jakość fotografii. Już przy wejściu do sklepu ochroniarz nakazał mi oddanie plecaka a na wyciągnięcie aparatu zareagował zdecydowanie i zabronił go wnosić. Tak więc zdjęcia koniec końców wykonałem zwykłym aparacikiem zamontowanym w komórce.

 

Kindle 4 z ceną w rupiach (New Delhi, 2014 r.)

 

Do kupienia od ręki oferowane były cztery czytniki, które też są dostępne we wspomnianych wcześniej sklepach internetowych. Na stoisku można było przetestować trzy modele Kindle'a oraz jeden Kobo. Ceny wszystkich były takie same jak w sklepach internetowych. I tak Kobo Glo kosztował 10 999 INR (około 537 PLN), Kindle 4 - 5 999 INR (około 293 PLN), Kindle Paperwhite - 9 999 INR (około 488 PLN) i w końcu New Kindle Paperwhite 10 999 INR (około 537 PLN). No cóż. Poziom cen najlepiej opisuje chyba fraza: „szału nie ma”. A biorąc pod uwagę siłę nabywczą statystycznego Indusa można ten poziom uznać za zaporowy.

 

Kindle Paperwhite z ceną w rupiach (New Delhi, 2014 r.)

 

Nie dostrzegłem jakiegoś specjalnego przystosowania urządzeń do rynku indyjskiego, a sprzedawca miał pewne kłopoty ze wskazaniem indyjskiego autora, którego książkę mógłbym wyszukać bezpośrednio z czytnika w indyjskim Amazonie.

 

 Ulotka reklamowa Amazona na temat czytnikó Kindle (New Delhi, 2014 r.)

 

Czytnik w podróży (po Indiach i nie tylko)

 

Korzystanie z czytnika książek elektronicznych może dać wiele radości, szczególnie w podróży. Jakie są korzyści? Przede wszystkim można zabrać ze sobą kilka (eufemizm) książek nie obarczając specjalnie bagażu. Jeśli dźwiga się wszystko na swoich plecach, taki argument może być (nomen omen) ważki. Poza tym można czytać w okresach długiego oczekiwania na połączenia, czy po prostu w przerwie w podróży. Choć akurat ten argument w przypadku Indii może słabo się sprawdzać. Obserwacja ludzi na dworcu, nawet na lotnisku bywa dalece bardziej interesująca od książkowej lektury. Czasami też samo oczekiwanie na dworcu w warunkach indyjskich może być dość uciążliwe a to z okazji temperatury i wilgotności powietrza, warunków sanitarnych czy żywego zainteresowania jakie wzbudzamy u żebraków i innych podróżnych. Trzeci argument przemawiający za czytnikami to długie przejazdy lub przeloty. Indie są ogromnym krajem i dopóki się nie zmierzymy z odległościami dzielącymi miejsca, które chcemy odwiedzić, dopóty trudno to sobie do końca wyobrazić. Bywa zresztą i tak, że podróż zaplanowana na kilka godzin przeradza się w kilkunastogodzinną epopeję. W warunkach indyjskich trzeba być na to przygotowanym i czytnik może w takim przygotowaniu pomóc.

 

Uliczny sprzedawca książek (Mumbaj, 2014 r.)

 

Kolejnym argumentem za czytnikiem jest oszczędne korzystanie z baterii. W odróżnieniu od tabletów czy smartfonów, czytnik z ekranem z papieru elektronicznego nie wymaga ciągłego doładowywania baterii i można czytać i czytać i czytać... Warto tutaj podkreślić, że w odróżnieniu od polskich dworców kolejowych i autobusowych czy nawet lotnisk, znalezienie zestawu gniazdek służących do ładowania baterii na dworcu w Indiach nie jest trudne. Wystarczy rozglądnąć się za poczekalnią lub ścianą, przy której stoi/siedzi/kuca zbieranina niepasujących do siebie podróżnych. Nie będzie to podróżująca rodzina czy pielgrzymka a grupa zjednoczona zestawem gniazdek na ścianie i wpiętymi do nich ładowarkami. Gorzej, jeśli zatrzymujemy się w miejscach nękanych ciągłymi przerwami w dostawach prądu, wtedy ładowanie baterii może być utrudnione a wtedy objawi się wyższość czytnika nad innymi urządzeniami.

 

No i na koniec najważniejszy argument przemawiający za konkretnym czytnikiem, którego ja używam w czasie wyjazdów czyli Kindle 3 Keyboard. Posiadam wersję z łącznością 3G. Oznacza to, że w większości miejsc na świecie mogę bezpłatnie korzystać z internetu. Amazon wprowadził co prawda ograniczenie w ilości przesyłanych danych, ale przy umiarkowanym używaniu ja nie przekroczyłem do tej pory owej bariery. A wspomniane umiarkowane korzystanie to przede wszystkim łączność z bliskimi poprzez pocztę elektroniczną (w moim przypadku mobilna wersja poczty Yahoo), sporadyczne poszukiwanie informacji o odwiedzanych miejscach oraz blogowanie na żywo w terenie. Pisałem w ten sposób sporą część bloga w czasie podróży w roku 2012 (http://znowuindie2011.blogspot.in/) i 2014 (http://indiebangladesz2012.blogspot.in). W jednym z odwiedzanych miejsc (dolina Arakku; http://znowuindie2011.blogspot.in/2014/02/dzien-na-wsi-piatek-30-wrzesnia-2011.html) doszło nawet do takiej sytuacji, że lokalna komórka nie miała zasięgu (Vodafone India), nie było prądu, za oknem ciemno i komarowo, a ja mogłem sprawdzać pocztę na Kindelku przy załączonej latarce.

 

Mój Kinle 3 Keyboard z blogiem prowadzonym w 2011 r. (Visakhapatnam, 2011 r.) 

 

Porada turystyczna na dziś brzmi więc mało optymistycznie. Jeśli chcecie mieć ze sobą czytnik w Indiach, to kupcie go lepiej w Polsce. Jeśli chcecie pisać bloga w podróży, to Kindle 3 w wersji 3G się sprawdzi choć w większości turystycznych miejsc są kawiarenki internetowe lub wręcz łączność wi-fi w droższych hotelach. W północnej części kraju łatwiej o łączność 3G, natomiast na południu (Tamil Nadu, Kerala) z trudem można korzystać z internetu poprzez EDGE. W północno-wschodnich stanach (np. Tripura) zarówno Kindle jak i komórki na kartę (prepaid) nie mają żadnej łączności.  

Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2013-03-26 16:38
Kobo Mini dostępny w Polsce

Gdy w październiku 2012 pytałem w redcoon.pl o możliwość zakupu Kobo Mini, otrzymałem odpowiedź, w której napisano m.in.:

 

"Niestety nie dysponujemy w tej chwili wymienionym przez Państwa Produktem KOBO Mini White  Nie znamy również najbliższego terminu dostawy oraz nie mamy informacji, czy artykuł ten ponownie pojawi się w naszej ofercie. Zależne jest to od naszych dostawców. Natomiast wysyłka produktów w naszym sklepie realizowana jest na terenie kraju gdzie znajduje się sklep internetowy."

 

Czytnik był już wtedy dostępny choćby na niemieckiej stronie sklepu (redcoon.de). Kilka dni po opublikowaniu drugiej części mojej recenzji Kobo Mini, od jednego z użytkowników serwisu eksiazki.org otrzymałem informację, że Kobo Mini jest dostępny w redcoon.pl. Sprawdziłem, mogę potwierdzić, że jest wersja biała i czarna w cenie 359 PLN. Co ciekawe, jeszcze wczoraj (25.03.2013 r.) był tylko biały czytnik i to raptem za 289 PLN.

 

A jako, że zostałem równocześnie poproszony o porównanie czytnikowego ekranu 6" i 5", zamieszczam kilka zdjęć porównujących rozmiary Kobo Mini i Kindle Keyboard.

 

Kindle Keyboard i Kobo Mini

 

Kindle Keyboard z linijką :)

 

Kobo Mini z tą samą linijką :)

 

Kindle Keyboard i Kobo Mini na długość i szerokość

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2013-01-12 00:24
Czytnik książek TrekStor Pyrus - pierwsze trzy tygodnie

Coraz więcej książek wydawanych jest w formie elektronicznej. Warto więc poznać możliwości czytników ebooków. Zapraszam do lektury moich wrażeń z używania przez trzy tygodnie czytnika TrekStor Pyrus.

 

TrekStor (http://www.trekstor.de/home-en.html) jest niemiecką firmą specjalizującą się w dostarczaniu na rynek różnorodnych urządzeń elektronicznych - od odtwarzaczy mp3 przez tablety po czytniki książek elektronicznych. Jednym z czytników wprowadzonych na rynek w roku 2012 jest TrekStor Pyrus. To dość typowe urządzenie służące do czytania książek w wersji elektronicznej, ponieważ posiada sześciocalowy ekran wykonany w technologii elektronicznego papieru. Na rynku niemieckim jest to podstawowy czytnik takich księgarń jak Weltbild (http://www.weltbild.de/1/ebook/ebook-reader.html), czy Thalia (http://www.thalia.de/shop/ereader_start/rubrikartikel/ebook_reader_4ink/EAN2400001597994/ID33068363.html). W Polsce, przez krótki czas, podobną rolę spełniał w sieci Empik. W momencie debiutu na rynku był to najtańszy czytnik książek z ekranem z papieru elektronicznego. Z bliżej nieznanych przyczyn został on jednak wycofany w listopadzie z internetowego sklepu Empiku. Nadal jest jednak dostępny na polskim rynku.

 

Z Trekstorem Pyrusem zetknąłem się po raz pierwszy na berlińskich targach IFA 2012. Pokazywany był tam nieoficjalnie również najmniejszy czytnik, czyli Pyrus Mini (http://www.trekstor.de/detail-ebook-reader-en/product/eBook-Reader-Pyrus-mini.html). Bardzo przypadł mi do gustu. W relacji z targów IFA opublikowanej na vortalu eksiazki.org, napisałem o nim, m.in. że „TrekStor zaprezentował zdecydowanie najciekawszy produkt” (http://www.eksiazki.org/eczytniki-na-berlinskich-targach-ifa-2012). Dwukrotnie próbowałem w tej sprawie skontaktować się z niemiecką centralą TrekStora. Niestety, moje prośby o udostępnienie czytnika do recenzji, po jego rynkowej premierze, pozostały bez odpowiedzi.

Ale w wyniku szczęśliwego losowania trafił do mnie większy brat wspomnianego Pyrusa Mini, czyli TrekStor Pyrus. Stało się to na loterii zorganizowanej na stoisku księgarni Gandalf podczas tegorocznych Targów Książki w Krakowie. Na targowym stoisku Gandalfa (http://www.gandalf.com.pl/) nie miałem szczęścia w poprzednich latach, ale niniejszym mogę potwierdzić, że główną nagrodę można było rzeczywiście wygrać.

 

Ogólne wrażenie

 

Na temat wrażeń z użytkowania Pyrusa pojawiły się już wcześniej relacje w internecie. Pierwsze moje wrażenia i fotorelacja ze sklepu zamieszczona została we wspomnianym już serwisie eksiazki.org, pod tytułem „Trekstor Pyrus, czyli kolejny pomysł Empiku na eCzytniki” na eKsiążki org (http://www.eksiazki.org/trekstor-pyrus-czyli-kolejny-pomysl-empiku-na-eczytniki). Bardziej szczegółowe opinie o użytkowaniu czytnika zamieszczone zostały też przez innych użytkowników czytnika np. w serwisie swiatczytnikow.pl pod tytułem „Trekstor Pyrus – recenzja czytelnika” (http://swiatczytnikow.pl/trekstor-pyrus-recenzja-czytelnika).

 

Ogólne wrażenia przedstawione w tych tekstach pozostają niezmienne. TrekStor wygląda trochę topornie, a ekran wydaje się być bardziej żółty od wyświetlacza pearl zastosowanego np. w Kindle Keyboard.

 

Aby się nie powtarzać, tym razem skupiłem się więc raczej na wrażeniach z używania TrekStora Pyrusa przez ponad trzy tygodnie. W tle cały czas kołatało mi się w głowie pytanie, czy mógłbym zastąpić mojego Kindle Keyboard 3G najtańszym dostępnym wtedy czytnikiem, czyli Pyrusem.

 

Amazon Kindle Keyboard 3G (po lewej) i TrekStor Pyrus (po prawej)

 

Oprogramowanie

 

Układ menu, jego tłumaczenie jak i użyteczność oprogramowania urządzenia jest dobra. Jest kilka drobnych błędów w tłumaczeniu, ale nie utrudnia to korzystania z polskiej wersji językowej. Całość działa nieco zbyt wolno. Przy wyborze poszczególnych pozycji w menu nie należy się spieszyć. Kursor podświetlający poszczególne pozycje trafi w końcu na właściwe miejsce i wtedy należy dopiero daną opcję wybierać.

 

Nawigacja w opcjach czytnika odbywa się przy pomocy klawiszy umieszczonych pod ekranem. Każdy, kto potrafi się posługiwać np. telefonem komórkowym bez dotykowego ekranu powinien sobie z tym poradzić.

 

Inaczej ma się rzecz z oprogramowaniem towarzyszącym Pyrusowi - okazało się ono zupełną porażką. Dotyczy to zarówno aktualizacji oprogramowania wewnętrznego urządzenia (tzw. firmware) jak i programu towarzyszącego, mającego ułatwiać zakupy i zarządzanie książkami elektronicznymi.

 

Pierwszą rzeczą, która przychodzi mi do głowy podczas zaznajamiania się z nowym sprzętem jest aktualizacja oprogramowania systemowego (firmware). To dla mnie trochę test, czy producent dba o użytkowników, którzy kupili jego sprzęt. Jeśli na forach pojawiają się informacje o błędach, internauci sugerują ulepszenia, a nic z tego nigdy nie jest ulepszane w nowym oprogramowaniu systemowym - źle to świadczy o wytwórcy, czy pomysłodawcy produktu. Oczywiście częste uaktualnienia firmware mogą świadczyć o wielu błędach w pierwotnej wersji. Ale i wtedy im więcej tych poprawek tym - z reguły - lepiej. Bywa, że poprawki mogą też coś popsuć, ale to na szczęście bywa rzadziej. Przerabiałem takie wpadki i to już nie jeden raz, zarówno z poprawkami do systemów operacyjnych jak i jeden raz z oprogramowaniem systemowym w routerze (router wymieniony na nowy). Ze sprzętem na gwarancji generalnie nie mam oporów przed dokonywaniem aktualizacji. Jednak wszystkim, którzy z aktualizacją firmware nigdy nie mieli do czynienia i nie czują się pewnie w dość delikatnych procedurach opisanych w języku obcym, nie polecam aktualizowania firmware'u.

 

Ja już pierwszego dnia, po kilku godzinach przeglądania możliwości urządzenia, udałem się na stronę WWW producenta. Po prostu musiałem sprawdzić, czy jest nowy firmware. I okazało się, że jest (z 23 X 2012 r.)! W czytniku wyświetlona została informacja o wersji EBRPY-TS-1.0.39, a na stronie Trekstora dostępna była wersja EBRPY-TS-1.0.4x.

(http://www.trekstor.de/product-support/product/ebook-reader-pyrus.html#Downloads). Opis zastosowanych zmian nie był oszałamiający, dotyczyły głównie stabilności pracy czytnika. Po kilku godzinach testowania nie miałem co do stabilności specjalnych uwag, ale postanowiłem spróbować aktualizowania.

 

Pobrany z WWW program aktualizacyjny (3,9MB) rozpoczął od rozpoznania wersji czytnika. Następnie zaczęło się pobieranie właściwego pliku (wersja 1.0.49 ok. 101 MB). Wykonana została kopia danych zawartych w pamięci urządzenia i rozpoczęła się właściwa operacja. Tak niewinnie rozpoczął się horror!

 

Pobieranie aktualizacji firmware'u dla Pyrusa

 

Bardzo szybko pożałowałem, że nie przeszukałem internetu pod kątem relacji użytkowników na temat ewentualnych kłopotów przy wgrywaniu nowszej wersji firmware'u. Po rozpoczęciu uaktualniania czytnik został rozpoznany przez Windows XP jako nowe urządzenie (RK28 Device), ale system nie był w stanie zainstalować do niego odpowiedniego sterownika. Dalsza informacja o aktualizacji, która „może zająć kilka minut” była już tylko atrapą. Długich 40 minut wpatrywania się w ekran wlokło się okropnie i upewniło mnie tylko w przekonaniu, że nic konkretnego się nie dzieje. Tyle to mniej więcej trwało, aż zdecydowałem się zignorować ostrzeżenia, że nie należy przerywać operacji i odłączać czytnika. Przerwałem, odłączyłem i (na moje szczęście) czytnik ożył!

 

Aktualizacja bez końca

 

Dopiero wtedy uważnie przeglądnąłem fora pod kątem kłopotów z nowym firmware'm. Użytkownicy z Niemiec (http://www.e-reader-forum.de) trochę się na to skarżyli, ale osiągali też sukcesy pod Windows 7. Postanowiłem powtórzyć wszystko jeszcze raz w innym komputerze pracującym właśnie pod tym systemem. Internauci z niemieckiego forum sugerowali wyłączanie programu antywirusowego i firewalla. Jednak mój czarny scenariusz generalnie się powtórzył, z jednym wyjątkiem - w Win 7 mogłem zainstalować odpowiednie sterowniki i „nowe urządzenie” zostało rozpoznane. Sama aktualizacja jednak nie powiodła się.

 

W przypadku aktualizacji oprogramowania producent się więc zdecydowanie nie popisał. Prośba o pomoc na facebookowej stronie Trekstora poskutkowała odesłaniem do wsparcia technicznego, a list skierowany pod właściwy adres poczty elektronicznej pozostał bez odpowiedzi. Internauci z niemieckiego forum skarżą się natomiast, że telefon infolinii milczy.

Podobna sytuacja ma miejsce z oprogramowaniem mającym służyć do zarządzania książkami. TrekStor eReader Suite Basic. Z tą różnicą, że po uruchomieniu program informuje, że nie można odnaleźć konfiguracji instalatora i na tym koniec. Nie dowiedziałem się, czy to oprogramowanie może do czegoś być przydatne.

 

Niepowodzenie instalacji eReader Suite

 

Nie polecam aktualizacji oprogramowania systemowego w Pyrusie. Operacja ta na razie może przyprawić o kłopoty kardiologiczne, a ewentualne korzyści nie wydają się tego warte. Zarządzanie książkami w samym urządzeniu i komputerze znakomicie można sobie ułatwić używając programu calibre (http://calibre-ebook.com/download).

[Dodane] O aktualizacji firmware w Pyrusie mini napisałem w osobnym tekście. W nowszej wersji programu instalacyjnego, operacja może przebiec poprawnie.

 

Czytanie - ogóle odczucia

 

Najtańsze na rynku urządzenia bywają jednorazowymi atrapami. Bardzo wątpliwe, czy kupując dziś na przykład najtańszy odtwarzacz mp3 da się go w ogóle używać, a jeśli tak, to czy dłużej niż jeden dzień. Na tę chorobę zwaną „tandeta” na szczęście TrekStor Pyrus nie cierpi. W ostatnim czasie przeczytałem na nim dwie książki i pomimo opisanych poniżej kłopotów, dobrze spełnił swoją rolę.

 

Bardzo przyjemną cechą czytnika jest wyświetlanie zegara w górnej części ekranu. Pozwala to kontrolować się podczas czytania. Obok godziny podawana jest również aktualna strona i ogólna liczba stron w książce. Funkcjonalność, która np. w czytnikach Amazona została wprowadzona dość niedawno. Numery stron wyświetlane też są po prawej stronie ekranu. Niestety, przy wąskim marginesie, często liczby nachodzą na tekst książki. Nie wygląda to dobrze. Sądzę, że wyświetlenie numeru aktualnej strony w górnej części ekranu zupełnie by wystarczyło.

 

Numeracja stron i aktualny czas

 

 

Numeracja stron w Pyrusie

 

Wgrywanie książek jest bardzo proste. Może się odbywać poprzez skopiowanie dokumentu do katalogu „eBooks” w czytniku, gdy jest on podłączony do komputera. Nie miałem z tym żadnych problemów zarówno pod MS Windows jak i pod różnymi dystrybucjami Linuksa (np. Ubuntu, MeeGo).

 

TrekStor Pyrus jako dysk USB w MeeGo

 

Można też oczywiście użyć najpopularniejszego programu do zarządzania elektronicznymi książkami, czyli wspomnianego już wyżej calibre. Nie testowałem w ogóle plików zabezpieczonych Adobe DRM. Na jednym z niemieckich forów internetowych użytkownicy zgłaszali jednak problemy z rejestracją czytnika i obsługą tak zabezpieczonych plików. Na szczęście polskie księgarnie powszechnie od takich plików odchodzą i ten problem nie powinien nas powszechnie dotyczyć.

 

Czytnik ma dwie ułomności, które przeszkadzają mi w komfortowym czytaniu, choć nie czynią tego czytania przykrym. Pierwsza z nich, to samoczynne wychodzenie z czytanej książki do głównego menu po wyłączeniu urządzenia. Przyzwyczajony jestem do tego, że każdorazowo czytnik włącza się w miejscu, gdzie zakończyłem czytanie. Bez względu na to, czy nie używałem czytnika godzinę, czy dwa tygodnie. W Pyrusie też tak jest, ale nie do końca. Zarządzanie energią w czytniku ustawione mam w ten sposób, że po 30 minutach bezczynności przechodzi on w stan uśpienia, a po dwóch godzinach - wyłącza się. To chyba standardowa opcja. Jeśli wybudzę czytnik z hibernacji - mogę rozpocząć czytanie tam, gdzie je zakończyłem. Jeżeli natomiast włączę go po dłuższym czasie to czytnik włącza się na stronie startowej menu, a nie w książce. Następuje najpierw „odświeżanie biblioteki” (co chwilę trwa), a dopiero później mogę otworzyć czytaną książkę wybierając jej okładkę ze startowego menu.

 

Druga uciążliwość, to wyraźnie inny, niż jestem do tego przyzwyczajony, sposób zmiany strony czytanej książki. Zjawisko migania ekranu podczas zmiany stron występuje we wszystkich czytnikach opartych na papierze elektronicznym. W niektórych jest ono mniej uciążliwe - w innych bardziej. Zrazu wydawało mi się, że w Pyrusie zmiana strony trwa zauważalnie dłużej niż w Kindle Keyboard. Jednak nie zawsze tak jest. To chyba jednak tylko takie wrażenie. A wynika ono z odmiennego sposobu czyszczenia ekranu z wcześniej wyświetlanego tekstu i wczytywania nowego.

 

W kindelku zmiana strony odbywa się tak, że ekran robi się na chwilę czarny (jakby czytana strona pojawiała się na chwilę w negatywie) a później wyświetlana jest strona kolejna. W TrekStorze także ekran jest przez chwilę czarny. Jednak między jedną stroną a drugą występuje wyraźnie moment, gdy widać zupełnie czysty ekran. Ten „błysk” czystego ekranu jest dla mnie denerwujący i nie do końca mogę go zaakceptować.

 

Sekwencja zmiany strony w Amazon Kindle Keyboard

 

Sekwencja zmiany strony w TrekStor Pyrus

 

Do najlepszych pomysłów twórców czytnika należą cztery przyciski służące do zmiany stron, a znajdujące się po obu stronach ekranu. To bardzo wygodne rozwiązanie. Nieważne, czy podczas czytania trzymamy czytnik w lewej, czy prawej dłoni. Przyciski zmiany strony są zawsze pod ręką.

 

Czytanie - formaty plików

 

Czytnik umożliwia wyświetlanie książek elektronicznych w najpopularniejszych formatach plików: epub czy pdf oraz fb2, HTML, pdb, rtf i txt. Czytanie plików pdf w ogóle, a na czytniku w szczególności, nie należy jednak do moich ulubionych rozrywek. W tej formie mam głównie książki, które zwykle zawierają sporo zdjęć i na czytnikach otwierają się umiarkowanie szybko. A może raczej należy powiedzieć - całkiem wolno. Podobnie jest w Pyrusie, choć po włączeniu opcji „Tylko tekst (Reflow)” czytanie może stać się całkiem podobne do tego, z czym mamy do czynienia przy plikach typu epub. To duża przewaga TrekStora nad kindelkiem.

 

Inne pliki tekstowe otworzyłem na Pyrusie również z umiarkowanymi sukcesami, ale zaznaczam, że nie były to pliki przygotowane profesjonalnie. Raczej były to losowo wybrane dokumenty z mojego komputera (zapisane przy użyciu edytorów tekstu pracujących pod MS Windows). Oto jak wyglądają wyniki losowej próbki:

- rtf - otwarty bez polskich znaków;

- html - ładnie i szybko (czcionka bezszeryfowa);

- pdb - tylko jedna strona;

- txt - bez polskich znaków (czcionka bezszeryfowa);

- mobi - oficjalnie format nie jest wspierany, plik się jednak otwiera (czcionka bezszeryfowa), ale są błędy w formatowaniu.

 

Kłopoty z wyświetlaniem polskich czcionek można prawdopodobnie ominąć zapisując pliki w odpowiednim kodowaniu, ale nie przetestowałem tego dokładnie. Próba z plikiem tekstowym (Gżegżółka XP) wykazała, że był on kodowany w CP1250. Po przerobieniu na UTF-8 problem polskich znaków został rozwiązany.

 

TrekStor daje sobie również radę z plikami graficznymi. Nie uważam tego jednak za istotną cechę czytnika książek z czarno-białym wyświetlaczem. Zdjęcia można wyświetlać, choć nie bardzo wiadomo, czemu by to miało służyć. W każdym razie nie różnią się pod względem jakości od tego, co zobaczyć można np. na Kindle Keyboard.

 

Zdjęcie w pliku książki (Kindle Keyboard po lewej, TrekStor Pyrus po prawej)

 

Czytanie - czcionka i wygląd książek

 

Czytelność tekstu zależy z jednej strony od rodzaju ekranu a z drugiej - od użytej czcionki. Wiedzą o tym twórcy czytników. Czcionka używana domyślnie w Kindle jest powszechnie chwalona, a w niektórych innych czytnikach można dogrywać własne czcionki (np. Kobo). Pod tym względem TrekStor ma jeszcze trochę do zrobienia. W czytniku zainstalowana jest jedna czcionka szeryfowa i nie można jej zmienić na inną. W porównaniu do czcionki w moim Kindle Keyboard - ta w Pyrusie jest mniej czytelna. Litery są znacznie cieńsze przez co druk wydaje się być mniejszy i co za tym idzie, mniej wyrazisty, trudniejszy do odczytania. Pliki tekstowe, inne niż epub czy pdf, wyświetlane są czcionką bezszeryfową, która nie jest specjalnie ładna, ale jakby bardziej czytelna.

 

Czcionka w czytniku Kindle Keyboard

 

Czcionka w czytniku Trekstor Pyrus

 

W TrekStorze można łatwo regulować wielkość marginesów. To bardzo przyjemna opcja, w kindelku przeszkadzają mi zwykle zbyt duże marginesy, zmieniłem w nim nawet na tę okoliczność odpowiedni plik konfiguracyjny. Jednak zakres zmian zależy od pliku otwartej książki. Czasami nie udawało mi się wyraźnie zmniejszyć białego obramowania wokół tekstu.

 

Czytnik i okładka - gdzie kupić?

 

Wydaje się, że główny dystrybutor TrekStora na polskim rynku, czyli empik, wycofał go ze sprzedaży internetowej. Od drugiej połowy listopada 2012 Pyrus, a od początku grudnia żaden TrekStor nie był dostępny na stronie empik.com. Czytniki te można jednak wciąż kupić w większych sklepach empiku (są wciąż na półkach z czytnikami). Pyrusy są również dostępne w innych sklepach internetowych: w Polsce za 299 zł, a w Niemczech za równowartość ok. 270 zł.

 

Do Pyrusa nie są już w empiku dostępne również dedykowane okładki. Znalazłem je jednak w jednym z polskich sklepów internetowych.

 

Poszukiwanie etui specjalnie zaprojektowanego do tego modelu może więc być dość trudne, kosztowne i z ograniczonym wyborem. Ale na szczęście rozmiary Pyrusa są zbliżone do Kindle 4 (Classic). Niektóre okładki zaprojektowane dla tego ostatniego mogą się nieźle sprawdzać w roli ochrony TrekStora. Nie będą się nadawać takie, które idealnie pasują do kindelka, ale wersje z gumkami - powinny sprawdzać się. Przykładem może być seria Slim-Book firmy Tuff-Luv.

 

Pyrus w okładce Tuff-Luv

 

Zapewne ani wskazana okładka Tuff-Luv ani podobne nie będą idealne. Pyrus ma rozmiary 167 mm x 123,5 mm x 9 mm, podczas gdy Kidle 4 166 mm x 114 mm x 8,7 mm. Pyrus jest więc niemal jeden centymetr szerszy. Na załączonym zdjęciu można zauważyć, że z opisywanej okładki dłuższy bok lekko wystaje z okładki.

 

Pyrus zamknięty w okładce Tuff-Luv dla Kindle 4

 

Podsumowanie:

 

TrekStor Pyrus należy traktować (z racji ceny i możliwości) jako zupełnie prosty model. Nie należy się więc spodziewać niczego więcej jak podstawowej funkcjonalności - czytania książek. Producent spokojnie mógłby zrezygnować z gniazda na kartę pamięci, co pozwoliłoby zredukować jeszcze trochę koszty. Zapełnienie pamięci wewnętrznej czytnika książkami nie jest łatwe a pliki o dużej objętości jak na przykład pdf czy mp3 nie będą najprawdopodobniej przez użytkownika wczytywane ze względu na wolną pracę urządzenia (z książkami w formacie pdf) czy po prostu brak obsługi plików audio.

 

Posiadacze lepszych czytników lub tabletów mogą mieć problemy z akceptacją sposobu zmiany stron. Przyzwyczajenie się do migania ekranu podczas przechodzenia z jednej strony na drugą (w moim przypadku) trwało dość długo. Dopiero po prawie godzinie czytania przestawało mi to tak bardzo przeszkadzać. Od razu należy ustawić tryb odświeżania strony na „Po każdej stronie”. Pozwoli to uniknąć przykrego efektu „duchów”, który w Pyrusie może przyjąć znaczne rozmiary.

 

Trudno się Pyrusem zachwycać. Nie jest w niczym podobny do młodego szczeniaczka, który czy podskakuje, czy zajada, czy wywali język wpatrując się w kogoś w oczekiwaniu na zabawę - zawsze wzbudza zachwyt. Nie będą mu błyszczały zawadiacko oczka jak w Kidle Paperwhite, nie będzie tak ujmująco szelmowski jak Kobo Mini. Pyrusowi zdecydowanie brakuje takiego uroku. Choć przyznam, że grafiki wyświetlane w postaci wygaszacza ekranu są miłe dla oka i wzbudzają trochę ciepłych odczuć. Treksor Pyrus jest raczej jak stary buldog, który przywykł do jednej karmy. Kiedy mu tę karmę (epub) podamy, to będzie robił to, czego by można po nim oczekiwać. Będzie szczekał na obcych, czyli przetrawi epuby i spełni swoją rolę. Ale jeśli damy mu karmę inną (pdf choćby) to może dostać boleści żołądka i powinności psich raczej dobrze pełnił nie będzie. Niektórzy chcą mieć ślicznego, żwawego szczeniaka, inni wolą spokojnego, prostolinijnego buldoga i rynek czytników obecnie podobny wybór również zapewnia.

 

Mogłoby się wydawać, że problemy najtańszego czytnika ebooków na rynku są podobne do tego co trapi najtańsze przenośne radyjka czy odtwarzacze mp3. Że jest jednorazowy, że jest nieużyteczny, że jest tandetny. Nic z tych rzeczy. To wciąż całkiem solidne urządzenie, które prawdopodobnie będzie służyć dłuższy czas i dostarczać radości płynącej z czytania książek bez wielkich inwestycji finansowych. Problemem TrekStora jest natomiast na pewno brak wsparcia klienta w razie kłopotów. Oby polski sprzedawca miał lepsze podejście do zepsutych egzemplarzy niż niemiecka firma, która daje na obudowę swoje logo.

 

 

Plusy:

- ekran w technologii papieru elektronicznego;

- stosunkowo niewielka cena;

- zegarek, aktualna strona oraz całkowita liczba stron wyświetlana na ekranie w trakcie czytania książki;

- fizyczne przyciski zmiany stron po obu stronach ekranu;

- zmiana stron również przy pomocy przycisku nawigacyjnego pod ekranem;

- możliwość regulowania wielkości czcionki i marginesów;

- zadowalający czas pracy baterii;

- łatwe wgrywania książek przy pomocy calibre jak i poprzez kopiowanie pliku do urządzenia po podłączeniu w trybie dysku USB (zarówno pod MS Windows jak i Linuksem);

- rozmiary zbliżone do Kindle 4 (Classic).

 

Minusy:

- długi czas zamiany stron;

- brak możliwości regulacji odstępu między liniami oraz kroju czcionki;

- niekiedy numery stron nakładają się na tekst książki przy ustawieniu małego marginesu;

- długi czas wczytywania plików typu pdf;

- długi czas reakcji na naciśnięcie fizycznych przycisków;

- automatyczne wychodzenie do głównego menu i aktualizacja biblioteki po wyłączeniu urządzenia;

- kłopoty z aktualizacją oprogramowania wewnętrznego urządzenia (firmware);

- kłopoty z zainstalowaniem programu do zarządzania książkami (TrekStor Ebook Suite);

 

Dane techniczne:

Pamięć wewnętrzna: 4 GB

Ekran: wyświetlacz Digital Ink® (papier elektroniczny)

Przekątna ekranu: 15,2 cm (6")

Rozmiar ekranu: 90,5 mm x 122 mm

Rozdzielczość ekranu: 600 x 800 pikseli

Rozszerzenie pamięci: gniazdo karty microSD lub microSDHC (FAT32)

Łączność: USB 2.0 (Micro-USB)

Kolor: czarny

Rozmiary czytnika: 167 mm x 123,5 mm x 9 mm

Waga ok.: 216 g (z baterią)

Obudowa: plastikowa (gumowana)

Ilość przycisków: 10

 

Formaty plików tekstowych: EPUB (wsparcie Adobe DRM), FB2, HTML, PDB, PDF (wsparcie dla Adobe DRM), RTF, TXT;

Formaty plików graficznych: BMP, GIF (do 2.5 MP bez animacji), JPEG, PNG (do 2.5 MP), TIFF;

informacja o pliku: nazwa pliku

Zarządzanie plikami: nawigacja w katalogach (kasowanie plików z poziomu urządzenia), kopiowanie z komputera PC w trybie dysku USB lub z poziomu programu TrekStor Ebook Suite

Wersje językowe: angielska, francuska, holenderska, hiszpańska, niemiecka, polska, portugalska, szwedzka, ukraińska, włoska

Wspierane systemy operacyjne: Microsoft Windows Vista, Microsoft Windows 7, Microsoft Windows XP, Linux od jądra 2.6.x, Mac OS X od wersji10.6.x

 

Zasilanie: bateria Lithium-polymer, port USB

Ładowanie: port USB, ładowarka USB

Czas ładowania ok. 3 godz.

 

Zawartość opakowania: czytnik eBook Reader Pyrus, kabel USB 2.0 (Micro-USB (męski) / USB-A (męski)), instrukcja

 

Oficjalna strona WWW: http://www.trekstor.de/detail-ebook-reader-en/product/ebook-reader-pyrus.html

 

More posts
Your Dashboard view:
Need help?