logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: co-nas-nie-zabije
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2023-04-01 09:44
"Zanim znowu zabiję" - Mariusz Czubaj (Polski Psychopata 03)
Zanim znowu zabiję (Rudolf Heinz, #3) - Mariusz Czubaj

Książka Mariusza Czubaja "Zanim znowu zabiję" zaczyna się mocnym wejściem - uprowadzony wprost z ulicy chłopiec zostaje zamknięty w jakimś pomieszczeniu. Jego niewola trwa wiele dni, jednak udaje się mu uciec porywaczowi, zanim ten wyrządzi mu jakąś krzywdę. Po takim wstrząsającym prologu, przechodzimy do spraw związanych z zasygnalizowanym na wstępie wątkiem. Sławny piłkarz - Jacek Kos, grający na co dzień w zagranicznych klubów, przyjeżdża do Polski, wykonuje jeden telefon, po czym rzuca się pod pędzący pociąg. Co też nim wstrząsnęło? Nieprędko się o tym dowiemy. A dowiemy się tylko dlatego, że sprawa zdesperowanego piłkarza mocno poruszy osobę blisko związaną ze świata piłki. Jest nią "marnotrawny" ojciec Rudolfa Heinza. Profiler postanawia powęszyć w sprawie dziwnego samobójcy, a jego prywatne śledztwo zawiedzie go do Sandomierza pogrążonego w chaosie powodzi oraz na wybrzeże. To jest pierwszy wątek.
Drugi wątek to natomiast ponowna ucieczka Inkwizytora ze szpitala psychiatrycznego. I znów Heinz musi się mieć na baczności, bo zdaje się, że morderca tym razem już mu nie przepuści. Dodatkowo Rudolf jest odsunięty od sprawy mającej na celu uchwycenia zbiega, a ta, ze względu na opieszałość śledczych, którzy się nią zajmują, wciąż stoi w miejscu. Inkwizytor przebywa na wolności i w każdej chwili może dopaść Rudolfa.
Duży plus należy się autorowi za dobór tła. Jest rok 2010: katastrofa smoleńska, pył wulkaniczny nad Europą, deszczowy maj i powódź. Wszystkie te elementy tworzą doskonały klimat dla opisywanych zdarzeń.
"Zanim znowu zabiję" od samego początku wydaje się nieco inna od poprzednich części. Sam Heinz również musi mierzyć się z innymi problemami. Jest na samym początku ten twardy jak skała bohater walczy ze swoją przeszłością. Zobaczył swojego ojca po raz pierwszy od 40 lat i bynajmniej nie było to sympatyczne spotkanie.
Moim zdaniem jest to najlepsza spośród wszystkich trzech powieści z cyklu. Narracja w pierwszej osobie pasuje do głównego bohatera. Po za tym Rudolf ruszył wreszcie tyłek i zabrał się do profilowania, do czego wszak został stworzony.
Fabuła wciągająca i trzymająca w napięciu. Polecam na deszczowe wieczory.

Like Reblog Comment
review 2019-03-04 11:11
Millenium właśnie minęło
Co nas nie zabije - David Lagercrantz

Słabizna. Właściwie nie ma tu nic z rzeczy, które tak przyciągały w oryginalnej trylogii Larssona. Postacie niby te same, ale nie takie same. Fabuła – tu nie ma co nawet porównywać. Chęć sięgnięcia po następny tom – zerowa.

Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2015-09-23 11:27
Co nas nie zabije, to wywoła mieszane uczucia. Krótki tekst o kryminałach i miłości.
Co nas nie zabije - David Lagercrantz

Sięgając po "Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet", złamałam jedną ze swych czytelniczych zasad – by trzymać się z dala od bestsellerów. Ale Kindla miałam wtedy od niedawna i należało coś na niego wgrać, a e-book był do wygrania w konkursie. 

 

W "Millenium" się zakochałam. W postaciach, w skomplikowanej fabule, w nieznanym mi wcześniej szwedzkim klimacie, w stylu Larssona, szczegółowym i rozwlekłym, dokładnie takim jak lubię. "Millenium" zapoczątkowało moje zainteresowanie skandynawską literaturą (głównie kryminałami), zresztą wybuchła w tym czasie moda na te tytuły. Przeczytałam więc Perssona, Wagnera, Edwardsona, Nessera, Høvsgaarda, Blædel, Läckberg, Rosenfeldta i Hjortha, Nesbø, Åsbrink. W kolejce czeka Renberg. Co ciekawe, najlepsze wrażenie zrobiły na mnie raczej nazwiska spoza "Czarnej Serii", te raczej nie promowane. Arne Dahl z serią o zespole A (wydawanym w e-booku, ze względu na prawa autorskie, od 5 tomu), Gaute Heivoll z "Zanim spłonę", Jan Guillou ze "Złem". Także "Grzech pierworodny w Wilmslow" Lagercrantza wspominam z sympatią. 

 

Ale żadna z tych książek, jak szybko zrozumiałam, nie jest "Millenium". Bo raz, że "Millenium" nazywane jest kryminałem niekoniecznie najtrafniej, a dwa – że to jednak inny kaliber. Historia stworzona przez Larssona, jak i jego styl, są wyjątkowe. Są inne. Wyróżniają się. Czy to znaczy, że Hesser czy Nesbø są źli? Oczywiście, że nie, bo nie o to mi w tym porównaniu chodzi. Chodzi mi o to, że "Co nas nie zabije" nie jest "Millenium" – jest jak wszystko inne. Jest kryminałem z "Czarnej Serii".

 

Pierwsza połowa tej książki niesamowicie mnie rozczarowała, właśnie dlatego, że odniosłam wrażenie, że czytam kolejny skandynawski kryminał. Lubię skandynawskie kryminały. I ten jest całkiem dobry. Zwyczajnie brakuje mu niesamowitości Larssona, co sprawia, że gdyby podmienić postaci, gdyby zrobić z tego zupełnie niezależną historię, prawdopodobnie bardzo by mi się podobała. Lagercrantz nie umęczył mnie tak jak Persson, nie było w nim takich językowych potknięć jak u Edwardsona (choć oczywiście trzeba pamiętać, że część to zapewne kwestia tłumaczenia). Lagercrantz potrafi pisać – stosuje zabieg z prezentowaniem tej samej sceny z punktu widzenia różnych postaci, co może się wydawać sposobem na zwiększenie objętości, ale po namyśle stwierdzam, że jednak mi się ta forma pisania spodobała, pozwalała na przedstawienie różnych perspektyw. Muszę też pochwalić fabułę i zaplecenie intrygi, bo ta rzeczywiście skojarzyła mi się z klimatem Larssona. Jest też dobrze rozplanowana i napisana, więc nie pogubiłam się w trakcie czytania. Ma wszystko, czego można by oczekiwać od tej opowieści – hakerów, mafię, wielkie pieniądze i rodzinne dramaty, a także sprzeciw wobec zła, które dotyka słabych i niewinnych.

 

Bo są takie momenty, gdy trochę ducha "Millenium" wyczuwałam – pojawiły się one w drugiej połowie książki, w rozmowie Blomkvista z Palmgrenem o dzieciństwie Lisbeth, rozmowie Blomkvista z Edem the Nedem, a także na sam koniec, gdy już intryga zostaje podsumowana. Pojawia się też najważniejszy wątek oryginalnej trylogii, mężczyźni nienawidzący kobiet. Zupełnie, jakby Lagercrantz pewniej czuł się wtedy, gdy nie musiał wymyślać własnych elementów, a jedynie odtwarzać dzieło Larssona.

 

Miłość do "Millenium" stawia mnie jednak w trudnej sytuacji. Nie wiem, na ile moje odczucia odnoszą się bezpośrednio do treści "Co nas nie zabije", a na ile są wypadkową sentymentu po lekturze sprzed kilku lat. Zresztą wiele osób narzekało, że to zwykły skok na kasę. Muszę powiedzieć, że po skończonej lekturze obudziła się we mnie obawa, że powstaną także kolejne książki z serii, o czym świadczą pewne napoczęte wątki. Wolałabym, żeby tak się nie stało, bo to jednak nie ten sam poziom opowieści. Sentymenty są mocne, domagają się uszanowania materiału wyjściowego...

 

Z drugiej jednak strony – czy tworzenie historii zależnych nie jest jedną z najpiękniejszych cech kultury? Czy te wszystkie "Rozważne, romantyczne i zombie", parodie i przeróbki, fakt, iż każda książka w Uniwersum Metro 2033 jest napisana przez innego autora, w końcu miliony fanfików do Harry'ego Pottera nie są znakiem prawdziwej miłości do literatury? Tak jest nie tylko z książkami, ale też filmami, serialami, grami. Nieustannie poszukujemy magii kryjącej się w fikcji. Wymyślone światy niezmiennie nas pociągają i pobudzają wyobraźnię. "Co nas nie zabije" nie jest najlepszą książką na świecie. Nie jest też godnym następcą "Millenium". Za to może być skokiem na kasę. Ostatecznie jednak wyrasta z tego samego uczucia co fanarty do "Supernatural" – z fascynacji historiami, które podbiły nasze serca.

 

Gdybym jednak miała coś Lagercrantzowi polecić, to by napisał własną serię. Po tej książce widzę, że potrafiłby to zrobić. A ja chętnie bym ją przeczytała. Może nawet bym ją pokochała.

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-09-06 14:22
Co nas nie zabije - David Lagercrantz

Trylogię "Millenium" przeczytałem już kilka lat temu, więc kilka wątków zatarło mi się w pamięci. Davidowi Lagercrantz udało się jednak tak napisać kontynuację historii Mikael Blomkvist i Lisbeth Salander, że nie miałem najmniejszego problemu z "wejściem" w nurt akcji.

W mojej ocenie książka też została utrzymany na poziomie artystycznym Stiega Larssona, co na pewno nie było łatwym zadaniem. Historię czyta się wyśmienicie, jest w niej wiele nagłych i nieprzewidywalnych zwrotów kierunków i tempa.

 

Czytelnik nie nudzi się nawet przez jedną krótką chwilę.

 

Gorąco polecam!

Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2013-11-13 14:08
Heinz stracił smak
Zanim znowu zabiję - Czubaj Mariusz

Trzecia książka Czubaja o przygodach komisarza Rudolfa Heinza okazuje się być najsłabszą z całej trylogii. Jak echo powraca siejący grożę Inkwizytor - nemezis naszego bohatera. A do tego w powieści wystąpiło połączenie dwóch elementów, których BARDZO nie lubię: piwa (oczywiście w gargantuicznych ilościach) oraz piłki nożnej. Na całe szczęście Heinz, podobnie jak ja, nie darzy tej dyscypliny sportu szczególną atencją. Choć jedna sprawa na plus. Na swoją obronę dodam, że tak jak piłki nożnej, nie lubię ciepłego mleka i owoców morza więc nie sądźcie mnie zbyt surowo. A no i demolowania przestrzeni publicznej również ;)

Dlaczego Mariusz Czubaj odgrzewa schabowego? Dlaczego posiłkuje się po raz kolejny postacią Inkwizytora? W tle, ale jednak. Chyba tylko po to, by lekko podbarwić szary i nudny świat działaczy piłkarskich i szemranego towarzystwa skupionego wokół stadionów. Sama zagadka nie obroniłaby się - głównie dlatego, że autor nie nadał jej bohaterom ciekawego rysu psychologicznego, pływają sobie oni na powierzchni tego zbrodniczego bajora ale żaden z nich nie jest interesujący. Postacie są po prostu nudne. Po drugie Rudolf Heinz ma okazję zbliżyć się do ojca, wyjaśnić kilka spraw z przeszłości. A co robi? Jak uparty siedemnastolatek lekceważy rodziciela, waląc kolejne browary na spanie. Tak nie postępuje dojrzały człowiek, który ponoć jest jednym z najlepszych profilerów. I nie proszę tu o cukierkowe pojednanie. Jedynie o odrobinę dojrzałości. Trudnym dzieciństwem i skomplikowanym życiorysem nie można wytłumaczyć się z każdego potknięcia.

Nie wiem, jakie plany ma Mariusz Czubaj, co do dalszych losów swojego bohatera. Jeśli ma to miejmy nadzieję, że bardziej przyłoży się do pracy i nie zrobi ze swojego komisarza zdziecinniałego starca, który nie chce sobie pomóc. Sądzę, że brak dalszych planów na kontynuacje losów Heinza nie byłby takim złym rozwiązaniem bo ciemność widzę zamiast świetlanej przyszłości dla Rudolfa H.

 

 

 

More posts
Your Dashboard view:
Need help?