Świetna książeczka dla maluchów. Dziś, kiedy mamy do wyboru jaskrawe, hałaśliwe, okropną kreską rysowane postacie z filmów animowanych, pseudobohaterów w kosmicznych strojach i biuściaste tajne agentki z kapuścianym głąbkiem zamiast mózgu, lepiej sięgnąć do starego, drewnianego piórnika i pokazać dzieciakom zaradnego, czułego na krzywdę innych, wesołego Plastusia. I chociaż mnie osobiście ludzik czasem drażnił, to i tak nie mogłam się jako mała dziewczynka oderwać od książki Kownackiej, a po latach doceniłam mądrość prostej i uroczej historyjki — a ta polega na jasnym wskazywaniu dzieciom, jak postępować, bez zbędnego zblazowania i oczka puszczanego do dorosłych. Do dziś mam „żółtą serię” KAW*, pomiętą, zniszczoną, porysowaną ołówkiem i kredkami. I nie oddam. Dajmy dzieciom być dziećmi i nie brutalizujmy im świata ponad miarę. Nie kupujmy kota w worku. Mały Plastuś sobie poradzi.
*Mowa o serii "Obowiązkowe lektury szkolne KLASA I", wyd. KAW, Białystok, 1991; dopisek z dn. 09.11.'12