Jestem świeżo po lekturze Gniewu niejakiego Miłoszewskiego Zygmunta. Miałam okazję przeczytać pozostałe książki tego autora i postanowiłam, że skoro jego ostatnia powieść bije rekordy na listach literackich bestselerów i skoro kapituła Paszportów Polityki doceniła jego starania to skuszę się mimo wszystko. Mimo wszystko bo po kuriozalnym Bezcennym obiecałam sobie nigdy nie zaglądać do kolejnych powieści tego pana. Rozczarowania dużego nie było gdyż nie oczekiwałam arcydzieła. Zakończenie Gniewu rozłożyło fabułę na łopatki no ale - cytując klasyka - zdarza się.
Co mnie ostatnio ubodło w związku z Miłoszewskim? Nie to, że dostał Paszport Polityki i nie to, że ponoć ubrał się niestosownie do sytuacji. Nawet na jego "wystąpienie" nie zareagowałam zbyt emocjonalnie. Nie spodobało mi się natomiast jego pokrętne tłumaczenie z tegoż wystąpienia.
"...Kultura to nie jest rozrywka migająca i kolorowa. To sztuka buntu, sztuka myślenia, sztuka zadawania pytań, sztuka tego, że jesteśmy myślącymi, chcącymi więcej obywatelami. "
No panie Zygmuncie, kultura bywa i szara i w kropki ponieważ jej odbiorcy mają różnorakie potrzeby, które niekoniecznie mogą zostać zaspokojone poprzez muzykę Szostakowicza i teatr Warlikowskiego. Jedni wybiorą kryminał z Szackim w roli głównej a inni - tak zwane polskie komedie romantyczne. Odbiorcy mają wybór i dobrze! Obywatele nie staną się bardziej myślący jeśli zamkną się w kapsułach jedynie słusznej kultury wysokiej.
"Jestem artystą, który w swojej karierze nie wziął od państwa ani złotówki. Jest to biznes w 100 proc. prywatny. Ja się nie dopominam o kasę Tylko o to, by stało się coś takiego, by kultura przestała być w pogardzie i zaniechaniu..."
OK, jest pan, panie Miłoszewski, artystą. Ostatnimi czasy namnożyli się nam artyści, co ma czasami swoje plusy bo udaje się spośród nich wyłowić nieliczne perełki. Jednak skoro biznes artystyczny to biznes prywatny to nie ma sensu warczeć na urzędników bo przecież oni na prywatne biznesy kasy nie wykładają. Inna sprawa, że nakłady na kulturę z państwowego budżetu systematycznie spadają, jednak naiwnością byłoby uwierzyć, iż przy ich potencjalnym wzroście ludzie rzuciliby się do bibliotek i teatrów jak do Lidla, przy okazji promocji filetów z karpia. I przykro mi to pisać ale może zanika kultura czerpania z kultury? A na to urzędnicy mają jedynie wpływ pośredni. Więc upraszam wszystkich rozczarowanych artystów by jeśli już coś ogłaszają, to niech to będą ich nowe dokonania, nie próżne marudzenie na urzędników.
Agora, 2014
UWAGA: Recenzowana poniżej książka, oprócz genezy i okładki, nie ma nic wspólnego z Donaldem Tuskiem. Przeczytać ją może każdy, bez względu na sympatie polityczne.
Gdy pod koniec sierpnia pojawiła się informacja, że Donald Tusk został wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej, po ogromnej fali euforii i gratulacji, w mediach pojawiło się jedno dość podstawowe pytanie: jak premier poradzi sobie z komunikacją w języku angielskim? Sam zainteresowany, w pełni świadomy swoich zdolności językowych, obiecał, że wyszlifuje swój angielski („I will polish my English”). Deklarację premiera szybko podchwyciła Gazeta Wyborcza, która wpadła na pomysł, by w nauce języka wspierała premiera cała Polska. Na jej łamach sukcesywnie zaczęły pojawiać się mini-lekcje, za pomocą których nad szlifowaniem swojej znajomości angielskiego mógł popracować każdy z nas. Projekt dobiegł końca na początku grudnia, wraz z objęciem przez Donalda Tuska docelowego stanowiska, jednak popularność, jaką się on cieszył, sprawiła, że Agora zdecydowała się zebrać wszystkie lekcje i wydać je w jednym tomie. Taki gest w kierunku osób, które po prasę codzienną sięgają jedynie od święta.
Widząc okładkę książki opatrzoną radosną twarzą premiera w pierwszej chwili pomyślałam, że to żart. Gdy następnego dnia zobaczyłam fizyczną kopię tego wydawnictwa w księgarni, moja ciekawość tylko wzrosła. Stwierdziłam, że koniecznie muszę po to kuriozum sięgnąć, przeczytać i sprawdzić, czy z jej pomocą można naprawdę polepszyć znajomość języka angielskiego.
Zacznijmy od tego, że „Polish your English” jest pozycją przeznaczoną faktycznie do szlifowania języka, a nie do jego nauki. Nie znajdziemy tutaj żadnych zasad gramatyki z czasami, stronami biernymi i modalami, ani podstawowych słówek. Autorom lekcji przyświecała bowiem myśl, żeby stworzyć materiał pod kątem osoby o podobnych potrzebach, jak te wybierającego się na podbój Europy Donalda Tuska. Odpuścili sobie oni zaawansowane słownictwo unijne (w końcu jego znajomość nie jest każdemu potrzebna do szczęścia), stawiając raczej na zwroty przydatne w konwersacjach, które mają sprawić, że swoją finezją w użyciu języka obcego dorównamy niejednemu „native speakerowi”.
I tak każda lekcja składa się z krótkiej czytanki poświęconej aktualnym wydarzeniom ze świata, zarówno tym dotyczącym polityki, jak i zwykłym ciekawostkom (plotki o celebrytach też się zdarzają, choć w mniejszości). Obok znajdują się kolejne sekcje poświęcone przydatnym sformułowaniom pomagającym w prowadzeniu tzw. "small talku", wybranym pułapkom gramatycznym, fałszywym przyjaciołom, idiomom oraz wyjątkowo przydatnym zasadom prowadzenia korespondencji mailowej. Całość została wzbogacona o artykuły (w języku polskim) poświęcone rożnym ciekawostkom związanym z językiem angielskim oraz pewnymi zwyczajami obowiązującymi w krajach anglosaskich (zwłaszcza w należącej do UE Wielkiej Brytanii).
Książka, jak na prawdziwy materiał do nauki angielskiego przystało, daje również czytelnikowi możliwość przetestowania swoich umiejętności. W trakcie lektury trafimy na testy, które nie tylko będą sprawdzać nasze postępy w nauce, ale również wiedzę ogólna, chociażby o sporcie, UE, czy rodzinie królewskiej. Pod koniec książki pojawiają się również zagadki kryminalne, w których oprócz odpowiedzenia na standardowe pytanie (kto zabił) czytelnik musi jeszcze rozwiązać zadania językowe. Ciekawym elementem jest również test naszych ogólnych predyspozycji językowych, który wykaże, czy nasze problemy z nauką języków obcych są faktycznie owocem braku owych predyspozycji, czy może to tylko kwestia naszego lenistwa. Warto również dodać, że cała książka napisana jest z przymrużeniem oka, tak więc obcowanie z nią jest wyjątkowo przyjemne.
Choć w pierwszej chwili koncept tej książki budzi uśmiech na naszych twarzach, szybko się przekonamy, że w tym szaleństwie jest metoda. Próżno bowiem na polskim rynku wydawniczym szukać pozycji, która w tak lekki i przystępny sposób wprowadzałaby czytelnika w meandry języka używanego przede wszystkim w mowie codziennej, a nie w pokrytych kurzem, rzadko aktualizowanych gramatykach. Z tej lektury skorzysta zarówno osoba znająca język angielski w stopniu komunikatywnym, jak i osoby biegle nim władające. Ja sama (absolwentka filologii angielskiej), jak i moja koleżanka (osoba znająca angielski w stopniu zaawansowany) nie mogłyśmy się nadziwić, że polskie „pijany jak świnia”, po angielsku brzmi „as drunk as a skunk” (pijany jak skunks). A to tylko jeden z wielu smaczków, które kryje w sobie „Angielski z Premierem”.
Ogłoszono nominacje do 22 edycji Paszportów Polityki.
Nagroda ta nieprzerwanie od 22 lat wyróżnia utalentowanych, młodych ludzi , którzy swoją działalnością w danym roku wywarli niekwestionowany wpływ na polską kulturę i mogą być najlepszymi ambasadorami Polski w świecie. O wyborze zwycięzcy decydują krytycy, którzy wybierają swojego faworyta w następujących 6 dziedzinach: film, teatr, sztuki wizualne, muzyka poważna, muzyka popularna, literatura. Dodatkowo wręczana jest również nagroda specjalna "Kreator kultury", którą otrzymuje osoba zaangażowana w propagowanie polskiej kultury.
W tym roku w kategorii "literatura" nominowani zostali:
foto. Mateusz Skwarczek/AG
Wit Szostak „Za wrażliwe ucho, subtelnie prowadzoną melodię języka. I za próbę przełożenia historii Don Kichota na czasy współczesne” Zofia Król
foto. Leszek Zych/Polityka
Jakub Żulczyk „Współczesna Warszawa u Żulczyka jest jak Los Angeles lat 50. sportretowane przez Jamesa Ellroya: przykryta wieczną nocą, ogarnięta gorączką złota, pulsująca od zbrodni i pożądania, podkręcona i odurzona kokainą” Piotr Kofta
foto. Leszek Zych/Polityka
Zygmunt Miłoszewski „Świetne zakończenie najlepszego polskiego cyklu kryminalnego po 1989 r., za literaturę gatunkową, która jest spełnioną obietnicą mądrej rozrywki, za polską realizację dominującej współczesnej recepty na kryminał, który powinien być również opowieścią o społecznych demonach – tak dobrą, że autor nie odstaje od światowej czołówki” Juliusz Kurkiewicz
***
Nie da się ukryć, że w tym roku wśród wytypowanych do nagrody literatów zdecydowanie dominuje pierwiastek męski. Panowie nie są debiutantami, każdy z nich zdążył się już dobrze zakorzenić w polskim świecie literackim, zyskując rzeszę fanów (w czym prym bez dwóch zdań wiedzie Miłoszewski) oraz uznanie krytyki (Fuga Szostaka w ubiegłym roku była nominowana do Nike). Każdy z nich spędził ostatnie miesiące wyjątkowo pracowicie: Szostak napisał Sto dni bez słońca, powieść w której daje prztyczek w nos społeczności akademickiej (środowisko skądinąd dobrze znane autorowi, nauczycielowi akademickiemu), Żulczyk dopiero co wydał Ślepnąc od świateł, mocną opowieść o naszej codzienności, natomiast Miłoszewski z Gniewem doprowadził do końca serię kryminałów z prokuratorem Szackim w roli głównej.
Który z tych młodych twórców rozpocznie przyszły rok z Paszportem? Uroczyste ogłoszenie laureatów nastąpi podczas Gali, w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie w dniu 13 stycznia 2015 roku. Transmisję z wydarzenia będzie można obejrzeć w Telewizyjnej Dwójce.
Sylwetki wszystkich nominowanych osób zostaną przedstawione w specjalnym 16-stronicowym dodatku do najnowszego wydania tygodnika POLITYKA (50/2014).
Źródło: materiały prasowe