logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: Albatros
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
review 2019-09-17 14:18
THE EAGLE IS AN ALBATROS
The Eagle and the Albatros: A Novel of the Imperial German Air Service - Deke D. Wagner

"THE EAGLE AND THE ALBATROS" is a novel centered upon a Bavarian (Willi Wissemann) serving as an officer in the Imperial German Air Service during the First World War. In some respects, it bears a similarity to the novel, 'The Blue Max', which was a best-seller in the 1960s.

The story begins in the spring of 1916, when Wissemann, freshly graduated from flight school (where he showed himself to be a highly skilled pilot) and a brief stint in a Flugpark in Valenciennes (ferrying planes to and from active combat units) is assigned to a 2-seater unit tasked with carrying out photo-reconnaissance and artillery spotting missions on behalf of the Army at the Front opposite British forces in the Somme River valley. No sooner than Wisseman arrives at his unit, his commanding officer (who is on non-flying status owing to a wound he sustained in combat) puts him in charge of a mission against the enemy. That struck me as so utterly INAUTHENTIC! What commander in his right mind would put a newly arrived pilot --- who knows nothing about prevailing frontline conditions and may not be wholly proficient in flying the aircraft with which the unit is equipped --- in charge of leading a combat mission?! Automatically, the novel lost some credibility with me. (From the First World War pilot memoirs I've read, normally a new pilot was tasked with flying a series of 'familiarization flights' to get a feel of the area of the Front where the unit was stationed, as well as learning to fly in formation with his squadron mates before being permitted to fly combat patrols.)

Notwithstanding that, the story of Willi Wissemann's time at the Front -- first with a 2-seater unit and later as commander of a Bavarian fighter unit flying against the French in the Champagne sector of the Front during the winter and early spring of 1917 --- is well-told. Wissemann is roughly 10 years older than the average pilot (30 years old in 1917) and had previously served with a front-line infantry unit from the outset of the war. He was also fairly well-travelled, in a relationship with a woman from a well-born, influential family (whose father detested him because of his humble origins in Bavaria), and spoke fluent French. It was this language skill that would put Wissemann into a precarious position when he volunteers to take on a mission flying a spy by night deep into enemy territory which would cost him his freedom --- and possibly his life. To say more would throw out too many spoilers.

On the whole, I liked reading "THE EAGLE AND THE ALBATROS" and appreciated the author's insertion of a glossary containing a lot of aviation terms unique to both the First World War and the Imperial German Air Service. I also enjoyed the air combat sequences, which were highly descriptive and very well-written. What I didn't like was the depiction of Wissemann's sweetheart Ilse von Linkhof., She often came across as this two dimensional woman constantly pining for her man at the Front, with melodramatic emotions boiling over. I think the author should have developed her character more to give the reader a fully-realized, multi-faceted woman. Not a cardboard sketch of one. For that reason --- and a few others, including some spotty writing --- I can only rate "THE EAGLE AND THE ALBATROS" with 3 stars. On the whole, it's a good novel. But I felt it could have been much better.

Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2015-02-03 19:38
Nowości - luty 2015

 

Długie, mroźne wieczory zdecydowanie sprzyjają lekturze. Czemu zatem nie sięgnąć po jedną z lutowych nowości? W tym miesiącu zdecydowanie warto sięgnąć po reportaże (wydawnictwo Czarne w dalszym ciągu nas pod tym względem rozpieszcza), choć i miłośnicy historii oraz literatury amerykańskiej XX wieku również będą zadowoleni. Fani architektury również powinni wybrać się w tym miesiącu do księgarni, gdzie znajdą aż dwie architektoniczne nowości od wydawnictwa Karakter.

 

Zapraszam do mojego autorskiego przeglądu.

 

Read more
Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2014-03-04 23:49
List otwarty w sprawie "Ustawy o książce"

Przedłożony przez PIK projekt ustawy o "jednolitej cenie ksiażki", wbrew twierdzeniom jego autorów, nie był przedmiotem konsultacji społecznych, ani nawet branżowych.

 

Powstał w wąskim gronie złączonych wspólnymi interesami członków Rady PIK, do której wchodzą także dwie osoby reprezentujące Bibliotekę Analiz (dlaczego aż dwie z takiej małej firemki - Bóg raczy wiedzieć). Autorzy projektu, jak publicznie stwierdził pan Albin, nie byli zainteresowani opiniami wydawców reprezentujących alternatywne stanowisko w tej sprawie. Przypomnijmy - PIK zrzesza ok. 200 wydawców, spośród kilkunastu tysięcy funkcjonujących na rynku. Nie jest więc żadną wiarygodną reprezentacją środowiska wydawniczo-księgarskiego. Nie ma więc powodu, aby pomysły akurat tej grupy ludzi musiały być narzucane przeważającej większości innych podmiotów.

 

Sam projekt, wymieniający w swojej preambule rzekomo pozytywne konsekwencje wprowadzenia stałej ceny na książkę to zestaw pobożnych życzeń (typu zwiększenie czytelnictwa, spadek średniej ceny książki, wzrost sprzedaży) i rygorów sprzecznych nierzadko ze zdrowym rozsądkiem, sprzeczny z istniejącym prawodawstwem zabraniającym zmów cenowych, stanowiący zaprzeczenie idei wolnego rynku. Można jasno powiedzieć - to wykwit tej samej wybitnej myśli intelektualnej, za którą stoją PIS i jego akolici opowiadający brednie o sztucznych mgłach, helu rozpylanym nad lotniskiem w Smoleńsku przez ludzi Putina, wielkich magnesach ściągających samoloty na ziemię czy bombach podłożonych z rozkazu Tuska i Komorowskiego w samolocie prezydenckim, którym leciał pan Lech Kaczyński, inaczej mówiąc były już prezydent.

 

Projekt PIK jest dobitnym dowodem na całkowitą bezużyteczność tej instytucji, rozpaczliwą próbą udowodnienia sensu jej istnienia. Powiedzmy sobie szczerze - gdyby z dnia na dzień PIK po prostu zniknął, na rynku książki, czy w poziomie czytelnictwa w Polsce, nic by się nie zmieniło - ani na lepsze, ani na gorsze. Nikt by nawet tego faktu nie zauważył. Więc niech już lepiej nie szkodzą - najlepiej jakby przestali udawać, że są komukolwiek potrzebni.

 

Ustawa o stałej cenie książki jest nam potrzebna tak, jak lodówki na Antarktydzie. Jakie korzyści mają płynąć dla czytelnika i wydawcy z uniemożliwienia sprzedaży książek w sieciach dyskontowych i hipermarketach? Wiadomo przecież, że tego typu placówki mogą sprzedawać towary (w tym książki) wyłącznie w cenach niższych niż gdzie indziej - Empikach, Matrasach czy zwykłych księgarniach. Taki jest bowiem sens ich istnienia. Nie mogąc mieć niższej ceny na nowo wydaną książkę, zastąpią ją innym produktem. Ludzie, których stać najwyżej na wydanie 20-25 zl za książkę i którzy nigdy nie zaopatrują się w nią po cenie Empiku, zwyczajnie zrezygnują z zakupu. Czy w ten sposób ma zwiększyć się czytelnictwo i wzrosnąć sprzedaż? Nonsens widoczny gołym okiem.

 

Po co przenosić na polski grunt rozwiązania z Francji, gdzie realia ekonomiczne są zupełnie inne, poziom zarobków nieporównywalny z Polską, a sprawy z powództwa o charakterze gospodarczym rozstrzygane w tempie 10 razy szybszym, niż u nas? Komu to ma służyć? Czytelnikom i bibliotekom, które będą musiały ograniczyć zakup nowości - na pewno nie! 


Prawie monopolistom typu Empik, który niechętnie patrzy za sprzedaż w Biedronkach - na pewno tak.

 

Czy o to wam chodzi, szanowni przedstawiciele Izby? Może powiecie to wprost?

 

Porażający jest poziom hipokryzji prezentowany przez autorów ustawy. Czyż przypadkiem nie ma wśród nich wydawców, którzy szerokim frontem handlują swoimi książkami w sieciach typu Biedronka, Tesco, czy nawet Empikach, sprzedając je z gigantycznym rabatem? Z litości nie wymieniam tu nazw firm, ale większość wydawców i księgarzy i tak wie, o kogo chodzi. A czemu zwolennicy ustawy sami nie zastosują się do kretyńskich reguł, które chcą narzucić całemu rynkowi wydawniczemu? Któż im broni trzymać się stałej ceny i stałego rabatu dla wszystkich punktów sprzedaży skoro - jak uważają - płyną z tego same korzyści? Nie robią tego z oczywistego powodu - bo doskonale wiedzą, ze spadnie im sprzedaż, że stracą rynki zbytu.

 

Ile jest warta ustawa sporządzona przez ludzi, którzy sami nie wierzą w pozytywne konsekwencje wymienione w preambule projektu? Ile jest wart cały ten, mówiąc kolokwialnie, bullshit?

 

Mam nadzieję, że ta wypowiedź poruszy przynajmniej niektóre szare komórki uczestników rynku książki, którzy zablokują radosne pomysły pana Albina j jego paczki z PIK-u.

 

Jeśli chodzi o PIK - apeluję o przeprowadzenie pełnych konsultacji z całym środowiskiem wydawniczym, publiczne prezentowanie alternatywnych poglądów na ustawę, a przede wszystkim zrobienie cyfrowej symulacji wszystkich jej skutków przy użyciu powszechnie dostępnych narzędzi matematycznych , jak choćby zajmującej sie tego typu zagadnieniami teorii sterowania. To nie jest trudne - trzeba tylko chcieć!

 

Apeluję do PIK-u o ujawnienie pełnej treści zrobionego przez CBOS za publiczne pieniądze raportu założycielskiego dotyczącego czytelnictwa w Polsce. Dlaczego ten raport został utajniony i jest dostępny tylko wąskiej grupie członków Rady PIK? Czyżby jego konkluzje były nie na rękę PIK-owi i autorom ustawy? A może z polska książką i czytelnictwem nie jest tak źle, jak próbują nam wmówić? Może polskiej książki nie trzeba ratować? Dlaczego z raportu może korzystać tylko wąska grupa osób z kierownictwa PIK-u? Rodzi to poważne obawy o konflikt interesów...

 

Z poważaniem

Andrzej Kuryłowicz

Wydawnictwo Albatros

Warszawa (nie Czechy, jak sądzi pan Albin)

Source: www.ksiazka.net.pl/index.php?id=4&tx_ttnews[tt_news]=19052&tx_ttnews[backPid]=1&cHash=97222fbdc3
Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2013-08-18 07:56
Zapowiedzi! #2

Kolejna subiektywnie wybrana porcja zbliżających się premier książkowych. Tym razem sporo literatury związanej z historią.

 

 

Keith Lowe - Dziki Kontynent. Europa po II Wojnie Światowej (Dom Wydawniczy Rebis)

27.08.2013

 

Skończyła się wojna i co dalej? No właśnie. Gdy byłam małym dzieckiem wyobrażałam sobie, że po zakończeniu wojny wszyscy odetchnęli z ulgą i wrócili do normalnego życia. Niestety, z wiekiem dowiadywałam się, że ten powrót do normalności trochę musiał potrwać, co doskonale można zaobserwować na przykładzie Polski. No właśnie, o tych polskich powojennych dziejach wiem dość dużo, jednak o tym, co działo się w innych państwach europejskich mam już dość mgliste wyobrażenie.

 

"Dziki kontynent", obficie czerpiąc z dokumentów źródłowych, dostępnych danych statystycznych i literatury przedmiotu, a przede wszystkim z relacji i wspomnień świadków, maluje sugestywny i wiarygodny obraz okresu pomiędzy zakończeniem drugiej wojny światowej a początkiem zimnej wojny.

 

Sądząc po opisie możemy spodziewać się dość ciekawej i, co najważniejsze, wiarygodnej publikacji. Mam nadzieję, że uporządkuje ona informacje zgromadzone w mojej głowie i uzupełni powstałe w nich ubytki.

 

 

Michał Książek - Jakuck (Wydawnictwo Czarne)

28.08.2013

 

Coś na co czekałam. Jak już uświadomiła nas Barbara Włodarczyk, ‘nie ma jednej Rosji’, a zatem ów ogromy kraj nie kończy się na opisie Moskwy i panujących tam absurdów. Michał Książek zabierze nas w podróż do Jakucji, republiki znajdującej się we wschodniej części Syberii, zajmującej powierzchnię dziewięć razy większą od Polski. To najzimniejszy zamieszkany obszar na Ziemi (w wiosce Tomtor w styczniu 2004 termometry pokazały -72,2°C), w większości zamieszkany nie przez Rosjan, ale turecki naród Jakutów. Jak wygląda życie w tych tak mało komfortowych warunkach? Liczę na to, że Książek udzieli odpowiedzi na to pytanie w swoim reportażu.

 

 

Ian McEwan - Słodka przynęta (Albatros)

28.08.2013

 

McEwan to pisarz z którym łączą mnie dość skomplikowane relacje. Weźmy taką Pokutę – powieść ciekawa, z nieco zaskakującym zakończeniem. Spójrzmy jednak na  Betonowy ogród – aha, zaczynają się schody. Powieść mroczna, trudna, nawet lekko odpychająca. Jaką historię opowie nam McEwan tym razem?

 

Anglia, początek lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Szczytowy okres zimnej wojny, której najważniejsze bitwy toczone są na polu ideologii i kultury. Serena Frome stawia pierwsze kroki w brytyjskich tajnych służbach. Zwierzchnicy proponują jej udział w operacji Słodka Przynęta, polegającej na dyskretnym wspieraniu wybitnych intelektualistów, którzy dali się poznać jako obrońcy demokracji. Jednym z nich jest młody, dobrze się zapowiadający pisarz, Thomas Haley. Serena czyta jego opowiadania, które bardzo jej się podobają, i nawiązuje kontakt z Thomasem, podając się za przedstawicielkę niezależnej fundacji. Wbrew regulaminowi służby agentka i pisarz zbliżają się do siebie bardziej niż powinni, rodzi się między nimi uczucie.

 

No cóż, po raz kolejny autor bawi się żądzami, zakazanym uczuciem, zapewne włączając w to również erotyzm. Opis brzmi trochę jak streszczenie taniego romansidła, więc póki co wstrzymam się z kupnem tej pozycji. Co nie zmienia faktu, że z ciekawości prędzej czy później po tę pozycję sięgnę.

 

 

Ziemowit Szczerek - Rzeczpospolita zwycięska. Alternatywna historia Polski (Znak)

28.08.2013

 

Historia alternatywna ostatnio jest niesłychanie popularna. Najczęściej fantazje na tematy odmiennego biegu historii oscylują oczywiście wokół najbardziej dramatycznego wydarzenia XX w., mianowicie II Wojny Światowej. Szczerek zdecydował się postawić dość odważną tezę – wojna skończyła się już na początku listopada 1939 roku. Polska, dzięki wsparciu aliantów, wkroczyła do Berlina tym samym wygrywając konflikt. Jak mogłyby potoczyć się dalsze losy naszego kraju?

Ziemowit Szczerek przedstawia wizję kontrowersyjną i przekorną, a jednocześnie opartą na twardych podstawach. Serwuje czytelnikowi unikalne połączenie historycznej wiedzy, literackiego polotu i nowoczesnej political fiction. To pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika II Rzeczpospolitej. I dla każdego, kto choć raz zadał sobie pytanie: co by było gdyby?

 

Ponieważ spełniam oba powyższe warunki, chętnie sięgnę po tę pozycję. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.

 

 

Marcin Król - Klęska rozumu. Kulisy wielkich wydarzeń historii powszechnej (Wydawnictwo Czerwone i Czarne)

11.09.2013

 

Ta książka to pasjonująca galeria małych ludzi mających wielką władzę. Historia współczesnego świata opisana jako historia ludzkiej głupoty. Marcin Król przedstawia kulisy wielkich wydarzeń – rewolucja francuska, proces w Norymberdze, konferencje w Wersalu, Monachium czy Teheranie – pokazując, jak wiele zależało od przypadku. I ludzkiej niekompetencji.

 

Zupełnie nie wiem, czego mogę się po tej książce spodziewać. Opis brzmi intrygująco – głupota, przypadek, niekompetencja. Pytanie, czy autor podszedł do opisu tych wydarzeń rzetelnie, czy też zamierza siać popelinę i snuć jakieś teorie spiskowe, co jest zresztą ostatnio bardzo modne. Mam nadzieję, że zwycięży ta pierwsza opcja i ta książka okaże się pozycją godną uwagi.

 

 

Michael Jones - Wojna totalna (Wydawnictwo Literackie)

25.09.2013

 

Ponownie II Wojna Światowa (o niej można pisać w nieskończoność). Tym razem skupimy się na planie „Barbarossa”, jego przebiegiem i rezultatem. Niesamowicie mnie taka publikacja cieszy, ponieważ jest to niezwykle ważny temat, jednak z wiadomych przyczyn w naszym kraju troszkę przemilczany.

 

„Wojna totalna” brytyjskiego historyka Michaela Jonesa jest książką, od której trudno się oderwać. Huk wystrzałów, bohaterstwo żołnierzy, cierpienia cywilów i wstrząsające akty szaleństwa wojennej zawieruchy, jakiej nie znała ludzkość. Niewiele tu wojny widzianej z perspektywy Berlina i Kremla, igraszki wodzów i generałów. Niemal całą książkę wypełnia wojna widziana z bliska i będąca, jak zawsze, dramatem szeregowców i cywilów. Porywająca narracja w dużej mierze oparta jest na relacjach weteranów oraz pamiętnikach Rosjan i listach, jakie pisali do bliskich. Jones opisuje okrucieństwa krasnoarmiejców, ale też ich bohaterstwo, zwłaszcza w najtrudniejszych momentach ofensywy niemieckiej.

 

Mam nadzieję, że ta lektura będzie tak samo ciekawa, jak sugeruje to jej opis.

 

 

Deyan Sudjic - Język rzeczy (Karakter)

24.09.2013

 

Karakter to jedno z nielicznych wydawnictw (zaraz obok Czarnego), z którego oferty z miłą chęcią przygarnęłabym wszystkie książki. Co przygotowali dla nas tym razem?

 

Z jakiego powodu niektóre przedmioty stają się fetyszami a inne archetypami?
Jakie rytuały towarzyszą użytkowaniu przedmiotów i czy Włosi odbierają telefon tak samo jak Brytyjczycy?
Dlaczego jedne przedmioty zużywają się szybciej a inne wolniej?
W jaki sposób dizajnerzy z projektantów stali się twórcami opowieści?
Co dziś jest prawdziwym luksusem: posiadanie pewnych rzeczy czy raczej rezygnacja z nich?
Dlaczego dajemy się wciągać w obłędny trans konsumeryzmu?

 

Odpowiedzi na te pytania ma nam w swoim eseju udzielić sam dyrektor Design Museum w Londynie. Zapowiada się nieco filozoficznie, ale z pewnością będzie to tekst niezwykle ciekawy. Czekam na tę premierę z niecierpliwością.

 

 

Jacek Dehnel - Języki obce (Biuro Literackie)

26.09.2013

 

Ostatnio przeczytałam, że Dehnel to pisarz przereklamowany. No cóż, może i coś w tym jest, nie zmienia to jednak faktu, że póki co jego proza przypadła mi do gustu. No właśnie – proza. Warto pamiętać, że Dehnel od czasu do czasu zajmuje się również poezją, z którą niestety (?) do tej pory nie miałam styczności. Ta sytuacja może się wkrótce zmienić, ponieważ we wrześniu ma się pojawić jego kolejny tom poetycki.

 

W najnowszym tomie "Języki obce" Jacek Dehnel bawi się formą. Czytelnik otrzymuje szereg utworów prezentujących najróżniejsze style - od miniatur po nieużywane przez współczesnych poetów plankty. Do form i tematów, w których obrębie Dehnel sprawnie się porusza, dołącza tym razem problem "obcości języka", niejako organizujący wszystkie teksty.

 

Mówisz ‘zabawa z formą’ – ja już odkładam pieniądze na zakup tej pozycji. I mruczę pod nosem jak mantrę:

 

„Panie ześlij mi deszcz pieniędzy (lub przynajmniej jakąś dobrze płatną pracę), bo skąd niby mam brać środki na zakup tych wszystkich książek?”.

 

 

Wszystkie zdjęcia okładek oraz opisy książek pochodzą ze strony empik.com

Like Reblog Comment
review 2013-08-05 00:00
Austro-Hungarian Albatros Aces of World War 1 - Paolo Varriale, Harry Dempsey (Illustrator) Given the paucity of information about the fighter aces who flew with the Austro-Hungarian Empire (Army & Navy) during the First World War, this book provides an interesting view of how military aviation in that nation acquitted itself on the various fighting fronts.

In contrast to Germany, France, Italy, and Britain, whose aviation industries under the impetus of war expanded and produced in excess of 100,000 military aircraft, only 4,768 aircraft were approved for use by the Austro-Hungarian military (the Luftfahrtruppen, LFT). Indeed, "[f]rom the beginning of the war, local aviation manufacturers had wasted already scarce resources on ill-conceived projects, and they ... lacked the skilled workers and raw materials to build new aeroplanes. They were also unable [in the last months of the war as Austria-Hungary faced the prospect of scarcer raw materials and foodstuffs owing to the tighter constraints of the longstanding British naval blockade] to send spare parts, fuel and even paint and bracing wires to the front. This left Austro-Hungarian airmen with little option but to bear their pain and continue to fight and die without hope, fully aware of the futility of their sacrifice."

The book also has a beautiful set of photographs and colored illustrations of the Albatros fighter used by some of Austria-Hungary's top aces. That, in itself, makes "Austro-Hungarian Albatros Aces of World War 1" a worthy addition to any aviation aficionado's library.
More posts
Your Dashboard view:
Need help?