logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: Fakty
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2022-06-16 12:46
Fakty muszą zatańczyć
Fakty muszą zatańczyć - Mariusz Szczygieł
Mariusz Szczygieł w swojej najnowszej książce podejmuje się tematu dotyczącego sztuki pisania reportażu. Przeczytamy między innymi o tym, że w pisaniu reportażu "diabeł tkwi w szczegółach". Na przykładach przytoczonych fragmentów z innych reportaży (między innymi Ryszarda Kapuścińskiego, Hanny Krall, Cezarego Łazarewicza, Wojciecha Tochmana czy Piotra Lipińskiego) przejdziemy przez odpowiedzi na pytania: czym jest reportaż i na czym polega jego siła? Czym w reportażu jest styl Gonzo i czy przydaje się jego używanie? Przyjrzymy się pracy reportera "od podszewki" - od tematu i jego wyboru, przez przelewanie wszystkich zaczerpniętych informacji na papier, umiejętnego cytowania innych, ale - co najważniejsze - dowiemy się tego, jak rozmawiać z ludźmi, żeby mieć o czym pisać oraz, że w pracy reportera umiejętność słuchania niesie ze sobą istotną rolę.

To książka, w której najbardziej odnajdą się studenci Szkoły Reportażu, bądź miłośnicy sztuki pisania reportażu czyli te osoby, które same myślą o napisaniu takiegoż ale brakuje im dostatecznej wiedzy jak się za to zabrać. Sama podczas czytania chwilami miałam wrażenie jakbym była uczestniczką uczelnianych wykładów na temat sztuki pisania reportażu, a przed sobą trzymała zapis tychże. Spokojnie każdy z rozdziałów mógłby być takim właśnie odrębnym wykładem. Odbieranym różnie - raz z większym zainteresowaniem (jak miałam w przypadku rozdziałów takich jak: "Ja, Gonzo", czy "Reportaż krok po kroku"), raz mniejszym - kiedy czytałam o Trumanie Capote.

Ale lektura tej książki była dla mnie nie tylko ciekawą podróżą po warsztacie reportera, gdyż dzięki przytaczanym przez Autora w tekście tytułom książek, które wymieniane są przy okazji wyjaśniania wartościowych kwestii, poznałam parę wartych uwagi tytułów z gatunku reportażu, do których chętnie zajrzę. Mniemam też, iż przeczytanie tej książki dało mnie - jako czytelniczce - nieco inne spojrzenie na literaturę faktu i reportaż, co na pewno zaowocuje ma przyszłość, kiedy będę obcować z tym gatunkiem literatury [non-fiction]. Zapewne będę dostrzegać więcej tego, czego być może do tej pory nie widziałam.
 
Ta książka może niektórych rozczarować, bo to nie jest typowy reportaż Pana Mariusza Szczygła w klimacie jego poprzednich - choćby bardzo dobrych: "Láski nebeskiej", czy "Zrób sobie raj". Jednakże mogą polubić się z tą książką ci, którym nie straszne będą iście profesorskie rozważania i przydatne "tipy" (podpowiedzi) jak napisać dobry reportaż. „Fakty muszą zatańczyć" to po prostu kawał porządnego studium nad reportażem.

Opinia opublikowana na moim blogu:
https://literackiepodrozebooki.blogspot.com/2022/06/fakty-musza-zatanczyc.html
Like Reblog Comment
text 2020-02-23 13:54
Dziesięć MITÓW o czytnikach Kindle – PRAWDA czy FAŁSZ?

Chwilę temu pojawił się w jednej z grup na FB wpis o tym, jakie to złe są czytniki Kindle i ekosystem Amazonu. Napisałem wtedy na szybko trochę emocjonalną odpowiedź, a wtedy autorka usunęła swój wpis. Trochę szkoda mi tego mojego tekstu, ale w sumie temat ciekawy, więc postanowiłem odtworzyć „zarzuty” kierowane w stronę urządzeń marki Kindle oraz tok swojego myślenia. Wracam do tematu bo to nie pierwszy i zapewne nie ostatni wpis tego typu. Popatrzmy, jakie „mity” niesie niekiedy ze sobą myślenie o kindelkach.

 

 

Mit pierwszy - Kindle mają „niepotrzebne bajery”

Wiele razy widziałem podobny argument u osób, które niby to pytały o wybór czytnika, a w końcu okazywało się, że raczej pokątnie promują jakiś przedpotopowy model, zalegający w magazynach polskich sklepów. W zależności od potrzeb naganiaczy, jako „bajery” podawano różne funkcje czytników:

- bezprzewodową przesyłkę plików wprost do czytnika;

- wodoodporność;

- dotykowy ekran;

- oświetlenie ekranu;

- możliwość korzystania z polskiego słownika;

- dzielenie wyrazów wg polskich reguł;

- odtwarzanie audiobooków;

- fizyczne przyciski zmiany stron.

 

Wiele osób twierdzi, że oświetlenie w czytniku traktowało jako zbędny bajer, aż do momentu, gdy je przetestowali w praktyce... (czytanie na dworcu autobusowym - kadr z indyjskiej reklamy Kindle Paperwhite 3)

 

Nie twierdzę, że prosty czytnik jest zły. Wierzę, że poza specjalistami od szeptanego marketingu, są także ludzie, którzy takowych faktycznie szukają i nie potrzebują np. dotykowego ekranu a za to chcą mieć urządzenie jak najtańsze. Twierdzę tylko, że skreślanie przy tej okazji czytników Kindle przeczy idei poszukiwania dobrego sprzętu. Akurat czytniki tej marki mają funkcje, które są przydatne przydają i polepszają komfort korzystania z urządzenia zwanego czytnikiem książek. Gdyby „dodatkowe” funkcje niosły ze sobą widoczną różnicę w cenie, wtedy to co innego. Ale co wtedy gdy oferują coś więcej w tej samej cenie, co konkurencja?

 

Mit pierwszy – fałsz. Czytniki Kindle nie mają „niepotrzebnych bajerów”. Przecież nie ma obowiązku korzystania z funkcji, których nie potrzebujemy (skoro nie zwiększają ceny sprzętu, patrz: mit szósty).

 

Mit drugi - Kindle fatalnie obsługuje PDFy

Format PDF nie jest przeznaczony na czytniki książek. Na czytnikach należy korzystać w pierwszym rzędzie z e-booków w „czytnikowych” formatach plików, czyli MOBI (Kindle) i EPUB (pozostałe marki). Ekran z papieru elektronicznego nie odda kolorów i nie pozwoli na płynne przesuwanie/skalowanie obrazu. Z urządzeń mobilnych, do PDFów prędzej bym polecił w miarę szybki tablet z dobrym wyświetlaczem. Natomiast większość czytników faktycznie słabo sobie z PDFami radzi. Aby to zmienić, powstały nawet specjalne urządzenia do pracy właśnie z takimi dokumentami. I ceny też mają one raczej specjalne – np. Sony Digital Paper z ekranem o przekątnej 10,3 cala oficjalnie wyceniono na ok. 500 USD (prawie 2 tys. PLN).

 

Pozostając w kręgu czytników z bardziej przystępną ceną, okazuje się, że akurat kindelki radzą sobie całkiem dobrze z plikami PDF. Robią to przede wszystkim szybko. Nie mają tak rozbudowanych narzędzi jak np. PocketBooki, ale nadrabiają sprawnością wyświetlania. Można w nich skorzystać z trybu kolumnowego (obcięcie marginesów) oraz wyświetlania w poziomie (tryb landscape) i PDFy daje się czytać. Sam parę ładnych książek w ten sposób przeczytałem.

 

Mit drugi – fałsz. Kindle (jak na czytniki) radzą sobie z PDFami całkiem sprawnie i znacznie lepiej od większości konkurencyjnych urządzeń tego typu. Są czytniki, które mają więcej opcji przetwarzania plików PDF (np. PocketBooki) lub lepiej je wyświetlają np. ze względu na wielkość ekranu. Ale czytniki Kindle są wciąż jednymi z najszybszych pod tym względem.

 

Mit trzeci - w czytnikach Kindle są takie same ekrany jak w innych czytnikach

Czytniki obecne na europejskim czy amerykańskim rynku korzystają z papieru elektronicznego pochodzącego z fabryk jednego producenta - firmy E-Ink. W związku z tym, może się wydawać, że takie same parametry wymienione w specyfikacji różnych czytników, będą odpowiadać identycznym wrażeniom przy czytaniu. Tak niestety nie jest. Są czytniki, które cechuje bardzo ładny kontrast, inne zaś (teoretycznie z takim samym ekranem) już tak dobrego efektu nie dają. I tu dość często widać różnicę na korzyść czytników Kindle. Zazwyczaj ich ekrany mają mniej szare tło i bardziej wypełnione czernią litery, a w końcowym efekcie – ładniej wygląda na nich tekst, niż w innych czytnikach. Nie zawsze tak jest, o czym można się przekonać porównując bezpośrednio Kindle z Kobo (często na korzyść tych drugich). Szczególnie udało się to jednak w Kindle Voyage, którego ekran może zawstydzić np. bieżący, najdroższy model z tej rodziny - Kindle Oasis 3. Choć temu ostatniemu na pewno trudno zarzucić złą jakość wyświetlanego tekstu.

 

Kindle Voyage (premiera w roku 2014) wciąż uważany jest za jeden z najlepszych czytników Amazonu, a ekran może "zawstydzić" najnowsze modele

 

Dlaczego tak jest? Nie do końca mam co do tego pewność. Rozważania na ten temat trochę wykraczają też poza ramy niniejszego wpisu. W skrócie: obstawiam m.in. trzy czynniki, takie jak poziom kontroli jakości, precyzyjne dopracowanie podstawowych sterowników ekranów (tzw. waveform) oraz różne pomysły producentów czytników na dodatkowe warstwy pokrywające sam ekran a odpowiadające np. za reakcję na dotyk.

 

I tak, ekrany w czytnikach Kindle też mogą się tłuc. To najdelikatniejsza część każdego czytnika. Choć akurat bieżące modele Kindle, dzięki solidnej konstrukcji obudowy (szczególnie np. Kindle Oasis 3 z metalowymi pleckami), wydają się trwalsze niż wcześniej. Jednak dopiero E-Ink w technologii Mobius (zastosowany np. w czytniku PocketBook InkPad X lub Kobo Forma) daje szansę na zlikwidowanie tej przypadłości.

 

Mit trzeci – częściowo prawda. Jednak często mając „identyczny” ekran jak u konkurencji, w Kindle otrzymać możemy realnie lepszy wygląd tekstu. To jednak zależy od konkretnych modeli a czasem i egzemplarzy.

 

Mit czwarty - Kindle nie są po polsku

Fakt, czytniki Kindle nie zostały spolszczone. Brak jest: polskiego menu, polskiej klawiatury, dzielenia wyrazów wg polskich reguł. A sam Amazon nie sprzedaje polskich e-booków. Na szczęście jest wiele świadectw, że nawet wiekowe osoby bez znajomości języka angielskiego, z powodzeniem korzystają z czytników. A to dzięki dużej intuicyjności cechującej te urządzenia. Z mojego doświadczenia wynika, że łatwiej nauczyć kogoś czytania e-booków na czytniku Kindle niż posługiwania się smartfonem. Są jednak zapewne i takie osoby, które sobie z taką barierą językową i technologiczną nie poradzą. Z powodu trudnego dostępu do polonizacji Kindle, w takim przypadku faktycznie lepiej poszukać innej marki. Polskie menu mają np. czytniki PocketBook.

 

Obsługa islandzkiego czy suahili w Kindle niespecjalnie nas urządza, to fakt

 

Mit czwarty – prawda.

 

Mit piąty - na Kindle nie da się czytać e-booków w formacie EPUB

To prawda, choć zarzut jest trochę wydumany. A to dlatego, że chyba wszystkie polskie księgarnie sprzedają e-booki zarówno w postaci pliku MOBI (na Kindle) jak i EPUB (na pozostałe czytniki). Jeśli jednak ktoś nagromadził książki akurat w EPUBach, to z czytaniem ich na kindelku też nie powinien mieć większych kłopotów. Są na to dwa proste sposoby. Pierwszy to wgranie ich do pamięci czytnika za pomocą bezpłatnego programu Calibre. W trakcie przesyłania, pliki zostaną automagicznie zamienione na MOBI. Wystarczy wysłać te pliki na adres poczty elektronicznej przypisany do czytnika, wcześniej zmieniając im rozszerzenie z *.epub na *.jpg. Dotrą na czytnika jako pliki MOBI.

 

Mit piąty – prawda, ale niewygodna.

 

Mit szósty - Kindle to takie produkty Apple wśród czytników

OK, niektórzy użytkownicy czytników Kindle zachowują się jak „stereotypowy” posiadacz produktu firmy Apple. Najnowszy przykład to choćby wpis jednego z członków jednej z grup na FB, związanej z czytnikami - „Poza tym to jest … a nie Kindle Oasis, gorsza marka gorsze rezultaty”. W miejsce trzech kropek można w zasadzie wstawić dowolną nazwę. Na szczęście takie podejście to jednak rzadkość.

 

Produkty Apple (poza solidnością wykonania) znane są m.in. z tego, że ich cena ustalana jest przez wykreowaną popularność marki, a nie rzeczywistą funkcjonalność czy przyjazność użytkownikom. Jest oznaką statusu, a za to się płaci. I ludzie płacą, o czym świadczą kolejne rekordowe zarobki producenta. Ale w przypadku kindelków jest jednak inaczej. Cena bynajmniej nie jest z kosmosu, a w czasie raz po raz organizowanych promocji cenowych – stosunek jakości do ceny jest trudny do pobicia przez (mniejszych) konkurentów. Czy wyobrażacie sobie, że najnowszy iPhone kosztuje w oficjalnym sklepie, przed najbliższymi świętami np. 2/3 ceny porównywalnych sprzętowo modeli konkurencji? No właśnie! I to już zupełnie obala mit szósty.

 

Mit szósty – fałsz, choć nawet niektórzy użytkownicy kindelków by chcieli aby był prawdziwy.

 

Mit siódmy - Amazon ma zamknięty ekosystem

Zamknięcie dotyczy jedynie audiobooków. One akurat (jeśli chcemy odtwarzać je na czytnikach Kindle) muszą pochodzić z firmowego sklepu Audible. To funkcja, która przez przeciwników marki często wskazywana jest też jako „niepotrzebny bajer” (patrz: mit pierwszy). Jednak już własne e-booki w formacie MOBI można przesyłać do czytnika zarówno bezprzewodowo jak i przez kabel USB. Jest nawet do tego specjalna aplikacja „Send to Kindle”. Ekosystem Amazonu można więc spokojnie wykorzystać do własnych celów (i własnych e-booków). Książki w formacie EPUB także nie powinny stanowić problemu (patrz mit piąty). Tak na marginesie, to już bardziej zamknięty ekosystem ma Kobo (własne pliki można wgrać tylko przez kabel).

 

Amazon udostępnia nawet specjalną aplikację, którą można wykorzystać do wysyłki własnych plików firmowej do chmury jak i czytnika Kindle

 

Mit siódmy – częściowo prawda. Najważniejsze elementy ekosystemu są przyjazne i otwarte dla użytkowników.

 

Mit ósmy - Amazon mnie szpieguje, a inni nie

Tak, to może być prawda, choć tylko częściowo. Inni też szpiegują, choć to Amazonu nie tłumaczy. No cóż, warto wiedzieć, że dziś wszystkie większe internetowe serwisy zapisują bardzo szczegółowe dane o naszym zachowaniu w sieci. Przoduje w tym Google czy Facebook, ale Amazon też to robi. Zarówno w sensie jednostkowym, jak i w odniesieniu do statystycznie opisanych zbiorowych zachowań użytkowników różnych urządzeń dostarczanych na rynek przez firmę. Amazon nie jest w tym odosobniony, choć to niewielka pociecha dla osób dbających o swoją prywatność. Szeroko opisał to ostatnio Robert Drózd (Świat Czytników) we wpisie „Czy Amazon śledzi każdy nasz ruch na Kindle? Dostałem swoje dane i oto, co w nich znalazłem”. Amazon ma szerokie możliwości śledzenia zachowań swoich klientów także poza czytnikami. Zastrzeżenia budzą szczególnie firmowe produkty Amazonu: na przykład sprzęty wyposażone w asystenta głosowego (Alexa) czy przekazujące obraz i dźwięk bezprzewodowe kamery zintegrowane z dzwonkiem do drzwi wejściowych do domu. Wciąż nie wiadomo, do czego miał służyć np. mikrofon w czytnikach Kindle 3 Keyboard. Amazon, podobnie jak inne firmy, posługuje się analizami opartymi na wielkich zbiorach danych, a takiego materiału największy sklep internetowy ma zapewne bez liku (por. np. Seth Stephens-Davidowitz „Wszyscy kłamią. Big data, nowe dane i wszystko, co Internet może nam powiedzieć o tym, kim naprawdę jesteśmy”).

 

Seth Stephens-Davidowitz  „Wszyscy kłamią”... i wszyscy szpiegują... Książkę w każdym razie polecam!

 

Chcąc zminimalizować śledzenie naszych zachowań, można uciec się do izolowania urządzeń od sieci, zasłaniania kamer czy niewyrażaniu zgód na przetwarzanie naszych danych (czy ta ostatnia czynność coś daje, trudno powiedzieć). W czytnikach Kindle warto też wejść do menu Settings/Device Options/Advanced Options/Privacy i zaznaczyć „Disable”.

 

Ekran ustawień "prywatności" w Kindle

 

Mit ósmy – częściowo prawda. Czytniki Kindle zbierają o nas dane. Część z nich potrzebna jest zwyczajnie do prawidłowego funkcjonowania czytnika. Tylko włączenie trybu samolotowego oraz unikanie otwartych sieci wi-fi daje szansę na zachowanie prywatności przy korzystaniu z tego typu urządzeń mobilnych.

 

Mit dziewiąty - łatwo można zostać oszukanym, kupując używany czytnik Kindle

Mam wrażenie, że polskie serwisy ogłoszeniowe pełne są oszukańczych ofert. Całkiem sporo pojawia się czytników niby nowych „ale otwartych tylko do sprawdzenia”, niby „powystawowych” czy wręcz pochodzących zapewne z kradzieży lub przekrętu (bez możliwości rejestracji w Amazonie). Uczciwością nie grzeszą też niektóre sklepy handlujące czytnikami Kindle w Polsce, pochodzącymi np. spoza Europy. Zadziwia mnie wciąż jak już się już przyzwyczailiśmy do otaczających nas kłamstw z „telefonami za złotówkę”, „ratami zero procent”, ogłoszeniami „oddam” (z „ceną na priv.”) czy samochodami z cofniętymi licznikami i traktujemy je jako coś normalnego w naszej rzeczywistości. Przy używanych czytnikach Kindle można jednak po prostu wybrać zakup w Amazonie.

 

Niby "bezpłatne" ale jednak z ceną "na priv" (źródło: fb.com)

 

Mit dziewiąty – częściowo prawda. Aby nie dać się oszukać przy zakupie urządzenia z drugiej ręki, trzeba się na czytnikach dobrze znać. Wtedy można liczyć na ominięcie szerokim łukiem oszustów z serwisów ogłoszeniowych. Albo trzeba po prostu kupować w Amazon Warehouse.

 

Kindle 10 w ofercie Amazon Warehouse (źródło: amazon.de)

 

Bieżąca oferta używanych czytników Kindle

Kindle 10

(oferty zależne od dostępności, ceny zależne od stanu czytników)

Kindle Paperwhite 4

(oferty zależne od dostępności, ceny zależne od stanu czytników)

Kindle Oasis 3

(oferty zależne od dostępności, ceny zależne od stanu czytników)

 

 Mit dziesiąty – nie kupię Kindle w Polsce

Można kupić bezpośrednio, nawet osobiście w fizycznym sklepie, ale lepiej tego nie robić. Zakup w Amazonie nie wymaga specjalnych umiejętności, a za przesyłkę dostarczoną bezpośrednio na polski adres nie musimy dopłacać. Jedyna niedogodność, to że musimy zamawiać dostawę kurierem. Nie można odebrać paczki w paczkomacie czy urzędzie pocztowym.

 

Kindle Oasis 2 w polskim sklepie był oferowany o ponad 400 PLN drożej niż normalnie w Amazonie

 

Ceny w polskich sklepach są też zwykle mocno zawyżone. Jeśli się nam nie spieszy z zakupem, warto poczekać na obniżkę ceny przy okazji organizowanych co miesiąc/dwa promocji w Amazonie. Najdroższy (i najbardziej zaawansowany model) czytnik z rodziny – Kindle Oasis 3 można zamówić do Polski tylko przez pośrednika pocztowego.

 

Bieżąca oferta nowych czytników Kindle

Kindle 10

(biały, 4 GB, wi-fi)

cena 93,01 EUR (ok. 400 PLN)

Ekran 6” (15,2 cm), E-Ink Carta 800×600, 167 ppi, oświetlenie 4 LEDy

Kindle 10

(czarny, 4 GB, wi-fi)

cena 93,01 EUR (ok. 400 PLN)

Ekran 6” (15,2 cm), E-Ink Carta 800×600, 167 ppi, oświetlenie 4 LEDy

Kindle Paperwhite 4

(czarny, 8 GB, wi-fi)

cena 144,70 EUR (ok. 625 PLN)

Ekran 6” (15,2 cm), E-Ink Carta, 1430×1080, 300 ppi, oświetlenie 5 LEDów; wodoodporny

Kindle Paperwhite 4

(czarny, 32 GB, wi-fi)

cena 175 EUR (ok. 760 PLN)

Ekran 6” (15,2 cm), E-Ink Carta, 1430×1080, 300 ppi, oświetlenie 5 LEDów; wodoodporny

Kindle Oasis 3

(grafitowy, 8 GB, wi-fi)

cena 229,99 EUR (ok. 995 PLN)

Ekran 7” (17,7 cm ) E-Ink Carta, 1680×1264, 300 ppi, wodoodporny, oświetlenie 25 LEDów, regulowana temperatura barwowa oświetlenia, zamówienie do Polski przez pośrednika pocztowego

Kindle Oasis 3

(grafitowy, 32 GB, wi-fi)

cena 259,99 EUR (ok. 1 120 PLN)

Ekran 7” (17,7 cm ) E-Ink Carta, 1680×1264, 300 ppi, wodoodporny, oświetlenie 25 LEDów, regulowana temperatura barwowa oświetlenia, zamówienie do Polski przez pośrednika pocztowego

Kindle Oasis 3

(złoty, 32 GB, wi-fi)

cena 259,99 EUR (ok. 1 120 PLN)

Ekran 7” (17,7 cm ) E-Ink Carta, 1680×1264, 300 ppi, wodoodporny, oświetlenie 25 LEDów, regulowana temperatura barwowa oświetlenia, zamówienie do Polski przez pośrednika pocztowego

 

Mit dziesiąty – fałsz. Ale tak czy inaczej nie warto kupować czytników Kindle w Polsce, ponieważ zazwyczaj słono przepłacamy i możemy zostać nabici w butelkę, kupując sprzęt z dystrybucji spoza Europy – a wtedy żegnaj amazonowa gwarancjo! Oficjalnym źródłem czytników Kindle dla klientów z Polski pozostaje (póki co) niemiecki Amazon.

 

Podsumowanie

Z czytników Kindle korzystam od 2011 roku. Poza pierwszymi trzema modelami wypuszczonymi przez firmę, wszystkie inne miałem dłuższą chwilę w rękach lub je nawet testowałem i recenzowałem. Moje opinie mają więc pewne podstawy. Nie mam pewności, skąd się bierze wiele postaw wrogich tej marce. Mogę się domyślać, że część z nich wynika ze zwykłej niewiedzy i uleganiu działaniom marketingowym prowadzonym na naszym rynku. Amazon praktycznie nie reklamuje u nas czytników, a ich popularność nie wynika wprost z marketingu prowadzonego przez amerykański sklep. Nie uważam, że ta marka zasługuje na wrogość, nawet jeśli jest najpopularniejsza w Polsce. Taka pozycja rynkowa to nie przypadek. Nie twierdzę też, że jest jedyna i najlepsza dla każdego, o czym chyba najlepiej świadczą rozliczne recenzje urządzeń innych marek na moim blogu. Uważam że Kindle zawdzięcza swoją pozycję bardzo dobrej jakości sprzętu, sprawności oraz prostocie użytkowania, tudzież dbaniu o klienta. Czego konkurencji jak i sobie można też życzyć.

 

Kindle 10 jako wierny towarzysz podróży to nie mit (Kovalam Beach, Kerala, Indie 2020 r.)

 

Odsyłacze do czytników, zawarte w tekście, są częścią programu afiliacyjnego Amazon.

Like Reblog Comment
review 2016-10-13 16:34
Zdrowie ma się tylko jedno...
Ukryte Terapie: Czego ci lekarz nie powie - Jerzy Zieba

Zastanawiam się, co powiedzieć o tej książce. Jak ją potraktować? Jak ocenić? I przede wszystkim jak się do niej zabrać?

 

Już przed przeczytaniem, widziałam różne opinie na jej temat. Skrajne... niektóry się nad nią zachwycali, inni krytykowali. Widziałam różne recenzje na youtube oraz czytałam wątki na forum. I już w tamtym momencie wyrobiłam sobie pewne opinie na jej temat. Ale nie powinno się oceniać czegoś, czego się nie miało rękach. Zatem, gdy ciocia książkę mi pożyczyła, to wzięłam się od razu za czytanie.

 

Na początku może przejdę do języka. Autor potrafi pisać w taki sposób, że bardzo łatwo uwierzymy mu we wszystko, co napisze. Potrafi manipulować słowem. I choć twierdzi, że nie ma nic do lekarzy, to na nich generuje swoje ataki. 

 

Książka aż kipi od złości na wszystkich lekarzy. Nie wiem, czy marzył o tym, by być doktorem, ale nie udało mu się dostać na medycynę, czy może kiedyś trafił na lekarze, który go zawiódł. Wnikać w to nie będę. Ma swoje powody, niech je ma, jednak pisać książkę w takim stylu moim zdaniem nie powinien.

 

Nie rozumiem za to kompletnie jego miłości do teorii spiskowych. W świecie medycyny wszędzie widzi spiski. A bo firmy farmaceutyczne nie pozwolą, by świat dowiedział się o niesamowitych mocach witamin, bo muszą mieć zarobek z leków, a że lekarzy tacy źli, bo na szkolenia idą tylko te, które opłacane są z firm farmaceutyczne, a nawet państwa są zamieszane w spiski. Masakra... tylko z drugiej strony... gdyby to wszystko było prawdą, to czy książka zostałaby w ogóle wydana? I tak, wiem, że to on sam z swoich funduszy wydał tą książkę. Jednak chyba nawet pomimo własnego wydania, powinien mieć jakieś problemu, a tu książkę łatwo idzie zdobyć, nikt nie usuwa pozytywnych opinii na jej temat (zresztą podobnie jak negatywnych). A autor i tak węszy te spiski i węszy... 

 

Tak jeszcze na temat spisków. Czy gdyby wszystko, co opisał było prawdą i firmy farmaceutyczne rzeczywiście nie chcieliby, by ludzie dowiedzieli się "prawdy" na temat witamin, to czy wtedy nie byłyby blokowane strony o informacjach na temat czy witamin, czy "prawdy" o szczepieniach, filmy na te tematy byłby również usuwane... a przecież wszystko to łatwo idzie znaleźć w sieci.

 

Teraz może trochę o treści. Dużo jest wiedzy. Tylko mamy problem, bo co można w niej uznać za coś prawdziwego, a co za bajdurzenie? Bo chyba nie powiecie mi, że wierzycie w uleczenie z wszystkich chorób? Albo, że witamina C wyleczy Cie z nowotworu? Wiele jest takich kwiatków. Napisane są one w taki sposób, że łatwo może uwierzyć w te rzeczy. Bardzo łatwo.

 

Są też fakty, o których wie praktycznie każdy, ale autor uważa, że są one ukrywane przez te wielkie i złe firmy farmaceutyczne. Każdy przecież, wie, że witaminy są ważne i musimy jeść produkty bogate w nie (choć autor twierdzi, że lepiej brak kapsułki niż zjeść owoc czy warzywo - nie zawsze, ale często jest twierdzenie, iż lepiej łykać tabletki niż jeść coś, co jest uważane za zdrowe, bo na pewno nie jest wg autora zdrowe).

 

Każdy też wie, że w pewnym wieku już powinniśmy unikać mleka i nabiału. I każdy wie, że nie zawsze lepiej brać antybiotyk. Zresztą od dawna już wiadomo, że jemy za dużo antybiotyków. Nie jest to wiedza ukrywana.

 

Nie jest też tak, że potępiam leczenie z innymi metodami niż tradycyjnymi. Ja lubię poznawać ciekawe metody, dzięki którym mogę być zdrowsza. Jednak w przypadku tej książki musiałabym mieć dużą wiedzę, by być pewnym, że sobie nie zaszkodzę. Bo ciężko jest mi uwierzyć, że nadmiar niektórych witamin nie ma w ogóle negatywnego wpływu na zdrowie.  

 

Czy książkę zatem polecam? 

Niestety nie... zbyt dużo w niej nienawiści. Zbyt dużo kłamstw. I zbyt dużo mieszania z różnymi dawkami witamin. Coś niby nie szkodzi, a jednak szkodzi... to jak to tak naprawdę jest?

Like Reblog Comment
photo 2013-06-15 14:07
Wrony w Ameryce ale na Kindle'u :)
More posts
Your Dashboard view:
Need help?