logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: Hiszpania
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2017-07-04 10:52
Rakuten oficjalnym partnerem FC Barcelona

Jeśli ktoś się martwił o przyszłość czytników Kobo, chyba może spać spokojnie. Japoński koncern Rakuten, który w 2011 roku wykupił kanadyjską firmę, teraz został oficjalnym partnerem FC Barcelona. 

 

Rakuten oficjalnie ogłosił 30 VI m.in. na Twitterze, że został partnerem FC Barcelona (źródło: twitter.com)

 

Tak, właściciel Kobo będzie teraz wspierał piłkarzy i kibiców Barcelony w zakresie innowacji i rozrywki - występuje jako "innovation and antertainment partner". W oficjalnej informacji podano, że Rakuten nie będzie "tylko" sponsorem klubu piłkarskiego. Tym razem nie chodzi więc wyłącznie o wpłacenie odpowiedniej kwoty za firmowe logo na koszulkach piłkarzy. Rakuten będzie odpowiedzialny, m.in. za rozpowszechnianie przez elektroniczne media treści dotyczących klubu piłkarskiego. Wykorzystany zostanie do tego choćby mobilny komunikator Viber, który już teraz używa ponad 800 mln zarejestrowanych użytkowników.

 

Komunikator Viber dostępny w większości popularnych systemów operacyjnych (źródło: viber.com)

 

Nie wnikając w szczegóły. Można się spodziewać, że firma pompująca swoją ciężko zarobioną (na całym świecie) kasę z własnej, nieprzymuszonej woli  w klub piłkarski, musi być w niezłej sytuacji finansowej. Pozostaje mieć nadzieję, że równie "beztrosko" będzie wspierać rynek czytelniczy, zapewniając finansową stabilność Kobo, co pozwoli na podtrzymanie konkurencyjności na rynku czytników :)

 

[Aktualizacja 23 VII 2017 r.]

Dzisiejszej nocy piłkarze FC Barcelona po raz pierwszy oficjalnie wystąpili w koszulkach z logo firmy Rakuten. Pokonali Juventus 2:1.

 

Rakuten w pierwszym meczu, jako sponsor FC Barcelona - na koszulce Neymara da Silva Santos Júniora (źródło: twitter.com)

 

Like Reblog Comment
text 2017-05-19 22:51
Nowy model czytnika Nolim

Bookeen dostarcza nowy model czytnika Nolim, który powinien właśnie pojawiać się na półkach sklepów sieci Carrefour we Francji. To już kolejny model czytnika, który dostarczy francuski producent czytników. Tym razem projekt ma szansę bardziej wyróżniać się na rynku, a to przede wszystkim za sprawą dizajnu. Czytnik ma być oferowany w pięciu kolorach ze zintegrowaną okładką, której klapka jednocześnie służy za wyłącznik. Nie wygląda na taki smukły, jak konkurencyjne rozwiązania, ale publikowane zdjęcia robią na mnie pozytywne wrażenie. To chyba ma być czytnik, na który miło jest spojrzeć czy wziąć go do ręki. Tylko spójrzcie na te kolory jak z palety Fiata 500.

 

Nowy Nolim Book ma być dostępny w pięciu wersjach kolorystycznych (źródło: blog.bookeen.com)

 

Parametry nowego Nolima nie są specjalnie wygórowane. Zastosowano w nim ten sam ekran, co w recenzowanym przeze mnie rok temu modelu francuskiego producenta - Cybook Muse Frontlight. To dotykowy E-Ink Carta o przekątnej 6 cali, zintegrowanym oświetleniem i rozdzielczości 1024×758 pikseli (212 ppi). Większa (niż przeciętnie) jest zamontowana pamięć – 8GB. Początkowo pojawiły się informacje, że czytnik ma wbudowaną pamięć 8 GB, ale jednak jest to 4 GB (pomniejszone o pliki systemu operacyjnego). Choć wyłącznik przeniesiono do okładki, wciąż pozostawiono cztery fizyczne przyciski zmiany stron i menu (na jednej z bocznych krawędzi obudowy) oraz oświetlenia (na drugiej krawędzi). Ciekawą innowacją jest czujnik, który będzie przełączał urządzenie w tryb prawo- albo leworęcznego użytkowania.

 

Nolim Book posiada wbudowane oświetlenie (źródło: blog.bookeen.com)

 

Opracowane przez Bookeen oprogramowanie czytnika posiada integrację ze sklepem Nolim Store, który dla Carrefoura obsługuje również dostawca sprzętu.

 

Nolim to kompleksowe rozwiązanie, oferujące również mobilne aplikacje i księgarnię prowadzoną przez firmę Bookeen (źródło: ebook.nolim.fr)

 

Czytnik ma być do kupienia od dziś we wszystkich francuskich hipermarketach Carrefour, w cenie detalicznej 129,90 EUR (ok. 550 PLN). Niestety, wciąż brak o nim informacji na stronie internetowej sklepu.

 

Na stronie sprzedawcy wciąż prezentowany jest tylko poprzedni model (źródło: www.rueducommerce.fr)

 

 

[Aktualizacja 20 V 2017 r.]

Hiszpański oddział sieci Carrefour opublikował reklamy nowego czytnika. Nolim Book również dostępny na stronie internetowej sklepu, opisany jako "Nolim ze zintegrowaną silikonową okładką" (hiszp. "NOLIM CON FUNDA INTEGRADA DE SILICONA-VERDE"). Urządzenie w specyfikacji ma m.in. podane 4 GB pamięci wewnętrznej i gniazdo kart microSD. Oferowane jest w cenie 119,90 EUR.

 

Hiszpańska reklama czytnika Nolim Book (źródło: youtube.com)

 

 

Nolim Book w ofercie hiszpańskiego oddziału Carrefour (źródło: www.carrefour.es)

 

[Aktualizacja 21 VI 2017 r.]

Nolim pojawił się również w ofercie internetowego sklepu Carrefour we Francji. Cena detaliczna to prawie 130 EUR.

 

Internetowa oferta czytnika Nolim we Francji (źródło: http://www.rueducommerce.fr)

Like Reblog Comment
text 2016-02-10 12:51
Nowe czytniki e-booków Energy Ereader i AirBook

 

Chińscy producenci czytników nie śpią. W ostatnich dniach premierę miały nowe mutacje znanych już wcześniej rozwiązań. Premiery dotyczą rynku ukraińskiego i hiszpańskiego. Ale kto wie, może za jakiś czas pojawi się również ich polski producent?

 

AirBook City Base

Ukraińska firma Airon oferuje pod swoją marką szeroki wachlarz elektroniki użytkowej. Zapewne szuka różnych rynkowych nisz, bo zaprezentowała również czytnik książek elektronicznych. AirBook City Base ma być z założenia prostym i niedrogim urządzeniem. Na rynku ukraińskim oferowany jest za ponad dwa tysiące hrywien (2 184 UAH to w równowartość ok. 335 PLN). Czyni go to najtańszym czytnikiem z ekranem o przekątnej sześciu cali w ofercie tamtejszych sklepów.

 

AirBook City Base (źródło: http://airon.ua)

 

Parametry czytnika przedstawiają się dość standardowo. Ekran to wyświetlacz E-Ink Pearl o rozdzielczości 1024x758. Do obsługi urządzenia służą klawisze umieszczone na froncie, zarówno pod ekranem jak i na bocznych ramkach. Pamięć wewnętrzna 4 GB może być rozszerzona o kartę microSD (pojemność do 32 GB). Jest to o tyle ważne, że poza standardowymi formatami e-booków, czytnik odtwarza także pliki audio (MP3, WAV), które mogą mieć przecież znaczne rozmiary. Waga czytnika to 160 g.

 

Film promocyjny czytnika AirBook City Base (źródło: profil AIRON UA na YouTube)

 

Na opublikowanym dziś oficjalnym filmie promocyjnym, mało można się dowiedzieć o samej pracy AirBook City Base. Widać jednak, że wiele elementów menu jest łudząco podobna do tego, co znaliśmy z czytników oferowanych w Niemczech przez firmę TrekStor. Choć Niemcy ze sprzedaży czytników pod własną marką się wycofali, to najwyraźniej ich duch żyje i powraca w kolejnych wcieleniach. Tym razem jako AirBook City Base.

 

Energy eReader Pro HD

Hiszpańska firma Energy Sistem Technology S.A. oferuje od tygodnia kolejne wcielenie czytnika znanego nam już jako Boyue, Icarus, eReading.cz czy też inkBook. Jest to model Energy Ereader Pro HD, najnowszy i najdroższy w ich ofercie. Firma wprowadziła równocześnie dwa inne modele - Energy Ereader Screenligh HD oraz Energy Ereader Slim HD.

 

Tydzień temu zaprezentowano oficjalny film promocyjny Energy Reader Pro HD (źródło: profil Energy Sistem na YouTube)

 

Za 129 EUR (aktualnie równowartość ok. 575 PLN) możemy nabyć urządzenie wyposażone w dotykowy ekran E-Ink Carta o rozdzielczości 1024x768 pikseli (212 ppi). Energy Reader Pro HD ma wbudowane oświetlenie. Podobnie jak wcześniej znane modele, ma procesor 1 GHz, 512 MB pamięci operacyjnej i 8 GB pamięci wewnętrznej. W podanych na stronie firmy parametrach nie za bardzo wiadomo jakie obsługuje karty pamięci (do 64 GB czy do 128 GB). Waży 179 g. Pracuje pod kontrolą otwartego systemu Android. I tu w zasadzie mógłbym opis skończyć. Ale okazuje się, że Hiszpanie, w porównaniu do dostawców z Niderlandów czy Polski, rzeczywiście dokonali modyfikacji oprogramowania. Na grafikach wyraźnie widać kilka ciekawych cech. Po pierwsze zmodyfikowane zostały ikony na samym dole ekranu. Ale akurat ta zmiana nie jest najważniejsza. Również zmieniono pasek aplikacji umieszczony powyżej, ma pięć - zamiast czterech ikon. Ale i to nie jest specjalnie ważna zmiana.

 

Google Play Kiosco na ekranie czytnika Energy Ereader Pro HD (źródło: https://www.energysistem.com)

 

To, co moim zdaniem istotnie różni produkt Energy Sistem od konkurencji jest zainstalowanie sklepu Google. Potencjalnie daje to znacznie większe możliwości znalezienia odpowiedniej dla nas aplikacji. Choć te, jak wynika z moich doświadczeń z czytnikiem Icarus Illumina XL - nie są wcale takie wielkie jakby się wydawało. Tak więc i to nie jest specjalnie ważną zmianą. Jednak konsekwencje są ciekawe, można na Energy Reader Pro HD używać również innych usług Google - kalendarza, poczty itp. A to już może się komuś przydać...

 

Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2015-11-29 10:09
Co ma wspólnego Ulisses Joyce'a z ciastkiem Rachel?
Dublineska - Enrique Vila-Matas,Matija Janeš,Ana Marija Drmić

Z "Dublineską" jest jak z ciastkiem Rachel:

https://youtu.be/id0duLjvbOg

 

 

Nawet, jeżeli lubisz Guinnessa, książki i Dublin, to wcale nie musi Ci smakować.

 

Cała recenzja na Literatura sautée

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2015-01-25 21:50
Antonio Muñoz Molina i próba epopei
We mgle czasów - Antonio Muñoz Molina

Wojna i pokój hiszpańskiej wojny domowej” – taki cytat umieszczony w blurbie zobowiązuje. Wygospodarujcie czas na czytanie opasłego tomiszcza nawiązującego do konwencji epopei Tołstoja i do proustowskiego poszukiwania czasu utraconego jednocześnie – łatwo nie będzie, prawda? Z drugiej jednak strony trzeba przyznać uczciwie, że wiedza przeciętnego Polaka na temat wojny domowej w Hiszpanii jest wyjątkowo uboga. Wiemy mniej więcej tyle, że to był taki poligon II wojny światowej, że komunizm Hiszpanom nie wyszedł i że w efekcie władzę przejął Franco z falangistami, ku zgrozie Orwella i reszty Zachodu. Warto sobie pouzupełniać braki.

 

Powieść Moliny może służyć do tego idealnie. Hiszpański autor traktuje historię upadku Republiki w sposób daleki od podręcznikowego – nie mówi nic albo mówi bardzo niewiele o postępach na froncie wojny domowej i przełomowych dla tego okresu wydarzeniach, natomiast skupia się na codzienności, dlatego też czytelnik jest w stanie całkiem precyzyjnie określić, jak wyglądał zwykły dzień w Madrycie oczekującym na nadejście Falangi.

 

Tu właśnie tkwi siła książki – dzięki mistrzowsko zarysowanym postaciom drugoplanowym jesteśmy w stanie zrozumieć, jakie przesłanki towarzyszyły wcale nie takim oczywistym, jak mogłoby się dziś wydawać, wyborom – socjalizmu, komunizmu, faszyzmu. I nie ma tu krzywdzących uproszczeń typu: szlachetny rewolucjonista – krwiożerczy faszysta. Najczęściej i jeden, i drugi jest smutnym, egoistycznym, przepełnionym wstrętem do sąsiada, nic nie znaczącym poza swoim oddziałem/kolektywem szarym człowiekiem. Dlatego bojowi komuniści wciąż ściskają przed burżujami czapki, a falangiści to po prostu mało zdolni chłopcy z dobrych domów, którzy szukają winnych swoich życiowych niepowodzeń.

 

Powieść hiszpańskiego pisarza jest bardzo plastyczna, świetnie osadzona w codziennych realiach, oparta na szczególe. Molina skupia się np. na takich detalach jak brak mleka, dotkliwie dotykający naród chronicznie cierpiący na próchnicę i choroby wynikające z niedoboru wapnia (co bardzo martwi Juana Negrína, jednego z najświatlejszych przywódców Republiki). Dlatego powieść hiszpańskiego autora bardziej przypomina okupacyjne wspomnienia Białoszewskiego czy Bratnego niż epopeję. I trochę szkoda, że Molina na tym nie poprzestał.

 

Bo We mgle czasów (wiem, okropny tytuł) to książka spreparowana według najlepszego przepisu na epopeję właśnie. A przepis ten mówi, że jeżeli już mamy historię rozgrywającą się w czasach dla danego narodu przełomowych, to trzeba do niej wrzucić bohaterów heroicznych (amerykańska żydówka Judith Biely, której matka przez całe życie ciułała każdego centa, by córka mogła zwiedzić Europę, a która nie poprzestaje na wspaniałych wojażach i postanawia naprawić świat, wracając do upadającej Republiki) i poruszającą intrygę miłosną.

 

I tu leży pies pogrzebany. Miłość Judith Biely i Ignacio Abela nie jest ani wzniosła, ani heroiczna. To raczej kronika małżeńskiej niewierności, rozgrywająca się w małym brudnym hotelu, kiedy świtają tapety. O ile na co dzień bliższa mi jest estetyka Świetlickiego niż Herberta, w przypadku powieści Moliny nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coś nie gra. Bo czuję, że zamiar był inny. Że miało być wzniośle i wzruszająco, a przy tym na poziomie, że Judith miała być taką Magą współczesnej hiszpańskiej literatury, a Ignacio Abel miał wryć się w pamięć zbiorową równie mocno, jak bohaterowie Cortazara i Llossy. Wyszło melodramatycznie, jak w nowym polskim kinie historycznym (te wszystkie Bitwy warszawskie i inne flaki z olejem) albo hollywoodzkich ciągutkach.

 

Próbka miłosnego języka: Chcę, żebyśmy dalej rozmawiali. Jestem tutaj z tobą i nie mogę uwierzyć, że to prawda. Wyobrażałem sobie tyle razy, że znowu cię spotykam, i rozmawiamy, rozmawiamy, nie czując zmęczenia ani nie milknąc. Cały czas wyobrażałem sobie to wszystko, co ci powiem, kiedy znowu cię zobaczę, to wszystko, co muszę ci powiedzieć. Myślenie oznacza rozmowę z tobą. I tak dalej. Cały ten bełkot wypełnia stronę nr 810. Osiemset dziesięć! Czy naprawdę macie w sobie tyle samozaparcia, żeby do tej strony dobrnąć? A jeszcze 36 stron do końca.

 

I dlatego też We mgle czasów to tylko próba epopei, w dużej mierze nieudana. Gdyby książkę odchudzić o jakieś 300 stron, wyszedłby bardzo ciekawy fresk historyczny w zajmujący sposób opowiadający na nowo historię hiszpańskiej wojny domowej. Molina jednak bardzo chciał napisać hiszpańską Wojnę i pokój, ale bez intrygujących postaci i ciekawej historii miłosnej. Zupełnie niepotrzebnie. Bo wszystko, co się pomiędzy dziejami Ignacia i Judith w tej książce opowiada, jest ze wszech miar warte uwagi. Tylko sobie trzeba te partie z książki samemu powycinać.

 

Warto spróbować, trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość.

 

(PS. Polskie wydanie dodatkowo psuje zupełnie bezsensowna okładka. Na zdjęciu jest straszy pan z parasolem, jakby to miała być historia typu Miłość stulatka albo Tam, gdzie rosną poziomki. Na litość boską, główny bohater nie skończył pięćdziesiątki i ma burzliwy romans na koncie. Najpierw czytamy, potem wybieramy fotkę.)

 

 

www.facebook.com/literaturasaute

 

More posts
Your Dashboard view:
Need help?