logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: przestrzeń
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2014-06-30 12:49
Miejsce niejednoznaczne
Święty Wrocław - Łukasz Orbitowski

Trwa moje drobne odświeżanie kolejnych powieści Łukasza Orbitowskiego. Przyjrzałem się już kilku książkom tego autora. Miałem przyjemność przeczytać Szczęśliwą ziemię i zatonąć w Tracę ciepło. Nie zbrakło także gwałtownych rozczarowań w zbiorze opowiadań Nadchodzi. Teraz postanowiłem sprawdzić ile wart jest Święty Wrocław. I jak  zobaczyłem w nim to, co od zawsze mnie interesowało.

 

Od wielu lat fascynują mnie pojęcia czasu i przestrzeni w literaturze. A zaczęło się od pracy licencjackiej, która dotyczyła zmian w doświadczeniu miejsca w Katedrze Jacka Dukaja. Gdybym dzisiaj miał ponownie opisywać ten problem wybrałbym jeszcze dwie książki: Vertical Rafała Kosika oraz Święty Wrocław Łukasza Orbitowskiego. Dzisiaj zajmę się tym drugim tekstem i być może kiedyś zbiorę się w sobie i przygotuję solidną publikację prezentującą różne formy heterotopii w literaturze. Bo właśnie ten element łączy te wszystkie książki.

 

Wielość miejsc w przestrzeni

 

W swoich badaniach literaturoznawczych zdarza mi się posługiwać geopoetyką. Jest to sposób interpretacji tekstu, który koncentruje się wyłącznie na formach doświadczania przestrzeni. Na gruncie polskiej humanistyki najlepiej projekt ten realizuje Elżbieta Rybicka, której tekst Geopoetyka (o mieście, przestrzeni i miejscu we współczesnych teoriach i praktykach kulturowych) można znaleźć w książce Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy. Moim zdaniem, jeżeli ktoś chce interpretować zjawiska literackie pod kątem geopoetyki, powinien posługiwać się modelem stworzonym przez Elżbietę Rybicką. Koncepcja Kennetha White’a jest zbyt poetycka i mam wrażenie, że autor za bardzo skupia się na autokreacji, a z mało uwagi poświęca stworzeniu konkretnych fundamentów. Niezależnie od koncepcji, którą wybierzemy należy pamiętać o pewnej podstawie - geopetyka opiera się przede wszystkim na dwóch pojęciach: przestrzeni i miejscu. Wbrew pozorom pojęcia te nie są tożsame. Przestrzeń jest niepoznana, nieopisana i niedoświadczona. W przeciwieństwie do miejsca, z którym podmiot łączą określone doznania i wspomnienia. Właśnie wokół tego procesu, przemiany przestrzeni w miejsca, opiera się geopoetyka.

 

Dlatego należy obowiązkowo wspomnieć o heterotopii, czyli o koncepcji pojmowanie przestrzeni i miejsca stworzonej przez francuskiego badacza Michela Foucault. Dla tego tekstu najważniejsza jest następujące stwierdzenie, które można znaleźć w tekście O innych przestrzeniach. Heterotopie ("Kultura popularna" nr 2/2006 lub "Teksty Drugie" nr 6/2005):

 

Heterotopia jest zdolna zestawić ze sobą w pojedynczym rzeczywistym miejscu różne przestrzenie, różne rodzaje umiejscowienia, które normalnie nie dają się pogodzić. [M. Foucault, O innych przestrzeniach. Heterotopie, Kultura popularna nr 2/2006, str. 11).

 

Wyraźnie widać tutaj dynamikę znaczeń. Jedno miejsce - a więc przestrzeń już doświadczona - otwiera drzwi do innych przestrzeni, czyli do miejsc nieopisanych. Koncepcja heterotopii jest bardzo pojemna i plastyczna, a jednocześnie solidnie skonstruowana. Można ją wykorzystać nie tylko do badań nad miejscami związanymi z rytuałami (np. kościół) ale także do opisywania miejsc najbardziej codziennych (np. schody; świetny referat na ten temat usłyszałem na konferencji Strychy/piwnice. Inne przestrzenie).

 

Wszystkich zainteresowanych tym tematem zapraszam to lektury tekstu Michela Foucault. Na pewno będzie ona inspirująca, a ja tymczasem postaram się przeprowadzić krótką interpretację przestrzeni przedstawionej przez Łukasza Orbitowskiego.

 

Inny Wrocław

 

Święty Wrocław, jak sam tytuł wskazuje, dotyczy przemiany Wrocławia, a konkretnie jednego osiedla. Właśnie tam pojawia się pierwszy czarny blok, który zaczyna przyciągać do siebie ludzi z całej Polski. Fabuła została napisana w stylu kronikarskim, z perspektywy osoby, która pragnie odtworzyć niecodzienne wydarzenia rozgrywające się w sercu województwa dolnośląskiego. Prowadzą one do serii przemian, nie tylko w bohaterach, ale także w postrzeganiu miejsca. I właśnie na nich chciałbym się skupić.

 

Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na zmianę znaczenia blokowiska. Przestrzeń tę znamy absolutnie wszyscy. Dla jednych to relikt poprzedniego ustroju, a dla innych po prostu dom. Z łatwością staje się ona dla nas miejscem całkowicie pospolitym, bardzo często dokłada się do niej określone skojarzenie. I tak Polska podzielona jest na blokowiska spokojne i te wręcz bandyckie. Postrzegań pośrednich jeszcze nie spotkałem. W Świętym Wrocławiu jednoznaczne interpretacja również jest niemożliwa. Mamy blokowisko, szare i nudne, pełne własnych problemów, które zaczyna ulegać gwałtownej przemianie. W kolejnych blokach odkrywane są czarne ściany, w których zdaje się pulsować życie. Mieszkańcy niczym innym się nie zajmują, wydaje się, że zostali opętani przez tę nową przestrzeń.

 

Blokowisko, które do momentu pierwszego odkrycia było miejscem doświadczalnym, staje się przestrzenią umykającą możliwości opisania. Podstawowy problem brzmi: czy jest święte, czy przeklęte? Interpretacja jest niejednoznaczna. Są postaci, które mówią, że tylko tam można znaleźć zbawienie przed nachodzącą apokalipsą, ale są też tacy widzący w czarnym osiedlu wyłącznie zagrożenie. Zwykłemu miejscu zostaje nadane znacznie transgresywnej przestrzeni, ponieważ - prawdopodobnie - otwiera ono drogę do nowych form doświadczenia i poznawania miejsca. Już samo wejście na teren blokowiska zmienia człowieka. Staje się on przez nie owładnięty. Ciekawe jest także to, że nie wszyscy zostają przez nie zaakceptowani. Oznacza to, że tylko niektóre osoby mogą dostąpić transgresji. Heterotopia Łukasza Orbitowskiego wymaga określonego znaku, pewnej nowej sumy umiejętności poznawczych lub jakiegoś ukrytego potencjału.

 

Lektura Świętego Wrocławia polega na próbie odpowiedzenia na pytanie dokąd prowadzi to nowe i niebezpieczne miejsce? Autor nie ułatwia odnalezienia rozwiązania. Co prawda Łukasz Orbitowski powiedział, że Święty Wrocław jest zbyt efekciarski, jedna dla mnie książka ta zawsze będzie bardzo wysoko w moim literackim rankingu. Z dwóch powodów: za świetny pisarski warsztat oraz lokalną formę apokalipsy.

 

Łukasz Orbitowski, Święty Wrocław

Wydawnictwo Literackie 2009

ebook, 245 stron

Like Reblog Comment
show activity (+)
review 2013-05-14 16:58
Przestrzeń prawdopodobieństwa, Nancy Kress
Przestrzeń prawdopodobieństwa 8 - Kress Nancy
Tytuł: Przestrzeń prawdopodobieństwa
Tytuł oryginału: Probability Space
Autor: Nancy Kress
Cykl Wydawniczy: Prawdopodobieństwa, tom 3
Redaktor naczelny: Robert J. Szmidt
Redakcja: Bożena Sęk
Korekta: Urszula Gardner
Projekt i opracowanie graficzne okładki: Maciej Garbacz
Ilość stron: 296
Data wydania: 2013-04-15
Wydawnictwo: Almaz

 

Zazwyczaj jest tak, że gdy mamy do czynienia z wszelakimi seriami czy cyklami wydawniczymi najwięcej zarzutów otrzymują tomy drugie, będące często niczym innym jak tylko przejściem od pierwszego do trzeciego tomu. W przypadku Nancy Kress zarówno pierwszy, jak i drugi tom miały w sobie tyle dobrego, że ciężko byłoby się do czegoś konkretnego przyczepić, a nawet jeśli niektórzy widzieli w nich jakieś rażące wady, to wynikało to raczej z osobistych preferencji czytelnika. Niedawno w nasze ręce trafiło zwieńczenie trylogii, i jak Przestrzeń prawdopodobieństwa czytało mi się przyjemnie, tak zdecydowanie nie wszystko w tej książce było takie, jakiego byśmy się spodziewali, lub może inaczej: jakiego byśmy chcieli.

 

<!--more-->
Zacznijmy od kilku słów o fabule: poprzedni tom zakończył się w momencie, w którym ludzkość w końcu zdobyła odrobinę wiedzy zarówno o artefaktach, jak i naturze ich obecnych wrogów, czyli Fallerów. Informacje otrzymane przez zespół Thomasa Capello mogły okazać się receptą na pokój we wszechświecie, gdyż użycie dwóch artefaktów nastawionych na jednakowe parametry przez ludzi i Fallerów najprawdopodobniej skazałoby wszystkich na zagładę. W znanym nam wszechświecie nastał zatem pozorny spokój, ale szybko się okazało, że wielkie umysły przyciągają również wielkie problemy, i znajomy nam fizyk na samym początku Przestrzeni prawdopodobieństwa zostaje porwany przez jedną z frakcji walczących o swoje prawa w połączonym tunelami ludzkim wszechświecie. Kto go porwał i dlaczego? Tego nie wiemy, wiemy natomiast, że w zdarzenie wplątana zostaje jego córka, przypadkowy świadek zdarzenia i jedna z głównych bohaterek Przestrzeni. Od tej pory będziemy towarzyszyć Amandzie podczas jej poszukiwań i ucieczek przed tajemniczymi prześladowcami.

 

Wątek Amandy nadaje książce dwóch wymiarów: przygodowego i społecznego. Oto śledzimy, jak nastolatka, wychowywana w złotej klatce stworzonej przez nieco przeczulonego na punkcie bezpieczeństwa ojca, nagle staje twarzą w twarz z niekoniecznie przyjaźnie do niej nastawionym światem. Jej perypetie chwilami śmieszą (a może nie tyle perypetie, co ciągle jeszcze dziecinna naiwność), a chwilami dają pełniejszy obraz tego, jak wygląda życie w świecie niemal całkowicie zdeterminowanym przez toczącą się wojnę z wrogą rasą. Dość szybko okazuje się, że Fallerowie to nie jedyne zagrożenie, z jakim nasza bohaterka musi się borykać. Największym zagrożeniem nie są bowiem agresorzy przybywający gdzieś z odległej galaktyki. Najwięcej zła i nieprawości niosą w sobie sami ludzie, i to oni są przyczyną wszelkiego zamieszania, jakie obserwujemy.

 

A dzieje się wiele, przewroty polityczne, prywatne wojny między różnymi frakcjami, porwania, serum prawdy… wyliczać można by wiele. I jakkolwiek wątek Amandy pomaga nam poznać realia jej świata, tak sama córka wybitnego fizyka kompletnie nie jest postacią przekonującą. Trudno uwierzyć jest też w fakt, że taka młoda i niedoświadczona osoba spotyka na swej drodze tyle pomocnych dusz. A jak jeszcze weźmie się pod uwagę rozwiniętą cyfryzację świata (typu monitoring, kontrola podróży i dostęp do wizerunków poszukiwanych osób), to nawet deus ex machina przestaje być w jakimkolwiek stopniu wiarygodna. Oczywiście zabieg, jaki zastosowała Kress jest zrozumiały pod względem chęci wtłoczenia pominiętych wcześniej informacji, ale mimo wszystko: Amanda jawi się jako najmniej realistyczna postać w całej trylogii. Już nawet przedstawienie Capello w Gwieździe prawdopodobieństwa było bardziej znośne: w końcu zmanierowani geniusze to pewien standard, i wiele można im wybaczyć.

 

Na szczęście … A może inaczej: prócz Amandy mamy okazję śledzić losy bohaterów znanych nam z poprzednich części trylogii. Oto Kauffman wyrusza wraz z Marbet na Świat. Podróż ta ma być swoistym katharsis dla człowieka, który zabrał Światanom ich największy skarb: dzieloną rzeczywistość. Szybko okazuje się jednak, że humanoidalne rasy potrafią radzić sobie znakomicie w każdej sytuacji, nawet jeśli zmiana dotyczy czegoś tak fundamentalnego, jak światańska dzielona rzeczywistość. Aż szkoda, że Nancy Kress nie poświęciła wątkowi na nowo tworzącego się społeczeństwa Światan większej uwagi: niezmiernie ciekawym mogłoby okazać się śledzenie rozwoju planety niemal od podstaw, ukazanie typowo ludzkich przywar u do tej pory jednomyślnych Światan. Tymczasem Świat odwiedzamy na krótko i otrzymujemy niewiele ciekawych informacji. Owszem, postać Kauffmana i Marbet zyskuje później nieco więcej na znaczeniu, ale wszystko to zdaje się być niczym innym, jak prowadzeniem zamyślanej wcześniej fabuły do pięknego i spektakularnego końca.

 

Wobec Przestrzeni prawdopodobieństwa można wystosować jeden, główny zarzut, w którym zawierać się będą moje powyższe narzekania. Książka kończy się zdecydowanie zbyt szybko, zbyt wiele wątków jest potraktowanych ogólnie, a próba zachowania ciągłości fabuły niszczy i naukową i socjologiczną stronę powieści. Być może przemawia przeze mnie lubość do opasłych tomisk, ale w przypadku Przestrzeni zabrakło mi dobrych stu stron powieści. Nie po to, by autorka opowiedziała nam o tym, co będzie dalej, a właśnie po to, by więcej napisała o tym, co było POMIĘDZY. Niemniej, książka jako zwieńczenie trylogii sprawdza się znakomicie: rozpoczęte wątki zostają praktycznie definitywnie zakończone, kończy się pewien istotny rozdział w historii ludzkości. Po prostu: chce się więcej i szkoda, że to już koniec.

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu

Source: adanbareth.blogspot.com/2013/05/przestrzen-prawdopodobienstwa-nancy.html
Like Reblog Comment
show activity (+)
text 2013-03-20 20:53
Zakład o "Zagładę"
Nowoczesność i Zagłada - Zygmunt Bauman

Co byś powiedział na to, że Holocaust musiał się zdarzyć? To okrucieństwo, które dotknęło ludzkość w niewobrażalnym dotąd wymiarze wydarzyłoby się prędzej czy później. To było nieuniknione, tak jak nieunikniona jest deprywacja człowieczeństwa.

 

„Zagłada” Zygmunta Baumana jest socjologiczną próbą zmierzenia się z instytucją moralności. Z jej genezą i patologicznymi konsekwencjami.

 

Aby wyjaśnić czym był Holocaust i dlaczego do niego doszło Bauman przeprowadził jego analizę pod kątem: korzeni antysemityzmu, istoty hitlerowskiej strategii i podstaw ludzkiej podmiotowości. Wyniknęły z tego zaskakujące wnioski i jeszcze bardziej frapujące refleksje.

 

Po pierwsze, to  że to Niemcy odpowiadają za wykonanie planu Zagłady, w rozpoznaniu jej istoty nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia. Równie dobrze mogli być to Polacy, Anglicy czy Szwajcarzy. Celem bowiem Niemców nie było mordowanie Żydów, ale uczynienie z Rzeszy kraju wolnego od tego „wirusa”. Wymogi stawiane przez to, co Max Weber określił biurokratyzacją tylko doprowadziły ich do takich a nie innych skutków. Po prostu.

 

Po drugie, dla zrozumienia fenomenu Zagłady istotne są dwa pojęcia. Przestrzeni zobowiązań oraz dystansu. Ta pierwsza jest sposobem wyznaczania społecznego obszaru, poza którym nie można budować sądów moralnych. Z kolei dystans jest fundamentalną zasadą organizacji zbrodni. Nie można zabijać ludzi wobec, których żywimy takie czy inne uczucia bliskości. Stąd, trzeba ich zdystansować, odizolować i wprowadzić pośredników. Tak by nikt nie czuł się odpowiedzialny za wykonanie ostatecznego ataku

 

Po trzecie, Zagłada była możliwa poprzez autoryzację przemocy (zezwolenie „z góry”), rutynizację działań i dehumanizację ofiar. Mechanizmy, które pod płaszczem makdonaldyzacji możemy z powodzeniem obserwować we współczesnym świecie.

 

Te trzy czynniki oraz analiza Levinasowskiej koncepcji „bycia z innymi” doprowadziły Baumana do podstawowej tezy: odruchy moralne mają przedspołeczne źródło pochodzenia.To znaczy, to nie społeczeństwo w sposób definitywny odpowiada za to, co moralne. Moralność wypływa z poczucia odpowiedzialności, która jest fundamentem ludzkiej egzystencji. Cechą, którą gdy się ją podda racjonalizacji wypacza istotę moralności. Dlatego doszło do Zagłady.

 

Bauman pisze: „Cywilizacja zachodnia [ której tak chcemy  być członkami ] definiuje swoją walkę o hegemonię w świecie w kategoriach świętej wojny człowieczeństwa z barbarzyństwem, rozumu z ignorancją, obiektywnej wiedzy z uprzedzeniami, postępu z regresem, prawdy z przesądem, nauki z magią, racjonalności z namiętnością”. Z byle powodu jesteśmy w stanie po stronie barbarzyństwa, ignorancji czy regresu podstawić kogo nam się żywnie podoba. Homoseksualistów, obcokrajowców, nasistów i nazistów, czy chociażby hipsterów. Hitler postawił Żydów – w czym się od niego różnimy?

 

Dlatego prawda jaka płynie z nauki o „Zagładzie” brzmi przerażająco – każdy z nas ma w sobie esesmana. A Holocaust przeraża nas nie dlatego, że mogliśmy być ofiarami, lecz oprawcami…

Like Reblog Comment
review 2013-03-10 00:00
Pusta przestrzeń
Pusta przestrzeń - Michael John Harrison Finally finished - this book was so strange that it's hard to say what was it exactly about. Still confused after the ending...
More posts
Your Dashboard view:
Need help?