Odczekałem nieco więc wracam do jednego z większych miłych zaskoczeń końca ubiegłego roku. Północi południe, czyli poprzedni tom był świetny, wiec szybciutko zakupiłem resztę serii i w najbliższym czasie tylko ona będzie u mnie na rozkładówce. Tak więc szykujcie się.
Wschód-Zachód ma bardzo podobną strukturę do swojej poprzedniczki. Podzielona jest na dwie części i każda z nich opowiada o następnym bohaterze. Inaczej jednak, niż wcześniej, pod koniec przygody kazdego z bohaterów spotyka sie on z poznanymi juz wcześniej postaciami. Dzięki temu prawdopodobnie stworzą nam się pary Wschód- Północ i Zachód-Południe, o których przygodach poczytamy później.
Wschód opowiada o Kailean, młodej członkini czaardanu legendarnego dowódcy kawalerii Laskolnyka. Wyobraźcie sobie wielkie stepy, zgraną drużynę jeźdźców i ich nieodłączne rumaki. Jeżeli lubicie historie o Kozakach i to przypadnie wam do gustu. Czaardan w którym jeździ główna bohaterka nie jest tylko najlepiej wyszkolonym oddziale na wschodnich rubieżach, ale jak sie okazuje zrzesza ludzi o niepospolitych zdolnościach które zapewne były by potępione w centrum Imperium. Laskolnyk jednak ma co do nich pewne plany.
Zachód to młody złodziej Altsin, który stara sobie jakoś radzić w mieście portowym Ponkee-Laa. Co ciekawe, nie jest ono częścią Imperium, gdyż oparło się jego atakom. Alstin jest wygadany, sprytny i bezczelny a więc posiada wszelkie wady i zalety młodości. Niestety posiada też zdolność wpychania nosaw nieswoje interesy co doprowadza go do kłopotów. O ile z walką w zaułkach albo z wkurzonymi alfonsami daje sobie radę, to sprawa staje się poważniejsza, gdy zamieszane w to zostają siły nadprzyrodzone. Wtedy okazuje się, że nie ze wszystkim można sobie poradzić za pomocą ciętej riposty i szybkim nogom.
Na pierwszy rzut oka mamy tutaj powielenie koncepcji z Północ-Południe. Jednak, jak już wspomniałem we wstępie, nasi bohaterowie zaczynają dobierać się w drużyny. Ona natomiast wezmą udział w czymś stanowczo większym niz przygraniczne potyczki. Wschód-Zachód wyraźnie wprowadza nas w rozgrywki sił, dla których śmiertelnicy znaczą tyle co pył na wietrze. Czy są to Bogowie, czy też inne nadprzyrodzone stworzenia przyjdzie nam zobaczyć w kolejnych tomach, ale czuję się mocno zmotywowany do sprawdzenia tego.
Jest to bardzo solidna pozycja fantasy, brak jej jednak tego polotu, jaki oferowało Północ-Południe. Tam potrafiłem się wzruszyć, zacisnać zęby z gniewu lub wybuchnąć kilka razy śmiechem. Tutaj przyjąłem lekturę bez większych emocji, bądź też bez problemu je kontrolowałem. Nie jest to zarzut, a jedynie informacja, abyście nie spodziewali się takiego "uderzenia" jakie zaserwowała część poprzednia. Jest bardzo solidnie i czuć przygotowanie do czegoś "większego". Idę więc sprawdzić co to takiego