Zapraszam na drugą część relacji z targów IFA 2014. W poprzedniej wskazałem raczej na mało optymistyczne strony targowej rzeczywistości. Teraz chciałbym napisać, co w ofercie czytników e-booków zwróciło moją uwagę w sensie pozytywnym.
Kobo Aura H2O w akwarium
Kobo Aura H2O
Stoisko Kobo było w tym roku inne niż poprzednio, przede wszystkim mniejsze. Składało się z kilku stolików oraz stojących wokół nich foteli. Czytniki natomiast albo pływały w akwarium bądź znajdowały się w rękach osób siedzących przy stolikach albo, tak trochę ukryte, stały na półce z tyłu stoiska. Odgrodzenie czytników od potoku zwiedzających przy pomocy stolików i foteli nie wydało mi się dobrym pomysłem, ale za to spokojnie mogłem porozmawiać chwilę z przedstawicielem firmy i to na siedząco. A podczas prezentacji nurkującego w akwarium czytnika i tak zatrzymywały się większe grupy targowych gości. Nie ma tego złego...
Czytnik Kobo H2O nurkujący w akwarium od razu wstrzymywał przepływający potok zwiedzających
Według przedstawiciela Kobo firma, jako producent czytników, ma dużą niezależność od japońskiego właściciela (Rakuten) posiadając jednocześnie stabilne zaplecze finansowe. Jednak nie znaczy to, że będzie zasypywać rynek mnogością nowych modeli, raczej będzie się skupiać na dodawaniu nowych funkcji ułatwiających korzystanie z e-książek. Na rynku na pewno wciąż obecne będą: Kobo Glo, Kobo Aura i Kobo H2O. Aura HD znajdzie swojego następcę właśnie w postaci Kobo H2O. Mini, zgodnie z wcześniejszymi informacjami, będzie wycofywane i już teraz dostępne jest w zasadzie tylko na rynku brytyjskim dzięki długotrwałej umowie z WH Smith (i chyba również dofinansowaniu ze strony brytyjskich księgarzy jak sądzę). Według słów przedstawiciela Kobo, nie ma się co spodziewać tanich produktów tej firmy konkurujących ceną z podstawowym Kindle. Rozwój w rozumieniu tej marki to raczej dostarczanie urządzeń dla osób mogących więcej zapłacić i chcących używać czytnik najwyższej jakości z ciekawymi dodatkami. Nie ukrywam, że mnie Kobo od samego początku ujęło właśnie tymi ostatnimi. Przykładowo Kobo Mini, którego recenzowałem półtora roku temu, posiadał to coś, co nadawało mu odmienność od innych czytników, które wcześniej miałem w rękach – np. nagrody za czytanie. Niby niewiele, niby jak zbieranie naklejek „dzielny pacjent” u lekarza, ale w moim przypadku wzbudziło od razu pozytywną więź z czytnikiem. Na szczęście Kobo z tego nie rezygnuje nawet w nowszych wersjach oprogramowania. Zapewniono mnie, że nawet starsze czytniki (przynajmniej Glo) mają być objęte również w przyszłości aktualizacjami firmware'u.
Zabezpieczenie przed zalaniem Kobo Aura H2O
Skoro rozmawiałem o nowościach i elementach wyróżniających czytniki Kobo, to spytałem również o innowacje w nowym H2O. Nie da się ukryć, że wodoodporność jako pierwszy wprowadził na rynek PocketBook Aqua. Przedstawiciel Kobo nie zamierzał jednak w żaden sposób porównywać Kobo H2O i pionierskiego Pocketbooka. Podkreślił jednak wodoodporność H2O, nawiązanie pod względem wzornictwa do Aury HD, znakomity ekran (E-Ink Carta, 265dpi 1430 x 1080 pikseli) o wysokiej rozdzielczości i kontraście oraz (jednak) kolejną wdrożoną nowinkę, czyli regulację jasności oświetlenia przy pomocy gestu po lewej stronie ekranu. Ruch palcem po lewym marginesie od góry do dołu zmniejsza poziom światła, a z dołu do góry – odwrotnie.
Konkurenci na rynku niemieckim Tolino Shine (po lewej) i Kobo Aura H2O (po prawej)
Wodoodporność Kobo H2O nie ma oczywiście służyć czytaniu w rzęsistym deszczu lub pod wodą. Przedstawiciel firmy twierdził, że wdrożenie normy typu IP67 pojawiało się bardzo często, kiedy rozpytywali się wokoło, co nowego powinien mieć kolejny czytnik. A oznacza to nie tylko wodo ale i pyłoszczelność. Tak więc czytnik powinien być bardziej odporny na niesprzyjające warunki naokoło i dzięki temu – bardziej niezawodny.
Wodoodporność uzyskano między innymi poprzez zastosowanie gumowej zaślepki zabezpieczającej umieszczone na dolnej krawędzi czytnika gniazdo kart pamięci (microSD) i port microUSB. Zrezygnowano też z przesuwanego wyłącznika na górnej krawędzi urządzenia.
Sam czytnik prezentuje się bardzo dobrze. Przede wszystkim ekran robi znakomite wrażenie. Urządzenie pracuje bardzo szybko. Jedyne opóźnienia jakie zauważyłem, to przy otwieraniu i zamykaniu plików znajdujących się na włożonej przeze mnie karcie pamięci. Może wynikało to z indeksowania nowego księgozbioru, a może takie zadania trwają po prostu dłużej. Tego podczas krótkiego testowania sprzętu na targowym stoisku nie byłem w stanie ocenić. Może uda się w ramach dłuższego testu.
W każdym razie posiadacze bardziej zasobnego portfela, chcący mieć niebanalne, bardziej odporne na warunki zewnętrzne urządzenie o ekranie znakomitej jakości powinni zwrócić uwagę na Kobo H2O.
Alcatel Onetouch E-card
Miniaturowy czytnik jako rozszerzenie smartfona zaproponowany przez Alcatela to dla mnie chyba największe zaskoczenie targów IFA 2014. Spędziłem przy nim chwilę, bo bardzo mnie zaciekawił. W każdym razie nie tylko mnie. Aby wykonać kilka czytelnych zdjęć musiałem przy jednym ze stoisk spędzić dłuższą chwilę. Prezentowane tam zestawy składały się ze smartfonów Onetouch, czytników E-card oraz hmmm.... pilotów do telefonów (?). Gdy brałem do ręki jedno urządzenie, ktoś z boku sięgał już po drugie. Gdy fotografowałem drugie, pierwsze było w rękach kogoś następnego. Przypomniałem sobie kolejki w sklepach mięsnych za komuny... Przy produktach Alcatela Onetouch było jednak całkiem sporo osób.
Stoisko Alcatel Onetouch było oblegane
Okazuje się, że połączenie e-papieru z telefonem wciąż zaprząta uwagę producentów. Choć droga do sukcesu komercyjnego chyba wciąż daleka. A to okładka PocketBooka, którą pokazywano w zeszłym roku, najwyraźniej nie weszła do produkcji. A to Yotaphone, gdy w końcu trafił na rynek, nie wzbudził zbyt pochlebnych opinii i już ogłoszono specyfikację jego następcy. A to pierwsza partia Midia InkPhone Onyksa sprzedała się i od dłuższej chwili jest „Out of stock” na oficjalnej stronie „Official Onyx BOOX store”. Miejsce na rynku wciąż wydaje się być wolne.
Zestaw Alcatel Onetouch - smartfon, czytnik i pilot
Do grona firm zainteresowanych papierem elektronicznym połączonym z telefonami dołączył właśnie teraz Alcatel. Idea pracy E-carda jest taka, że ma oszczędzać baterię smartfona poprzez wyświetlanie czytanej książki na miniaturowym ekranie wykonanym z papieru elektronicznego. No, może nie tak miniaturowym jak w zegarkach, które wypuszcza każdy „szanujący się” producent. Ale jednak z rodzaju tych najmniejszych z najmniejszych czytników. W tym czasie oczywiście telefon działa, ale ma wyłączony najbardziej prądożerną część, czyli wyświetlacz przekazując niektóre funkcje czytnikowi.
Pierwsza część zestawu składa się więc z aplikacji uruchomionej na telefonie i przesyłającej sukcesywnie tekst do czytnika. W przypadku Alcatela Onetouch jest to prosta aplikacja o mało odkrywczej nazwie Onetouch iReader. Można przesyłać też do czytnika np. zdjęcia (może być przydatne przy bilecie elektronicznym). Po nawiązaniu połączenia czas na przejście do drugiego elementu zestawu, czytnika E-card. Sam czytnik jest niewielki (ekran o przekątnej 3,5 cala) i z wyglądu przypomina bardzo mały tablet. Podobieństwo do tabletu wynika z tego, że ekran stanowi gładką powierzchnię, bez osadzonego ekranu w zagłębieniu jak do tego jesteśmy przyzwyczajeni z większości eCzytników. Przedni panel wygląda pod tym względem podobnie jak to jest w Kobo Aura. Sam w sobie E-card jest tylko terminalem dla telefonu. Poza czytaniem może on służyć do wyświetlania prognozy pogody, informacji o przychodzących rozmowach telefonicznych i treści SMSów.
Alcatel E-card z prognozą pogody na wyświetlaczu
Wspomniana wcześniej trzecia część zestawu pozostaje dla mnie dość zagadkowa i jest jakby pilotem do sterowania telefonem, gdy ten drugi jest w plecaku czy np. podłączony do sprzętu audio.
Według zapewnień przedstawicielki firmy czytnik E-card powinien pojawić się na rynku europejskim jeszcze w tym roku.
Polski e-book wyświetlał się poprawnie, choć mam wrażenie, że były kłopoty z dzieleniem wyrazów
Alcatel Onetouch E-card wydaje się ciekawą propozycją na przykład dla osób, które mają kłopoty z zasilaniem swojego smartfona. Może też dla takich, którzy niekoniecznie i nie w każdym otoczeniu chcą się chwalić swoim nowym wielgachnym phabletem, albo ciągłe sięganie po smartfona sprawia im kłopot a chcieliby poczytać na miłym dla oka ekranie.
Onyx Midia InkPhone
Na stoisku Onyxa znaleźć można było wszystkie produkty obecne w ofercie. Moją uwagę jednak zwrócił przede wszystkim telefon z ekranem E-Ink.
Onyx zaprezentował szeroką ofertę swoich produktów
Bez bicia mogę się przyznać, że sięgając po telefon Onyksa spodziewałem się bezwładnego ekranu z ociężałym Androidem i spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Pierwsza myśl była mniej więcej taka – „w jaki sposób mogli zrobić tak sprawnie działający smartfon bez gigabajtów pamięci, gigaherców w procesorze i najnowszych dedykowanych układów graficznych?”... A jednak można. No może nie do końca, bo sam nie wiem, czy można InkPhone'a nazwać smartfonem, skoro nie posiada możliwości pracy w trybie 3G. W każdym razie wiele smartfonowych cech posiada i zdaje się je realizować całkiem sprawnie. Jak to działa w praktyce na dłuższą metę trzeba się będzie przekonać samemu przy dłuższym obcowaniu, lub poczekać na niezależne recenzje użytkowników. Ale bez dwóch zdań jest to urządzenie, któremu warto przyjrzeć się dokładniej.
Ekran aplikacji w Midia InkPhone
Midia InkPhone pracuje pod kontrolą dość leciwej wersji Androida 2.3. Nie trzeba go rootować-cudować, ponieważ jest od razu otwarty dostęp do Android Market. Te aplikacje, które mają szansę działać na Androidzie 2.3, można pobrać (raczej przez wifi niż EDGE) i używać. Uruchomiona przeze mnie testowo aplikacja Amazona nie sprawowała się zbyt dobrze, ale inny program (nie pomnę jego nazwy) przykładowego e-booka wyświetlał poprawnie i sprawnie. Dotykowy ekran o przekątnej 4,3 cala robi dobre wrażenie przede wszystkim dzięki bardzo szybkiej reakcji zarówno na dotyk jak i podczas przechodzenia do wyświetlania kolejnych treści. Telefon jest lekki, sprawia wrażenie dobrze wykonanego i tylko czekać na jego dostępność.
Tolino Shine (po lewej) i Onyx Boox M96 (z prawej) z ekranem o przekątnej 9,7 cala
PocketBook Sense
PocketBook, podobnie jak Onyx, pokazał kilka nowych produktów takich jak model Ultra, InkPad i premierowy Sense. Stoisko to okazało się pełnym innowacji. To producent, którego warto pochwalić za poszukiwania nowych rozwiązań, które przypadną do gustu czytelnikom.
Wyposażony w aparat fotograficzny PocketBook Ultra wyświetla wykonaną przed chwilą fotografię
Ze zrozumiałych względów największe zainteresowanie wzbudzał nowy czytnik PocketBook Sense, który wkrótce ma się znaleźć na rynku europejskim. W jego nazwie ukryta jest najciekawsze rozwiązanie zastosowane w tym urządzeniu. Jest to mianowicie czujnik umożliwiający automagiczną regulację poziomu oświetlenia ekranu. W warunkach hali targowej trudno mi było przetestować wpływ takiego rozwiązania na komfort czytania. Ale przysłanianie ręką czujnika zmieniało poziom oświetlenia więc sam mechanizm działa, tyle mogę potwierdzić. Podobna funkcjonalność obecna w moim komputerze przyprawiała mnie o ból głowy i wyłączyłem w kilka godzin po uruchomieniu. Mam nadzieję, że przy ekranie z papieru elektronicznego sprawdzi się znacznie lepiej.
Czujnik światła w PocketBooku Sense zamontowano w górnej części ramki ekranu
Sam czytnik ma być produktem wyróżniającym się między innymi ze względu na okładkę. Niestety nie umożliwia ona postawienia czytnika na stole, co jest moją ulubioną funkcją tego rodzaju akcesoriów. Lubię czytać przy jedzeniu i tak się przyzwyczaiłem do okładki z podstawką w Kindle 3, że denerwują teraz mnie książki papierowe, które muszę czymś podpierać przy śniadaniu :) Wygląd upodobniający materiał okładki do krokodylej (?) skóry to kwestia gustu, ale sprawia solidne wrażenie. Czytnik będzie sprzedawany razem z okładką. Klapka chroniąca ekran Sense daje się łatwo odginać do tyłu i nie zasłania przy tym przycisków zmiany stron, w które na szczęście wyposażony jest czytnik. Zachowano też inne cenione przez użytkowników PocketBooka cechy, a więc gniazdo kart microSD, obsługę wielu formatów i niewielką wagę urządzenia (175 g).
Okładka PocketBook Sense w pełnej krasie
Zastosowany w Sense ekran E-Ink Pearl sprawia bardzo dobre wrażenie, podobnie jak kolor oświetlenia. Na szczegółowe wrażenia przyjdzie jednak poczekać aż czytnik wejdzie do sprzedaży.
Ekran PocketBook Sense sprawia bardzo pozytywne wrażenie
Podsumowując, moje obserwacje skłaniają mnie do refleksji, że targi IFA 2014 mogą budzić mieszane uczucia na temat rozwoju rynku czytników. Wszyscy wydają się zmagać z dominacją Amazona jednocześnie bazując na jednym dostawcy ekranów (E-Ink), co ogranicza konkurencję. Z jednej strony widać więc zmniejszenie oferty ze strony firm, które zajmowały się czytnikami całkiem poważnie (TrekStor) jak i przy okazji (Wexler, Manta). Z drugiej strony jednak warto zauważyć wysiłki pozostałych, aby zaproponować coś, co będzie wyróżniać się spośród obecnych na rynku modeli, co być może dostarczy czytelnikom więcej frajdy z czytania i co daje nadzieje na przyszłość.
P.S.
Zapraszam na relację z targów IFA 2015 - "Czytniki książek elektronicznych na targach IFA 2015 w Berlinie – część I".