Zapraszam na drugą części relacji, która będzie poświęcona najciekawszym (moim zdaniem) eCzytnikom pokazanym na IFA 2013. W pierwszej części (dostępnej tutaj) przedstawiłem ogólne wrażenia ze wszystkich odwiedzonych stoisk. W związku z kilkoma nowościami, jak Kobo Aura, PocketBook Mini czy PocketBook Cover Reader pojawiło się trochę wątpliwości wyrażanych na forum eksiazki.org jak i na portalu swiatczytnikow.pl. Postaram się niektóre z nich również wyjaśnić w oparciu o „badania terenowe”. Wszystkie moje obserwacje oparte są o kilkunastominutowe testy urządzeń w czasie targów i rozmowy z przedstawicielami wystawiających się firm. To zbyt mało, by porządnie zrecenzować przedstawiane urządzenia, ale chyba wystarczająco by mieć ogólny pogląd na co aktualnie zwrócić uwagę.
PocketBook Mini
Sam czytnik wygląda bardzo zgrabnie i jest zaskakująco lekki. Przy okazji recenzji Kobo Mini oraz sprzedawanego w Polsce czytnika Lark Freebok 4.3 pisałem, że prędkość pracy obydwu czytników mogłaby być większa. Szczególnie Lark odstaje pod tym względem od konkurentów. Natomiast PocketBook Mini przy zmianie stron spisuje się bardzo dobrze, chyba najlepiej z czterech porównywanych przeze mnie czytników o ekranie mniejszym niż 6 cali. Mam nadzieję, że tak samo spisuje się z większymi plikami EPUB. Egzemplarz prezentowany na targach miał wgrane tylko kilka tekstów, które wyglądały na fragmenty książek, stąd moje zastrzeżenie. Jedyną mniej pozytywną uwagę, jaką można mieć na pierwszy rzut oka, to brak bocznych fizycznych klawiszy do zmiany stron. Jednak przy tak małym i lekkim urządzeniu prawdopodobnie przyciski ukryte po bokach pod ekranem pozwolą na sprawne posługiwanie się czytnikiem jedną ręką i wygodną zmianę stron kciukiem. Problemem jeszcze może być rodzaj plastiku użytego do wykonania obudowy. Sprawia wrażenie bardzo dobrej jakości jednak jest dość śliski. Ja bym wolał coś bardziej chropowatego, nawet kosztem „łapania” śladów palców. Zapewne wielu z nas używa czytników w etui, więc i ten problem można zniwelować.
Oprogramowanie urządzenia jest podobne do innych czytników PocketBooka. Nieodmiennie robi na mnie wrażenie ilość języków, w jakich może być wyświetlane menu. Jest wśród nich oczywiście i język polski. Dobre wrażenie robi też wybór czcionek i opcje formatowania książki.
W związku z różnymi opisami i specyfikacją techniczną podawaną przez sprzedawców PocketBooka Mini, na forum eksiazki.org pojawiły się spekulacje czy ma on wi-fi czy też nie. Napisałem w tej sprawie do firmy i z błyskawicznie przekazanych mi wyjaśnień wynika, że w Polsce będzie sprzedawana zarówno wersja z łącznością bezprzewodową jak i bez. Przy zakupach trzeba więc uważnie czytać opisy w sklepach i zwracać uwagę na cenę urządzeń.
Czytnik jest już dostępny w Polsce. Cena wersji bez wi-fi zaczyna się od 269 PLN. Na niemieckim rynku wyceniony na 60 EUR PocketBook będzie miał dość ciężko, zważywszy choćby obecną cenę Kobo Mini (39 EUR) czy Kindle Classic (49 EUR). Na szczęście dla PocketBooka Mini, u nas nie ma takiej konkurencji.
PocketBook Mini (Berlin, 2013 r.)
Część możliwych do ustawienia wersji językowych menu w PocketBook Mini
Informacja o pamięci dostępnej dla użytkownika w PocketBook Mini
Fragment ekranu głównego w PocketBook Mini z książkami i menu w dolnej części
Menu dostępne w otwartej książce w PocketBook Mini
Opcje formatowania tekstu w PocketBook Mini
PocketBook Cover Reader
Trudno dziś określić przydatność i przyszłość zaprezentowanej na targach okładki na smartfona wykonanej w technologii papieru elektronicznego. Sądzę, że może się ona spodobać tym, którzy nie chcą mieć dwóch urządzeń do czytania a jednocześnie dbać o swój wzrok i baterię telefonu. Jest jednak druga grupa ludzi, która potencjalnie może być bardziej obiecującym rynkiem. W relacji na temat rynku eCzytników w Japonii, wspominałem, że według moich obserwacji Japończycy nie używają czytników w transporcie publicznym. Masowo jednak korzystają z dość tradycyjnych telefonów komórkowych, sporo też jest w użyciu smartfonów. Proporcje te jednak się zmieniają. Pewnego dnia siedziałem godzinę w dzielnicy Harajuku przed sklepem z telefonami komórkowymi. Zwyczajnie czekałem na moje towarzyszki podróży, aż wynurzą się z oceanu sklepów z ciuchami, z których ta dzielnica słynie. I wiecie co? Nauczyłem się kilku japońskich zwrotów, najczęściej powtarzanych przez dwójkę niezmordowanych sprzedawców stojących przed sklepem. Przez wspomnianą godzinę wydzierali się bez chwili przerwy a ich głos wzmacniany był przez dwa, stojące na chodniku, głośniki. Pierwszy ze zwrotów brzmiał „ajfon fajf” a drugi „galaxy es for”. Dodając dwa do dwóch, można się spodziewać, że taki rynek jak japoński powinien być dla PocketBooka obszarem szczególnego zainteresowania.
PocketBook Cover Reader jest okładką na Galaxy S4. Większą i mniej nas interesującą część stanowi fragment stanowiący tył obudowy. Na zdjęciach można zauważyć, że smartfon jest lekko wydłużony i w dolnej części pod ekranem znajduje się logo PocketBooka. To miejsce podłączenia okładki i telefonu. Dzięki temu klapka zakrywająca wyświetlacz Samsunga i zawierająca ekran z papieru elektronicznego może być bardzo cienka. Rozmiary samego ekranu PocketBooka to 146 x 69 mm. Ma przekątną 4,3 cala przy rozdzielczości 480*800 pikseli i gęstości 217 ppi.
Wyświetlanie tekstu na ekranie okładki obsługuje wyłącznie działająca w telefonie aplikacja PocketBook Reader. Ważną funkcją jest wyłączanie wyświetlacza telefonu, gdy klapkę odchylimy do tyłu. W sumie więc komfort użytkowania jest taki sam jak przy używaniu telefonu, ale czytamy na ekranie z papieru elektronicznego. W przedstawianym na targach prototypie prędkość zmiany stron była dość umiarkowana. W telefonie nie było niestety żadnej książki po polsku, tylko po niemiecku i angielsku, więc trudno powiedzieć jak Cover Reader sprawdza się z polskimi znakami. Można się jednak spodziewać, że bazująca na Androidzie aplikacja nie powinna mieć z tym żadnych kłopotów. Produkt jeszcze w listopadzie tego roku ma być dostępny, przynajmniej na rynku niemieckim. Zapytany przeze mnie przedstawiciel PocketBooka bardzo ostrożnie wypowiadał się o wersji dla iPhone, natomiast wskazał marki HTC, Sony i Samsung jako kolejne, których najnowsze modele będą współpracować z PocketBook Cover Reader. Jakie to będą konkretnie modele, na razie nie wiadomo.
Największym konkurentem na niemieckim rynku będzie zapewne rosyjski Yotaphone, którego premiera za Odrą spodziewana jest także w końcu tego roku. Choć trudno sobie wyobrazić kogoś, kto kupi Samsunga po to, aby móc czytać na Cover Readerze, to jeśli już ktoś Galaxy S4 posiada...
PocketBook Cover Reader i Samsung Galaxy S4 (Berlin, 2013 r.)
Kluczowa opcja dla PocketBook Cover Reader, czyli wyświetlanie na okładce (Read on the Cover)
Opcje wyświetlania tekstu w androidowej aplikacji PocketBook Reader
Na wyświetlenie tekstu w PocketBook Cover Reader czasem trzeba zaczekać
Współpraca PocketBook Cover Reader i Galaxy S4
PocketBook Cover Reader na górze, a ekran Galaxy od spodu
TrekStor Pyrus 2 LED
Postanowiłem napisać też kilka słów o czytniku TrekStora z oświetleniem, pomimo, że nie będzie on zapewne dostępny bezpośrednio na naszym rynku. Jednak popularność wpisu o przecenie Kindle Classic w RFN zamieszczonego na blogu swiatczytnikow.pl utwierdziła mnie w przekonaniu, że coraz więcej osób może sobie poradzić z zamówieniem czegoś z zagranicy lub po prostu mieszka blisko sklepów lub paczkomatów zlokalizowanych za Odrą. A wspominam o nim, ponieważ będzie to w najbliższym czasie zapewne jeden z najtańszych eCzytników z oświetleniem. Spodziewana cena na rynku niemieckim to 80 EUR. To niewiele mniej, ale jednak taniej od Tolino Shine (99 EUR) czy dostępnego w sklepach fizycznych „starego” modelu Kindle Paperwhite wi-fi za 119 EUR.
"Napromocyjna" cena Kindle Paperwhite w sklepie sieci Saturn (Berlin, 2013 r.)
Trekstor Pyrus 2 LED ma kilka mocnych jak i słabych punktów. Po pierwsze cena. Po drugie oświetlenie – jest całkiem przyjemne, równomierne i można go całkowicie wyłączyć. Po trzecie ma menu w języku polskim. Po czwarte dość sprawna obsługa karty pamięci. Działa też ogólnie sprawniej od znanego z naszego rynku Trekstora Pyrusa. Jednak za niższą ceną kryją się też kompromisy. O ile ekran jest znacznie lepszy niż w poprzednich TrekStorach (teraz jest to Pearl), o tyle rozdzielczość jest słabsza niż u bezpośrednich konkurentów. W TrekStorze jest to 800 x 600 pikseli (niedotykowy) podczas gdy wspomniane Tolino ma 1024 x 758 a Kindle 1024 x 768 pikseli. TrekStor jest nieznacznie lżejszy od Kindle Paperwhite (213 g) ważąc 205 g, natomiast cięższy od Tolino Shine (183 g).
Sądzę, że ewentualnym problemem może być jednak wygoda korzystania z TrekStora. O ile gumowana obudowa raczej wzbudza zaufanie (podobnie jak w Pyrusie), o tyle gumowe klawisze umieszczone pod ekranem sprawiają wrażenie, jakby się miały rozlecieć po paru książkach. Zaskakuje też brak fizycznych przycisków zmiany stron po bokach obudowy. Obym się mylił, ale aby się o tym przekonać lepiej, trzeba dłuższych testów.
Metryczka Trekstor Pyrus 2 LED
Klawisze Trekstora Pyrusa 2 LED
Regulacja oświetlenia Trekstora Pyrusa 2 LED
Ekran główny w Trekstor Pyrus 2 LED
Informacja o Trekstor Pyrus 2 LED na targach IFA 2013
Kobo Aura
Nowy czytnik z Kobo był najbardziej przeze mnie wyczekiwanym urządzeniem, które chciałem zobaczyć w Berlinie. No i udało się. Kanadyjczycy pokazali czytnik Kobo Aura. Już na pierwszy rzut oka widać, że tutaj nowość nie polega tylko na nadaniu staremu urządzeniu nowej nazwy czy dodaniu na końcu nazwy jednej literki. Innowacja polega na upodobnieniu czytnika do tabletów czy droższych smartfonów poprzez nadanie mu jednolitej powierzchni na froncie. Ekran z papieru elektronicznego w Kobo Aura nie jest zagłębiony w otaczającej go ramce, jak to miało miejsce dotychczas w eCzytnikach. Całość pokryta jest szkłem na całym froncie, dzięki czemu jest na przykład mniejsza szansa, że coś nam wpadnie między obudowę a ekran. Nie wiem jak Wy, ale ja czasem muszę wydłubywać zza ramki jakieś paproszki. Znika też zarzut kierowany do firmy przez użytkowników Kobo Mini, na temat korzystania z klawiatury ekranowej. Osoby z grubszymi palcami mają na nim kłopoty, aby trafić w litery wyświetlane tuż przy obudowie. Przeszkadza w tym właśnie zagłębienie ekranu. No ale najważniejsze jest to, że udało się przy tym uniknąć efektu lustra, obecnego w znakomitej większości ekranów LED komputerów i urządzeń przenośnych. Znakomicie odbijają one światło otoczenia i nawet przy silnym podświetleniu często trudno na nich pracować. W Aurze udało się tego uniknąć i połączyć oświetlenie ekranu z papieru elektronicznego z jednolitą szklaną powierzchnią nie dającą odblasków.
Kobo Aura (Berlin, 2013 r.)
Spodziewam się, że Kobo Aura będzie następcą Kobo Glo. Między innymi dlatego, że oświetlenie ekranu jest na nowym czytniku znacznie bardziej przyjemne, równomierne i przy tym łatwe do regulacji. Kolejną innowacyjną opcją jest właśnie regulacja natężenia światła gestem, poprzez przesuwanie dwoma palcami pośrodku ekranu w górę i w dół bez wchodzenia do menu. Ciekawe także, choć obecne już wcześniej w czytnikach Kobo, jest też sterowanie nasyceniem tekstu.
Zmiana nasycenia i kontrastu tekstu w Kobo Aura
Kobo Aura jest zaskakująco lekki. Według producenta, przy rozmiarach 150 x 114 x 8,1 mm waży tylko 174 g. To zauważalnie mniej niż u królującego do tej pory na rynku Paperwhite'a (213 g). Nowy Amazon Kindle Paperwhite też będzie cięższy, ma ważyć 206 g przy wymiarach 169 mm x 117 mm x 9,1 mm. Kobo Aura jest więc zauważalnie bardziej zwarty i lżejszy. To obecnie chyba najlżejszy czytnik z oświetleniem. Posiada też sporą pamięć (4 GB) wewnętrzną jak i gniazdo karty pamięci microSD. Zaskakująca jest rozdzielczość ekranu. W Kobo Glo jest to 1024 x 768 a w Aurze „tylko” 1014 x 758. Pozostaje mieć nadzieję, że nowa technologia zmiany stron (bez charakterystycznego dla ekranów eInk przykrego efektu migotania) pozwoli uzyskać i tak lepszy niż w Glo komfort czytania. Tego jednak w krótkim testowaniu czytnika na targach nie byłem w stanie uczciwie sprawdzić.
Płaski front Kobo Aura
Na tym kończą się nowości. Podobnie jak w Kobo Aura HD utrzymano przyciski do wyłączania czytnika oraz oświetlenia. Obydwa znajdują się na górnej krawędzi obudowy. Pomimo wprowadzania swoich czytników na kolejne rynki, Kobo niestety wciąż nie pomyślało o polskim menu. Nową funkcją jest tłumaczenie słów wprowadzanych przez użytkownika, ale jak się łatwo domyślić, brak jest słownika uwzględniającego język polski. Brak jest też fizycznych przycisków do zmiany stron. Mam nadzieję, że dotyk będzie działał lepiej niż w Kobo Mini i użytkownikom nie będzie tych przycisków brakować.
Ekran główny menu Kobo Aura
Ze wspomnianym wyżej gniazdem kart pamięci wiąże się moje niepowodzenie w testowaniu polskich książek w najnowszym Kobo. Jeden z czytników wystawionych na targach nie rozpoznał mojej karty, na której miałem testowe książki. Trudno mi znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się stało. Inne czytniki (Sony, TrekStor) rozpoznawały kartę bez problemu. Z drugiej strony przy 4 GB pamięci wewnętrznej (ponad 3,2 GB dostępne dla użytkownika) i braku obsługi plików audio nie bardzo widzę sens posiadania karty pamięci w czytniku. Chyba, że obsługa plików PDF w Kobo Aura pozwala na ich komfortowe używanie. Posiadanie takich plików na karcie może być celowe ze względu na ich (zazwyczaj) duże rozmiary. Ale do PDFów to zapewne bym wybrał Kobo Aura HD z trochę większym ekranem.
Pozostałe cechy Kobo Aura są podobne jak obecnych do tej pory czytników z Kobo. Duże nadzieje wzbudza zapowiedziana integracja urządzeń Kobo z serwisem getpocket.com (dawniej Read it Later), o czym dowiedziałem się od jednego z czytelników mojego bloga. Dzięki temu będzie można uzyskać funkcjonalność, której użytkownicy Kobo zazdrościli konkurencji z Amazona, czyli przesyłania na czytnik a następnie czytania stron WWW bez połączenia z siecią. Na dostępnym mi Kobo Mini brak jest na razie odpowiedniej aktualizacji oprogramowania, więc nie mogę tego przetestować.
Mimo wszystkich wątpliwości, to właśnie premierę Kobo Aura uważam za najważniejsze wydarzenie eCzytnikowego fragmentu targów IFA 2013 w Berlinie.
Podsumowanie
Trudno nie zauważyć, że dzięki szeregom premier w tym roku, znacznie rozszerzyła się gama czytników. Tylko częściowo dotyczy to polskiego rynku. Warto podkreślić decyzję Amazona, o dostępności nowego Kindle Paperwhite (po raz pierwszy!) również od razu i dla nas. Z podejściem innych producentów bywa różnie. Pozostaje mieć nadzieję, że ułatwi to dostęp do urządzeń ale przede wszystkim (przecież o to tu chodzi) samych książek.
P.S.
Zapraszam na relację z obecności czytników na targach IFA 2014. Pierwsza część jest tutaj: "Czytniki książek elektronicznych na targach IFA 2014 w Berlinie".