logo
Wrong email address or username
Wrong email address or username
Incorrect verification code
back to top
Search tags: kody
Load new posts () and activity
Like Reblog Comment
text 2019-11-10 10:11
LitRes – nowa KSIĘGARNIA „wielojęzyczna”

Księgarnia LitRes (od 2005 roku) znana jest bardziej na rynku rosyjskim niż polskim. Jednak od kilku miesięcy non stop pokazują mi się jej reklamy na FB, więc wygląda na to, że i u nas sklep chce zaistnieć szerzej. Księgarnia została też już włączona do popularnych polskich porównywarek cen e-booków. Na poważnie zagościła więc na polskim rynku.

  

Reklamy LitRes, które ostatnio bardzo często oglądam na FB (źródło: fb.com)

 

LitRes na rynku rosyjskojęzycznym

Podobno nie jest łatwo osiągnąć sukces na rynku rosyjskojęzycznym. Co prawda chętnych do czytania jest wielu, ale do zakupu e-booków w księgarni już sporo mniej. Jednym z pomysłów, które tam funkcjonują, jest na przykład sprzedawanie e-booków, zanim mogą być spiracone (bo nie zostały jeszcze ani napisane ani tym bardziej opublikowane). Taki projekt próbuje rozwijać LitNet (dawniej Lit-Era).

 

LitRes: jedno kliknięcie do książek (źródło: litres.ru)

 

Być może z powodu walki na trudnym ale czytelniczo chłonnym rynku, oferta litres.ru wydaje mi się pod niektórymi aspektami bardziej rozbudowana niż w polskich sklepach. Księgarnia chwali się, że ma w ofercie milion e-booków po rosyjsku i w innych językach (w tym 48 tys. bezpłatnych) oraz 65 tys. książek audio. Zapewnia, że co miesiąc asortyment rozszerzany jest o 5 tys. tytułów. Stronę księgarni odwiedza ok. 12,5 mln klientów miesięcznie, którzy pobierają co miesiąc ok. 1,5 mln plików. Liczby podawane przez LitRes, robią wrażenie.

 

Multiformat w wydaniu rosyjskim (źródło: litres.ru)

 

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy w litres.ru, to mnogość (aż dziesięć) dostępnych formatów e-booków. Znajdziemy tam nie tylko popularny u nas EPUB i MOBI, ale także kilka innych. Należy do nich m.in. specjalnie do mniejszych ekranów (6 cali) przykrojony PDF (tzw. PDF A6). Nawet czytelnicy korzystający z czytników słabo wspierających ten format nie powinni mieć z nim aż takich kłopotów, jak ze „zwykłymi” PDFami. Obowiązkowo jest tam także FB2 i FB3 – bardzo popularne na rynku rosyjskojęzycznym formaty. Fragmenty e-booków można przeczytać w przeglądarce WWW.

 

"Tekst" Glukhovsky'ego w wersji elektronicznej jest wg cen katalogowych tańszy w Rosji o ok. 30% w porównaniu do wydania papierowego (źródło: litres.ru)

 

Drugie, co zwróciło moją uwagę, to różnica cen między wydaniami papierowymi a elektronicznymi. Trwa u nas obecnie dyskusja na ten temat. Wpisy na temat wpływu VATu na cenę e-booków rozgrzewają do czerwoności dyskutantów. No i jako jedna z pierwszych na litres.ru, otwarła mi się strona książki „Tekst” Glukhovsky'ego. E-book ma nominalną cenę 439 RUB (ok. 27 PLN), audiobook 399 RUB a książka drukowana oferowana jest za 614 RUB (ok. 37 PLN). Całkiem spora różnica między papierem a wersją elektroniczną. Ale może w Rosji druk na papierze, transportowanie tomów oraz ich magazynowanie i wystawianie w księgarniach są znacznie droższe niż w Polsce. U nas to podobno nieznacząca kwota. Pewnie dlatego e-book może być aż o tyle taniej od papierowego wydania (bieżąca, „napromocyjna” cena e-booka w księgarni to 307 RUB, czyli ok. 19 PLN).

 

Sześć zakładek różnych typów płatności... (źródło: litres.ru)

 

Podobnie jest przy płatnościach. Dostałem lekkiego oczopląsu od tych wszystkich punktów z programów lojalnościowych, operatorów telefonicznych, kart płatniczych, PayPalów i przelewów. Jedyne, co mnie w tym zaniepokoiło, to dopisek przy cenie „bez prowizji”. Nie wiem, czy oznacza to, że prowizję doda np. operator telefonii przy miesięcznym rachunku, czy prowizja nie będzie pobrana. Ale na razie w litres.ru nie kupuję, więc problem z głowy.

 

LitRes samodzielnie sprzedaje na rynku rosyjskim książki J.K. Rowling (źródło: litres.pl)

 

No i na koniec warto wspomnieć, że sklep samodzielnie sprzedaje e-booki o Harry'm Potterze (po rosyjsku i angielsku), czym nie może się pochwalić żadna polska księgarnia. Polską wersję my na ten przykład możemy kupić tylko przez oficjalną stronę pottermore.com, gdzie ceny wyrażone w euro niezbyt zachęcają polskiego czytelnika.

 

LitRes w Polsce

A jak wygląda LitRes w Polsce? No tu jest trochę słabiej. Ja konto założyłem w księgarni kilka miesięcy temu, ale na razie nic w niej nie kupiłem. Jakoś przy korzystaniu z abonamentu Legimi oraz nagromadzonym stosiku e-booków na dysku, mniejsze mam teraz potrzeby zakupowe. Ale dostałem propozycję uczestniczenia w badaniu na temat korzystania ze sklepu. Odpowiedziałem na list zatytułowany „Pomóż nam stać się lepszymi - 100 zł na konto!”. Stwierdziłem, że może to być ciekawy temat na bloga... W liście, który dostałem, można przeczytać m.in. „Regularnie komunikujemy się z użytkownikami, omawiamy, jak wygodne jest korzystanie z naszej strony internetowej i co można poprawić. Teraz szukamy respondentów do wywiadu zdalnego na Skype/Google Hangouts. Wystarczy mieć komputer lub laptop z kamerą internetową i stabilnym dostępem do Internetu. Ankieta potrwa około 1 godziny”. No więc wypełniłem kwestionariusz i czekałem, aż wedle zapewnień księgarni „Przejrzymy dane i skontaktujemy się z Tobą”. Mija już któryś tydzień i nic. Chyba jednak nie jestem dla LitRes interesującym klientem. Trudno.

 

Najmocniejszym atutem polskiego oddziału LitRes może być wielość dostępnych wersji językowych (źródło: litres.pl)

 

Jakie są różnice między wersją rosyjską i polską? Przede wszystkim w litres.pl nie uświadczymy tak wielu formatów e-booków jak w rosyjskiej centrali. U nas e-booki są do pobrania zazwyczaj tylko jako EPUB i MOBI. Dla polskich wydań zapomnieć np. o ciekawej opcji PDFa w formacie A6. Ale na przykład publikacje przygotowane oryginalnie na rynek rosyjski są też i tu do pobrania w wielu formatach.

 

Nie wszystkie książki mają okładki (źródło: litres.pl)

 

W księgarni panuje też (lekki) bałagan. Przejawia się to z jednej strony brakiem okładek niektórych książek oraz pisanymi po rosyjsku nazwiskami niektórych autorów (także dla książek wydanych po polsku). W opisach książek panuje „wieża Babel”. Zaglądając np. do „Vaterlandu” Roberta Harrisa, można się dowiedzieć, że to książka z kategorii „Buena ficción policíaca, Thrillers” otagowana jako „Психологические триллеры”. Trochę grubo jak na „polskojęzyczną” księgarnię. Ale skoro kupuję na niemieckim Amazonie, gdzie polski przeplata się z niemieckim, to może nie będę się wymądrzał :)

 

 

W polskiej wersji LitRes nie zawsze możemy liczyć na polską pisownię, nawet nazwiska autora (źródło: litres.pl)

 

Większy kłopot może dla klientów wynikać z pokazywania dostępności książek, które nie są już sprzedawane (prawdopodobnie skończyła się licencja). Jeden z moich czytelników znalazł e-booka, którego nie oferowały żadne księgarnie poza LitResem. W dobrej wierze zapłacił za niego, ale go nie otrzymał. Książka chyba rzeczywiście jest wycofana z dystrybucji. Jednak pieniądze, zamiast wrócić do klienta, pozostały jako nadpłata na jego koncie w księgarni. W końcu mój czytelnik spożytkował je na innego e-booka, a strona książki została (po jego interwencji) poprawiona. Księgarnia nawet podziękowała za wskazanie błędu „Z góry dziękujemy za udzielenie cennych wskazówek, które pomogą w doskonaleniu naszych usług”.

 

 

Opisy kategorii w litres.pl mogą być niekiedy zagadką dla polskojęzycznego klienta (źródło: litres.pl)

 

Mnie osobiście przeszkadza też, że książki wyświetlane na listach nie mogą być łatwo sortowane czy filtrowane wg np. autora, tytułu czy ceny. Tej ceny nie mają podanej do momentu otwarcia strony danej pozycji. Jeśli chcemy znaleźć jakąś bezpłatną pozycję np. z klasyki literatury rosyjskiej, najlepiej wejść na listę publikacji konkretnego autora. Wtedy przy książkach są podane ceny.

 

 

Podczas wyboru książki należy uważnie sprawdzić wersję językową, bo na przykład nie ma po polsku książek Glukhovsky'ego w litres.pl (źródło: litres.pl)

 

Można być zaskoczonym także, jeśli chodzi o dostępność polskojęzycznych tytułów. Nie mam statystyk, ale wyrywkowa kontrola pokazała braki. Wspomniany wyżej Glukhovsky znajduje się w ofercie księgarni, ale np. po rosyjsku czy estońsku. Brak wersji polskojęzycznej „Tekstu”, choć książka została wydana po polsku i sprzedawana jako e-book jest w kilkunastu księgarniach. Co ciekawe, książka w wersji rosyjskiej, ma obecnie taką samą cenę w litres.pl jak w litres.ru.

 

Podsumowanie

O księgarni LitRes miałem napisać po wzięciu udziału w badaniu, do którego zostałem zaproszony. Miał to być tekst o tym, jak nowa księgarnia wsłuchuje się w głosy czytelników na lokalnym, nowym dla sklepu rynku. Pomimo tego, że księgarnia najwyraźniej nie jest zainteresowana moją opinią, to i tak napisałem. Może Wam się przyda ta garść informacji.

 

Księgarnia LitRes stanowi na pewno ciekawą propozycję dla osób czytających w obcych językach, nie tylko po rosyjsku. Różnorodność obcojęzycznych e-booków (w sumie 33 od estońskiego po tagalski), może być jednym z większych atutów tego sklepu. W natłoku obcojęzycznych opisów i wersji trzeba jednak uważnie wybierać książki, żeby przez przypadek nie kupić czegoś np. po łotewsku. Mnie osobiście taki rozgardiasz zniechęca do zakupów. Pozostaje mieć nadzieję, że bałagan w jej organizacji z czasem raczej będzie znikać niż narastać.

 

[Aktualizacja 10 XI 2019 r. 12:30]

Stwierdziłem, że skoro księgarnia jest niesłowna, to na razie nie będę w niej kupował i zrezygnuję z ich newslettera. Przy rezygnacji jednak zobaczyłem ofertę "doładowania" mojego konta równowartością 10 PLN. Hmmm....

 

Okno rezygnacji z newslettera (źródło: litres.pl)

 

No cóż, tupnąłem myszką na "Odbierz 10 zł". Po czym, pokazał się kolejny zachęcający obrazek...

 

Jednak nie wypisałem się z subskrypcji newslettera (źródło: litres.pl)

 

Jak tu nie skorzystać? Jednak włożyłem e-booka do koszyka i ruszyłem do kasy z możliwością zapłaty BLIKiem. Ale w kasie cena wcale nie została obniżona o 10 zł. Nie pozostało mi nic innego jak zrezygnować z zakupu i wypisać się z subskrypcji.

 

Ostatecznie jednak zrezygnowałem... (źródło: litres.pl)

 

[Aktualizacja]

Teraz w LitRes podając kod 10CYFR przy zakładaniu konta – zakładka „Kupon” – można otrzymać 10 PLN zwrotu za zakupy o wartości 20 PLN.

Like Reblog Comment
text 2018-11-04 08:51
Kody ZNIŻKOWE na e-booki z PUBLIO

Księgarnia Publio nie tylko promowała e-booki na 22. Targach Książki w Krakowie, ale też wsparła kodami zniżkowymi czytelników mojego bloga! Dziś po południu prześlę subskrybentom mojego newslettera kilka kodów uprawniających do pobrania z księgarni bezpłatnych e-booków (w tym z puli akcji "Książka za książkę" za odniesione na Targi moje książki papierowe) oraz kody zniżkowe (25%) łączące się z innymi promocjami.

 

Kody od ekipy Publio dziś w newsletterze

 

Serdecznie dziękuję ekipie Publio za wsparcie! Zachęcam do zasubskrybowania mojego newslettera. Kody wyślę dziś po południu. Kto pierwszy ten lepszy...

 

Like Reblog Comment
review 2018-07-17 14:04
The DUFF: Designated Ugly Fat Friend - Kody Keplinger
For more reviews, check out my blog: Craft-Cycle

This book was okay. Keplinger did some cool things with stereotypes and labels, but for the most part the book was just boring and repetitive. 

I watched the movie version at some point and honestly can't remember anything about it. I saw this in the library and the bright pink spine was just calling to me so I figured I'd give it a try for an easy read. This book felt like it took forever to get through. So boring. It is just mishap after mishap.

Maybe I am to the point where I am too old to read high-school books, but the whole time I was just like, "In real life, you would look back on this and realize how overdramatic you were. None of this is a big deal." Ironically enough, the things that were a big deal (father's alcoholism, having sex as a distraction) are the things Bianca doesn't tell anyone about. Freaking talk about your problems, it's not that hard. 

I think I rolled my eyes more than Bianca did. 

After reading the book, I read the author bio and saw that she wrote it her senior year of high school. This makes a lot of sense to me. I see the classic high-school-level-writing-stuff that I did myself in my stories from that time (all the boys love the main character, you analyze books you read in class, you overexplain everything). Kudos to her for finishing a novel, getting it published, and having it made into a movie. But this book was just not for me. 
Like Reblog Comment
text 2017-08-05 12:06
Legimi w bibliotece – za darmo...

Czy można korzystać z wypożyczalni Legimi nie płacąc samodzielnie abonamentu? Tak! Chcecie wiedzieć, jak? Na przykład tak, jak ja to robię od zeszłego roku...

 

Legimi w bibliotece...

 

Wypożyczanie e-booków nie jest prostą sprawą, ani od strony prawnej, ani organizacyjnej, ani czytelniczej. Dlaczego? Ano dlatego, że wciąż umowy z wydawcami, ustalenia prawne jak i technologia - nie nadążają za potrzebami czytelników. O krętych ścieżkach wypożyczania e-booków pisałem już kilka razy (m.in. „E-book to książka – można ją wypożyczać tak samo jak wersję papierową”). Na blogu publikowałem także efekty moich testów dwóch polskich serwisów wyspecjalizowanych w wypożyczaniu książek elektronicznych: iBuk Libra i czasczytania.pl. Moje opinie na ich temat, dalekie były od zachwytów. Główną ich wadą była tragiczna funkcjonalność na urządzeniach mobilnych (w tym czytnikach książek) oraz ograniczony wybór lektur. Próbowałem także przyglądać się organizacji wypożyczalni książek elektronicznych w Niderlandach i Luksemburgu (m.in. „Coraz więcej e-booków z bibliotek publicznych (w Holandii)” ). Teraz przyszedł czas na przetestowanie w praktyce analogicznej usługi Legimi.

 

Niniejszy wpis jest efektem moich doświadczeń, ale powstał głównie na bazie informacji udostępnionych przez Legimi oraz Wojewódzką Bibliotekę Publiczną w Krakowie, za co serdecznie dziękuję.

 

Dlaczego Legimi?

Jeszcze rok temu wypożyczalnia Legimi pozostawała poza moimi zainteresowaniami. Głównie dlatego, że była ograniczona do wąskiego kręgu czytników z dystrybucji ArtaTechu (alternatywa w postaci czytania książek na ekranie LCD też mnie nie interesuje). Uruchomienie wypożyczalni Legimi na czytnikach PocketBook Touch Lux 2 i Touch Lux 3 zmieniło moje podejście. Ten ruch dowiódł, że usługa jednak może być porządnie zintegrowana z funkcjami czytnika, takimi jak: biblioteczka, wyszukiwanie w księgozbiorze, korzystanie ze słownika, dzielenie wyrazów. To mi się już zdecydowanie bardziej spodobało.

 

Do wypożyczalni Legimi przekonała mnie dopiero możliwość korzystania na PocketBooku

 

Chwilę później, na 20. Targach Książki w Krakowie (wpis: „20. Targi Książki w Krakowie – co warto wiedzieć”), krakowskie miejskie biblioteki publiczne zaczęły wszem i wobec głosić nowinę, że wypożyczalnie e-booków z Legimi będzie dostępne również dla mieszkańców Krakowa. Czytnik PocketBook Touch Lux 3 już miałem, konto w Legimi takoż – na Targach stałem się więc również posiadaczem krakowskiej karty bibliotecznej i odpowiedniego kodu wymaganego do uruchomienia usługi.

 

Legimi w bibliotekach – gdzie i dla kogo?

Wypożyczalnia Legimi dostępna jest dla mieszkańców Krakowa od jesieni 2016 roku. Ale od jej uruchomienia w 2015 roku, usługa objęła już w kilkanaście pojedynczych bibliotek i konsorcjów. Obecnie z usługi mogą korzystać m.in. członkowie bibliotek:

Stopniowo grupa ta się powiększa, a bibliotekarze potwierdzają to, co stało się w moim przypadku – czytelnicy zapisują się do bibliotek tylko po to, by mieć dostęp do wypożyczalni e-booków

 

Abonamenty wykupywane przez biblioteki różnią się od tego, który jest skierowany dla klientów indywidualnych, korzystających z abonamentowego dostępu do Legimi. Nie znajdziemy tu np. audiobooków, jeśli nie zostanie ta opcja dodatkowo wykupiona. Również ilość książek i zakres dostępu w poszczególnych bibliotekach może być różny.

 

Cennik wypożyczalni Legimi dla bibliotek (źródło: legimi.pl)

 

Co wpływa na popularność usługi wśród czytelników? Jednym z argumentów jest prostota uzyskania dostępu. Warunek jest prosty - trzeba mieć konto w bibliotece, konto w Legimi, urządzenie mobilne (czytnik, tablet, telefon) i kod z biblioteki.  Po uzyskaniu kodu w bibliotece, trzeba się zalogować do Legimi i na odpowiedniej (dla danej biblioteki) stronie, wpisać kod aktywujący dostęp do usługi. Od tej pory można dodawać książki (dostępne w abonamencie bibliotecznym) na swoją półkę i pobierać je na urządzenia mobilne (czytniki, tablety itp.). 

 

Ważny jest też fakt, że sami użytkownicy nie ponoszą bezpośrednio żadnych kosztów, o ile mają już czytnik, tablet lub smartfon. Biblioteki płacą za dostęp do księgozbioru Legimi z naszych podatków. Zarówno bibliotekarzom jak i czytelnikom powinno więc zależeć na wykorzystaniu zakupionej usługi. Jak jest ona propagowana? W pobliskiej bibliotece publicznej, jeszcze do niedawna były plakaty i sporo ulotek. Jako, że brakuje ostatnio kodów, również i plakaty zniknęły. Zapewne bibliotekarkom już nie zależy tak bardzo na reklamowaniu usługi, której dostępność jest bardzo ograniczona.

 

Aplikacja Legimi zoptymalizowna dla ekranów E-Ink, nie będzie działać na urządzeniach innych niż te, które poleca firma. Na czytniku Dibuk Saga testowałem usługę, korzystając ze zwykłej androidowej wersji

 

Biblioteki podają informacje o abonamencie Legimi, również na swoich stronach WWW. Od strony technicznej, na pierwszym miejscu wskazywana jest zazwyczaj możliwość korzystania w aplikacjach mobilnych. W sumie słusznie. Można założyć, że tablety i smartfony są powszechnie obecne w domach czytelników, potencjalnych użytkowników usługi. Inaczej jest jednak z czytnikami książek elektronicznych. Najwyraźniej nie należą do urządzeń, które bibliotekarze przygotowujący wspomniane opisy, znają czy szczególnie poważają. Oto np. na stronie Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku w ogóle brak informacji o możliwości korzystania na czytnikach. W innym miejscu znalazło się z kolei takie oto wyjaśnienie na temat aplikacji mobilnej: „Aplikacje na iPada, iPhona, Androida, Windows Phone, Windows 8 i czytniki (z wyłączeniem Kindle)”. Tymczasem owo „wyłączenie” nie dotyczy tylko Kindle, ale w zasadzie wszystkich czytników, poza kilkoma modelami wspieranymi przez Legimi (pełna lista: certyfikowanych czytników).

 

Legimi w liczbach

Zaletą usługi Legimi, jest udostępnianie poszczególnym bibliotekom szczegółowych, codziennych zestawień statystyk na temat wypożyczeń. Jest to o tyle ważne, że każda umowa zawiera maksymalną liczbę stron do wykorzystania. Bibliotekarze wiedzą więc, jaka część w ramach limitu pozostała do wykorzystania przez czytelników.

 

Bibliotekarze mogą także na bieżąco uzyskać dane o popularności poszczególnych tytułów. To cenna wiedza, pozwalająca np. planować zakupy wydań papierowych. Biblioteka w Szczecinie opublikowała informacje zebrane w pierwszym kwartale funkcjonowania Legimi, pisząc m.in., że „Przez pierwsze trzy miesiące nasi Czytelnicy pobrali blisko 4,5 tys. książek. Rekordzista zgromadził ich 268 i przeczytał ponad 8 tys. stron!”.

 

Według podsumowań Legimi, czytelnicy (w skali całego kraju) w styczniu 2017 roku najchętniej czytali:

1. Pokolenie Ikea

2. Brud

3. Jak stać się szczęśliwym człowiekiem

4. Dziewczyna z pociągu

5. Jack Reacher. Sto milionów dolarów

6. Zanim się pojawiłeś

7. Pochłaniacz

8. Inferno

9. Osobliwy dom pani Peregrine

10. Zakonnice odchodzą po cichu

 

Podobne zestawienie dla konsorcjum bibliotek małopolskich wskazuje, że czytelnicy otworzyli prawie 4 tys. książek. Pierwsza dziesiątka wyglądała następująco:

1. Dziewczyna z pociągu

2. Zanim się pojawiłeś

3. Lampiony

4. Inferno

5. Immunitet

6. Zakonnice odchodzą po cichu

7. Pokolenie Ikea

8. Król

9. Moje córki krowy

10. Złudzenie

 

„Dziewczyna z pociągu” zainteresowała, w małopolskim abonamencie bibliotecznym, 49 czytelników. Co ciekawe, ponad 1,7 tys. książek zostało pobranych w lutym tylko raz. To moim zdaniem dobrze świadczy o możliwościach usługi Legimi, jakie daje do dyspozycji pojedynczych czytelników. Mogą oni sięgać po to, co ich rzeczywiście zainteresuje, a niekoniecznie, po to co jest modne.

 

Legimi w Krakowie w praktyce

 

Na terenie Krakowa i okolic można korzystać z dostępu do Legimi z dwóch źródeł. W ramach biblioteki miejskiej oraz konsorcjum dwudziestu bibliotek małopolskich, któremu przewodzi WBP w Krakowie. Przykładowo, konsorcjum bibliotek małopolskich wykupiło najbardziej rozbudowany pakiet dla bibliotek publicznych. W ramach tego abonamentu można przeczytać ogółem 1 375 000 stron. Ale, jako że każde urządzenia stronę definiuje inaczej, w praktyce zliczane są słowa. W omawianym przypadku limit to 270 mln słów. Co miesiąc jest do rozdania do dwóch tysięcy kodów dostępu, po które mogą się zgłaszać czytelnicy. Każdy z kodów może być wykorzystany na dwóch urządzeniach. To też mniej niż w przypadku abonamentu indywidualnego. Małopolskie biblioteki zawarły umowę na rok, a już w pierwszych trzech miesiącach wykorzystano ok. 25% zaplanowanego limitu stron. Również informacje z innych bibliotek wskazują, że pakiety są wykorzystywane przez czytelników niemal w całości po 4-8 miesiącach od momentu uruchomienia dostępu.

 

Do książek z wypożyczalni Legimi mamy dostęp przez miesiąc działania jednorazowego kodu bibliotecznego, lub na okres samodzielnego opłacania abonamentu

 

Małopolskie konsorcjum bibliotek ma w swoim zasięgu prawie 200 tys. czytelników. Za bieżący pakiet zapłacono 36 900 zł brutto. Zakup był możliwy w dużej mierze dzięki dotacji celowej przyznanej WBP w Krakowie przez Sejmik Województwa Małopolskiego w wysokości 25 000 zł. Co miesiąc w bibliotekach rozdawanych jest tysiąc kodów dostępu. Są rozdzielane proporcjonalnie do liczby czytelników zarejestrowanych w poszczególnych placówkach. Na Rajskiej (WBP) co miesiąc do dyspozycji czytelników jest niespełna 300 kodów. Celem takiego działania jest z jednej strony bardziej równomierne wykorzystanie abonamentu przez poszczególne biblioteki, ale też aktywizacja czytelników z mniejszych ośrodków. Takich, gdzie miejskie biblioteki po prostu nie są w stanie samodzielnie zapłacić za dostęp do komercyjnej wypożyczalni, a czytelników może trudniej jest skłonić do czytania e-booków. Tylko w okresie od 1 listopada do 31 grudnia 2016 r. za pomocą kodów przyznanych konsorcjum aktywowano 381 kont czytelniczych, z których otwarto 3 317 książek i wykorzystano 29 615 106 słów z wykupionego limitu obliczonego przez Legimi na 275 000 000 słów.

 

W opublikowanym parę miesięcy temu raporcie, na temat krakowskich bibliotek miejskich, podkreślono m.in., że aktywni jak i potencjalni czytelnicy domagają się bieżących aktualizacji księgozbiorów jak i dostępu do e-booków. Autorzy opracowania „Biblioteka Kraków. Rozwój sieci miejskich bibliotek publicznych” chwalą sposób organizacji wypożyczeń w ramach usługi Legimi, ponieważ korzystający z niej mieszkańcy małopolskich miast, utrzymują kontakt z bibliotekarzami (przychodząc po kody) a jednocześnie korzystają z lektur w postaci cyfrowej.

 

Autorzy raportu o krakowskich bibliotekach podkreślają rolę lokalnych filii, gdzie można łatwo dotrzeć, zaparkować rower, przyjść po kody Legimi, porozmawiać o książkach... 

 

W moich rozmowach z bibliotekarzami, pojawiały się także wątpliwości, czy biblioteki publiczne powinny samodzielnie rozwijać system wypożyczeń, czy też wykupywać usługi w zewnętrznych firmach (np. Legimi, iBuk Libra). W Niderlandach czy Luksemburgu, jak wspomniałem powyżej, zwyciężyła ta pierwsza opcja. Nasza Biblioteka Narodowa zachowuje się na tym polu biernie, więc w Polsce zwycięża opcja druga. Podobnie jest też w Krakowie.

 

Myśląc o tym wpisie, już na Targach Książki w Krakowie, zastanawiałem się, czy nie będę w ten sposób działał na własną szkodę. Panie bibliotekarki (już podczas zapisów, ale też i później) ostrzegały, że ilość miesięcznie wydawanych kodów w każdej bibliotece jest ograniczona. Im więcej osób korzysta z wypożyczalni, tym większa szansa, że z usługi wykupionej przez krakowskie biblioteki trudno będzie korzystać lub limit zakupionych stron ulegnie wyczerpaniu przed czasem. Tak więc, im większa osób z usługi w krakowskich bibliotekach korzysta, tym większe prawdopodobieństwo, że w pewnym momencie dla mnie kodu zabraknie.

 

Na początku tego roku, wypożyczalnia Legimi była reklamowana nawet przed wejściem do pobliskiej biblioteki

 

 

No i stało się! Od trzech miesięcy filie krakowskich bibliotek otrzymują znacznie mniej kodów. W jednym z pobliskich oddziałów, jest teraz co miesiąc tylko jeden kod „do rozdania”. W mojej „osiedlowej” bibliotece jest ich za każdym razem kilka. A jeszcze w pierwszej połowie tego roku było ich (w tej samej placówce) kilkadziesiąt miesięcznie! W moim domu doprowadziło to do „racjonalizacji” wykorzystania dostępu. Ja na wakacjach czytam głównie e-booki zakupione dawno temu i dzielimy się jednym kodem (lub dwoma), ale korzystając z różnych urządzeń.

 

Z racji słabych perspektyw uzyskania kodów dla każdego z rodziny, zupełnie spontanicznie zapisaliśmy się także do wspomnianej już wcześniej Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie... Tu również miesięczna ilość wydawanych kodów jest limitowana, ale chyba wciąż są łatwiej dostępne.

 

Usługa reklamowana jako „bez limitu”, w praktyce jest coraz bardziej limitowana (źródło: legimi.pl)

 

Oferta wypożyczalni Legimi nie obejmuje wszystkich e-booków dostępnych na rynku. Książki dostępne w pełnej wersji abonamentowej, niekoniecznie muszą być obecne w wersji bibliotecznej. Wciąż jednak do wyboru jest całkiem sporo ciekawych pozycji i co jakiś czas przybywają nowe. Warto też mieć na uwadze, że niektóre książki, które dziś są w abonamencie, jutro mogą z niego zniknąć. Mam kilka takich książek, które w abonamencie bibliotecznym kilka miesięcy temu czytałem, potem zniknęły a teraz znowu można je pobrać. Nie wiem, czy to wina systemu, czy celowe działania Legimi. W każdym razie, nie warto odkładać lektury na czas nieokreślony. Albo przynajmniej od razu dodać na półkę wszystko, co byśmy chcieli przeczytać. Jest szansa, że pobrać będzie można później, nawet jeśli książka nie jest w danym momencie w bibliotecznym abonamencie dostępna.

 

Podsumowanie

 

Nie wiem, jak to jest w innych miastach, ale w sumie cieszę się, że wypożyczanie e-booków z Legimi padło w Krakowie ofiarą własnego sukcesu! Bibliotekarzom udało się spopularyzować czytanie książek elektronicznych. Dotyczy to także osób, które zaczęły swoją przygodę z e-bookami, skuszone bezpłatnym dostępem do wypożyczalni Legimi. Ograniczanie dostępności rozdawanych co miesiąc kodów nie powinno nas zniechęcać. Wręcz przeciwnie! No bo kto w kolejnym budżecie da bibliotekom pieniądze na wykupienie nowego abonamentu wypożyczalni Legimi, jeśli obecna pula niewykorzystana zmarnuje się? To już lepiej czytać i zużyć dostępne limity przed czasem i dać bibliotekarzom do ręki oręż pod hasłem „Widzicie? Ludzie chcą czytać e-booki, jeśli dać im szansę!”...

 

Krakowscy bibliotekarze wiedzą, że czytelnicy chcą dostępu do e-booków (slajd z prezentacji "Mapa kierunków rozwoju Biblioteki Kraków. Kluczowe obszary")

 

 

W rozmowach z bibliotekarzami spotkałem się z opiniami, że usługa jest zwyczajnie zbyt droga. Do tego dochodzi problem niewysokich bibliotecznych budżetów, co powoduje, że usługa jest także zbyt ograniczona, jak na potrzeby czytelników. Rozwiązań tego dylematu może być kilka:

  • obniżenie przez Legimi cen bibliotecznych pakietów;
  • większy budżet bibliotek publicznych;
  • rozwiązanie kompleksowe, na przykład wprowadzone podobnej usługi „z urzędu” przez Bibliotekę Narodową.

 

Porada konsumencka na dziś brzmi: jeśli jesteście w zasięgu jednego ze wspomnianych wyżej miast i macie czytnik, na którym usługa będzie działać – żal nie skorzystać. Idźcie do biblioteki przy najbliższej okazji i poproście o kod do Legimi. Wspólnym, czytelniczym wysiłkiem wspomóżmy bibliotekarzy i pokażmy, że nie wydają pieniędzy podatników na darmo! Czytelnicy do czytników!

 

Plusy:

- (dla czytelników) za dostęp do wypożyczalni Legimi płacą biblioteki z pieniędzy podatników;

- działa bardzo dobrze na czytnikach PocketBook (Touch Lux 2, Touch Lux 3, Sense);

- bogata oferta tytułów jest stopniowo powiększana;

- (dla bibliotekarzy) konieczność wizyty czytelników w bibliotece, przynajmniej raz w miesiącu;

 

Minusy:

- (dla bibliotekarzy) wysoki koszt zakupu usługi;

- z czasem coraz mniejsza ilość kodów dostępu, wynikająca z dużego popytu (przynajmniej w Krakowie);

- niektóre książki raz są dostępne a innym razem nie;

- (dla czytelników i bibliotekarzy) potrzeba dystrybucji kodów i aktywowania dostępu co miesiąc.

 

P.S.

Listę urządzeń, na których mi się najlepiej korzysta(ło) z bibliotecznej wersji wypożyczalni Legimi podczas testów, znajdziecie poniżej:

 

- zdecydowanie najlepszy jest dla mnie czytnik PocketBook Touch Lux 3 – można m.in. kupić w amazon.de (używany, na gwarancji) za (np. w tym momencie) 97,17 EUR ≈ 415 PLN oraz w wielu polskich sklepach internetowych w cenie od 459 PLN (nowe) – integracja aplikacji Legimi z funkcjami czytnika (możliwość korzystania ze słownika, wszystkie książki w czytniku to jeden księgozbiór), dzielenie wyrazów, Send-to-PocketBook;

 

- [Aktualizacja] Obecnie najlepszym czytnikiem do bibliotecznego Legimi jest PocketBook Touch HD lub HD 2;

 

- smartfon YotaPhone 2 (recenzja tutaj) – ultramobilne rozwiązanie dla tych, którzy nie rozstają się ze smartfonem, chcą czytać na porządnym ekranie E-Ink, a czytnika im się nosić nie chce;

 

- czytnik Dibuk Saga (recenzja tutaj) – niedrogi czytnik, jak na urządzenie z ekranem E-Ink o rozdzielczości 300 ppi, z możliwością samodzielnego doinstalowania androidowej aplikacji Legimi.

 

Najwygodniej mi się korzysta z Legimi na czytniku PocketBook Touch Lux 3, do kupienia (używany, na gwarancji) m.in. w Amazonie (źródło: amazon.de)

 

Podziękowania

Dziękuję za informacje, które pomogły mi w niniejszym wpisie. Korzystałem głównie z:

- „Biblioteka Kraków. Rozwój sieci miejskich bibliotek publicznych” - projekt badawczo-konsultacyjny zrealizowany na zlecenie Gminy Miejskiej Kraków przez Małopolski Instytut Kultury w Krakowie – zespół autorski w składzie: Jacek Gądecki, Bartłomiej Homiński, Wit Hubert, Piotr Knaś, Wojciech Kowalik, Anna Miodyńska, Weronika Stępniak, Miłosz Ukleja, Sebastian Wacięga, Magdalena Zdrodowska;

- informacji uzyskanych z Legimi;

- informacji uzyskanych z Zespołu ds. Zasobów Elektronicznych Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie;

- informacji uzyskanych w rozmowach z bibliotekarzami w filiach.

 

O doświadczeniach innych blogerów z biblioteczną usługą Legimi, możecie przeczytać tutaj:

- „Sposób na ebooki bez limitu w Legimi za darmo” na blogu eczytanie.blox.pl;

- „Skandal !!! Ebooki za darmo i to legalnie!” na blogu bezdruku.pl.

 

[Aktualizacja 4 IX 2017 r.]

Niestety, prawdopodobnie czytelnicy Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie też już „rozbili bank". W wiadomości, którą otrzymałem dziś z Rajskiej, można przeczytać m.in., że „we wrześniu w naszych agendach nie będą wydawane kody dostępu do zasobu e-booków oferowanych przez firmę Legimi Sp. z o.o. Przerwa w dostępie może potrwać nawet do końca roku.”. Przyjdzie nam poczekać na kolejne kody dostępowe do następnego budżetu...

 

[Aktualizacja 24 X 2017 r.]

Kolejny model PocketBooka otrzymał obsługę wypożyczalni Legimi. O tym, jak mi się z Legimi korzysta na PocketBooku Touch HD, można przeczytać we wpisie „PocketBook Touch HD – wypożyczalnia Legimi w trybie wysokiej rozdzielczości”.

 

[Aktualizacja 12 VII 2018 r.]

Małopolskie biblioteki publiczne znowu oferują szerzej dostęp do usługi Legimi. Więcej na ten temat we wpisie „Legimi w natarciu w Małopolsce”.

 

[Aktualizacja 20 X 2018 r.]

Zestawienie czytników PocketBook, obsługujących Legimi: „WYPOŻYCZALNIA e-booków Legimi na CZYTNIKACH PocketBook - zestawienie”.

 

[Aktualizacja 2 VII 2022 r.]

Biblioteki coraz częściej udostępniają kody umożliwiające dostęp do wypożyczalni na czytnikach Kindle. Szczegóły we wpisie: „Więcej Legimi dla czytników Kindle W BIBLIOTEKACH”.

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

Like Reblog Comment
review 2017-06-08 09:49
Wie ein Teeniefilm
The Duff (Designated Ugly Fat Friend) - Kody Keplinger

Im Mai 2017 erhielt ich über die Motto-Challenge eine Leseaufgabe, die für mich eine echte Herausforderung darstellte: ich sollte Liebesgeschichten lesen. Da ich Chic-Lit nicht mag, war ich erst mal ratlos. Enthielt mein Bücherregal überhaupt Bücher, die ich mir anrechnen durfte? Eine Recherche ergab, dass die Auswahl unerwartet groß ist, zumindest, wenn wir Liebesgeschichten nicht mit Liebesromanen gleichsetzen. „The DUFF“ von Kody Keplinger lag ziemlich genau ein Jahr auf meinem SuB. Die Challenge hat unter anderem den SuB-Abbau zum Ziel, also entschied ich, dass dieser Young Adult – Roman ein guter Einstieg in das neue Monatsmotto wäre.

 

DUFF. Designated Ugly Fat Friend. Diese unverschämte Beleidigung ließ Bianca Piper durchdrehen. Ihr war bewusst, dass sie ihren besten Freundinnen bezüglich ihres Aussehens nicht das Wasser reichen kann. Es war in Ordnung für sie, die Clevere zu sein, die gute Noten bekommt und auf ein unerschöpfliches Repertoire sarkastischer Bemerkungen zurückgreifen kann. Doch dass ausgerechnet Wesley Rush, der notorische Weiberheld der Schule, behauptete, sie sei in ihrer Clique das Mädchen, das die anderen besser aussehen lasse, weil sie selbst als dickes, hässliches Entlein durchginge, schlug dem Fass den Boden aus. Ihre Synapsen hatten einen Kurzschluss. Sie muss vorübergehend unzurechnungsfähig gewesen sein, denn sonst hätte sie sich niemals auf diese seltsame „Feindschaft mit Zusatzleistungen“ mit Wesley eingelassen. Nun ist es zu spät für Vernunft. Plötzlich sind Gefühle im Spiel, die weder Bianca noch Wesley erwarteten. Kann aus tiefer Abneigung tatsächlich Liebe werden?

 

Überraschung, Überraschung – ich bin zu alt für dieses Buch. „The DUFF“ ist das literarische Äquivalent eines Teeniefilms aus den 90er oder 2000er Jahren. Als dieses Genre populär war, liebte ich diese Filme. Irgendwann ebbte der Hype um cineastische Teenager-Romanzen ab und ich wuchs aus den stereotypen Geschichten heraus. „The DUFF“ katapultierte mich in die Welt des High-School-Lebens amerikanischer Jugendlicher zurück, in diesen verbissenen Krieg um Popularität. Ein Krieg, den Bianca Piper bewusst zu boykottieren glaubte, bis ihr Wesley Rush mit der Sensibilität einer Müllpresse vor Augen führt, dass sie sich dem Kampf um Anerkennung gar nicht entziehen kann. „DUFF“ ist eine außerordentlich widerwärtige Beleidigung, weil sie meiner Meinung nach eine Menge Wahrheit enthält. Junge Frauen vergleichen sich bewiesenermaßen mehr als alle anderen Bevölkerungsgruppen. Während der Teenagerzeit ist der gesellschaftliche Druck, wie alle anderen auszusehen und ein willkürlich formuliertes Ideal zu erfüllen, besonders groß. Mädels, ihr wisst, wovon ich spreche – ihr habt es selbst erlebt. Die Unsicherheit, die Selbstzweifel, die Fragen, warum die Oberweite nicht größer, die Hüften nicht schmaler und die Oberschenkel nicht straffer sein können. Die Angst, ungenügend zu sein, während man nervös auf die Freundinnen schielt, ist ein stetiger Begleiter. Bianca jedoch wähnte sich erhaben. Sie glaubte, über dem Konkurrenzgerangel junger Mädchen zu stehen. Sie hielt sich für klüger, weniger naiv. Erst Wesleys Beleidigung zeigt ihr, dass sie genauso oberflächlich und von der Meinung anderer beeinflussbar ist, wie die Mädchen, die sie bisher immer belächelte. Ich hatte Schwierigkeiten mit Bianca, weil ich sie arrogant und heuchlerisch fand. Sie ist unheimlich stolz darauf, intelligent genug zu sein, um sich mit einer ständigen Aura aus Sarkasmus und Zynismus umgeben zu können, aber ich empfand sie die meiste Zeit als verletzend und anstrengend. Es dauert ewig, bis sie begreift, dass sie keineswegs besser ist als ihre Mitschüler_innen und ihre spätere Einsicht, dass sich jeder junge Mensch mit einem Label identifiziert, erschien mir nicht so weltbewegend, dass es das Warten wert gewesen wäre. Für mich entwickelt sich „The DUFF“ zu langsam, weil die Geschichte äußerst vorhersehbar ist. Ich war ungeduldig und wollte Bianca schütteln, damit sie endlich die Augen öffnet und erkennt, was für mich vollkommen offensichtlich war – einschließlich ihrer Gefühle für Wesley. Ihre Beziehung erfüllt zahllose Klischees, es gefiel mir allerdings, dass Kody Keplinger an ihrem Beispiel einen ehrlichen Blick auf das Liebes- und Sexualleben von Teenagern wirft. Sie idealisiert und beschönigt nichts. Die Zeiten, in denen Jugendliche von Bienchen und Blümchen keinen blassen Schimmer hatten, sind lange vorbei. Jugendliche haben Sex und verhalten sich dabei nicht immer verantwortungsbewusst. Das ist Fakt, es gibt keinen Grund, diesen zu vertuschen. Ich bin froh, dass Keplinger die Realität darstellt, statt überholte Euphemismen.

 

„The DUFF“ ist wieder einmal eine nette Lektüre für Zwischendurch, die mir wohl weit mehr gebracht hätte, hätte ich sie als Teenager gelesen. Ich bin nun mal keine 17 mehr und habe meine jugendlichen Selbstzweifel Großteils überwunden. Mit 27 muss mir niemand mehr vorbeten, dass jeder Mensch hin und wieder mit dem eigenen Aussehen hadert. Ich weiß, dass Schubladendenken niemandem gerecht wird und sich eine Persönlichkeit nicht durch ein Label wie DUFF erfassen lässt. Daher ist dieser Roman für mich mittlerweile zu offensichtlich; er enthält Wahrheiten, die ich mir bereits selbst erarbeitete. Nichtsdestotrotz ist das Buch nicht schlecht und ich finde es beeindruckend, dass Kody Keplinger es schrieb, als sie selbst erst 17 Jahre alt war. Ich bereue die Lektüre nicht und war dankbar, dass ich währenddessen kaum nachdenken musste.
Meiner Meinung nach ist „The DUFF“ ein klassischer Fall von „Kann man, muss man aber nicht“, wenn man die wilden Teenagerjahre bereits hinter sich hat. Habt ihr jüngere Geschwister im richtigen Alter? Cousinen oder Cousins? Dann solltet ihr vielleicht in Betracht ziehen, ihnen eine Ausgabe des Buches zu schenken, statt es selbst zu lesen. Sie haben vermutlich mehr davon.

Source: wortmagieblog.wordpress.com/2017/06/08/kody-keplinger-the-duff
More posts
Your Dashboard view:
Need help?